logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Geoffroy-Marie
Ewangelizować siebie
Wydawnictwo Homo Dei


Bóg chce wejść z impetem w nasze życie, dać nam zakosztować swojej obecności i przekazać nam swój pokój i swoją radość. Najpierw musimy jednak otworzyć serce na Miłość, a umysł na światło Boże. Czy można zatem podjąć ryzyko omówienia tematu życia wewnętrznego? Tak, ponieważ chodzi o królestwo Boże w naszym sercu! Czy możemy myśleć, że nawiążemy relację z Bogiem, pomijając życie wewnętrzne? Nie, ponieważ wymaga ona doświadczenia osobistego spotkania z Bogiem.


Wydawca: Homo Dei
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-62579-58-7
Format: 125 x 195mm
Stron: 168
Rodzaj okładki: Miękka
Kup tą książkę 
    

 
Zakończenie 
 
(…) aby według bogactwa swej chwały sprawił w was przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrz­nego człowieka (Ef 3, 16). 
 
Nakaz św. Pawła skierowany do Efezjan staje się znakomitym streszczeniem tego, co stało się powodem naszych wspólnych poszukiwań na kar­tach tej książki, a także naszej intencji opisania po­szczególnych etapów składających się na formację ludzką i chrześcijańską, niezbędnych do odkrywania uśpionej głęboko w nas Bożej obecności. Dotknęli­śmy godności duszy, bo dzięki niej spotykamy Boga. Jest to rzeczywistość, która pozwala nam dosięgnąć od wewnątrz innej Rzeczywistości: samego Boga. Nasza dusza jednak pozostanie dla nas na zawsze tajemnicą, której nie jesteśmy w stanie pojąć, a au-tor tej książeczki jest tego jak najbardziej świadomy. Całym sercem podpisuję się pod tym, co mówią św. Teresa z Avili i św. Jan od Krzyża: „Sprawy duszy za­wsze należy rozważać z [całą] pełnią i rozmachem, i wielkością, tak więc nie ma w tym żadnej przesady, gdyż [dusza] zdolna jest do znacznie więcej niż to, co możemy o niej sądzić” [12]; „Nie jest świat godny jednej myśli człowieczej” [13] (Zasady miłości, nr 115), a jedna myśl ludzka więcej jest warta niż świat cały. 
 
Nasza osobista godność przekonuje, że nie trze­ba odczuwać strachu przed tą mocą Życia, która jest w naszej duszy. Wsłuchując się w swe wnętrze, otwieramy się i przyjmujemy te trzy rzeczywistości, które pozwalają nam uczestniczyć w czymś o wiele większym niż to, co możemy sobie wymyślić: Bóg, my sami i nasz bliźni. 
 
Uważamy, że wnętrze to tygiel naszego człowie­czeństwa, i nawet jeśli ukryte jest przed ludzkimi oczami, to doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że właśnie w nim biorą początek najważniejsze wy­darzenia naszego życia. To powrót do źródeł, gdzie odbywa się nasza przemiana, napełnia nas twór­czym porywem, treścią, nadzieją i pozwala nam od­kryć naszą prawdziwą tożsamość. Stańmy się tym, kim jesteśmy, odkrywając skarb ukryty w naszej duszy, i zaakceptujmy swoje powolne wycofywanie się ze świata. Jak mawiał z odrobiną humoru Blaise Pascal, porzućmy wszystkie nasze płytkie przyjem­ności, rozrywki, aby pozostawić sobie samym odro­binę czasu: „(…) całe nieszczęście ludzi pochodzi z jednej rzeczy, to jest że nie umieją pozostać w spo­koju i w izbie” (Myśli, nr 139) [14]
 
Dla Boga nasze życie wewnętrzne to sukces na­szego życia na ziemi, zwycięstwo wiary, życia wiecz­nego, które się już rozpoczęło, bo królestwo jest już obecne, jest wewnątrz nas. To raj na ziemi, raj, który jest w nas! Już od ziemskiego życia jesteśmy w Nie­bie, bo trwamy w Chrystusie. Niebo to, w pełnym tego słowa znaczeniu, określenie tego, co wznosi się ponad nami, tego, co nas przekracza, przewyż­sza. To siedziba samego Boga, o której wspomina­my, odmawiając modlitwę Ojcze nasz: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Powiedzenie, że „niebo jest w nas”, skrótowo potwierdza immanentność (w nas) tego, co transcendentne i pozostające poza naszym zasięgiem (Niebo). Nie znosi to transcendencji i nie potwierdza, że człowiek w głębi siebie jest boski, ale mówi, że w sobie samych możemy szukać i znaleźć Kogoś, kto nie jest nami, ale nas przewyższa i stwa­rza. To podwójny ruch, polegający na wchodzeniu w siebie, aby przekraczać siebie w Bogu. Ten, kto wchodzi w siebie, może wznieść się ponad własną osobę w Bogu. 
 
Życie wewnętrzne stanowi przeciwieństwo pseu­dowewnętrznego życia, które dążyłoby ku ego­centryzmowi. Zauważyliśmy, że Chrystus nie jest obecny w naszym wnętrzu po to, by wspierać nasz „osobisty rozwój”, nasze ego i wszystko to, co prowa­dzi do wywyższenia człowieka zewnętrznego. Jest tu­taj raczej po to, by dzięki Niemu naszym oczom uka­zała się inna rzeczywistość: człowieka wewnętrznego (zwróconego ku swojemu wnętrzu), najważniejszy rodzaj istnienia okupiony faktyczną pracą nad au­tentycznym wyrzeczeniem się siebie, ustępowaniem miejsca, obojętnością wobec własnej osoby, a nawet unicestwieniem tego ego. Pragnie nam przygotować dobry start, byśmy łatwiej mogli samych siebie po­rzucić, byśmy zrezygnowali z własnej woli tak, aby wszystkie nasze skryte miejsca pozostawić Duchowi Chrystusowemu, który zaprowadzi nas do Ojca. 
 
Tylko modlitwa kontemplacyjna, o której z ra­dością wspominaliśmy, może posłużyć do otwarcia drzwi Nieba, lepiej niż jakikolwiek inny klucz, po­nieważ pozwala ona, lepiej niż jakakolwiek inna mo­dlitwa, przyjąć tę obecność Trójcy w naszym życiu, bo w Niej jesteśmy zanurzeni, a Ona w nas. Tak jak powiedziała św. Teresa od Dzieciątka Jezus: „Bóg wcale nie potrzebuje naszych dzieł, ale jedynie na­szej miłości” (Dzieje duszy, rozdz. XI) [15]. To właśnie ta miłość ukierunkowuje nas ku nieustannemu po­szukiwaniu boskości i pozwala nam zakosztować obecności Boga. 
 
Taka jest tajemnica naszego życia wewnętrznego: miłosne poszukiwanie Boga, najczęściej prowadzące do rozkosznego spotkania następującego w duszach, które umożliwiają Duchowi Świętemu ewangelizo­wanie ich wewnętrznego życia. Ten sam Duch ukie­runkowuje nas także ku naszemu bliźniemu, pozwa­la nam go pokochać miłością Boga. Zaprasza nas do odkrywania prawdy prowadzącej do przekonania, że właśnie w miłości bliźniego osiągamy szczyt życia chrześcijańskiego, tak jakby nasze życie wewnętrz­ne mogło promieniować w sercach naszych braci i sióstr. Oby łaska Boża mogła przemieniać wszystkie nasze relacje, jakkolwiek trudne by one były, w ogień miłości spalający wszystkie zgorzeliny naszych an­typatii, lęków, zranień lub naszego cierpienia w sto­sunku do bliźniego! 
 
Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bar­dzo pragnę, żeby on już zapłonął! (Łk 12, 49). Ten okrzyk Jezusa wyraża Jego zażyłość z Ojcem i Du­chem Świętym, którą chce nam przekazać, byśmy mogli rozpocząć dzieło ewangelizowania – nie tyl­ko naszego życia wewnętrznego, ale całej ludzkości. Tak właśnie wygląda nasza wiara chrześcijańska: zanurzać się bez przerwy w łasce Trójcy Świętej, by objąć ramionami całą ludzkość i poprowadzić ją ku takiej miłości, jaką ma sam Ojciec. Czy taka brater­ska miłość nie byłaby niewątpliwym znakiem nasze­go wewnętrznego życia? 

__________________________
Przypisy:

 [12] Św. Teresa od Jezusa, Zamek wewnętrzny, I, 2, 8, tłum. D. Wandzioch, W. Ciak, Poznań 2009, s. 47.
 [13] Św. Jan od Krzyża, Słowa światła i miłości, dz. cyt., s. 132.
 [14] B. Pascal, Myśli, tłum. T. Boy-Żeleński, Warszawa 1996, s. 96.
 [15] Św. Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, Dzieje duszy, tłum. K. Rogalska, Poznań 2005, s. 258. 




 
 



Pełna wersja katolik.pl