18 grudnia
Niby wszystko w porządku, a jednak coś nie funkcjonuje
Coś nie funkcjonuje. Boże Narodzenie przedstawia alarmujące symptomy złego samopoczucia. Egzystuje gdzieś ukryty niewyraźny sekret, który wielu udaje, że ignoruje – i jest w tym korzyść, by się go nie dopatrywać, inaczej nie udałoby się święto – ale który nie może umknąć surowej uwadze wiary.
Właśnie w wymiarze świętości, jeśli uniknie się powierzchownego uczucia „komfortu” z powodu liczby, osobliwych obecności, odczuwa się skrępowanie z powodu charakteru uczestnictwa, jakości wiary albo po prostu wiary tout court.
Ogromna machina, nawet jeśli została wprawiona w ruch i pracuje z niezmąconą pewnością, nie przekonuje. Odczuwa się jakieś nieporozumienie dotyczące startu, że nie był ustalony, kierunku, że nie jest właściwy, przewodnika, że jest bezprawny, a nawet niebezpieczny.
Niby jest wszystko, a nawet więcej, ale jednak brakuje czegoś istotnego.
Przygotowania były długie, wyczerpujące i imponujące. Ale zabrakło wiedzy.
Uroczystość celebruje się według tradycji, nawet z delikatnym zabarwieniem nowości. Ale pojawia się wątpliwość, czy nie celebruje się czasem czegoś innego.
Są tacy, którzy proponują usunięcie święta z kalendarza, przynajmniej na kilka lat, żeby pozbyć się charakteru terminu ważności dla wszystkiego, co jest fikcyjne, żeby pozbyć się powtórzeń, przyzwyczajeń, przewidywalności...
Są też tacy, którzy proponują, żeby święto celebrować w pokutnej atmosferze.
Abstrahując od tych rozwiązań, często wątpliwej skuteczności, musimy koniecznie poznać przyczynę naszej choroby, która atakuje święto. A jest to elegancka choroba, która prezentuje nawet „ładny wygląd” religijny.