logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Max Lucado
Pokonaj swojego Goliata
Wydawnictwo W Drodze


Wydawca: W drodze
Rok wydania: 2008
Tłumaczenie: Aleksander Gomola
ISBN: 978-83-7033-656-1
Format: 135 x 210
Stron: 256
Rodzaj okładki: miękka

Kup tą książkę


 

A co zrobił Bóg?


Początek pierwszego tysiąclecia przed Chrystusem trudno uznać za sprzyjający dla luźno powiązanych z sobą plemion, określanych wspólnie mianem Izraela. Jozue i Mojżesz to bohaterowie, którzy należą już do przeszłości. Trzy stulecia duchowej zimy ostudziły znacznie wiarę ludu. Jeden z autorów w taki lakoniczny sposób opisuje sytuację polityczną Izraela między panowaniem Jozuego a pojawieniem się Samuela: W owych dniach nie było króla w Izraelu. Każdy czynił to, co było słuszne w jego oczach (Sdz 21,25). Korupcja potęgowała rozkład. Rozprzężenie moralne rodziło brutalność. Lud żądał króla, lecz Saul, miast ocalić okręt, o mało co nie posłał go na dno. Pierwszy monarcha Izraela okazał się niedołęgą i psychotykiem.

A tu jeszcze Filistyni, lud wojowniczy, żądny krwi, rodzący mocarzy i siłaczy, który zmonopolizował wytwarzanie żelaza. Filistyni byli jak niedźwiedzie grizzly; Izraelici jak bezbronne łososie. Filistyni wznosili miasta, Izraelici, podzieleni na plemiona, koczowali w namiotach. Filistyni wykuwali z żelaza miecze i zbroje, Izraelici walczyli za pomocą prymitywnych proc i łuków. Filistyni najeżdżali Izraelitów z hukiem rydwanów, Izraelici brali odwet uzbrojeni w noże i narzędzia rolnicze. Ba, w jednej z bitew cała armia Izraela miała tylko dwa miecze: jeden przeznaczony był dla Saula, a drugi dla jego syna Jonatana (por. 1 Sm 13,22).

Od wewnątrz korupcja. Od zewnątrz groźba najazdu. Saul był słabym władcą. Naród był jeszcze słabszy. A co zrobił Bóg? Coś, czego nikt się nie spodziewał. Wysłał niespodziewane zaproszenie do nikomu nieznanej osoby mieszkającej w nikomu nieznanej dziurze.

Bóg wysłał Samuela do Myscowej koło Jasła. Nie, trafniej będzie: "do Dzięgielowa koło Cieszyna". Albo jeszcze lepiej: "do Koziej Wólki na Kielecczyźnie".

Prawda, Bóg nie wysłał Samuela do żadnej z tych miejscowości. Ale mógł wysłać. Betlejem w czasach Samuela niewiele się różniło od dzisiejszej Myscowej, Dzięgielowa czy Koziej Wólki i było małą, senną wioską, w której zatrzymał się czas, usadowioną u podnóża gór, jakieś dwanaście kilometrów na południe od Jerozolimy. Znajdowało się dwa tysiące metrów nad poziomem morza, a wokół niego rozpościerały się pokryte zielenią wzgórza przechodzące w nędzne, tchnące surowością tereny, gdzie wypasano owce i kozy. Znała tę wioskę Rut. Jezus pierwszy krzyk po przyjściu na świat wyda pod niebem Betlejem.

Lecz tysiąc lat przedtem, nim w żłobie złożą Niemowlę, do wioski wkracza Samuel, ciągnąc za sobą jałówkę. Ludzie spoglądają na niego z zainteresowaniem i zdziwieniem. Prorocy nie odwiedzają Betlejem. Czy przybył tu, by kogoś skarcić czy też chce się tu ukryć? Ani jedno, ani drugie, zapewnia chylący się ku ziemi kapłan. Przybył, by złożyć Panu w ofierze jałówkę i zaprasza na uroczystość starszyznę oraz Jessego i jego synów.

To, co nastąpiło potem, przypomina wystawę psów rasowych. Samuel przygląda się po kolei każdemu z synów Jessego niczym sędzia taksujący wzrokiem prowadzone na smyczy czworonogi i już, już gotów jest zawiesić na szyi tego czy tamtego medal, lecz za każdym razem Bóg go powstrzymuje.

Najbardziej logicznym wyborem wydaje się Eliab, najstarszy z synów. To taki miejscowy casanova: falująca czupryna, wyraźnie zarysowany podbródek. Ma obcisłe dżinsy i pokazuje w uśmiechu lśniące, białe zęby. "To ten" – myśli Samuel.

- Mylisz się – powiada Bóg.

Potem wchodzi Abinadab, młodszy brat i zawodnik numer 2. Chłopak jak z żurnala. Włoski garnitur, buty ze skóry aligatora. Kruczoczarne włosy na żelu. Chcecie króla z klasą? Abinadab umie zadać szyku!

Nie tak człowiek widzi, jak widzi Bóg,
bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu,
Pan natomiast patrzy na serce (1 Sm 16,7).


 



Pełna wersja katolik.pl