logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Bill Hybels, Lynne Hybels
Więzy i więzi. Jak stworzyć udany związek?
Wydawnictwo Esprit


Autorzy rozpoczynają swoją książkę od dwóch wspomnień. Pełnych wzajemnych pretensji i nieporozumień świąt w Waszyngtonie i romantycznej nocy pod gwiazdami nad morzem. Które z tych wydarzeń mówi prawdę o ich związku? Autorzy nie obawiają się przyznać, że obydwa – w swoim małżeństwie doświadczyli zarówno chwil wielkiego szczęścia, jak i frustracji i rozczarowania.


Wydawca: Bratni Zew 
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7485-160-2
Format: 130x210
Stron: 110
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę

 

Złóż mnie z powrotem w całość


Jednym z głównych atutów, jakie mieliśmy, przymierzając się do wyboru współmałżonków, było to, że nasze poglądy na samych siebie i na małżeństwo były w większości pozytywne. Chociaż żaden człowiek nie dorastał w idealnym domu, my wychowaliśmy się w dość stabilnych, kochających, zdrowych środowiskach. Żadne z nas nie nosiło w sobie ran spowodowanych alkoholizmem, rozwodem, zaniedbaniami czy przemocą w rodzinie. Żadne z nas nie czuło się niekochane czy nieakceptowane. A wszyscy czworo nasi rodzice byli zaangażowanymi chrześcijanami, oddanymi Kościołowi, moralności, wartościom biblijnym i życiu rodzinnemu. To prawda, że oboje mieliśmy niemało słabości, błędnych przekonań i niedojrzałych poglądów, które skomplikowały nasze małżeństwo; do nich przyznamy się bardziej otwarcie w dalszych rozdziałach. Ale ogólnie mówiąc, byliśmy zasadniczo zdrowymi osobnikami z realistycznymi oczekiwaniami co do małżeństwa.

Niestety, o niewielu ludziach można dziś powiedzieć to samo. Rekordowe ilości młodych osób dorastają w pozbawionych miłości, nieszczęśliwych domach. Coraz więcej rodzin zostaje zrujnowanych przez rozwody, zniszczonych alkoholizmem, spustoszonych przez emocjonalną i fizyczną przemoc. Młodzi ludzie dorastający w takich warunkach często noszą w sobie rany, których nikt nie widzi, a które sprawiają, że są skrzywdzeni i nieszczęśliwi, rany, które popychają ich do szukania kogoś, kto może ich uleczyć i załatać, a przynajmniej na jakiś czas ukoić ból.

Świadomie ci zranieni ludzie szukają współmałżonków. Nieświadomie szukają lekarzy. Wierzą w drugi mit: małżeństwo wyleczy mnie z rozbicia. W czasach, gdy jest ono niespotykanie częste, to wyjątkowo niebezpieczny mit.

Młody człowiek, który był zaniedbywany, niedoceniany lub źle traktowany w latach dorastania, często czuje, jakby emocjonalnie tonął. Uczucia wirują w nim tak szybko, że obawia się, że zostanie wessany pod powierzchnię i nigdy nie zdoła się wynurzyć. I wtedy pojawia się mierząca 165 cm ratowniczka o złocistych włosach. Młody człowiek robi to, co zrobiłby każdy tonący: chwyta z całej siły. Może ona mi pomoże. Może ona uratuje mnie od utonięcia. Blondynka interpretuje mocny uścisk mężczyzny jako prawdziwą miłość. Prawdziwą miłość! Jak z baśni. Taką, która przetrwa całe życie. Taką, jakiej szukała.

Po kazaniu, w którym użyłem tej metafory, kobieta imieniem Sheila powiedziała ze łzami w oczach: „Prawie zwymiotowałam, kiedy usłyszałam tę część o sięganiu w stronę ratowniczki. Coś takiego przydarzyło się mnie, ale nie rozumiałam tego, dopóki nie usłyszałam dzisiaj wyjaśnienia. Jestem mężatką dopiero od kilku miesięcy. Myślałam, że to prawdziwa miłość. Nikt nigdy nie wyciągnął do mnie ręki tak jak on. Nikt nigdy nie dzwonił do mnie tak często i nie umawiał się ze mną tak niecierpliwie jak on. Nikt nie pisał do mnie takich listów. Nikt nigdy nie obejmował mnie i nie trzymał się mnie tak mocno jak on. Byłam pewna, że to prawdziwa miłość. Ale w poniedziałek mąż mnie pobił. Oskarżył mnie, że się od niego oddalam!”.

Mężczyzna lub kobieta, którzy uczepiają się ratownika, umawiają się na randki przez kilka miesięcy, a potem pobierają, to otwarte drzwi dla katastrofy. Pewnego dnia ratownik wstanie z łóżka i powie: „Proszę, czy możesz dać mi choć trochę luzu? Trochę przestrzeni? Trzymasz się mnie tak mocno, że zaczynam tracić oddech”. A wypełniony bólem, tonący współmałżonek zinterpretuje tę prośbę o przestrzeń jako kolejną dawkę odrzucenia, zaniedbania lub złego traktowania – i będzie to więcej, niż można znieść. Małżeństwo popadnie w chaos.

Zdrowe, mocne małżeństwa nie mogą być budowane na rozbitych fundamentach. Nie można oczekiwać od współmałżonków, że będą ratownikami.





 
 



Pełna wersja katolik.pl