logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Max Lucado
Pokonaj swojego Goliata
Wydawnictwo W Drodze


Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2008
Tłumaczenie: Aleksander Gomola
ISBN: 978-83-7033-656-1
Format: 135 x 210
Stron: 256
Rodzaj okładki: miękka

Kup tą książkę


 

Gdy milczy telefon


Miałem wtedy dwanaście lat. Większość wydarzeń z tamtego okresu zaszło już mgłą. Nie pamiętam ani stopni w szkole, ani dokąd pojechaliśmy na wakacje. Nie wiem, jak miała na imię dziewczynka o kasztanowych włosach, która mi się bardzo podobała, ani jak nazywał się dyrektor mojej szkoły. Ale tamten wiosenny wieczór 1967 roku? Pamiętam go tak, jakby to było wczoraj.

Siedzę w sypialni rodziców, z holu dobiega gwar rozmów w salonie. Przyszli goście, ale ja poprosiłem o to, żebym mógł odejść wcześniej od stołu. Mama upiekła pyszną szarlotkę, ale dzisiaj podarowałem sobie deser. Nie mam ochoty na rozmowy. Nie mam apetytu. Kto w takiej chwili ma ochotę na szarlotkę lub chce odpowiadać na pytania, jak idzie w szkole?

Siedzę z wzrokiem utkwionym w telefon.

Spodziewałem się, że zadzwonią już przed obiadem. Nie zadzwonili. Nasłuchiwałem cały czas w czasie obiadu. Telefon milczał. Teraz wpatruję się w aparat niczym pies w kość, nie tracąc nadziei, że trener baseballu z naszej szkoły zadzwoni i powie, że przyjęli mnie do drużyny.

Siedzę na łóżku, obok siebie położyłem rękawicę, i czekam. Słyszę dobiegające z ulicy krzyki bawiących się kolegów. Mało mnie to obchodzi. Teraz najważniejszy jest telefon. Bardzo, bardzo chcę, żeby zadzwonił.

Nie dzwoni.

Goście wychodzą. Pomagam posprzątać naczynia i kończę odrabianie lekcji. Tata klepie mnie delikatnie po ramieniu, mama wypowiada pocieszające słowa. Pora kłaść się do łóżka. A telefon milczał i milczy. To bardzo bolesna cisza.

W perspektywie dorosłego życia fakt, że nie przyjęto mnie do drużyny baseballu ma nikłe znaczenie. Ale dwunastolatek patrzy na świat swoimi oczyma i dla niego jest to bolesny cios. Dlatego wciąż myślę, chodząc po domu, co powiem następnego dnia kolegom, kiedy mnie spytają o pierwszy trening.

Znasz dobrze ból spowodowany milczeniem telefonu.
Wszyscy go znamy.

Znasz dobrze to uczucie. I w twoim wypadku telefon, który miał dzwonić, milczał. I to w poważniejszych sprawach. Ubiegając się o pracę, próbując się pogodzić z drugą osobą, potrzebując pomocy, cały czas czekaliśmy. A telefon milczał. Znasz dobrze ból spowodowany milczeniem telefonu. Wszyscy go znamy.

Język nawet ma na to specjalne określenia. "Zostawił ją przy ołtarzu". "Puściła go w trąbę". "Zostali na lodzie". Ale wróćmy do Dawida.

Jego historia zaczyna się nie na polu bitwy, gdzie zabija Goliata, lecz na wzgórzach Izraela, gdzie pasie owce i gdzie wąską ścieżką schodzi kapłan z długą, srebrzystą brodą. Za nim stąpa ciężko jałówka. Przed nim, w dole, rozpościera się Betlejem. W jego sercu kotłują się obawy. Rolnicy już go spostrzegli. Ci, co go znają, szepcą do siebie jego imię. Ci, co je słyszą, podnoszą głowę i spoglądają w jego stronę.

Czy to Samuel? Kapłan wybrany przez Boga? Jego matką była Anna, wychował go Heli, a powołał sam Bóg. Kiedy synowie Helego okazali się niegodni, wówczas Samuel został prorokiem. Kiedy Izrael potrzebował duchowej otuchy, Samuel mu jej udzielił. Kiedy Izrael potrzebował króla, Samuel namaścił na władcę Saula…

Samo to imię wywoływało w Samuelu bolesny jęk. "Saul, wysoki i piękny Saul. Izraelici chcą króla, więc będą go mieć. Chcą przywódcy, więc będą mieć… łajdaka". Prorok rozejrzał się ukradkiem, przelękniony tym, że być może wypowiedział na głos to, co miało pozostać w jego myślach.

Na szczęście nikt go nie słyszy. Jest bezpieczny, na tyle, na ile może być bezpieczny człowiek, kiedy krajem rządzi król, który popadł w obłęd. Serce Saula coraz bardziej zatwardziałe, wzrok coraz dzikszy. To nie ten władca, co kiedyś. W oczach Boga nie jest już nawet królem. Przecież Pan powiedział do Samuela:

Rzekł Pan do Samuela: "Dokąd będziesz się smucił z powodu Saula? Uznałem go przecież za niegodnego, by panował nad Izraelem. Napełnij oliwą twój róg i idź: Posyłam cię do Jessego Betlejemity, gdyż między jego synami upatrzyłem sobie króla" (1 Sm 16,1).

I dlatego Samuel idzie teraz ścieżką w stronę Betlejem. Czuje nieprzyjemny ucisk w żołądku, a myśli galopują mu przez głowę. To niebezpieczne namaszczać kogoś na króla, kiedy Izrael ma jeszcze poprzedniego władcę. To prawda, ale jeszcze bardziej niebezpieczne jest, jeśli w takich niespokojnych czasach naród nie ma przywódcy.


 



Pełna wersja katolik.pl