logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Święta Urszula Ledóchowska
Medytacje biblijne
Wyd Marianow


Jezus głosi dobrą nowinę o królestwie Bożym i wzywa do nawrócenia...


 

Jezus wyszedł na górę, aby się modlić

Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc trwał na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami. Łk 6,12-13

Odszedł Jezus, opuścił uczniów, udał się na górę i tam spędził noc na modlitwie. Miał przed sobą wielką chwilę - wybór Apostołów. Jak budowniczy zabiera się do założenia fundamentów wielkiego gmachu Bożego, Kościoła świętego, katolickiego. Przygotowuje się do tego czynu modlitwą przez całą noc trwającą.
Uczy nas po pierwsze, że im ważniejszą pracę mamy przed sobą, im ważniejszy obowiązek do wykonania, tym goręcej powinniśmy do tego przygotować się modlitwą, tym usilniej musimy ściągnąć modlitwą na tę pracę, na obowiązek na nas ciążący błogosławieństwo Boże. Czy ja, Jezu, często o tym nie zapominam? Boję się pracy mi powierzonej, ociągam się, lękam się, a nie zwracam się z ufnością do Boga, który dać mi może błogosławieństwo i zdolność do wykonania tego obowiązku, a także i siłę, i zdrowie, i wszystko, czego mi potrzeba, a czego sama z siebie mieć nie mogę. Ja nic nie mogę, z Bogiem moim mogę wszystko.
Po drugie, uczy mnie Chrystus, że dla natury ludzkiej modlitwa nieraz z trudem jest połączona. Chrystus był zmęczony po całodziennej pracy, Jego natura ludzka czuła potrzebę spoczynku, ale mimo to udaje się na samotną górę. Dusza Chrystusa wyrywa się do Ojca niebieskiego i jakby zapomina o ciele i o jego prawach.

Nie mogę naśladować Chrystusa w tych całonocnych modlitwach... Ale powinnam sobie zdawać z tego sprawę, że modlitwa nieraz ciąży ludzkiej naturze, nieraz męczy, nieraz nudzi, a wtedy tak łatwo pofolgować sobie i opuścić modlitwę albo nie przykładać się do niej z całą pilnością. Nieraz myślę, że modlitwa powinna być tylko pociechą. Może nią być, ale też często jest ona z jednej strony pociechą dla duszy chcącej wznosić się do Boga, ale z drugiej strony pokutą dla natury ludzkiej przywiązanej do ziemi.

Jezu, naucz mnie modlić się mimo wstrętu natury, naucz mnie nie zważać na to, czy mi się chce, czy nie chce, czy mi łatwo, czy trudno. Chcę odważnie, mężnie, im trudniej, tym gorliwiej do modlitwy się zabierać. Im większy czuję wstręt natury do wysiłku modlitwy, tym goręcej będę się modlić, a w takiej modlitwie będzie większa miłość, większa pokuta, większa zasługa.

Żebyśmy w swoich małych krzyżykach, trudnościach umiały też patrzeć w niebo. Ono otwarte przed nami, tylko trzeba umieć głowę podnieść, oczy zwrócić ku górze... Ale ja wpatrzona jestem w małe, ziemskie sprawy, zajęta ziemią, dlatego nade mną ciemno i nie widzę tego, co widzą dusze całkiem żyjące tylko dla Boga, nieba, Jezusa. A wszak mam niebo w Tabernakulum.
Żebym umiała przez całe moje życie nieustannie zwracać oczy mej duszy ku Tabernakulum!
Jezu, oczy ku Tobie, serce z Tobą, miłości moja! (...)

Modlić się, gdy nieraz na mnie spadają krzyżyki, nieprzewidziane trudności, niechęć ludzka, niesłuszne podejrzenia, troski - modlić się, modlić się zawsze i oddać się w zupełności w ręce Pana.
Jezu, przyjmij mnie bez zastrzeżenia, przyjmij całe moje biedne "ja". Moje serce, bo ono Ciebie chce kochać, tylko Ciebie, a wszystko inne tylko z Tobą i dla Ciebie. Moją duszę, bo ona do Ciebie tylko tęskni, wszak bez Ciebie, Jezu, jest ona jak ziemia sucha i bezwodna. Moją wolę, bo chcę w zupełności być poddana Tobie, o Jezu, miłości moja, chcę przeistoczyć się w Twoją wolę, by mojej już nie było we mnie i by tylko Twoja wola mną kierowała. Moje ciało, by ono tu żyło dla Ciebie, pracowało dla Ciebie, paliło się w pracy Twojej, aż się spali, wyniszczy w zupełności w służbie Twej.
Weź mnie, Panie Jezu, bom Twoja, zupełnie Twoja na zawsze.

Z Bogiem wszystko idzie, z Nim każda praca będzie owocodajna, zabiegi nasze błogosławione, życie święte... Bóg gotów być ze mną, bylebym ja przy Nim trwała. A to się stanie, jeśli pracować będę usilnie nad wyrobieniem w sobie ducha skupienia, pamięci o obecności Bożej. To prawdziwa i niełatwa praca, bo domaga się wytrwałego starania o skupienie, ciągle na nowo podejmowanego, by myśl swoją, choć na chwilkę, ale często wznosić ku Bogu, nawet przy zajęciu absorbującym lub w towarzystwie ludzi. Króciutkie, ale gorące akty strzeliste, prośba, akt ognistej miłości - to minutka czasu nieprzeszkadzająca w pracy, a łącząca duszę z Bogiem. Ale to wymaga codziennego, wytrwałego ćwiczenia.
Panie, dla Ciebie chcę pracować nad wyrobieniem ducha skupienia.


 



Pełna wersja katolik.pl