** Przylgnięcie do prochu **
Przylgnięcie do prochu oznacza pragnienie bezpieczeństwa, przylgnięcie do świata, który wyzbyty jest ryzyka i przegranych, świata pełnego spokoju i małej stabilizacji. Bóg nie chce, byśmy przylgnęli do takiej rzeczywistości, lecz do Niego. Takie Boże zaproszenie nie jest łatwe. Zakłada brak bezpieczeństwa, opuszczenie, trwogę. Wędrówka do Boga jest dramatem. W Jego świecie moc doskonali się zawsze w słabości. To jedna z wielkich prawd o Bogu Jezusa Chrystusa. Czynienie jednak woli Bożej rozpoznawalnej każdego dnia przyprowadza nas do Niego. Jesteśmy bezpieczni, gdyż należymy do Niego i żadna siła, jak mówi św. Paweł, nie może nas od Niego odłączyć. We wszystkim, co złe i upokarzające, odnosimy zwycięstwo. Brak bezpieczeństwa uczy nas ufności. To doświadczenie pozwoli nam mówić: nie ma żadnego dobra poza Tobą.
** Droga na skróty **
Można powiedzieć, że człowiek nie szuka grzechu, ale szczęścia. Szuka go za wszelką cenę, także za cenę oddalenia się od Boga. Zawsze „gdzie indziej”, zawsze „pomiędzy” – taka jest sytuacja człowieka po grzechu pierworodnym. Oddalamy się w tym szukaniu szczęścia od Boga, od siebie i wreszcie od ludzi. Oddalamy się, gdyż chcemy uchronić nasz plan wobec siebie, boimy się, że ktoś go zakwestionuje. Uciekamy nawet przed sobą.
Oddalenie się to również szukanie skrótów w naszym wędrowaniu, to porzucenie wspólnoty, która według nas hamuje nasz marsz ku Bogu, ku szczęściu. Mamy nawet na to bardzo poważne dowody.
Bóg wykorzysta jednak to nasze doświadczenie zagubienia prawdy o nas i pokaże nam rozwiązanie, podejmie próbę uleczenia nas. Można powiedzieć, że wykorzystując naszą energię i nasze niezadowolenie z dotychczasowej sytuacji, pośle nas do Nowego Ludu i Nowej Ziemi. Zarządzi konfrontację z wydarzeniami, z faktami i sytuacjami, które odkryją prawdę o mojej słabości, ale ukażą nade wszystko moje pierwotne powołanie, wydobędą z mojego wnętrza te dary, które do tej pory uważałem raczej za umiejętności zbędne w poważnym i odpowiedzialnym życiu. Nie tylko pośle mnie do Nowego Ludu i Nowej Ziemi, ale zaprosi do nawiązania z tymi rzeczywistościami ścisłego kontaktu, do zawarcia przymierza.
Będzie to sytuacja ze wszech miar nowa, zmuszająca mnie do nawiązania dialogu z nieznajomymi, porzucenia starych przyzwyczajeń i zachowań, barier ochronnych i wręcz całej mojej historii. Zostanę wtrącony w sytuację, która po raz pierwszy w moim życiu nie będzie zależeć ode mnie. Liczyć się będą nie wyobrażenia o mnie i marzenia dotyczące przyszłości, ale właśnie ja sam, w tym, a nie innym momencie, skazany na bezbronność i zmuszony do prośby o pomoc. W życiu duchowym nazywamy to stanięciem w prawdzie.
** Gdy ego jest celem **
Szukając celu poza Bogiem, wyciągamy ręce do obcych bóstw. Największym z nich jest moje ego. Celem jestem ja sam. Nie zgadzam się na to, co zostało mi zadane, ale szukam tzw. pełnej realizacji. Uciekając od siebie prawdziwego, od siebie wsłuchanego w wolę Bożą objawianą przez codzienne delikatne znaki, realizuję w „pełni” najdziwniejsze marzenia i plany. Jestem niecierpliwy, gdy efekt nie nadchodzi w określonym czasie. Popadam w pesymizm, przeliczając spożytkowaną energię i mierne wyniki. Moje oczy widzą tylko zewnętrzną powłokę świata, a sam nie podejrzewam, że zdarzenia mają jeszcze drugie dno i ukryty sens, które wymagają ode mnie ogromnej uwagi i prawdziwie modlitewnego ducha, żeby je spostrzec.
Bóg potrafi spożytkować i tę duchową niemoc. Sprawi, że to bolesne doświadczenie będzie dla mnie punktem wyjścia, wyjścia z siebie do brata, który mnie wezwie. To sam Bóg zaprosi mnie do odpowiedzialności za drugiego. Nie będę już mógł, jak Kain, Mu odpowiedzieć: „Czyż jestem stróżem brata mego?”. Droga do naszego Boga zawsze wiedzie przez drugiego. Bóg w kontakcie z człowiekiem szczodrze korzysta z pośrednictwa. Nie wybieramy pośredników. On sam nam ich posyła.
** Nauka chodzenia **
Jak zdążyliśmy już zauważyć – działania Boga pragną przemienić moje życie i nawet z upadków uczynić szkołę powstawania. Odwoływanie się grzesznika do Bożej sprawiedliwości ma na celu podkreślenie, że zwycięża Bóg, a nie grzech. Sprawiedliwość Bożą można zastąpić słowem „zwycięstwo”. Bóg pochyla się nade mną, dokonując re-kreacji, powtórnego stworzenia. W Psalmie 51 Psalmista woła: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste”.
Oryginał hebrajski przynosi nam słowo bara zarezerwowane tylko dla aktu stwarzania przez Boga. Słowo to odsyła tekst psalmu do pierwszych słów Księgi Rodzaju: „Na początku Bóg stworzył...”. Jest więc to dla nas początek życia, zapoczątkowanie procesu odrodzenia. Początek pracy mocy Bożej w nas. Grzech nas powalił, skruszył nasze kości, zmiażdżył serce. Teraz Bóg pochyla się nad nami i kruszy nasz egoizm. Należy podjąć Bożą naukę. Bóg nade wszystko chce nas obronić przed nami samymi. Tworzy z wielką troską atmosferę potrzebną do przyjęcia „małej drogi”, na której nie liczy się postęp, ale On sam.
Boża nauka jest nauką chodzenia, która odbywa się przez nieuniknione upadki i natychmiastowe powstawanie, i kontynuowanie Bożego kierunku. Należy więc przenieść wzrok na Boga, który wyrywa nas z samotności, zmusza do przyjęcia lekarstwa i ucisza płacz. Przyjdą również momenty bardzo wyraźnych Jego dotknięć, lecz wiele z naszych słabości Bóg nam pozostawi, aby nasz duch mógł dalej ćwiczyć się w czujności.