logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Michał Zioło OCSO
Obietnica otwartości
Wydawnictwo W Drodze


Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2005
Wydanie: I
ISBN: 83-7033-564-0
Format: 123 x 195
Stron: 300
Rodzaj okładki: miękka 
Kup tą książkę

 

 

** Szanować wszystkich ludzi **

Benedykt mówi, że mamy szanować wszystkich ludzi. Nowa wyobraźnia miłości bez takiego szacunku nie zaistnieje, bo jedni będą godni naszych wysiłków, a drudzy nie. Szacunek do człowieka wyraża się oczywiście w różnych postawach, lecz jedną z najbardziej wymownych jest umiejętność zatrzymania się na progu ludzkiej duszy, bo to ten drugi człowiek decyduje, czy tam wejdziemy czy też nie. Nie można za kogoś chcieć, wypowiadać się, decydować. Nie można uwodzić, omamiać, przekupywać, wdzierać się do wnętrza lub też beztrosko zostawiać bliźniego, który otworzył przed nami serce. Szacunek do człowieka to również wiara, że potrafi nam opowiedzieć swoimi słowami i gestem o własnym bólu i trosce. Bez podpowiadania. O papieżu Janie Pawle II mówią, że kiedy ktoś mówił do niego, cały był słuchaniem – w tym momencie istniał tylko ten człowiek i to wyznanie.
 

** Pojednać się przed zachodem słońca **

Benedykt prosi, żeby pojednać się przed zachodem słońca. Nowa wyobraźnia miłości nie jest niczym innym, jak życiem, które nosimy w sobie od momentu chrztu świętego. Życiem tak obfitym, że pragnie być wciąż dawane, poświęcane. Życiem tak mocno zakorzenionym w Bożej wierności, że nie lęka się zniszczenia, zmarnotrawienia przez innych. Życiem tak złaknionym swojej pełni w Bogu, że śmierć staje się do niej bramą. A jeśli jest to śmierć męczeńska, życie to przybiera imię przebaczenia, które pragnie nieba dla swoich prześladowców. Algierski męczennik ojciec Christian de Chergé nazwał swojego kata „przyjacielem ostatniej minuty” i wyznaczył mu spotkanie w niebie. Niepokoi nas to i może nawet oburza, być może uważamy taką teologię za demoralizującą. Rzecz jednak w tym, że nie są to tylko pisemne deklaracje – on naprawdę oddał życie, był świadomy nadciągającej śmierci, wiedział, kto może ją zadać. Nie słyszano też za jego życia, żeby cofnął raz dane słowo: „przebaczam”. Zapewne wiedział – bo był uważnym czytelnikiem pism św. Jana – że istnieje taki rodzaj śmierci, który potrafi odebrać nam życie – to brak miłości: ten, kto nie kocha, ten nie ma życia w sobie. Brak miłości to odmowa przebaczenia. Bywa i tak, że przyczyny swoich wszystkich nieszczęść upatrujemy nie w naszym wrogu, ale w osobie nam bliskiej, ją obwiniamy za nasze klęski, pogardzamy nią, może nawet nienawidzimy jej do tego stopnia, że życzymy jej śmierci, by odzyskać to, co uważamy za wolność. Nie przeszkadza nam to wcale spędzać godzin na adoracji, słuchaniu konferencji, rozprawianiu o miłosierdziu Boga. Nie wyobrażamy sobie, że cokolwiek może się zmienić, bo nie ma w nas wyobraźni miłości. I nie tak znów bardzo odstajemy od ludzi wspomnianych przez Kasjana w IX Konferencji, którzy, co prawda, odmawiają z nabożeństwem Ojcze nasz, lecz przy słowach „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” zaciskają usta. Uprzedzając żywą reakcję niektórych czytelników gotowych przedstawić punkt po punkcie doznane od innych krzywdy rzeczywiście budzące grozę, oburzenie i współczucie, odwołam się do dzielnego biskupa Cezarego z Arles, który służył ludziom twardym, często bezlitosnym i nieposłusznym:
 

Mówisz mi: nie mogę odmówić sobie posiadania dóbr i jedzenia mięsa – i wierzę ci, ale jak mi mówisz, że nie możesz przebaczyć tym, którzy uczynili ci zło, to wcale ci nie wierzę. I nie mamy żadnego wytłumaczenia dla takiego postępowania, ponieważ tę jałmużnę mamy wypełnić nie przez dobra wyciągnięte z naszej spiżarni, ale z naszego serca. Mówisz mi jednak: mój nieprzyjaciel uczynił mi tyle zła, że żadną miarą nie mogę go kochać. Zajmuje cię to, co uczynił ci jakiś człowiek, a nie patrzysz na to, co ty sam uczyniłeś Bogu.
 

** Sfera duchowości wirtualnej **

Zatrważająco wielu ludzi pozostaje w sferze duchowości wirtualnej. Ludzie tacy odbywają prawdziwe duchowe eskapady z książką w ręku. Strawa jest rzeczywiście doskonała i odnosimy wrażenie, że nikt tak jeszcze do nas i o nas nie mówił, zdaje się nam, że rozumiemy ten duchowy świat, jesteśmy w nim zanurzeni i że czytając, wypełniamy – bo przecież to piękne, oczywiste, pociągające – wszystkie opisane tam praktyki modlitewne i dzieła miłosierdzia. Dobiegający z kuchni głos żony nagle kaleczy ten fascynujący świat, podobnie jak próba bycia sam na sam z Bogiem, podczas której dyskretnie zerkamy na zegarek, by powrócić znów do książki, w której czytamy na przykład, że pstrąg w strumieniu jest święty, bo nie chce być niczym innym niż pstrągiem. Genialne – mruczymy i błagamy przyjazne moce, aby nie odezwał się dzwonek do drzwi. Niestety, ciocia z Parczewa przyjechała. Nowa wyobraźnia miłości nigdy jednak nie zamieni żywej cioci na kilogram najbardziej nawet świętych pstrągów i podobny kilogram jeszcze bardziej świętych książek. Benedykt uczy nas, że jest czas na wszystko, a lectio i czytanie duchowe są wtedy prawdziwe, gdy przekładają się na rzeczywisty trud w rzeczywistym świecie.
 

** Dokończyć rozpoczęte dzieła **

Nowa wyobraźnia miłości chociaż jest nowa, nie wywraca do góry nogami naszego życia. Znakiem, że zakorzeniła się już w nas w miarę solidnie, jest przekonanie, iż należy dokończyć rozpoczęte dzieła. Kultura „rzeczy i ludzi jednorazowego użytku” zakpi z takiej reguły, ale nie należy się tym zbytnio przejmować, mając w pamięci prawdę, że „pośpiech rujnuje zarówno świętych, jak i artystów. Chcą szybkiego sukcesu i tak się ponaglają, by go osiągnąć, że nie mają czasu na szczerość wobec samych siebie”. Wytrwałość w podjętych obowiązkach jest przez Benedykta wysoko ceniona, bo widzi w niej szansę konkretnej, przynoszącej owoce służby – człowiek staje się instytucją dla ludzi, którzy potrzebują pociechy, oparcia, przykładu, a którzy skazani są na kaprysy mody i wyścig szczurów. Coraz bardziej jednak zdaje sobie sprawę z własnej niewystarczalności i szczerze umie przypisać Bogu dobro, które dzieje się przez jego ręce – wreszcie staje się codziennym świadkiem cudu, kiedy na jego oczach dokonuje się „po–ludzku–niemożliwe”.


1 2  następna



 
 



Pełna wersja katolik.pl