W JEZUSIE ŁASKA WYSTĄPIŁA Z BRZEGÓW
Powódź w tym małym mieście przypomina mi o sile, z jaką łaska przenika ziemię obecnością Jezusa. Nie ma tu jedynie owego niszczycielskiego kontekstu. Łaska nie sączy się jak strumyczek ledwo spływający ze śnieżnego szczytu wysokiej góry. Nie jest grzecznym, małym strumieniem, pilnującym swojego własnego biegu, otaczającym góry. Łaska leje się z nieba jak woda z przerwanej tamy.
Nadejście łaski to tsunami, które zmienia wieczność, przekształca religię i na nowo definiuje wszystko – na zawsze.
Kiedy prorok Izajasz opisywał nadejście Mesjasza, to – jak sądzę – też musiał pamiętać o powodzi, której sam był świadkiem. W napływie strumieni łaski na jałową, spękana ziemię Izajasz wyobraził sobie moment, kiedy:
(...) przejrzą oczy niewidomych
i uszy głuchych się otworzą.
Wtedy chromy wkroczy jak jeleń
i język niemych wesoło wykrzyknie.
Bo trysną zdroje wód na pustyni
i strumienie na stepie;
spieczona ziemia zmieni się w pojezierze,
spragniony kraj w krynice wód;
a badyle w kryjówkach, gdzie legaty szakale – w trzcinę
i sitowie. (...)
Odkupieni przez Pana powrócą,
przybędą na Syjon z radosnym śpiewem – ze szczęściem wiecznym na czołach;
osiągną radość i szczęście,
ustąpi smutek i wzdychanie (lz 35,5-7.10).
Odkupieńcza śmierć Jezusa i Jego zmartwychwstanie uwolniły rwący potok niezasłużonej miłości i łaski, który rozlał się na cały glob jeszcze w czasie Adwentu. Stał się wielkim ideałem literatury, transcendentnym motywem sztuki i wzorcem odkupienia, który wpłynął na wszystkie płaszczyzny społeczeństwa i kultury. To z tej wielkiej epiki każda bohaterska opowieść o życiu i miłości, wojnie i pokoju, odwadze i tchórzostwie czerpie swój watek. Ta wielka idea odkupienia, która przetacza się przez kulturę popularną i literaturę, była od początku pomysłem Boga. Nic więc dziwnego, że za każdym razem, gdy oglądamy film lub czytamy książkę, albo słuchamy historii, która obejmuje tę wspaniałą, transcendentną opowieść, czujemy się tak, jakbyśmy słuchali akordu poruszonego w naszych własnych sercach.
Nasze serca zostały dostrojone tak, by grać w harmonii z Bogiem. Śmierć Jezusa była brakującą nutą w tej harmonii, a łaska młotkiem, który w nią uderzył. Teraz nasza relacja z Nim może rozbrzmiewać w słodkiej harmonii, odkąd łaska czyni trwanie muzyki możliwym.
Dzieje się tak, ponieważ słuchamy akordu brzmiącego w naszych własnych sercach. Dlatego Jezus wydaje nam się tak ważny, kiedy po raz pierwszy słyszymy Jego historię. To historia Boga mówiącego do nas w naszym ojczystym języku, odnoszącego się do problemów, o których wiemy, że je mamy, ale nie wiemy, jak je nazwać. Łaska jest kluczem, który otwiera coś, co było długo w nas zamknięte.
To tak, jakby Bóg mówił do nas – ponieważ, tak naprawdę, On mówi do nas.
I na krzyżu nie mówi szeptem. On do nas krzyczy. Krzyczał z całych sił, że nas kocha. Przebił noc swoim miłosnym krzykiem: „KOCHAM CIĘ!”.
Szatan jest pokonany. Człowiekowi przebaczono. Wszystko się zmieniło.
Naprawdę. Wszystko.
Bóg nie przyszedł do naszych suchych, głodnych łaski serc jak ogrodnik z małym wiaderkiem, by rozpylić na nas kilka kropli wody. Nie, Bóg skierował ogrodniczy wąż łaski na nasze wyschnięte dusze i podlał je. Podlał nas tak obficie, że Jego żywa woda sięgnęła samych korzeni naszych istnień i była tak mocna, że nieomal zdołała je podmyć.
Jego miłość była dzika, przejmująca. I w chwili, w której Bóg zalewa nasze dusze, wszystko się zmienia, na zawsze.