logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Marie-Dominique Philippe
Tajemnica Ojca
Wydawnictwo eSPe


Przełożyła
Agnieszka Kuryś

ISBN: 83-88683-51-9, str: 130
cena: 19,40 zł

(C) Wydawnictwo eSPe, 2002


 

rozdział  I
Stwórca, Ojciec mojej duszy

Spróbujmy zobaczyć, co człowiek może odkryć własnym umysłem na temat ojcostwa. Czym jest ojcostwo? Jest to zagadnienie filozoficzne, a kiedy ktoś przez całe życie zajmował się nauczaniem filozofii, niełatwo mu porzucić ten grunt. zwłaszcza teraz, gdyż Ojciec Święty w encyklice o wierze i rozumie powiedział nam, że muszą one iść ze sobą w zgodzie . Jakże to dzisiaj ważne! Im bardziej jesteśmy wierzący, tym bardziej stajemy się inteligentni (dzisiaj niewiele osób tak twierdzi, ale tak uważa Ojciec Święty ). A im bardziej stajemy się inteligentni, tym lepiej rozumiemy, że Bóg wymaga od nas próby wiary. Podajemy Mu rękę i zgadzamy się na to, że będziemy iść w ciemności - właśnie na tym polega wiara. Ktoś, kto nieskończenie nas przerasta, wychodzi nam naprzeciw i pyta, czy zgadzamy się żyć Jego ojcostwem - właśnie na tym polega chrześcijańskie przymierze.

Ponieważ jednak łaska nie niszczy natury, zanim wejdziemy w tajemnicę wiary w ojcostwo Boga względem nas, warto zastanowić się nad tym, na ile możemy poznać ojcostwo własnym umysłem. Nie chodzi o to, by zagrzebywać się we wspomnieniach, jakie zachowaliśmy o naszym ziemskim ojcu, nie zawsze bowiem łatwo te wspomnienia udźwignąć: władza, stale władza!. Często rzeczywiście tak jest, i musimy bardzo na to uważać. Kiedy zostaje nam powierzona jakaś władza, powinniśmy sprawować ją w taki sposób, aby była ona bardziej źródłem miłości niż lęku. Mówił to już św. Augustyn, wspominając swojego ojca, który był wspaniałomyślny, ale jednocześnie skory do gniewu. W sumie, niewiele o nim wiemy, ale znamy św. Monikę, która ochrzciła swego syna własnymi łzami, a łagodnością i cierpliwością udało jej się przemienić męża . W praktyce bardzo często właśnie matka uczy, jak kochać ojca. Takie są prawdziwe matki. Wiedzą, że ojciec, to ojciec - respektują to - i wiedzą, że są matkami; między ojcem i matką może wówczas powstać, nowa, zadziwiająca więź.

Pierwszy przejaw ojcostwa Boga względem nas, to ojcostwo Boga jako Stwórcy naszej duszy; możemy to odkryć już na podstawie czysto filozoficznego punktu widzenia. Dzisiaj niestety bardzo niewielu filozofów dokonuje tego odkrycia. W średniowieczu był to chleb powszedni filozofów, gdyż żyli oni w chrześcijańskim klimacie, w chrześcijańskiej kulturze. A my dzisiaj nie żyjemy już w chrześcijańskiej kulturze; żyjemy w kulturze, która nawet nie jest pogańska - gdyż kultura pogańska nie przeciwstawia się Bogu - ale która niegdyś była chrześcijańska, a teraz odmawia rzetelnego rozważenia zagadnienia Boga. Kultura, która niegdyś była chrześcijańska, a już nie chce być taka, nigdy nie spojrzy rzetelnie i spokojnie na zagadnienie Boga, zawsze będzie przyjmować emocjonalną postawę sprzeciwu. Widzimy to w historii naszej Europy, w historii dzisiejszych filozofów europejskich. W Indiach jest to znacznie mniej widoczne; można tam dzisiaj zauważyć szczelne zamknięcie, staranie o to, by nie wpuścić do siebie filozoficznych mikrobów z Zachodu, którymi są nurty sprzeciwu wobec tradycji chrześcijańskiej. Hinduscy myśliciele przeciwstawiają się także samemu chrześcijaństwu, gdyż utożsamiają chrześcijaństwo ze zlaicyzowanym chrześcijańskim Zachodem.

My, Europejczycy, wyraźnie dzisiaj czujemy, że filozoficzny klimat wiąże się ściśle z dwoma zasadniczymi atakami szatana - mówię o tym nie z pozycji filozofa, lecz jako chrześcijanin. Chrześcijanin stwierdza, że jeden z tych głównych ataków jest skierowany przeciw Bogu (wszystkie filozofie, które nazywają siebie ateistycznymi), a drugi jest wymierzony przeciw ludzkiej duszy (wiele nurtów filozofii odrzuca zagadnienie duszy). Warto zresztą zauważyć, iż słowa "Bóg" i "dusza" zostały rozpowszechnione przez tradycje religijne, i z tego powodu wciąż zachowują pewną konotację religijną. Dlatego ci, którzy są "przeciw Bogu", są także "przeciw duszy", gdyż te dwie opozycje zawsze rozwijają się równolegle. Dzisiaj ani słowo "Bóg", ani słowo "dusza", nie są już przyjmowane. W związku z tym, nie zapominajmy, że pierwszym filozofem, który wprowadził do swojej filozofii Boga i duszę, jest Platon. Cała filozofia platońska chce włączyć duszę do filozofii w sposób intelektualny, czyli filozoficzny. Jest to bardzo piękne.

Heidegger twierdzi, że cała rola filozofa polega na rozróżnieniu ?????, mitu od ?????, logosu, tego, co poznawalne. Nie śmiałbym twierdzić, że jest to paralela do encykliki Fides et ratio, ale mimo wszystko kryje się tutaj jakieś podobieństwo. Bóg przemawia do człowieka posługując się symbolami, mitami. Spójrzmy na Księgę Rodzaju, zwłaszcza na pojawienie się mężczyzny i kobiety w rozdziałach pierwszym i drugim: jest to język w bardzo nikłym stopniu naukowy, bardzo szczególny - język mityczny. Ale uwaga: to nie jest mit, to jest język mityczny. To, co pochodzi od Boga, jest natchnioną prawdą Bożą, wypowiedzianą w sposób mityczny. Jeśli tak można rzec, Bóg jest bardziej poetą niż matematykiem - to przedziwne, ale tak jest! - ponieważ przez cały czas mówi po to, aby nauczyć nas kochać. Całe Pismo Święte to słowo Boże będące źródłem miłości - Verbum spirans amorem, jak mówi św. Tomasz z Akwinu . Kiedy Bóg mówi, słowem jest myśl Boża, Słowo Boże, druga Osoba Trójcy Przenajświętszej, Światłość - to słowo jest źródłem miłości. To właśnie jest właściwe Bogu: każde słowo Boże jest źródłem miłości. Nie można powiedzieć, iż każde słowo jakiegoś matematyka jest źródłem miłości! Warto przyjrzeć się tym dwóm słowom, gdyż matematycy reprezentują dla nas to, co najpewniejsze, wtedy czujemy się bezpiecznie. Ale. nie zawsze! Jeśli bowiem jesteśmy bardzo poetyccy, to niezbyt dobrze czujemy się w towarzystwie matematyków! Można mimo wszystko uprawiać poezję liczb, kiedyś już coś takiego robiono. W Bogu jest inaczej: ilekroć do nas mówi, zawsze prowadzi nas do miłości; dlatego ilekroć przyjmujemy słowo Boże, to słowo prowadzi nas do miłości, "tchnie" miłość; a jeśli czytamy słowo Boże, patrząc na nie przede wszystkim spojrzeniem naukowca, wówczas go nie rozumiemy. Bóg nie jest profesorem, jest mędrcem, jest Mądrością, a zatem każde słowo, które od Niego pochodzi, przekazane przez proroków, przez ludzi Bożych, jest słowem, które prowadzi nas do kochania. Kiedy Bóg do nas mówi, jest przede wszystkim Ojcem. W związku z tym zwróćmy uwagę na fakt, iż dwie księgi znajdujące się na dwóch krańcach Objawienia, Księga Rodzaju i Ewangelia św. Jana, najwięcej mówią o Ojcu (każda z nich w całkiem odmienny sposób) .

Na początku spróbujmy zatem zrozumieć, że Bóg stworzył naszą duszę bezpośrednio: nie pochodzi ona od naszych rodziców; nasze ciało - tak, i ma ono w sobie atawizm, natomiast w naszej duszy nie ma żadnego atawizmu. Dlatego zdarza się, że niezbyt inteligentni ojcowie mają bardzo inteligentne dzieci. To nie oznacza, że siłą rzeczy musimy być inteligentniejsi od naszego ojca, wcale nie! Prawdą jest to, że jeśli jesteśmy inteligentni, to będziemy szanować naszego ojca; ludzie nikczemni nie szanują swego ojca, bo czasem jest on większy i silniejszy od nich.

Bóg stworzył w nas i stale stwarza duszę, która pochodzi bezpośrednio od Niego; z tego powodu istnieje podstawowe pokrewieństwo naszej duszy z Bogiem. Istnieje także podstawowe pokrewieństwo naszego ciała z naszą matką, a poprzez nią, z naszym ojcem. a zatem również podstawowe pokrewieństwo z naszym dziadkiem, gdyż często bywa tak, że następuje jakby "przeskok" o jedno pokolenie i czujemy się bliżsi dziadka, jesteśmy dumni z naszego podobieństwa, bo dziadek jest jakby "nad-ojcem", oczyszczonym ojcem! Przeminął wszelki gniew i w dziadku została już tylko dobroć, to niezwykłe! Ojcostwo jest czymś tak wielkim, że kiedy człowiek je przeżywa, niełatwo mu przyjąć, że ojcostwo go przerasta, i być już tylko ojcem. "Człowiek" wciąż daje o sobie znać i chce mieć rację, a za to dziadkowi jest wszystko jedno: "Jak będziesz w moim wieku, to sam zobaczysz".

Nigdy nie zapominajmy o tym, że Bóg złożył w nas duszę, stwarza w nas duszę. Komuś, kto w imię jakiejś filozoficznej teorii odrzucającej duszę, chciałby nam powiedzieć: "Twoja dusza nie istnieje", moglibyśmy tylko powiedzieć: "Skoro tak mówisz, to właśnie dowodzi, że dusza istnieje. Gdyby nie istniała, nie powiedziałbyś, że nie istnieje. a zatem istnieje! W końcu przecież nie wymyśliłeś sobie duszy? Z czego więc wynika, że mówisz mi o duszy? Dlaczego ten temat wciąż powraca, a ty wpadasz w zły humor? To ciekawe! Mówisz o duszy, skoro ona nie istnieje? A więc mówisz o niczym." To samo w odniesieniu do dwóch słów, wywodzących się z tradycji religijnych: "Bóg" i "dusza". Platon, który wprowadził te określenia religijne do filozofii, niewątpliwie miał wiele wad, ale był kimś wielkim, genialnym. To, co mówi Heidegger, że trzeba odróżniać, czyli mit, od   , tego co poznawalne, i że cały trud filozofa polega na rozróżnianiu tych dwóch rzeczy, Platon sprecyzował w sposób wybitny, pokazując, że Bóg jest najwyższą Rzeczywistością i że dusza pochodzi od Niego. Zdaniem Platona, Bóg jest tak daleko, iż między Nim a duszą trzeba wymyślić demiurga; ten pogląd jednak bardzo szybko zanikł i Arystoteles uznawał, że dusza pochodzi skądinąd (nie stworzyli jej rodzice). Chrześcijaństwo przejęło ten pogląd z całą mocą; dopiero negując Boga, odrzucono duszę i uznano człowieka za zwierzę na wysokim szczeblu ewolucji. Kościół zawsze jednak utrzymywał, że ludzki umysł jest zdolny odkryć Boga. Sobór Watykański I , a później Paweł VI, potwierdzali to z całą mocą, zaś Jan Paweł II ze swej strony powtarza to w encyklice Fides et ratio: ludzki umysł jest stworzony dla Boga; i z upodobaniem przypomina (jak głosi Sobór Watykański II), że jedynym stworzeniem, jakie Bóg stworzył dla niego samego, jest człowiek . Bóg nie stworzył ropuchy dla niej samej! Dlatego ropucha raczej nie ma celu, gdyż jest tylko "chwilą", nie została stworzona w ścisłym znaczeniu, pochodzi wyłącznie od "babki ropuchy". podczas gdy Bóg bezpośrednio stwarza duszę człowieka. To wymowne! Kiedy to odkrywamy i gdy widzimy, że nie może być inaczej, to jest to bardzo wymowne, gdyż wówczas Bóg już nie jest daleki. Mogę poznać i pokochać moją duszę. Moje ciało. czasem jest mi trudniej pokochać; kocham je poprzez moją duszę, gdyż jest ono kształtowane przez moją duszę, ale kocham moją duszę, gdyż jest ona zdolna do poznania i jest zdolna do miłości; miłuje, jest duchowa, mam więc w sobie coś duchowego, a zatem coś wielkiego, szlachetnego.

Bóg bezpośrednio stwarza duszę. I ten akt Boga, Stwórcy duszy, jest w Bogu wieczny: jest zatem aktualny. Aktualnie Bóg stwarza moją duszę i aktualnie mogę sobie uświadomić tę zależność, podejmując refleksję. Oczywiście, jeśli nigdy się nad tym nie zastanawiam, to nigdy sobie tego nie uświadomię; tymczasem dzisiaj ludzie już nie chcą przeznaczać czasu na refleksję, chcą wszystko załatwiać jak najszybciej, w oszałamiającym tempie, jedno po drugim, i tak dalej. Jest to taktyką Szatana, który dąży do tego, by człowiek już nie miał czasu na zastanowienie. Gdy bowiem człowiek już nie ma na to czasu, dostrzega już tylko to, czego może bezpośrednio dotknąć, co może bezpośrednio zobaczyć. Widzi już tylko zewnętrzne przejawy, to, co można poznać za pomocą zmysłów i nie wykracza poza ten wymiar. Nigdy oczywiście nie dotknąłem mojej duszy, nigdy nie dotknąłem duszy ręką. Można przeprowadzać operacje na otwartym sercu, ale nie na "otwartej duszy"! Serce jest jednym z ludzkich narządów, natomiast dusza wymyka się metodzie czysto empirycznej. Jednakże moja dusza jest obecna w całym mym ciele, nawet w mojej ręce. Jest obecna, kiedy dotykam, kiedy patrzę. Jest duchowa, toteż jest ponad moim ciałem, i jest obecna w moim ciele. Jest bardziej obecna wobec mnie samego, niż ja jestem obecny względem przedmiotu, którego dotykam, bardziej obecna wobec mnie samego niż bliźni, którego widzę. Jeśli widzę innych ludzi, jeśli do nich mówię, to w pewnym sensie wychodzę poza siebie, zbliżam się do nich i czynię to dzięki mojej duszy, która jest do tego zdolna. Moje ciało nie może wyjść poza własne granice. Chętnie dotyka sąsiada, gdyż daje mu to pewne poczucie bezpieczeństwa: obok mnie jest ktoś inny.

Moja dusza, obecna w moim ciele, kształtuje, określa całe moje ciało; jest stworzona bezpośrednio przez Boga. To właśnie trzeba odkryć, i mogę to zrobić, ale do tego potrzeba refleksji. Trzeba także zrozumieć, że poprzez miłość duchową, miłość przyjaciół, odkrywam inną duszę. Moja przyjaźń nie zwraca się wyłącznie ku ciału; może się zdarzyć, że ciało mnie urzeknie, rozbudzi we mnie namiętność (ludzie namiętni kochają wymiar zmysłowy innych ludzi: czyjeś spojrzenie.), ale moja dusza jest zdolna odkryć duszę drugiego człowieka. Mogę odkryć, że ponad wymiarem fizycznym istnieje "jeszcze coś" - dusza drugiego człowieka; mogę zrozumieć, że w każdej osobie ludzkiej istnieje coś, co wykracza poza jej ciało, i że owa dusza została stworzona przez Boga, i to z czystej miłości. Albowiem Bóg wcale nie musiał stwarzać mojej duszy! Została więc ona stworzona z czystej miłości, dla niej samej. Bóg "pochylił się" nade mną, aby złożyć w mojej duszy źródło życia. Moja dusza jest źródłem życia dla mojego ciała, jest źródłem życia dla mojego poznania i mojej miłości, dla mojej ludzkiej osoby, ale jest stworzona przez Boga. Rozpatrując miłość przyjaciół, jestem zdolny odkryć jej siłę, która sprawia, że mogę wyjść poza obręb własnego "ja" i pokochać drugiego człowieka, pokochać go tak, jak kocham siebie samego. Mogę zrozumieć, że w tej dwoistości kryje się coś mocniejszego niż dwoistość: jedność. Dochodzimy do tego, że tak samo myślimy, tak samo kochamy. Ale to nie ja stworzyłem duszę mojego przyjaciela i moją własną duszę; jestem wobec mojego przyjaciela odrębną osobą i jednocześnie jestem zdolny stanowić z nim jedno. Ponad tym wszystkim istnieje zatem "coś", co wykracza poza tę dwoistość i tę jedność, istnieje byt, który był zdolny stworzyć moją duszę. Stopniowo odkrywam moją niezwykłą bliskość ze Stwórcą mojej duszy. Bóg stwarza świat fizyczny, ale nie dokonuje się to wprost, istnieją etapy pośrednie, oczywiście ma na to wpływ (tylko pośredni) ewolucja. Inaczej natomiast jest z mężczyzną i kobietą: Bóg w pewien sposób "pochyla się" nad nimi, aby bezpośrednio, osobiście stworzyć duszę mężczyzny i kobiety, w ciele. Ów duch stworzony przez Boga ma zdolność dotrzeć aż do Niego i uznać Go za swego Ojca. Bóg stwarza rzeczy fizyczne, jest Stwórcą, ale kiedy stwarza ducha, duszę, wówczas jest już nie tylko Stwórcą - jest Ojcem.

Sami filozofowie, wybitni filozofowie greccy - u schyłku filozofii greckiej: stoicy, neoplatonicy, Plotyn - mówili o ojcostwie Boga. Są autorami wspaniałych tekstów, takich, jak Hymn do Zeusa Kleantesa z Assos:

"Z bogów najpotężniejszy, o wieloimienny, przemożny,
Zeusie, władco natury, swym prawem wszechwszystkim rządzący,
Bądź pozdrowiony! Wszyscy zaiste powinni śmiertelni
Ciebie przyzywać, wszak Twoje to plemię, od Ciebie dostali
Głos naśladowczy, swój dar wtórowania, jedni wśród stworzeń
Mrowia całego, co tutaj się krzewi i pełza po ziemi.
Głosem tym wielbić Cię będę, opiewać Twą moc nieustannie:
Tobie oto posłuszny jest wszechświat ten cały, co w koło
Ziemi wiruje, mknąc dokąd go pędzisz, i Twemu władaniu
Z dobrej woli ulega. Ty piorun dwusieczny masz w dłoniach
Niezwyciężony, ognisty, wciąż żywy, narzędzie Twej mocy.
Dzierżąc go, wszystko prostujesz powszechnym rozumem, rzecz wielką
Przenikającym, wmieszanym w gwiazd wielkich i małych promienność.
Piorun ten królem najwyższym Cię czyni, świata mocarzem.
Nic się ani na ziemi bez Ciebie nie dzieje, o boże,
Ani w boskich przestworzach eteru, ni w morza głębinach.
Chyba to tylko, co źli tu sprawiają w głupocie bezdennej,
Ale Ty nieparzyste też umiesz uczynić parzystym,
Pełnym ładu bezładne, a w miłe Ci zmienić niemiłe,
Boś w jedno posprzęgał tak wszystko, co złe, ze szlachetnym,
Jeden iż sens już powstał niezmienny wieczyście.
Wielu go złych wśród śmiertelnych znać nie chce, pomija. Nieszczęśni.
Dóbr pożądają bez końca, na boże zaś prawo powszechne
Oczu nie mają ni uszu zwróconych, a przecież by mogli
W świetle rozumu, posłuszni mu, żywot prowadzić szlachetny.
Rwą się ku złemu, ten tam, ten gdzie indziej, z rozumu wyzuci;
Jednych żądza gna sławy i w waśni ich skłóca wzajemnej,
Drudzy po zyski sięgają, nie bacząc, co piękne, niepiękne,
A w rozwiązłości snów pławią się inni i ciała uciechach.
Zawsze atoli popadną w nieszczęście, za tym, to za tamtym
Gonią w pościgu, a wszystko na opak niż chcą, im się dzieje.
Zeusie, łask dawco, o Ty czarnochmury, o lśniącopiorunny,
Wybaw ludzi, z ponurych ich wyrwij ciemności niewiedzy,
Rozwiej je, ojcze, z ich duszy i daj uczestniczyć im w myśli,
Którą, jak sterem, wedle słuszności kierujesz wszechwszystkim.
Czcią abyśmy się ciesząc, czcią mogli odwdzięczyć się Tobie,
Dzieła Twe sławiąc bez przerwy jak człowiek powinien śmiertelny.
Nie masz bowiem większego dla ludzi i bogów zaszczytu,
Jak słuszność hołdując, wciąż prawo wysławiać wszechświata" .

Filozof uznaje, że Bóg jest Ojcem, i prosi Go, aby był obecny jako Ojciec. Stawia pytania, jak Plotyn:
"Więc cóż właściwie sprawiło, że dusze zapomniały o swoim ojcu bogu i chociaż są "stamtąd" jako części i całkowicie doń należą, popadły w nieświadomość i siebie, i jego?
Początkiem tedy zła była dla nich śmiałość i powstanie, pierwsza "różność" i wola, żeby należeć do siebie. Uradowała je widocznie niezależna swoboda, a więc, korzystając z wielkiej ruchliwości własnej, pomknęły w przeciwnym kierunku i oto popadły w niewiedzę, że i same "stamtąd" pochodzą, podobnie jak dzieci, oddzielone zaraz na początku od rodziców i wychowane w oddaleniu przez czas długi, nie wiedzą ani o sobie, ani o swoich rodzicach.

Więc dusze, nie dostrzegając już ani jego, ani siebie, poniżyły się z powodu nieznajomości swojego rodu" .
"'Nie jest On zewnątrz nikogo - powiada (Platon?) - lecz obcuje ze wszystkimi bez ich wiedzy'. To tylko oni uciekają od Niego na zewnątrz, a raczej od samych siebie. Więc nie mogą dosięgnąć tego, przed kim uciekli, ani też, zgubiwszy samych siebie, szukać kogoś innego. Jakoż i syn, wyzuty z siebie w napadzie szału, nie będzie wiedzieć o ojcu swoim, kto natomiast pozna siebie, ten będzie wiedzieć także, skąd się rodzi" .
"Podobnie nie należ[y] pojmować środka jako promieni i jako koła, lecz jako "ojca" koła i promieni, który użyczył śladów swoich i mocą w nim pozostającą zrodził, jakimś przemożnym naporem, promienie i koło, a one nie oddzieliły się od niego zupełnie. Więc tak krąży także moc myślna wokół Wzoru jakby odbicia [Dobra]."

Dlaczego filozofowie twierdzą, że gdy Bóg stwarza ducha, to jest Ojcem? To ciekawe, gdyż być może właśnie tutaj możemy pojąć, czym przede wszystkim jest ojcostwo. Bóg jest Ojcem, gdyż stwarza moją duszę dla niej samej, z miłości do niej. Oto ojciec! Ojciec to ten, kto kocha drugiego człowieka dlatego, że ten drugi pochodzi od niego i jest z nim związany. Ojciec, którym jest mężczyzna, kocha osobę będącą wspólnym owocem jego i jego małżonki, matki. Ojciec, którym jest Bóg, kocha moją duszę, która od Niego pochodzi, która została przez Niego stworzona. Uznając to, w pewnym sensie współdziałam z transcendentnym Bogiem, który działa wraz ze mną w cudownej immanencji: wraz z Nim moja dusza stopniowo nabiera świadomości tego, czym jest. Uświadomiła sobie swego Ojca, swego Stwórcę, i zrozumiała, że jest otoczona Jego miłością. Bóg, jako Ojciec, otacza mnie swoją miłością. Ojciec to ten, który jest przede mną i który mnie kocha w taki sposób, że dał mi możliwość, bym dotarł do Niego, bym Go poznał i pokochał. Bóg jest Bogiem ukrytym . Kiedy stwarza (czyli jako Stwórca), jest ukryty, przekracza wszystko, jest ponad wszystkim, jak mówi Hymn do Boga, którego autor pozostaje nieznany:

"O Ty, nad wszystko najwyższy! Bo jakże inaczej zwać Ciebie?
Jakież Cię słowo wysłowi? Słów braknie, by Ciebie wyrazić.
Jakaż myśl Ciebie ogarnie? Daremny jest myśli wysiłek.
Tyś jeden niewysłowiony, boś stworzył wszystko, co mówi;
Tyś tylko sam niepojęty, boś stworzył wszystko, co myśli.
Wszystko, co myśli i co nie myśli, cześć Ci oddaje,
Ku Tobie bowiem zmierzają powszechne wszystkich pragnienia
I wszystkie boleści. Wszystko się modli do Ciebie. Wszystko,
Uznając Twoje wyroki, hymn Tobie szepce milczący.
W Tobie wszystko istnieje, Ty wszystko razem ubóstwiasz,
Ty celem jesteś wszystkiego, Tyś jest jednością, wszystkim i niczym,
Nie będąc jednością ni wszystkim. Jak Cię, wieloimienny, zwać będę?
Tyś jeden nieograniczony, jakiż to umysł przeniknie
Nieprzebitą oponę niebieską? Bądź miłościwy.
O Ty, ponad wszystko najwyższy, bo jakże inaczej zwać Ciebie?"

Bóg, jako Stwórca, pozostaje ukryty ponad wszystkim; jako Ojciec jednak daje mi możliwość, bym dotarł do Niego, bym patrzył na Niego od wewnątrz, w sposób duchowy, abym uznał, że On jest Ojcem i Stwórcą. Pierwsze ojcostwo względem mnie dokonuje się w obrębie stworzenia mojej duszy. Stwarzając moją duszę, Bóg stwarza coś duchowego, co pochodzi od Niego i co jest w stanie do Niego powrócić; jestem zdolny odkryć mojego Stwórcę i mojego Ojca. Ojcostwo jest więzią duchową: Ojciec to ten, kto daje mi coś ze swego ducha; ojciec, który nigdy nic nie dał ze swego ducha, nie jest ojcem. Dlaczego przywiązujemy wagę do rocznic urodzin? Dlatego, że jest to jak gdyby przypomnienie o stworzeniu naszej duszy przez Boga, usytuowane w czasie. To niesłychane: widzę, że ktoś, kto całkowicie mnie przerasta, kto jest pierwszy, myśli o mnie i kocha mnie; między mną a Nim istnieje więź miłości, więź ducha z Duchem, uznaję Go za mojego Stwórcę i oddaję Mu cześć w adoracji. Nie adoruję Go jednak bynajmniej jako kogoś, kto budzi grozę; adoruję Go z niezwykłą ufnością jako kogoś, kto jest bardzo blisko, kto mnie otacza swą miłością i przyzywa. Ojciec to ten, który przyzywa swego syna, swoje dziecko. I zadziwia mnie to, że Bóg zajmuje się mną, gdyż jest Ojcem.

Ojciec to ten, który dzieli swą spuściznę. Ojcostwo zawsze wiąże się z dziedzictwem. Dziadek to ten, który zachowuje coś ze swoich dóbr, z owocu swej pracy, aby to dać wnukowi (a często raczej wnuczce, którą stawia na pierwszym miejscu przed wszystkimi). Zachowuje to, aby dać to w spadku. Dlaczego w Piśmie Świętym dziedzictwo ma tak wielkie znaczenie? To frapujące. Spadek jest między ludźmi źródłem jedności i źródłem podziału, ponieważ konkretyzuje się w jakimś dobru doczesnym; zaś dobro doczesne jest ograniczone i daje się podzielić. A po podziale patrzymy, czy ktoś inny nie dostał więcej od nas. Jeśli tak się stało, budzi się w nas zazdrość. Bardzo wiele zazdrości rodzi się przy okazji spadku, a zatem ich źródłem jest miłość do ojca. Stwórca Ojciec to ten, który daje swe dziedzictwo synowi, chce się z nim podzielić swoim własnym szczęściem. Ojcostwo Boga Stwórcy względem mnie, to Bóg, który w najtajniejszej głębi mojego serca składa pragnienie, abym Go poznał, pokochał i dzielił Jego szczęście. Oto pierwsze ojcostwo Boga względem mnie. I właśnie tego Boga Stwórcę, tak bardzo bliskiego mojej duszy, adoruję, kocham, właśnie Jemu dziękuję w radykalnym geście dziękczynienia: "Dziękuję Ci za to, że zachowałeś dla mnie to dziedzictwo, dziękuję za to, że mnie stworzyłeś z czystej miłości, kiedy byłem niczym. Zaczynam być kimś dzięki Twojej miłości i w Twojej miłości, jestem w Twojej miłości".

Jakże wielkie jest owo ojcostwo Boga Stwórcy! Warto popatrzeć na Księgę Rodzaju, w której występuje wiele mitów (ale są to "Boże" mity), warto zobaczyć, w jaki sposób Bóg opowiada o wydarzeniach, w których nie uczestniczyliśmy. Nie było nas przy stworzeniu pierwszego człowieka! Chętnie jednak oglądamy różne zjawiska u ich źródeł. Nikogo przy tym nie było, Adama oczywiście też tam nie było. Jest to wielka tajemnica Ojca. Pragnienie, by stworzyć mężczyznę i kobietę, jest wielką tajemnicą Ojca. Wyraźnie widać, że dzisiaj ci, którzy chcą wygnać Boga, chcą wypędzić Ojca. Chciano by wykazać, że dar życia nie jest żadną tajemnicą. Tym, którzy tak sądzą, chciałoby się powiedzieć: "Sami spróbujcie! Spróbujcie, a zobaczymy, czy uda wam się zrobić coś z niczego!" Faktycznie, próbują. To niezwykłe, jak zaciekle szukają, gdzie się zaczyna mężczyzna, kobieta, dziecko. Za wszelką cenę chcieliby wyprodukować człowieka. ale z uczuciami dalekimi od miłości, skoro mówi się: "co z tego wyniknie? Czy to będzie potwór?" Nie ma to żadnego znaczenia: idzie jedynie o to, aby człowiek był zdolny zrobić to, co zrobił Bóg, i powiedzieć Ojcu: "nie!" W tej pysze kryje się bowiem bunt, sprzeciw. Dzieje się to na naszych oczach. Oto, dlaczego Ojciec Święty, który jest ojcem, zapragnął poświęcić cały rok Ojcu, abyśmy zastanowili się nad tym, kim jest Ojciec. Nikt nie zdoła usunąć Boga jako Ojca, jako Stwórcy. Ojcostwo zakorzenia się w Stwórcy. Jedynie Bóg, Stwórca, jest Ojcem mojej duszy. Kiedy zaś moja dusza zaczyna uświadamiać sobie to, czym jest, chce dotrzeć aż do Stwórcy i odkryć Jego wielkość. Nigdy nie będę się wstydzić tego Stwórcy, Ojca mojej duszy, którym jest Bóg: przeciwnie, przerasta On mnie nieskończenie. Zawsze jednak istnieje więź, duchowa "pępowina" mojej duszy z Ojcem; im większą zaś mam świadomość, że Bóg jest moim Ojcem, Ojcem mojej duszy, tym bardziej zbliżam się do Niego. W rzeczywistości to już nie jest pępowina, ale życie, adoracja. Trwam w radości, gdy uznaję, że wszystko otrzymałem od Niego i Go adoruję, kocham.


 



Pełna wersja katolik.pl