logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Bill Hybels, Lynne Hybels
Więzy i więzi. Jak stworzyć udany związek?
Wydawnictwo Esprit


Autorzy rozpoczynają swoją książkę od dwóch wspomnień. Pełnych wzajemnych pretensji i nieporozumień świąt w Waszyngtonie i romantycznej nocy pod gwiazdami nad morzem. Które z tych wydarzeń mówi prawdę o ich związku? Autorzy nie obawiają się przyznać, że obydwa – w swoim małżeństwie doświadczyli zarówno chwil wielkiego szczęścia, jak i frustracji i rozczarowania.


Wydawca: Bratni Zew 
Rok wydania: 2011
ISBN: 978-83-7485-160-2
Format: 130x210
Stron: 110
Rodzaj okładki: Miękka
 
Kup tą książkę

 

Żegnajcie, samotne dni


Niestety, istnieją jeszcze gorsze powody zawierania małżeństwa. Niektóre z nich zachwala się jako niewątpliwe dobrodziejstwa stanu małżeńskiego; w rzeczywistości są to jedynie mity. Pierwszy mit, który motywuje ludzi do małżeństwa, brzmi następująco: małżeństwo zakończy moją samotność.

Pewna niezamężna kobieta napisała tak o swoich zmaganiach z samotnością: „Nie ma takiej drugiej rzeczy, której nienawiłabym równie mocno, jak bycia samą. Gdziekolwiek się nie obejrzę, wszędzie widzę pary – pary w telewizji, pary w samochodach, pary w samolotach, pary w restauracjach. Wszędzie coś mi przypomina, że jestem sama. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek znajdę kogoś, kto wypełni tę dziurę w moim sercu”.

Zastanawiam się, czy kiedykolwiek znajdę kogoś, kto wypełni tę dziurę w moim sercu. To zdanie zapala lampkę alarmową. Najwyraźniej ta kobieta, podobnie jak wiele innych, marzy o rycerzu na białym rumaku, który galopem wpadnie w jej życie i uratuje ją od dojmującego bólu duszy. Tęskni za człowiekiem, który zaoferuje jej doskonałą bliskość. Wzywa kogoś, kto w pełni ją zrozumie, zaakceptuje bezwarunkowo i zakończy jej poczucie odosobnienia. Wierzy, że ten właściwy mężczyzna potrafi na zawsze położyć kres jej samotności – potrafi wypełnić dziurę w jej sercu. Za jej słowami kryje się wiara w mit, którą dzieli nader wielu młodych ludzi; to mit, że małżeństwo jest uniwersalnym lekarstwem na ludzką samotność.

Prawda jest taka, że istnieją miliony żonatych i zamężnych ludzi, którzy są desperacko samotni. Mogą dzielić stół, kanapę, nawet łóżko ze współmałżonkiem, ale wciąż czują się samotni. Mogą nawet mieć idealne małżeństwo – naprawdę bliski i pełny miłości związek – i wciąż czuć się w głębi duszy samotni.

Czy wzięli ślub z niewłaściwą osobą? Stworzyli płytki związek? A może po prostu wykreowali nierealistyczne oczekiwania wobec małżeństwa? Być może nie udało im się zrozumieć, że Bóg stworzył w ludziach pragnienie dwóch poziomów bliskości w związkach. Pierwszy poziom można osiągnąć w głębokiej, szczerej, pełnej zaufania więzi z przyjacielem lub współmałżonkiem. Drugi poziom można osiągnąć jedynie przez wejście w autentyczną, rozwijającą się więź z Bogiem.

Większość samotnych ludzi jest świadoma pierwszego poziomu pragnienia: bliskiej relacji z innym człowiekiem. Ale drugi poziom, pragnienie bliskości z Bogiem, często ukryty jest pod powierzchnią świadomości; wyczuwają go, lecz nie rozumieją. Dlatego te dwa pragnienia „mieszają się” i łączą w jedną wielką, dojmującą potrzebę. Wynika z tego podwójnie silne dążenie – czasami obsesja – aby znaleźć osobę, która zaspokoi wszystkie potrzeby bliskości. To wróży oczywiście złamane serce.

Niektórzy z tych ludzi nigdy nie znajdują partnerów i żyją w ciągłej samotności i frustracji. Inni biorą ślub, ale być może jest im jeszcze gorzej. Po sześciu miesiącach odkrywają, że ich potrzeby bliskości są wciąż niezaspokojone. Naciskają na współmałżonków, aby spełnili nie tylko świadomie odczuwane potrzeby pierwszego, ale również nieuświadomione potrzeby drugiego poziomu. Jeśli nie są ostrożni, mogą zniszczyć związek przez wywieranie na partnera zbyt dużej presji – oczekując, że ludzie spełnią pragnienie bliskości, które zaspokoić może jedynie Bóg.

Pięćdziesiąt lat temu rozwód uznawany był za tragedię. Rozwodnicy robili, co mogli, żeby uniknąć rozmowy o swoim stanie cywilnym. Dzisiaj ludzie bez wahania przyznają, że się rozwiedli – nie raz, nie dwa, ale trzy albo cztery razy. Jakie to ma znaczenie? Kto by to liczył? Nazywa się to seryjną monogamią. Mężczyźni i kobiety przeskakują od związku do związku, szukając jednej osoby, która zaspokoi ich wszystkie potrzeby bliskości. Nie są w stanie zrozumieć, że współmałżonek może w najlepszym wypadku zaspokoić tylko ich część.

Jak małżeństwa mogą nie być porażkami, jeśli oczekujemy od nich czegoś zupełnie niemożliwego? Dobre małżeństwo z właściwą osobą, w które wejdzie się z Bożym prowadzeniem i które będzie się pieczołowicie pielęgnować, może uczynić wiele, aby zaspokoić ludzką potrzebę bliskości; Biblia nazywa to jednością. Ale w sercu każdego człowieka znajduje się dziura, którą wypełnić może jedynie Bóg.

Istnieją miliony ludzi – samotnych i żonatych – wędrujących po świecie z bolesnym pragnieniem, które mogłoby zostać spełnione, gdyby spędzili mniej czasu, szukając ludzkiego towarzystwa, a więcej szukając Boga. Jezus powiedział w Ewangelii św. Jana (10, 10): „Ja przyszedłem po to, aby [...] miały życie i miały je w obfitości”. Współmałżonek może dawać szczęście, ale tylko Bóg przez Jezusa Chrystusa jest w stanie ustanowić fundament dla pełnego, znaczącego życia.

Jezus powiedział w Ewangelii św. Jana (14, 27): „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!”. Żaden współmałżonek ani kochanek nie może powiedzieć czegoś takiego. Miesiąc miodowy nie trwa długo; zanim się obejrzymy, nadchodzi prawdziwe życie ze swoim zamieszaniem i wyzwaniami. Kto wtedy zapewni pokój pośród burzy? Kto usunie strach?

W Ewangelii św. Mateusza (11, 28) Jezus mówi: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. Czy wiesz, że masz niespokojną duszę? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak często kieruje tobą niepokój? Jak często popycha cię do różnych czynów, starań, nawet do rozpoczynania związków? Żaden przyjaciel, kochanek ani współmałżonek nie może dać zadowolenia duszy. Tylko Jezus Chrystus ofiarowuje nam pokrzepienie, wewnętrzny spokój, prawdziwą pełnię życia, która może uwolnić nas od bezustannego dążenia do powierzchownej satysfakcji.

Nawet ten zwodniczy, ale wytęskniony stan, który nazywamy radością, jest produktem ubocznym raczej relacji duchowej niż ludzkiej. W Liście do Galatów (5, 22) napisano, że radość jest owocem działania Ducha Świętego. Nie jest powiązana z zewnętrznymi okolicznościami, takimi jak stan wolny czy małżeństwo, ale z warunkami wewnętrznymi – obecnością w nas Bożego ducha.

Co więc powinni robić samotni ludzie? Zanurzyć się głęboko w związku z Jezusem Chrystusem. Zanim zanurkujesz w związki ludzkie, żywiąc oczekiwania, które nie mogą zostać spełnione, zbuduj najpierw solidny fundament z Chrystusem. Przyjmij Jego pokój, Jego pokrzepienie, Jego radość. Pozwól Mu odpowiedzieć na potrzeby, których nawet najbardziej doskonały mężczyzna czy kobieta na ziemi nie będą w stanie zaspokoić. Wtedy możesz podejść do zalotów i małżeństwa, odczuwając pełnię, a nie pustkę, zadowolenie, a nie desperację.





 
 



Pełna wersja katolik.pl