Wielu dzisiaj zarezerwowałoby Mu miejsce w hotelu.
Ale najprawdopodobniej On nie chciałby się narodzić w takim miejscu.
Odrzuciłby restauracje. Nie przyjąłby zaproszenia do naszych stajenek. Nie mógłby znieść atmosfery sklepów, gdzie eksponowane są gotowe prezenty.
Wszędzie jest miejsce dla Niego. Niestety.
Wszędzie, oprócz miejsc, których On by się dopraszał.

 

Kiedy wszystko jest już gotowe, w hotelu, przy stole, w supermarkecie, na ulicach, kiedy już nic nie brakuje, pojawia się ryzyko, że może nie być Bożego Narodzenia.
On, żeby się narodzić, nie potrzebuje tego wszystkiego, co Mu przygotowujemy, wystawnie, nie zważając na wydatki.
On zadowoli się zwykłym kątem, zakamarkiem w starym murze, aby tam ukryć swoje ziarno.

 

Jeśli się nie pospieszysz, aby zatkać szczelinę...
Jeśli pozwolisz się przeniknąć błyskowi tego światła...
Jeśli zgodzisz się zrzucić ciężar przyzwyczajeń ze swoich ramion...
Jeśli czujesz, że ogarnia cię pragnienie odnowienia świata, budowania miłości, życia wiarą, wykrzykiwania wszystkim nadziei...
Jeśli poczujesz w swoich żyłach nieprzeparte pragnienie wolności...
Jeśli posłuchasz tego słowa...
Jeśli nie ukryjesz się przed spojrzeniem, które proponuje ci inny sposób bycia człowiekiem...
...To znaczy, że już jest Boże Narodzenie.

 

Bóg narodził się w mieścinie... w domu przy ulicy... pod numerem...
Zatem narodził się także nowy człowiek, który wszedł do grona innego społeczeństwa, choć żaden spis nie wykaże tego zadziwiającego narodzenia.