logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Święta Urszula Ledóchowska
Medytacje biblijne
Wyd Marianow


Jezus głosi dobrą nowinę o królestwie Bożym i wzywa do nawrócenia...


 

Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego

Jezus zapytał swych uczniów: "A wy za kogo Mnie uważacie?" Odpowiedział Szymon Piotr: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego". (...) Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi udać się do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: "Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie". Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: "Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku". Mt 16,15-16.21-23

I my za świętym Piotrem wołajmy z głęboką, żywą wiarą: Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego! Ile w tym dla nas szczęścia, spokoju, ufności. Chrystus - Bóg-Człowiek - Bóg wszechmocny, wielki, święty, lecz zarazem i Człowiek, który rozumie biedne, ludzkie stworzenie, odczuwa nasze biedy, nasze cierpienia. Jezus sam cierpiał, więc wie, co to łza, co to ból. On nasz Brat, nasz Przyjaciel, taki swojski, taki kochany, na którego zawsze liczyć możemy, który się nami zawsze opiekuje. A równocześnie Bóg trzykroć święty, przed którym aniołowie upadają na twarz i zasłaniając się skrzydłami, wołają: Święty, święty, święty Pan Bóg Zastępów!

Panie, chcemy trwać zawsze w tej wierze tak pełnej pociechy, tak pełnej pokoju Bożego... Ty jesteś naszym Bratem, Ojcem, Przyjacielem, który pozwala nam rozmawiać ze sobą, który chce nas pocieszać i bronić, pouczać i wskazywać drogę do nieba. Do Ciebie zawsze z ufnością przystąpić możemy i choćby wszyscy nas opuścili, Ty nas nigdy nie odrzucisz. Choćbyśmy nawet strasznie zawinili, Ty nas nigdy nie odepchniesz, zawsze przyjmiesz i zawsze to biedne, nędzne serce ludzkie przytulisz do Boskiego Serca swego...
Jezus, Brat nasz, Człowiek, Syn Człowieczy, podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu. Gdybym zawsze o tym pamiętała, klęcząc przed Tabernakulum, gorliwsza byłaby moja modlitwa, gorętsza miłość, głębsza adoracja. I zapominając o sobie, dusza moja rozradowałaby się w Bogu, Zbawicielu swoim.

Jezus, widząc, że wierzą głęboko, przygotowuje ich do zrozumienia wielkiej tajemnicy cierpienia Boga-Człowieka. On, Bóg prawdziwy, zamiast czci i chwały Bogu należnej spotka się z cierpieniem.
Potrzeba, aby Syn Człowieczy dużo cierpiał... - potrzeba! On, Bóg (...) - dlaczego tak? Potrzeba - bo chodzi Jezusowi o nasze, o moje wieczne szczęście; potrzeba - bo cierpieniem odpokutuje za moje grzechy; potrzeba - bo cierpieniem wyprosi mi u Ojca przedwiecznego łaski, zmiłowanie, przebaczenie grzechów i zbawienie wieczne. A więc potrzeba!
Jezu, miłość każe Ci powiedzieć, że potrzeba, byś tyle cierpiał, bo to dla mego szczęścia, a nie dla Ciebie! Ty, Panie, nie myślisz o sobie, nie pytasz się, co dla Ciebie będzie milsze, przyjemniejsze! (...) Tyś się poświęcił bez granic dla mnie, dla mego dobra, dla mego szczęścia, dla mego zbawienia.
Jakże Cię nie kochać wobec takiego poświęcenia, a z drugiej strony - jakże nie zrozumieć wartości cierpienia, cierpienia nie cenić?
Jakże nie zrozumieć, że skoro Chrystus tyle przyjął na siebie dla mego dobra, to i ja powinnam być gotowa chętnie dzielić Jego cierpienia, które właściwie mnie, a nie Panu się należą? (...)
Duszo moja, pamiętaj o tym: im bliżej jesteś Chrystusa, tym bardziej powinien On liczyć na to, że chętnie weźmiesz na siebie choć cząstkę Jezusowego krzyża, aby Mu pomóc w jego dźwiganiu. Miłość krzyża się nie lęka, bo wie, że krzyż nas ściśle łączy z Chrystusem - a czego więcej chcę, o Jezu, jak nie tego, by być najbliżej Ciebie?
Chcę więc kochać moje krzyżyki - pragnę was, bo mnie ściśle łączycie z moim Jezusem!

Nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku... Zastanowię się nad świętym oburzeniem Jezusa, gdy Piotr pragnie oddalić od Pana kielich cierpienia... Dla nas to nauka, jak mamy się zapatrywać na cierpienia w myśli Bożej...
Cóż Jezus myśli o nas, gdy jęczymy, uskarżamy się na najmniejsze cierpienia (...), gdy łzami je oblewamy, poddajemy się złym humorom i - rękami i nogami, dozwolonym i niedozwolonym sposobem - staramy się zrzucić z siebie te przykrości, które w myśli Bożej mają nam pomóc do świętości?
Prosić chcę Jezusa, niech mi da ducha Bożego, abym zrozumiała całą wartość mych małych krzyżyków, abym je umiała znosić wesołym sercem, bez złego humoru i kwasu, zawsze z wdzięcznością i weselem.

Spojrzyj, duszo moja, w tę przepaść męki Serca Jezusowego... Oczekiwanie cierpienia jest boleśniejsze, bardziej męczące niż samo cierpienie. A Jezus widzi wszystko przed sobą - te straszne męki, to bezmierne upokorzenie i tę haniebną śmierć. I Serce Przenajświętsze odczuwa lęk, wstręt przed tą straszną chwilą, a jednak spełnia spokojnie, z niezrównaną dobrocią i poświęceniem, pracę swą apostolską: koi rany serc ludzkich, leczy choroby, pociesza strapionych. Jaka w tym siła i jaka miłość!
Jezu, ileś Ty przecierpiał, nie tylko w czasie męki, ale w ciągu całego życia swego... A nikt o tym nie wiedział, nikt Cię nie pocieszał, nawet Apostołowie Cię nie rozumieli i Tobie nie współczuli...
Chcę odczuwać Twój ból, Jezu drogi. Miłością chcę pocieszyć Twoje Serce, które przez całe Twoje życie konało widokiem konania na krzyżu.

Pan nas kocha i w miłości swej gotów na wszelkie poświęcenie, na krzyż i na śmierć. Kto miłuje, ciężaru nie czuje, a gdy go czuje, to go miłuje... Miłość wszystko przezwycięży! (...)
O miłość Bożą mam więc prosić, o nią błagać, starając się spokojnie, lecz wytrwale o miłość w uczuciu, w modlitwie, a przede wszystkim w czynie.
Jezu dobry, wobec Twego krzyża daj mi zrozumieć całą głębię Twej miłości i wzrusz twarde serce moje, bym jednego pragnęła: za Twą miłość miłością odpłacać.

Im wyżej dążymy w życiu duszy i bardziej zmierzamy ku świętości, tym bardziej gotowe być musimy na krzyże. Krzyż jest drogą do nieba, tą drogą szedł Chrystus, tą drogą szła Najświętsza, Niepokalana Maryja, Matka Boża, i wszyscy święci. Do nieba idzie się drogą krzyżową - tę prawdę muszę zawsze mieć przed oczyma...
Szukam świętości, a więc i ja muszę pić z tego kielicha cierpienia, który Chrystus wypił aż do dna. Im bardziej dusza postępuje na drodze świętości, tym bardziej Bóg ją doświadcza, zsyłając na nią krzyżyki. Ale jakie krzyżyki przyczyniają się do świętości? Niestety, nie wszystkie, tylko te, które przyjmujemy z miłością, do serca tulimy i dźwigamy spokojnie, pogodnie. Te krzyże, które nie zamykają serca w egoistycznym smutku dla bólów bliźniego, które nie prowadzą do rozczulania się nad sobą samą i wskutek tego do lenistwa w pracy, do zaniedbywania obowiązków... Muszą być krzyżyki i one są drogocennym skarbem, bo prowadzą do nieba, bo pozwalają mi dać Jezusowi dowód mej miłości. Więc trzeba je kochać, bardzo kochać...
Jezu dobry, daj mi miłość krzyża. Witaj, krzyżu święty, jedyna moja nadziejo!


 



Pełna wersja katolik.pl