logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Michał Zioło OCSO
Obietnica otwartości
Wydawnictwo W Drodze


Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2005
Wydanie: I
ISBN: 83-7033-564-0
Format: 123 x 195
Stron: 300
Rodzaj okładki: miękka 
Kup tą książkę

 

 
** O regule wspólnoty **

Święty Bernard z Clairvaux (1090–1153) lubił powtarzać, że nadejdzie czas, iż „stworzenie dostosuje się do zamierzeń Stwórcy”. Zdanie to znalazło się w wielkim traktacie Bernarda O miłowaniu Boga i było wyrazem ogromnego optymizmu wobec człowieka, który szanując własną naturę, zdolności umysłowe i duchowe, spotka w końcu Boga, zapragnie Go kochać z całych sił i wreszcie zostanie w Nim przemieniony: będzie mu przywrócone synowskie podobieństwo. W zdaniu tym tkwi jeszcze jedna ważna informacja – że człowiek „dostosowujący się do zamierzeń Stwórcy” potrzebuje czasu. W życiu duchowym chętnie mówimy o etapach tego życia. Zastanawiając się nad tajemnicą wspólnoty, również nie możemy tego faktu ominąć. Wspólnota także dostosuje się w swoim czasie do zamierzeń Stwórcy.

Nie oznacza to jednak ani biernego czekania, ani podsycanego niecierpliwością aktywizmu. Pierwsze charakteryzuje bowiem duchową niepowagę, a drugie jest prostym objawieniem ludzkiej pychy i źle rozumianej odpowiedzialności. Sam św. Bernard powtarza cytat z Księgi Przysłów 16,4: „Pan wszystko zdziałał dla samego siebie” (Wlg). Duch Jezusa jest obecny we wszystkich członkach wspólnoty i we wspólnocie samej. Musimy baczniej wsłuchać się w Jego pragnienia. Duch Święty z pewnością poprowadzi nas w kierunku przewidzianym przez Boga.

** Wstyd za dawnego siebie **

Dojrzewanie wspólnoty do przemiany i zdobycia Bożego podobieństwa jest czasem trudne, choć przecież ogromnie radosne, bo każdy z członków wspólnoty może doświadczyć realnie działania Ducha Jezusa i dostrzec jego realne skutki. Często pierwszym owocem takiego działania jest... zawstydzenie. Duch Jezusa daje nam nowe oczy i nagle potrafimy zobaczyć siebie w całej prawdzie zaprawionej dużą dozą dobrego humoru: widzimy siebie dawnych, pełnych utajonych ambicji, zazdrości, drażliwości, niecierpliwości, fałszywej świętości, widzimy, jak bardzo byliśmy wyniośli w swojej pokorze i sekciarscy w „przynależności do wspólnoty”, którą zaczęliśmy traktować jako uczęszczanie do elitarnego klubu w golfa. Powtórzmy jednak za św. Bernardem: nadejdzie czas, że stworzenie dostosuje się do zamierzeń Stwórcy.

Współpraca z Duchem Jezusa, który jest obecny, choć często niezauważony we wspólnocie, polega jednak bardziej na poszukiwaniu Nowej Ziemi, na podjęciu trudnej pielgrzymki do Boga, na – jak mówi św. Benedykt w swojej Regule –    zmianie obyczajów. Kiedy chrześcijaństwo mówi o podróży, o wędrowaniu, poszukiwaniu Nowej Ziemi – ma na myśli nade wszystko dyspozycję ducha każdego z nas. Jest ona nazwana albo „uległością” wobec Bożych planów, albo posłuszeństwem, albo pokorą. Jesteśmy gotowi podjąć taką podróż, bo zdajemy sobie sprawę, jak wiele nam brakuje, by wspólnota, w której mieszka przecież Duch Jezusa, stała się pokornie jaśniejącym świadectwem.

** Spójrzmy nowymi oczami **

I my również musimy przygotować się do podróży. Nie należy zabierać ze sobą wielkiego ciężaru wiedzy duchowej ani także sądzić naiwnie, że wszystko „samo” i „jakoś” się ułoży.

Nowa Ziemia powinna oznaczać Nową Ziemię i nie mieć smaku dawnych wspomnień, które siłą rzeczy się narzucają i często usidlają nowe natchnienia. Mówimy, że to doświadczenie i zdobyta już formacja, ale często tak naprawdę chodzi nam tylko o poczucie bezpieczeństwa i zachowanie kiedyś zdobytej pozycji. Jezus każe nam zostawić wszystko, sprzedać „wszystko, co posiadamy” i odważnie podjąć z Nim wędrówkę. Często jednak odchodzimy smutni lub próbujemy się wlec za Jezusem z całym bagażem „dawnego”. Takim ciężarem może być dawny autorytet, przewodnik duchowy, pragnienia i marzenia. Nie chodzi przy tym o zanegowanie przeszłości i siły, która nas poprowadziła do momentu włączenia się w życie wspólnoty, ale o pozostawienie tych spraw na boku. Siła, która nas przyprowadziła do wspólnoty, jest całkowicie odmienna od tej, która będzie nas prowadzić we wspólnocie, choć oczywiście jest to ten sam Jezus Chrystus.

Nowa siła wypływa nie tyle z mojego osobistego kontaktu z Bogiem, z osobistych praktyk i zobowiązań, ile nade wszystko z dialogu między członkami wspólnoty. Czerpanie sił z dialogu wspólnotowego, który powinien być szczery i otwarty, nieograniczony, dobrze przemodlony i przemyślany, żeby nie przemienił się w jałową krytykę czy gadulstwo – jest zadaniem ogromnie trudnym, jest – można powiedzieć – sztuką.

Jeśli się chce posłuchać któregoś z członków wspólnoty, trzeba spojrzeć na niego całkowicie nowymi oczyma. To zawiera obowiązek zadania sobie pytania, czy nasze związki we wspólnocie opieramy na „starych znajomościach”, kiedyś zawiązanych przyjaźniach, czy też faktycznie podjęliśmy trud zbudowania czegoś tchnącego nową, przyciągającą innych radością, bez opierania się na „starej bazie” w naszych indywidualnych lotach do nieba. Jeśli budujemy na „starym”, bądźmy przygotowani na bolesną klęskę, bo w chwilach trudnych dojdą do głosu stare nawyki podparte starym autorytetem. Jak mówi obrazowo Jezus – nie przyszywa się nowej łaty do starego sukna ani do starych bukłaków nie wlewa nowego wina... Spojrzeć na członka wspólnoty nowymi oczyma i wysłuchać go do końca.

Następnie należy bez gniewu i pośpiechu wyłożyć swoje racje, bez terroryzowania wspólnoty mającą nadejść apokalipsą, gdyby ta odważyła się nie przyjąć mojego punktu widzenia. Im mniej żaru Bożego i Bożego gniewu w dyskusji wspólnotowej, tym lepiej. Dialog powinien mieć swój przedmiot i cel. Nie zawsze jednak w ciągu jednego krótkiego spotkania da się wszystko rozwiązać. Nie śpieszmy się. Być może wkrótce znajdziemy dobre rozwiązanie. Dialogu nigdy nie należy przeprowadzać z nastawieniem, że jest to zło konieczne i że w ten sposób stracony czas można było poświęcić na modlitwę czy inne duchowe ćwiczenia. To błąd. Dialog, narada, słuchanie innych jest potrzebne wspólnocie jak powietrze. Ustalenia podjęte wspólnie obowiązują wszystkich i nie mogą pozostać tylko na papierze, bo to pierwszy krok do śmierci wspólnoty. Dialog paradoksalnie wzmacnia indywidualną świętość każdego z członków wspólnoty, również dlatego, że nakazuje postawę pojednania, buduje atmosferę do poprawiania siebie nawzajem i doskonale pozwala poznać samego siebie.

1 2  następna



 
 



Pełna wersja katolik.pl