logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Marie-Dominique Philippe
Tajemnica Ojca
Wydawnictwo eSPe


Przełożyła
Agnieszka Kuryś

ISBN: 83-88683-51-9, str: 130
cena: 19,40 zł

(C) Wydawnictwo eSPe, 2002


 

rozdział VII
O łasce chrześcijańskiej i tchnieniu Ducha Świętego

Nasuwa się jedno pytanie: co Chrystus wnosi w naszą więź z Ojcem w porównaniu z łaską Adama? Czy przez Chrystusa jesteśmy w większym stopniu synami? Czy Adam był mniej synem niż my przez Chrystusa? Jaki jest wkład łaski chrześcijańskiej w nasze synostwo względem Boga?
Dotykamy tutaj różnicy między łaską chrześcijańską a łaską "sprawiedliwości pierwotnej". Zagadnienie to należy do teologii naukowej; my zaś stajemy tutaj przede wszystkim w perspektywie teologii mistycznej, która należy do porządku życia. W teologii naukowej nie zaszlibyśmy tak daleko. Teologia naukowa nigdy nie wyróżniała w ojcostwie trzech stopni, lecz tylko dwa, podczas gdy w teologii mistycznej trzeba odkryć trzy stopnie.

Teologia naukowa rozróżnia łaskę chrześcijańską i łaskę sprawiedliwości pierwotnej. Kiedy w liturgii Wigilii Paschalnej mówimy: "O szczęśliwa wina, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel", wyraźnie to pokazuje, że kiedy Bóg przebacza człowiekowi, to ustanawia go w porządku wyższym wobec tego porządku, w którym człowiek był w chwili popełnienia grzechu. Adam miał łaskę nazywaną łaską "sprawiedliwości pierwotnej", my zaś mamy łaskę chrześcijańską. W porównaniu z Adamem jesteśmy jednak "biedakami". Mówiąc po ludzku, przed popełnieniem grzechu Adam był bardziej doskonały od nas, gdyż my nosimy wszystkie skutki grzechu pierworodnego, zwłaszcza lenistwo. W dzieciństwie wszyscy byliśmy leniwi, lubiliśmy różne wyskoki, rozmaite rzeczy, które nie były bezpośrednio wolą Ojca. i wciąż to trwa, z powodu lenistwa jesteśmy mniej inteligentni niż moglibyśmy być. Wszyscy tracimy czas, a Maryja nigdy nie traciła czasu! Krótko mówiąc, nasza ludzka natura jest w stanie bardziej niedoskonałym niż stan, w jakim znajdował się Adam. Bóg nie przywrócił nas do stanu doskonałości Adama. ale dał nam doskonalszą łaskę. To ciekawe! Nasza ludzka natura jest w stanie mniej doskonałym niż ludzka natura Adama; pozostaje tą samą naturą, ale w mniej doskonałym stanie. Oto, co stwierdza z całą ścisłością teologia naukowa, w ślad za Tomaszem z Akwinu.

Co jest zatem główną cechą - o to bowiem chodzi w postawionym pytaniu - łaski chrześcijańskiej? Łaska dana nam przez Chrystusa jest nazywana "chrześcijańską", gdyż pochodzi od Niego; a łaska, pełnia łaski, która jest w Chrystusie, pochodzi od łaski unii hipostatycznej. Co to za łaska? Polega ona na tym, że w Jezusie ludzka natura trwa w Słowie (które jest jednocześnie Człowiekiem i Bogiem) i z tego powodu jest jedyną i niepowtarzalną doskonałością: "Oto Człowiek" (J 19,5). Żaden człowiek nie był tak doskonały - jako człowiek - jak Jezus; żaden nie miał takiej subtelności ani głębi umysłu. Metafizyka Chrystusa była znacznie doskonalsza od metafizyki Arystotelesa i jego uczniów, a także od naszej! Miała znacznie większą głębię i przenikliwość. Ludzki umysł Chrystusa głębiej niż my wszyscy wnikał w to, co jest. Dzięki wielkości umysłu Chrystusa, prawda osiągnęła w Nim najdoskonalszy stan, jaki kiedykolwiek istniał w kategoriach ludzkich - a także, co oczywiste, w kategoriach nadprzyrodzonych. Łaska Chrystusa jest skutkiem łaski unii hipostatycznej, na mocy której Jezus jest umiłowanym Synem Ojca, jedynym Synem, stąd pochodzi nasza łaska. Dlatego tak mocno podkreślałem fakt, że Ojciec daje nam swego Syna. Zauważyliście, że za punkt wyjścia obrałem nie łaskę, lecz dar, który Ojciec czyni nam ze swego Syna. Tak zaś postępuje teologia mistyczna: natychmiast patrzy na osobę, podczas gdy teologia naukowa patrzy na naturę, którą obiera za punkt wyjścia.

Nasza chrześcijańska łaska pozwala nam więc żyć w doskonałej, nadprzyrodzonej przyjaźni z Jezusem. Dzięki łasce chrześcijańskiej Jezus jest naszym przyjacielem: "Już nie jesteście sługami, ale przyjaciółmi" (por. J 15,15); nasze położenie względem Ojca jest więc doskonalsze od położenia Adama, gdyż Ojciec patrzy na nas, poznaje nas i kocha poprzez swojego Syna, a zatem poprzez Słowo. Można powiedzieć, że dzieje się to poprzez łaskę, ale Bóg patrzy zawsze poprzez to, co najdoskonalsze, a najdoskonalsze jest życie w jedności miłości z Jezusem. Łaska sprawiedliwości pierwotnej oznaczała także przyjaźń z Bogiem, ze Stwórcą, ale nie z Synem, nie bezpośrednio z Trójcą Przenajświętszą; natomiast naszym pośrednikiem jest Jezus (1 Tm 2,5; Hbr 8,6; 9,15; 12,24), który umożliwia nam większą synowską zażyłość niż było to możliwe wedle pierwotnej sprawiedliwości, lepsze poznanie czułości Boga. To zaś znajduje konkretny wyraz dzięki Parakletowi, który jest Duchem Chrystusa. Mamy Syna, który jest nam dany i mamy Parakleta, który także jest nam dany jako Osoba, która przebywa w nas. Syn (por. J 15,4; Ef 3,17) i Duch Święty (por. Rz 8,11; 1 Kor 3,16; 2 Tm 1,14), Paraklet, mieszkają w nas.

Kiedy łaska chrześcijańska nie była jasno wyrażona, nie mieliśmy jeszcze w sobie Parakleta: Adam nie otrzymał Parakleta. Dlatego tak mocno podkreślam słowo "Paraklet": Adam miał Ducha Świętego, ale nie miał Parakleta. Paraklet jest nam dany przez Jezusa, przez ofiarę, jaką Jezus złożył na Krzyżu. Ojciec daje Parakleta Jego świętemu człowieczeństwu, aby "tchnęło" ono, jako narzędzie, tajemnicę Ducha Świętego Parakleta. Jak już wspomnieliśmy, mówił o tym św. Jan od Krzyża , ale prawie wcale tego nie podjęto i nigdy nie wyjaśniono, jak to się stało - a przynajmniej, trudno takie wyjaśnienie znaleźć w książkach. Właśnie dlatego przywiązuję taką wagę do sprecyzowania tajemnicy Parakleta. Ale nie tylko z tego powodu! Dlatego, że kochamy Parakleta dla Niego samego, jest w tym szczególna łaska; bardzo głęboko zrozumieli to prawosławni i dlatego tak bardzo kochają św. Jana, gdyż św. Jan jako jedyny mówi o Paraklecie. Dotykamy tutaj tajemnicy Filioque, jak mówimy w Credo: ".który od Ojca i Syna pochodzi."; Ojciec i Syn tchną Ducha Świętego .

Omawiając to zagadnienie, należałoby odwołać się do reakcji prawosławnych na owo Filioque, które stanowi jakby konkluzję. Ale nie zrobimy tego. Postaram się wam to wyjaśnić, sięgając do źródła, tak jak zawsze czyni się w teologii mistycznej. Teologia mistyczna zawsze sięga do źródła, tak jak Grecy. Tutaj jesteśmy bardzo blisko prawosławnych, których powinniśmy bardzo kochać, gdyż są naszymi braćmi; nasza rodzina zakonna została powierzona opiece św. Jana po to, byśmy byli bardzo blisko nich, ponieważ Duch Święty, Paraklet, nakłania nas do tego. Musimy być zjednoczeni z prawosławnymi i rozumieć ich, gdyż mamy wspólne źródło: Jana.

Nasz sposób podejścia do konkluzji Filioque w teologii mistycznej polega na tym, że staramy się zrozumieć słowa: "Ojciec i Syn tchną Ducha Świętego". Jeśli nie zostaniemy oświeceni przez źródło, to grozi nam pojmowanie tej konkluzji w sposób logiczny. W tym przypadku wygląda to tak, jakbyśmy ujmowali coś Ojcu. a jest odwrotnie. Ojciec (jak już mówiliśmy) jest "super-Ojcem", jak mówił Dionizy (wielki Dionizy z VI wieku, którego nie należy mylić z Dionizym z Dziejów Apostolskich - zob. Dz 17,34), który zawsze używa greckiego słowa ???? (hiper, po łacinie super). Dlaczego młodzi stale dzisiaj powtarzają "super"? Dlatego, że chcą źródła. Wyrażają to tak, jak umieją, ale pewne jest to, że chcą źródła. Młodych można przyciągnąć tylko przez powrót do źródła: oni mają już dość kanalizacji. Logiki mają powyżej uszu! Należy zatem cofnąć się od Filioque (od konkluzji) do źródła. Źródło to Ojciec. Normalnie, ojciec jest zależny od syna, a syn od ojca, i to wszystko. W Trójcy Przenajświętszej jest inaczej: Syn nie wychodzi z Ojca; Słowo stanowi jedno z Ojcem in sinu Patris, trwa w jedności z Ojcem. Tu można odkryć coś, co jest ???? (hiper, super): Ojciec jest źródłem wszelkiej światłości i wszelkiej miłości; tak bardzo jest źródłem wszelkiej miłości, że w jedności z Synem, jako jedno z Synem, tchnie miłość. Ojcostwo Boga nie jest więc tylko posiadaniem Syna; oznacza również to, że największym owocem Syna jest owoc Ojca, że jest to owoc Ojca i Syna w jedności. Dlatego Jezus mówi nam, że Ojciec posyła nam Parakleta w swoim imieniu (w imieniu Syna) i że On sam posyła nam Parakleta "od Ojca" (J 14,26 i 15,26). Z tego powodu Paraklet prowadzi nas do Ojca i prowadzi nas do Syna. Paraklet daje nam podwójne poznanie, podwójną kontemplację. Możemy kochać Ojca przez Parakleta i możemy kochać Syna przez Parakleta. Mówi nam to Jezus: to wszystko, co powiedział Syn, powtarza nam Paraklet, wskazując na Ojca i Syna .

Warto byłoby odczytać tutaj opowieść o weselu w Kanie Galilejskiej, próbując uchwycić akcent, z jakim Maryja powiedziała Jezusowi, że w Jego obecności zabrakło wina. jak gdyby przyjaciele okazali się zbyt mało hojni. To straszne! Domyślamy się, z jakim akcentem Maryja musiała to powiedzieć. Akcent, intonacja bardzo nam pomagają zrozumieć znaczenie tego, co zostaje powiedziane. Gdy słyszymy rozmowę dwóch osób, które się kochają, akcent wiele znaczy, może znaczyć więcej niż słowa. Wymyka się to egzegetom, a przecież to właśnie mówi nam Jezus: owce znają głos Dobrego Pasterza (zob. J 10,4 i 14-16). Kiedy zostajemy mocno pochwyceni przez miłość, głos bardzo wiele znaczy; a z rozmowy Maryi z Jezusem nic nie można zrozumieć, jeśli Paraklet nie przekaże nam tonu, głosu Maryi, głosu małej owieczki zwracającej się do Dobrego Pasterza. Jezus zna głos swych owiec, a Jego owce znają Jego głos. Kiedy Jezus mówi: "[Czyż] jeszcze nie nadeszła godzina moja?", Maryja rozumie, że Jezus się zgodził. Dosłownie, te słowa znaczą dokładnie coś przeciwnego - stąd błędne interpretacje. Pytanie "Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?", znaczy dla Maryi: "Dobrze wiesz, że wszystko, czego pragniesz, jest moim pragnieniem. Jeszcze nie nadeszła moja godzina, ale zadziałam z Twojego powodu, dzięki Tobie; działam po raz pierwszy w moim życiu apostolskim, i to dla Ciebie".

To wszystko zostaje powiedziane. Aby pojąć sceny z Ewangelii, czasami trzeba je przeżyć, na przykład z dziećmi, kiedy jesteśmy w rodzinie. Istnieje powaga mędrca i "igranie" Mądrości. Nie bez przyczyny Pismo Święte mówi nam, że Mądrość "igra" (zob. Prz 8,30-31). "Igranie" to ton, dźwięk, muzyka. Uczony nie igra, jest bardzo poważny - nie ma nic poważniejszego niż wielcy uczeni albo mali filozofowie pracujący nad doktoratem: to strasznie poważne! Nie może zabraknąć ani przecinka! A Mądrość igra (skoro to słowo widnieje w Piśmie Świętym, nie mamy prawa go pomijać). Kiedy więc Jezus mówi do Maryi, przemawia do Niej jako Dobry Pasterz (głos), to właśnie uświadamia nam Paraklet. Następuje wówczas nowe poznanie Ojca, "głos" Ojca, a cechą właściwą teologii mistycznej jest ukazywanie tego w pełnym świetle, wyjście poza teologię naukową. Jest to przekroczenie, a nie przeciwstawienie! Przeciwstawienie pojawia się wtedy, gdy zatrzymujemy się na konkluzjach, zamiast powrócić do źródła: tutaj powstaje zamęt.

Należy więc właściwie zrozumieć, że jeśli mówi się, iż Ojciec i Syn "tchną" miłość, to po to, aby pokazać wielkość Ojca; nie tylko rodzi On swego Syna, pozwala Mu być Synem, ale jeszcze daje Mu tajemnice swego Serca: tchnienie miłości. Owocem miłości jest tajemnica. Uczeni mają owoce w postaci bardzo logicznych i koniecznych wniosków, natomiast owocem miłości jest tajemnica. Dobrze wiemy, że tajemnicy nie da się wytłumaczyć logicznie; pozostaje ona tajemnicą i jest przekazywana jako tajemnica. Ojciec jest Ojcem Syna, tchnąc miłość, stanowi jedno z Synem tchnąc miłość. To niezwykłe, jak daleko sięga Jego ojcostwo! To jest przeobfitość.

Św. Jan musi być czytany w świetle teologii mistycznej, to pewne. Teologia mistyczna jest trudna, gdyż siłą rzeczy trzeba zdradzić coś ze swych tajemnic. Tylko przyjaciele przekazują sobie tajemnice , tylko przyjaciele rozumieją tajemnice. Inni mówią: "Nie rozumiem", wolą coś bardziej logicznego. Ale czy żyjemy na poziomie logiki? Nie (wieczorami bylibyśmy zbyt zmęczeni!), żyjemy na poziomie darmowej miłości, to ona sprawia, że żyjemy. To nie znaczy, że nie pracujemy; przeciwnie, właśnie pracując, odkrywamy, czym jest bezinteresowna miłość. Pracujemy, aby zrozumieć, że miłość jest bezinteresowna. Kiedy przez cały dzień musieliśmy pracować bez wytchnienia, wieczorem jesteśmy szczęśliwi, mogąc kochać w całej obfitości.

Co to znaczy "tchnąć miłość"? To znaczy kochać w biciu źródła, w całej spontaniczności miłości, czyli w nie-powtarzalności, u początków pierwszej miłości, która nie jest w stanie wyrazić się słowami. Św. Tomasz mówi nam, że nie ma słów, aby wyrazić miłość, że jesteśmy bardzo ubodzy, aby ją wyrazić; mówimy więc: "tchnienie miłości" , aby zaznaczyć, że ta miłość jest pojmowana w swoim źródle.

Posłużmy się przykładem: dlaczego matka, która kocha swoje maleńkie dziecko, czeka na jego pierwszy uśmiech? Aby uchwycić miłość u jej źródła, wyrażonego w pierwszym uśmiechu dziecka. Uśmiech to rozumienie, które rozświetla miłość. Uśmiech jest niezwykle subtelny (nie ma nic wspólnego z rubasznym śmiechem). Niektórzy artyści umieli pokazać uśmiech Chrystusa na Krzyżu. Między innymi, w opactwie cystersów w Lérins znajduje się XII-wieczna rzeźba uśmiechniętego Chrystusa, która wywarła wpływ na Zgromadzenie św. Jana Apostoła (pierwsi bracia odbywali bowiem nowicjat właśnie w Lérins). W rozmowach, które przytacza Ewangelia św. Jana, można domyślić się uśmiechów - bo rozmowa obejmuje także uśmiechy. Kryją się tutaj subtelności, które Duch Święty respektuje, aby przekazać coś więcej niż wiedzę: mądrość. Przekazywanie mądrości jest tajemnicą Boga, a w Ewangelii jest tajemnicą Serca Chrystusa. Życie apostolskie Jezusa zaczyna się w Kanie, gdzie Jezus pokazuje, że działa w imieniu Ojca, ze wszechmocą Ojca; następuje to w obecności uśmiechu Maryi i Jej prośby: "Nie mają wina". Czy teraz Maryja nie mówi tego Ojcu w Niebie: "Nie mają już wina, brakuje im radości, przeobfitości, bezinteresowności"? Dzisiejszemu światu brakuje właśnie tego i uśmiechu Maryi. To właśnie uśmiech Maryi pozwala nam zrozumieć wielką i delikatną miłość Ojca do nas.

Oto odpowiedź na postawione pytanie. Adam, w pierwotnej sprawiedliwości, nie miał uśmiechu Ojca, uśmiechu Syna; a my go mamy w Jezusie. Pierwszy uśmiech Jezusa otrzymała Maryja - był dla Niej. A kiedy stała pod Krzyżem, czyż ostatnim darem, jaki otrzymała od Jezusa, nie był uśmiech? Gdy Jezus powiedział: "Pragnę", musiał patrzeć na Maryję i uśmiechać się do Niej. "Tylko Ty rozumiesz, a dla Mnie Twój uśmiech znaczy więcej niż wszystko" - gdyż uśmiech Maryi dla Jezusa to więcej niż wszystko. Musimy odkryć to w Objawieniu, pod tchnieniem Parakleta, którego wszyscy otrzymaliśmy; musimy prosić Jezusa o łaskę, aby nie stawiać żadnych przeszkód pragnieniom Parakleta względem nas. Nam samym wydaje się to niemożliwe, ale wraz z Nim wszystko zostaje przemienione, wszystko staje się uśmiechem Boga dla nas, miłością, która przemienia wszystko. Jest w tym coś bardzo wielkiego.

Na zakończenie, chciałbym powrócić do tego, o czym już wcześniej mówiliśmy. Św. Tomasz zadaje sobie pytanie: Jak jedna Osoba Boska może posłać inną Osobę? W Trójcy Przenajświętszej istnieje jedność miłości, jedność światłości. Nie ma władzy (to oczywiste), jest tylko miłość: miłość w światłości, światłość w miłości (dwa zasadnicze rodzaje "pochodzenia"), ale zawsze są to miłość i światłość, zawsze obie razem. Tymczasem, uściśla św. Tomasz, jedna Osoba Boska może posłać inną Osobę tylko dlatego, że jest źródłem tej Osoby . Jak widzieliśmy, Ojciec jest źródłem Syna i jest źródłem Ducha Świętego, gdyż Syn od Niego pochodzi; Ojciec wiecznie rodzi Syna, wiecznie tchnie Parakleta. Syn, Słowo Boże, stanowi jedno z Ojcem; jeśli jednak stanowi jedno z Ojcem, to tchnie miłość wraz z Ojcem; tutaj odkrywamy w Ojcu "ojcostwo ojcostwa" - to, co nazwaliśmy "hiper-ojcostwem" .

Tego właśnie nie może zaakceptować Szatan; ojciec nigdy nie będzie dla niego bardziej ojcem, przez to, że czyni ze swoim synem wspólne dzieło (a w przypadku Boga, ma tę samą płodność). W naszym własnym doświadczeniu ojcostwa, zawsze jest ono podporządkowane synowi. Jednakże w Bogu ojcostwo spełnia się w Duchu Świętym. Ojciec jest Ojcem Syna, a ponieważ Syn stanowi z Nim jedno, jest On Ojcem Ducha wraz z Synem, w Synu, przez Syna. Aby pojąć w pełni, czym jest ojcostwo, trzeba odkryć tę podwójną płodność. W Bogu, wszelkie pochodzenie, wszelkie płodne działanie, jest miłością i światłością. Istnieją dwa sposoby wiązania ich ze sobą: Bóg jest światłością i miłością, jest miłością i światłością. My zaś jesteśmy powołani do tego, aby żyć tą płodnością razem z Ojcem. Musimy bowiem nią żyć, Ojciec powołał nas do tego, gdyż powołał nas, byśmy byli Jego umiłowanymi dziećmi, "przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów poprzez Jezusa Chrystusa" (Ef 1,5). Maryja żyła tym w całej pełni. Św. Maksymilian Maria Kolbe uważa Maryję za szczególnie wybrane narzędzie Parakleta i utrzymuje, że Paraklet zawsze działa razem z Nią, aby być bliżej nas, aby nas przenikać w sposób bardziej osobisty, miłujący, czuły.


 



Pełna wersja katolik.pl