logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Marie-Dominique MOLINIÉ OP
Kto zrozumie serce Boga?
Wydawnictwo WAM


Przekład Joanna Pakulska

format: 120x168 mm
stron: 240
ISBN: 83-7097-484-8
cena: 13.00 zł

(C) Wydawnictwo WAM, 1999
31-501 Kraków, ul. Kopernika 26


 

Dwie siły

W rękach Boga czy szatana?

Na świecie istnieje wiele religii. Religie te niekiedy nazywane są naturalnymi, nie są one jednak wyłącznie naturalne, ponieważ kształtują je siły nadprzyrodzone. Każdy przychodzący na świat człowiek, niezależnie od religii, jaką wyznaje, znajduje się w rękach Boga lub szatana. Nie istnieje stan pośredni.

Można jednak przejść z rąk szatana do Boga (przez nawrócenie) lub też z rąk Boga do rąk szatana (przez zepsucie). Człowiek jest istotą nad wyraz złożoną. Ludzie dobrzy doświadczają czasem pokusy, by być złymi, źli natomiast - by stać się dobrymi. Ci, którzy znajdują się w rękach Boga, nie należą do Niego całkowicie. Spoczywający w rękach szatana mogą odczuwać pragnienie sprawiedliwości i miłosierdzia podobnie jak ewangeliczny Poncjusz Piłat. Chciał on rzeczywiście obronić Jezusa przed nienawiścią faryzeuszy, nie wytrwał jednak do końca w swym postanowieniu. Nie jest łatwo pozostać w rękach Boga, gdy posiada się jakąkolwiek władzę. Piłat wolał najpierw ratować swą karierę polityczną, a dopiero później - duszę.

Spoczywać w rękach Boga, to przede wszystkim przestrzegać podstawowych zasad moralności jak na przykład tej, która zakazuje zabijania. W Zbrodni i karze Dostojewski dowodzi, że prawdziwa wolność podporządkowuje się moralności. Bohater powieści, Raskolnikow, który pragnie uwolnić się z niewoli moralności, doświadcza, że w rzeczywistości to "uwolnienie" nie jest niczym innym jak tylko uwięzieniem. Jedynie "prawda was wyzwoli" (J 8, 32). Powieść Dostojewskiego jest właśnie odkrywaniem tej prawdy. Przedstawia zstąpienie do piekieł duszy będącej niewolnicą swego własnego buntu i jej ostateczne nawrócenie.

Na swój własny sposób Raskolnikow udał się na pustynię. Udający się na pustynię ludzie dogłębnie odkrywają tajemnicę dobra i zła. Głębi tej tajemnicy nie domyślają się nawet ci, którzy kierują się przede wszystkim zmysłami. Dostrzegają oni jedynie to, co znajduje się na powierzchni. Udający się na pustynię spotykają tam nie tylko Boga, lecz także szatana.

Podporządkowana moralności pokora niezawodnie pociąga nas w stronę Boga, pycha zaś w stronę szatana, i to niezależnie od wyznawanej przez nas religii. Czym jest pokora? To bardzo trudne pytanie. Nie jest trudno nią żyć, jednak, w przeciwieństwie do sprawiedliwości, niełatwo ją zrozumieć. Kiedy padamy ofiarą niesprawiedliwości, prawie natychmiast zdajemy sobie z tego sprawę. Gdy sami postępujemy niesprawiedliwie, również to rozumiemy, nawet jeżeli nie potrafimy docenić wagi tego faktu. Trudno jest w praktyce stosować sprawiedliwość, łatwo natomiast ją zrozumieć.

Niełatwo jest pojąć pokorę. Teresa od Dzieciątka Jezus mawiała: "Dobry Bóg dał mi wiele prób, lecz poprzez nie nauczył mnie tego, bym potrafiła radować się z mej małości". Nie zrozumiała tego natychmiast, musiała doświadczyć bolesnej edukacji ze strony Boga, zanim pojęła, czym naprawdę jest pokora.

Pokora nie jest bowiem pobożną postawą rezygnacji. Przeciwnie - jest mocą. Jak to przeczuwał Raskolnikow, na świecie istnieją dwie niczym nie ograniczone siły - pycha i pokora. Nasz los zależy od odpowiedzi na pytanie: jakiej pragniesz wielkości i mocy? Mocy buntu i pychy, czy mocy ubóstwa i pokory?

 

Potępiająca niemożność

Święty Benedykt mówi o dwunastu stopniach pokory. Ja natomiast rozróżniam trzy. Pierwszy z nich polega na przyznaniu, że nie zajmujemy najważniejszego miejsca, ponieważ nie jesteśmy Bogiem. W powieści Charlesa Morgana Fontaine (Źródło) bohater poszukuje sensu życia. Dopiero śmierć pokazuje mu, że my jesteśmy zawsze na drugim miejscu, nawet jeżeli nie wiemy, co znajduje się na pierwszym. Człowiek ten nie jest pewien istnienia Boga, jednak uklęknięcie jest mu moralnie potrzebne. Uklęknięcie przed tym czymś lub Kimś, kto zajmuje pierwsze miejsce.

Nawet jeśli jest się przekonanym o tym, że Bóg istnieje, można powtarzać za Charlesem de Foucauld: "Mój Boże, jeżeli istniejesz, naucz mnie Cię poznawać". Modlitwę tę może wypowiedzieć każdy, w praktyce okazuje się to jednak o wiele trudniejsze. Podczas drugiej wojny światowej leżąca na podłodze bombardowanego szpitala pielęgniarka nie była w stanie się modlić, choć bardzo tego chciała. Z nieskrywaną wściekłością zwróciła się do mojej matki mówiąc: "Niech pani się modli, skoro pani może!"

Współczesne pokolenie odrzuca taką pokorę mówiąc: "Bóg nie pragnie tego, by przed Nim klękać, lecz tego, by się rozwijać, być wolnym, stać prosto!" W dniu moich ślubów leżałem na ziemi przed przełożonym. Jeden z moich kuzynów powiedział mi później: "Kiedy zobaczyłem cię w tej pozycji, a znam cię dobrze, zrozumiałem, że ja bym tego nie potrafił!"

Obawiam się takiej bezsilności, gdyż przypomina mi ona to, co powiedział święty Hieronim1 o przykazaniu Jezusa: "Miłujcie nieprzyjaciół swoich". Jest to nakaz prawa naturalnego. Nasi nieprzyjaciele są ludźmi, a więc także i naszymi braćmi. Powinniśmy kochać w nich właśnie tę ludzką naturę niezależnie od ich wad czy wrogości, z jaką się do nas odnoszą.

Święty Hieronim spierał się z tymi, którzy twierdzą, że "niemożliwością jest miłować nieprzyjaciół, jedyne, co można zrobić, to nie wyrządzać im zła. Nie da się jednak ich kochać!" Hieronim odpowiada im na to: "Nie możecie kochać? Ciekawe!" I wyjaśnia: "Pewien zakonnik przychodzi do przeora mówiąc: nie potrafię zmusić się do posłuszeństwa, to silniejsze ode mnie. Muszę chodzić własnymi drogami.

- Jesteś pewien?
- Nie, nie potrafię.
- Prześwietl się".

Prześwietleniem zajmują się aniołowie. Dysponują oni przenikającymi wszystko promieniami. Badają duszę i ciało mnicha, aż w końcu oznajmiają: "Rzeczywiście, nie może być posłuszny!"

Przeor decyduje więc: "Będziemy miłosierni i przyjmiemy cię takiego, jakim jesteś. Nie przesadzaj jednak, staraj się z całego serca, a wybaczymy ci. Poświadczenie aniołów usprawiedliwia cię, liczę się z nim. Bóg także weźmie je pod uwagę. Jego sprawiedliwość jest miłosierna i zna nasze niedoskonałości".

Następny z braci twierdzi, że podobnie jak pan Jourdain2 nie potrafi być cierpliwy. "Nie istnieje niezaprzeczalna moralność i dlatego uważam, że mam prawo złościć się, ile tylko zechcę".

- Prześwietl się.

Podobnie jak w poprzednim przypadku aniołowie dochodzą do wniosku, że zakonnik nie może być cierpliwy. "Dobrze, nie krzycz tylko zbyt głośno, staraj się uspokoić, a jakoś zniesiemy twoją obecność".

Trzeci mnich skarży się, że nie może żyć w czystości. Aniołowie potwierdzają to. "Niech będzie! Nie wyrzekaj się prawa naturalnego, staraj się z całego serca, a wybaczymy ci".
W końcu pojawia się ostatni z braci: "Nie każ mi miłować moich nieprzyjaciół, nie jestem do tego zdolny".

- Prześwietl się.

Aniołowie i tym razem potwierdzają, że zakonnik mówi prawdę. "Świetnie - cieszy się mnich - zrozumieją to i zwolnią mnie z tego obowiązku". Reakcja przeora jest jednak zupełnie inna. "To, co twierdzą aniołowie, potępia cię! Ich świadectwo usprawiedliwiło pozostałych, lecz w twoim przypadku niemożność miłowania czyni cię godnym potępienia. Świadczy ona o tym, że jesteś pyszny i masz zimne serce!"

Pycha bowiem wyklucza miłość i właśnie to nas potępia! Przeszkadza nam w modlitwie, nie pozwala padać na twarz, i to także godne jest potępienia. Niełatwo jest modlić się całymi godzinami. Jest to jednak łatwiejsze od modlitwy trwającej zaledwie SEKUNDĘ. Taka modlitwa jest duchową eksplozją, cudem bardziej niezwykłym nawet niż wskrzeszenie z martwych.

Istnieją więc trzy zasługujące na potępienie niemożności: niemożność miłowania, niemożność pokory i niemożność modlitwy. Najpoważniejszą z nich jest niemożność modlitwy. Dlatego właśnie trzeba modlić się za tych, którzy tego nie potrafią, jak robiły to dzieci z Fatimy. "Boże mój, wierzę, wielbię, mam nadzieję, kocham Cię. Proszę Cię o wybaczenie dla tych, którzy nie wierzą, nie wielbią, nie mają nadziei i nie kochają Ciebie"3.

Ojcowie Pustyni modlili się nieprzerwanie i takie właśnie pragnienie powinno charakteryzować mnicha. Pragnę jednak podkreślić, iż ten, kto potrafi modlić się przez sekundę, potrafi także robić to całymi godzinami. Liturgia Kościoła prawosławnego trwa nawet do ośmiu godzin, atmosfera jest bardzo rozluźniona. Można wyjść, by napić się herbaty, przez cały czas pławiąc się jakby w konfiturze modlitwy. Żadnego zamęczania intelektu. Wystarczy przekroczyć mur jakiegokolwiek klasztoru, by zanurzyć się w tej konfiturze, "galarecie" modlitwy, chmurze, mgle, Obłoku Nieświadomości. Nie trzeba się trudzić, wystarczy wejść do środka tego obłoku, podobnie jak wchodzi się do kościoła czy klasztoru.

Jest to swoisty chrzest, w którym zostajemy zanurzeni w modlitwie innych ludzi. Nasza modlitwa łączy się zawsze z modlitwami tych, którzy potrafią się modlić. Jest to wielką, niemożliwą do zrozumienia tajemnicą. Teresa z Avila powtarzała swym duchowym córkom: "Nie umiem medytować". Uczyła je raczej cichej modlitwy, zagubienia się w Bogu, podobnie jak można zagubić się w tłumie. Ten, kto choćby przez chwilę pójdzie za przenikającym go na wskroś bolesnym pragnieniem, już jest mnichem.


 



Pełna wersja katolik.pl