logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Hort Petri
Dramat braku ojca
Wydawnictwo Flos Carmeli


Dzieci potrzebują obojga rodziców – tymczasem często w rodzinach brak jest ojca jako osoby, z którą dzieci mogłyby się identyfikować i która stanowiłby dla nich wzorzec. Jaką szczególną rolę odgrywa w rodzinie ojciec? Jakie problemy psychiczne mogą powstać u dzieci i młodzieży, która wzrasta bez ojca? Jak można braki te w życiu dorosłych już osób wyrównać oraz jak poradzić sobie z problemami, jakie one ze sobą niosą?

 

Wydawca: Flos Carmeli
Rodzaj okładki: Miękka
Autor: Hort Petri
ISBN: 978-83-62536-45-0
Liczba stron: 220
Format okładki: 145x210
Rok wydania: 2012

 
 
Kup tą książkę
 

 

Ojciec jako archetyp

Ojciec – jak również i matka – jest od zarania dziejów archetypem – zasadą ugruntowaną w najgłębszych warstwach psychiki. Niezliczone eposy, powieści, dramaty oraz tragedie opisują sytuacje przemocy i chaosu, które pozostawiają po sobie utraceni ojcowie. Mogli zostać zabici lub umrzeć w inny sposób, mogli być zawsze nieobecni lub odejść, ale wewnętrznych obrazów ojca nie da się wymazać. Tym bardziej zadziwiający jest fakt, jak bardzo znikomy ślad ta spuścizna kulturowa pozostawiła po sobie jeszcze kilka dziesięcioleci temu wstecz w naukach humanistycznych, szczególnie w psychologii i w psychoanalizie.

Ani Zygmunt Freud, ani Erich Fromm czy Alexander Mitscherlich – trzech wielkich psychologów społecznych z kręgu psychoanalizy – nie podjęli w swoim obszernym dziele problematyki skutków realnej utraty ojca. Freud przeżył I wojnę światową, Fromm i Mitscherlich przeżyli obie wojny światowe. Wszyscy oni byli zatem świadkami zabójstwa wielomilionowych rzesz młodych ojców i dysponowali szerokim doświadczeniem z zakresu problematyki skutków, jakie na kolejnych generacjach dzieci i ich pacjentów wywarły owe spustoszenia wojenne. Ich pisma nic o tym jednak nie wspominają.

Ten stan rzeczy jest u Freuda znamienny z następującego powodu. Już w 1900 roku, w wieku czterdziestu czterech lat, pisze on we wstępie do swojego dzieła, które uchodzi za swego rodzaju propedeutykę psychoanalizy:

Ukończenie Interpretacji marzeń sennych okazało się dla mnie swego rodzaju częścią autoanalizy, reakcją na śmierć mojego ojca, a więc dotyczyło najważniejszego wydarzenia mego życia, kluczowej straty, którą w życiu ponosi mężczyzna [9].

Mimo iż Freud utracił ojca stosunkowo późno, bo w wieku czterdziestu lat, doświadczenie to w znaczący sposób wpłynęło na kształt rozwijanej przez niego od 1910 roku teorii kompleksu Edypa. Teoria ta nie zawiera żadnych odniesień do ojca, który wyrzekałby się swego syna, wyrzucając go, i który w ten sposób dopiero powodowałby jego tragedię; przeciwnie - to syn staje się łajdakiem, który czyha na życie swego ojca, aby z matki uczynić własną kochankę.

Co może zatem warunkować tzw. "trzeci obszar Johari" (niem. blinder Punkt) [10] dotyczący utraconego ojca u Freuda, Fromma i Mitscherlicha? Odpowiedź na to pytanie, która w pierwszym rzędzie się narzuca, uwzględnia przede wszystkim fakt, że wraz z postępem wiedzy z zakresu psychologii głębi w centrum tych badań postawiono relację pomiędzy matką a dzieckiem we wczesnym okresie rozwoju dziecka. Celowe zainteresowanie znaczeniem matki dla rozwoju dziecka szybko doprowadziło do postawienia pytania o kwestię skutków jej braku we wczesnym dzieciństwie. W takim kontekście narodził się cały nurt badań nad dziećmi pochodzącymi z domów dziecka, który szczególnie wiązać należy z takimi nazwiskami jak René Spitz, Anna Freud, Dorothy Burlingham oraz John Bowlby. Bezpośrednie obserwacje niemowląt i małych dzieci pozwoliły na udowodnienie przerażającego stanu degradacji psychicznej i fizycznej tych dzieci, które przez dłuższy czas lub na zawsze oddzielone były od matki [11].

A ojciec? Do niedawna zakładano, że utrata ojca nie ma aż takiego znaczenia, dopóki zagwarantowana jest dostateczna opieka ze strony matki. Główne zainteresowanie matką, w szczególności jej brakiem, nie wyjaśnia jednak całkowicie faktu, dlaczego ojciec, a właściwie utrata ojca, tak długo i w tak trwały sposób pozostawała niezauważona. Jedną z przyczyn mogło być to, że w zdominowanej w większości patriarchalnymi strukturami nauce męski wzorzec pojmowania siebie zakładał wręcz wszechobecność ojca. Jego utrata zaś wyzwalała w mężczyźnie mechanizm zaprzeczenia. O innej przyczynie napomyka sam Freud. Skoro jest tak, że śmierć ojca stanowi "najbardziej znaczące wydarzenie, kluczową stratę w życiu mężczyzny", to zrozumiałe staje się, że unika on dokładniejszego zajmowania się tym tematem, gdyż podjęcie go oznaczałoby zbyt bolesną konfrontację z głębokim cierpieniem. Trzecia przyczyna, dla której temat braku ojca tak długo pozostawał niezauważony, wyłania się, kiedy obrazowi ojca u Mitscherlicha przypiszemy pewien określony stopień uogólnienia. W jego autobiograficznej książce Życie poświęcone psychoanalizie (niem. Ein Leben für die Psychoanalyse), która zawiera relacje z jego dzieciństwa i okresu młodzieńczego, ojciec odgrywa rolę dominującą. Już w pierwszych słowach wstępnego rozdziału tej książki zarysowany zostaje podstawowy wzorzec relacji pomiędzy ojcem a synem:

Tak oto w okresie dojrzewania mój tak gwałtownie odrzucany później przeze mnie ojciec z powodu swego antydemokratycznego nastawienia i upartej konserwatywnej postawy działał na mnie swą niesłychaną siłą przyciągania... Odbierałem go oraz jego ocenę mojej osoby jako coś brutalnego i poniżającego. Jego wpływ na mnie przyćmiewał wszelkie inne relacje. Patrząc wstecz, jawi mi się on w mojej wyobraźni jako wielkie źródło lęku w dzieciństwie, mimo okresowo żywionego dla niego podziwu.

Mitscherlich charakteryzuje swego ojca w dalszej części książki jako "reakcjonistę", "całkowicie niereformowalnego", domagającego się posłuszeństwa w stosunku do siebie, dominującego w całej rodzinie, a potem nagle pisze o nim jako o "wyrozumiałym człowieku", który pozwolił synowi "podążać swoją drogą". Kiedy Mitscherlich, jako młodzieniec, próbuje uciec z domu, co ostatecznie kończy się niepowodzeniem, ojciec nie reaguje laniem i krzykiem, lecz zrozumieniem i empatią.

Wspomnienie to na pewno nie zachowało się przypadkowo, stanowi ono swego rodzaju "przykrywkę" dla głębokiego emocjonalnego rozdarcia, które narodziło się tutaj w relacji pomiędzy synem a ojcem i ojcem a synem.

Po opisaniu owego "rozdarcia" oraz wynikającej z niego ambiwalencji w relacji do swego ojca Mitscherlich dokonuje czegoś, co stoi w całkowitej sprzeczności z upokorzeniami, których musiał doznawać ze strony swego ojca – rehabilituje kompleks Edypa.

Trzeba przecież zdawać sobie sprawę z tego, że rozsiewane w ostatnich czasach pogłoski o "obumieraniu" kompleksu Edypa, a zatem o zaniku bojaźni przed żądzą odwetu za to wszystko, co w rzeczywistości bądź w wyobraźni zostało przez nas wyrządzone ojcu, w żadnym razie się nie potwierdziły, lęk kastracyjny nie obumarł przyjmując postać znaczącej lecz pustej mitycznej formuły. Zemsta ojca na swoich synach, którzy dążą do pokonania go, stanowi w kulturze wysokiej nadal jeszcze rzeczywistość psychiczną [12].

To nie ojcowie wyrządzają krzywdę dzieciom, ale to dzieci usiłują "pokonać" swoich ojców, którzy działają powodowani "odwetem". Również kategoria "społeczeństwa bez ojców", która wyłania się w toku dalszych wywodów Mitscherlicha, w z pozoru niewyjaśniony sposób stoi w sprzeczności z osobistym doświadczeniem, będącym udziałem autora w relacji do swego ojca, który żadną miarą nie był dla syna ojcem "niedostępnym", lecz ojcem, który przez całe życie nad nim dominował. Mitscherlich w swojej książce zatytułowanej Społeczeństwo bez ojców przeczy dalszemu panowaniu władzy ojcowskiej, mówiąc o jej zaniku. Swoim obstawaniem jednak przy koncepcji kompleksu Edypa potwierdza niejako istnienie archaicznej figury "ojca". Wobec siódemki swoich dzieci, które pochodziły z trzech małżeństw, kontynuował prawie nieprzerwanie linię patriarchalnej tradycji swego ojca, jak potwierdza to będący reżyserem syn - Thomas Mitscherlich [13].

Sprzeczność tkwiąca w dziele Mitscherlicha wskazuje na trzeci powód, dla którego rzeczywisty brak ojca, skutkujący trudną do zaspokojenia potrzebą więzi z nim (niem. Vaterentbehrung) został w teorii psychoanalitycznej pominięty: konflikt wewnątrzpsychiczny z imago ojca przeżywany jest tak intensywnie, że bez znaczenia wydaje się fakt, czy ojciec jest obecny, czy nie. Jeśli interpretacja ta jest trafna, wtedy uwypukla ona znaczne braki w postrzeganiu rzeczywistości, które tkwią w niektórych teoriach psychoanalitycznych. Dlaczego bowiem w przypadku ojców miałoby być inaczej niż w przypadku matek? Potwierdzone skutki braku matki, pociągającego za sobą trudną do zaspokojenia potrzebę więzi z nią (niem. Mutterentbehrung), są dowodem istotnej różnicy pomiędzy obecną a nieobecną matką, również w przypadku, gdy ta ostatnia tkwi w pamięci jako nieświadoma figura, jako imago matki, i jako taka jest w tej pamięci aktywna. Dokładnie to samo dotyczy ojców.

Wyobrażenie, że ojciec jest archetypem, jakimś zapamiętanym obrazem  jak określa go nauka C. G. Junga – który od niezliczonych już generacji funkcjonuje w obrębie nieświadomości, obrazem, który istnieje niezależnie od faktu, czy ojciec rzeczywiście jest do dyspozycji swoich dzieci czy też nie, można by potraktować jako element jakiejś mitologii i je zignorować, gdyby nie to, że doświadczenia psychoanalizy nieustannie przypominają o trafności tegoż wyobrażenia. Wiadomo, że psychoanaliza zajmuje się głównie materiałem życia psychicznego, który nie jest, bądź już nie jest, dostępny świadomości. Ciemny kontynent – jak go nazywał Freud – to to, co jest obce nam samym. Tylko podczas mającej odsłaniający charakter terapii te odległe w czasie, oderwane od nas i wyparte części naszej świadomości mogą zostać powtórnie częściowo przynajmniej przywrócone i ponownie jako własne przez nas doświadczone. Obok wspomnień, emocji, fantazji oraz pragnień o charakterze seksualnym, przede wszystkim marzenia senne są tymi, które wskazują królewską drogę (via regia – określenie Freuda) do nieświadomości.

Pewien czterdziestoletni, urodzony poza małżeństwem pacjent relacjonuje w czasie poprzedzającej terapię rozmowy wstępnej ze mną, że nie wie absolutnie nic o swym ojcu. Stwierdza, że do tego stanu przyzwyczaił się już bardzo wcześnie i temat ten nie interesuje go już wcale. Na moje pytanie: "A pańska matka nigdy nie opowiadała panu, jak doszło do tego, że zaszła w ciążę?", uśmiechnął się ironicznie: "Nie; może było to niepokalane poczęcie" [14]. Spytałem z kolei, czy jego ojciec kiedykolwiek mu się śnił. Był zdziwiony: "Jak może przyśnić się komuś ojciec, który nigdy nie istniał?". "Zobaczymy" – powiedziałem i pozostawiłem na razie ten temat w spokoju.

Już podczas następnego spotkania terapeutycznego, pacjent wchodząc do gabinetu, był bardzo zdenerwowany. "To niebywałe, nie mogę tego pojąć, ale ostatniej nocy miałem sen o moim ojcu! Śniło mi się, że idę ciemną wąską uliczką. Nagle pojawia się jakiś cień. Zaczynam się bać. Im bardziej cień ten zbliża się do mnie, tym wyraźniej rysuje się przede mną twarz jakiegoś mężczyzny. Kiedy jest już przy mnie, zatrzymuje się. Chcę uciec. Najpierw myślałem, że to pan. Ale on nagle zwraca się do mnie po imieniu i pyta: "Czy nie poznajesz mnie, mój synu?". Zastygłem w bezruchu. On jednak serdecznie położył mi rękę na ramieniu, pogładził po włosach, jak gdyby chciał mi pobłogosławić. Niespodziewanie zniknął".

Dla psychoanalityka takowe doświadczenia nie są czymś zaskakującym. Sposób, w jaki nawiązałem do tematu ojcostwa podczas rozmowy wstępnej, spowodował, że obronny mechanizm wyparcia odblokował się, tak że w obszarze tego, co nieświadome mógł zostać zainicjowany proces, który pomógł przywrócić lub odtworzyć pewne elementy, zepchnięte niegdyś do nieświadomości. Proces ten został w tym wypadku przyspieszony za sprawą mechanizmu przeniesienia, w którym to ja w oczywisty sposób odegrałem rolę ojca, od dawna z wytęsknieniem wyczekiwanego. Ciemna, wąska uliczka symbolizuje wywołujący lęk początek analizy: nie wiadomo jeszcze, jaki rodzaj królestwa cienia trzeba będzie przejść. Sprawiający prawie biblijne wrażenie gest pocieszenia ojca naśladuje uwewnętrzniony obraz Boga, jako element ojcowskiego archetypu. Tak oto mechanizm przeniesienia na moją osobę wyniósł z obszaru nieświadomości na płaszczyznę snu archaiczny obraz ojca, którego dobroć pozwala wysnuć wniosek co do świata, o jakim pacjent marzył, a które to marzenia podlegały mechanizmowi wyparcia. Sen ten stał się początkiem intensywnej wewnętrznej konfrontacji ze swoim ojcem, która pod koniec procesu terapeutycznego doprowadziła do realnego spotkania ojca z synem. Spotkanie to w niemałym stopniu przyczyniło się do uzdrowienia i pojednania pacjenta z samym sobą i pogodzenia się ze swoim losem.

Nawet jeśli tedy w każdym człowieku istnieje archetyp "ojca", nie on decyduje o rozwoju dziecka, lecz istniejąca bądź też nieistniejąca więź z rzeczywistym ojcem [15].

Psychologia rozwojowa rozróżnia dziś trzy etapy rozwojowe, które odgrywają decydującą rolę w kształtowaniu się więzi pomiędzy ojcem a dzieckiem. Pierwszy etap rozciąga się pomiędzy pierwszym rokiem życia a końcem trzeciego roku życia dziecka i nazywany jest "fazą triangulacji". Drugi etap łączy się w miarę ściśle z pierwszym i obejmuje okres od początku czwartego aż do ukończenia szóstego roku życia dziecka. Stanowi on "pierwszą fazę edypalną". Trzeci etap obejmuje okres dojrzewania pomiędzy dwunastym a szesnastym rokiem życia. W tej książce określany jest on jako "druga faza edypalna".


___________

Przypisy:

[9] S. Freud: Traumdeutung (Objaśnienia marzeń sennych), S. X.
[10] Trzeci obszar, tzw. "okna Johari", odnoszący się do wiedzy na swój temat w interakcji z otoczeniem (środowiskiem), w którym się funkcjonuje. Można sprowadzić go do formuły: "ja nie wiem, nie widzę, inni wiedzą, widzą". Ta wiedza otoczenia jest tzw. informacją zwrotną, która uzupełnia naszą lukę. W jęz. niemieckim funkcjonuje w odniesieniu do tego obszaru termin techniczny - "ślepy punkt" (niem. blinder Punkt) - przyp. tłum.
[11] Doskonały przegląd problematyki dotyczącej "braku matki (= niezaspokojonej potrzeby więzi z matką) we wczesnej fazie rozwoju człowieka i zwierzęcia" zawarty jest u E. Schmalohra, 1968.
[12] A. Mitscherlich, Ein Leben für die Psychoanalyse (Życie poświęcone psychoanalizie). Wszystkie cytaty pochodzą z 1. rozdziału, s. 9-56.
[13] V. Roggenkamp, Täter waren mir nicht wichtig. Der Dokumentarfilmer Thomas Mitscherlich und sein Werk. (Sprawcy nie byli dla mnie ważni. Reżyser-dokumentalista Thomas Mitscherlich i jego dzieło), "Die Zeit" nr 39 z dnia 20.09.1996.
[14] To przykład funkcjonującej dość powszechnie błędnej wypowiedzi o charakterze metaforycznym. Określenie "unbefleckte Empfängnis" oznacza niepokalane poczęcie. Źródłem tego "niefortunnego" posłużenia się metaforą jest bardzo częsty błąd z zakresu mariologii popełniany przez wiernych. Odpowiedź pacjenta musiałaby tutaj brzmieć: "Nie wiem, może matka poczęła mnie za sprawą Ducha Świętego, bez fizycznego udziału mężczyzny". Tak jak Maryja poczęła Jezusa. Niestety, wielu wiernych nie rozróżnia tych dwu rzeczywistości. Niepokalane poczęcie oznacza, że Maryja poczęta została przez Annę i Joachima w sposób całkowicie naturalny, ale za sprawą specjalnej interwencji Bożej Jej duszy nie dotknęła żadna zmaza grzechu pierworodnego, a więc już za życia ziemskiego Maryja była "łaski pełna" - nie dotknęła Jej żadna zmaza grzechowa. Autor w oryginale przytacza jedynie odpowiedź pacjenta, stąd pewno jest jej wierny - przyp. tłum.
[15] Tą tematyką zajmowałem się dokładnie w książce Väter sind anders (Ojcowie są inni), 2004.


 



Pełna wersja katolik.pl