logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Święta Urszula Ledóchowska
Medytacje biblijne
Wyd Marianow


Jezus głosi dobrą nowinę o królestwie Bożym i wzywa do nawrócenia...


 

Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!

Jezus rzekł do Marii: "Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?" Usunięto więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: "Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. Ja wiedziałem, że Mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie tłum to powiedziałem, aby uwierzyli, że Ty Mnie posłałeś". To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: "Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!" J 11,40-43

Jezus od sióstr Łazarza żąda wiary, i to wiary silnej, bo takiej było potrzeba, by uwierzyć, że On potrafi wskrzesić umarłego przyjaciela, który już cztery dni leżał w grobie...
Uwierzyły, bo Jezus kazał, uwierzyły z posłuszeństwa - oto wzór dla mnie, wzór w chwilach trudnych, gdy dręczą pokusy przeciwko wierze, gdy w duszy robi się tak ciemno, tak czarno, że nic się nie widzi, że się ma uczucie, iż Tabernakulum jest puste i niebo puste, i poza życiem doczesnym nic nie istnieje. Ciężkie to chwile, ciężka próba naszej wiary, ale nie trzeba się lękać ani upadać na duchu. To pokusa, to uczucie, które nie ma znaczenia, bylebym wolą zawsze wierzyła, choć w ciemnościach, choć w czarnej mgle. Wierzę z posłuszeństwa, bo Jezus każe mi wierzyć, wierzę z posłuszeństwa względem Kościoła naszego świętego, katolickiego, wierzę tak mocno, że im mniej widzę, czuję, rozumiem, tym silniej wierzę.
Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli - powiedział Jezus. Panie, niech więc i ja biorę udział w tym błogosławieństwie, skoro Ty tak chcesz mnie doświadczyć. Im ciemniej, tym bardziej chcę wołać ku Tobie: Wierzę, Panie, ale wzmocnij wiarę moją.

Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! Jezu, to Boskie wołanie - to rozkaz, który mógł dać jedynie Twórca życia. Tak, Tyś Syn Boga żywego, trzykroć święty, wielki, wszechpotężny.
Pozwól mi, Panie, zatopić się choć chwilkę w rozpamiętywaniu Twej wielkości... Zapominam o wszystkim, co mnie otacza - o moich radościach i o moich smutkach, o troskach, które odpędzają sen z moich powiek, o pracach, które mi są powierzone, i o odpowiedzialności, która na mnie ciąży. Ja, nicość, zapominam o wszystkim wobec Tego, który jest, był i będzie.
I wokoło mnie rozszerza się horyzont - Pan sięga aż do granic okręgu ziemskiego, On wszędzie, On nie ma granic, niebo i ziemia pełne są Jego chwały i Jego wielkości, a duchy niebieskie zapełniają przestwory niezmierzone, wołając: Święty, święty, święty Pan, Bóg Zastępów. Jakam ja mała, a jakiś Ty wielki, wielki w dziełach swoich, wielki w Twej niezbadanej niewidzialności! (...)
Panie mój, proszę Ciebie z głębi duszy, daj mi choć trochę wniknąć w niezbadaną Twą wielkość, by dusza moja, olśniona Twą światłością i majestatem, coraz bardziej odwracała się od ziemi, obojętniała dla niej, odrywała się od doczesności, by zawsze i wszędzie mogła żyć w Tobie, o Boże serca mego.

Dobroć Jezusa nie ma granic. Jak dobry był dla Łazarza, tak dobry jest i dla mnie... Jak powinnam kochać Jezusa za Jego dobroć i starać się o naśladowanie tej Boskiej dobroci i Boskiego poświęcenia! (...)
Dobroć musi być pełna poświęcenia, gotowości do ofiary, bez tego jest raczej tylko zadowoleniem własnego "ja". Dobroć, która nie opiera się na ofierze, nie jest nią właściwie. Aby być dobrą, zawsze dobrą - nie tylko wtedy, kiedy mi to sprawia przyjemność, ale i wtedy, kiedy mnie to dużo kosztuje - trzeba mieć ducha ofiary. Czy ja go mam? Lubię być dobra, kiedy inni otaczają mnie za to wdzięcznością, przywiązaniem, ale czy potrafię być taka, choć nikt mi nie podziękuje, nikt nawet dobrego słówka nie powie? Czy dobra jestem nie tylko dla tych, których kocham, ale również i dla tych, którzy mi są niesympatyczni? Czy mam uśmiech dobroci zawsze i dla wszystkich, nie tylko kiedy mi wesoło na duszy, ale i wtedy, gdy wewnątrz ogarnia smutek, przygnębienie, troska gryzie?

Jezus jest dobry, choć przez to naraża się na utratę życia, a czy ja potrafię być dobra, choć to wymaga ode mnie ofiary?

Jezu, Tyś wszechmocny, dla Ciebie nie ma nic niemożliwego, potrafisz wskrzesić nawet umarłych. Więc patrz, Panie, wierzę w Twoją wszechmoc, bom i ja pogrążona we śnie - we śnie obojętności, lenistwa i oziębłości - ale proszę Cię, Jezu, obudź mnie! Jedno Twe wszechmocne słowo potrafi tego cudu dokonać, potrafi wlać w serce moje nową chęć do życia Bożego, nowy zapał do cnoty, nową siłę, która duszę moją może wznieść wyżej, coraz wyżej ku niebu. Ufna w Twą wszechmoc, zachęcę się do nowej gorliwości.
Chcę wznosić się (...) ku szczytom, nie zadowalać się ziemią i tym, co ona dać może. Ostatecznie czym jest to, co ludzie nazywają szczęściem na ziemi? Trochę blichtru, trochę hałasu i pustka. I za taką marną zapłatę miałabym spać dla spraw Bożych - bo mi wygodnie, bo to podoba się mojemu lenistwu?
Jezu dobry, niech już noc przeminie, bo chcę żyć w świetle Bożym, w jasnych promieniach wieczności. Obudź więc mnie, Panie, bym żyła dla Ciebie, zawsze dla Ciebie.


 



Pełna wersja katolik.pl