logo
Sobota, 11 maja 2024 r.
imieniny:
Igi, Mamerta, Miry, Franciszka – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Krzysztof Wons SDS
Powtórne narodzenie
Pastores


Prędzej czy później musimy wyraźnie usłyszeć i odpowiedzieć na pytanie: Za kogo uważam Jezusa w moim życiu. Wszystkie tytuły jakie Mu nadamy będą ważne o ile wprowadzimy Go w nasze życie jako Pana. „Panem jest Jezus” – to była pierwsza katecheza w pierwotnym Kościele. To jest pierwsza katecheza dla naszego życia kapłańskiego i zakonnego. To naprawdę jest zasadnicza różnica, czy Jezus będzie jedynie naszym Nauczycielem czy Panem i Nauczycielem. Od zrozumienia tej fundamentalnej różnicy zależy nasz dobry lub fałszywy wybór Jezusa. E. Bianchi tak wyjaśnia tę zasadniczą różnicę: „Jezus działa jako Rabbi, ale ludzie idą za Nim nie dlatego, że jest Rabbim! Jeśli nie rozumiemy tej zasadniczej różnicy, próżne jest nasze pójście za Nim. Staje się On wtedy dla nas jedynie mistrzem duchowym, dla innych charyzmatykiem, a dla jeszcze innych rewolucjonistą. Nie wystarcza to do zaszczepienia wiary i do uczynienia z nas wierzących. Bądźmy czujni: chrześcijaństwo zawsze narażone było na poważne niebezpieczeństwo pojmowania i często głoszenia Rabbiego Jezusa zgodnie z interpretacją Jego nauczania odpowiadającą aktualnym potrzebom. Tak pojawił się Jezus socjalista, Jezus hipis, Jezus guru, Jezus filantrop... Zwycięstwo takiego wizerunku Jezusa oznaczałoby koniec wiary chrześcijańskiej”.
 
Jesteśmy kuszeni dzisiaj do tego by uczynić z Jezusa jedynie idola życia, osobę podziwianą, celebrowaną w Liturgii, głoszoną z ambony. To wszystko nie ma znaczenia jeśli nie wybierzemy Go jako Pana naszego życia. Kiedy uczniowie nazywają Go Nauczycielem i Panem, Jezus potwierdza, że dobrze mówią i co znamienne: powtarza za nimi te dwa tytuły ale odwracając ich porządek; mówi o sobie Pan i Nauczyciel (por. J 13,13-14). Kiedy Nikodem mówi do Niego „Rabbi”, Jezus daje świadectwo, że jest Panen nieba i ziemi: „Nikt nie wstąpił do nieba oprócz tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego” (J 3,13).
 
Nasza medytacja wprowadza nas w przestrzeń ewangelicznego radykalizmu. Wchodząc w zażyłą relację z Jezusem dajemy Mu przystęp do naszego umysłu, serca i woli i pozwalamy, aby wychowywał nas do radykalnych, rzeczywistych wyborów. Zażyła więź z Jezusem będzie odkrywała w nas i demaskowała to, co jest jedynie pozornym i połowicznym wyborem. Jezus uczy nas zażyłości, która jest więzią bez alternatywy. Albo otwieramy przed Nim serce albo nasze serce twardnieje, jak tych, którzy od Niego odchodzili. Musimy uznać, jak Nikodem, że wobec takiej alternatywy w każdym z nas rodzi się opór. Chcielibyśmy, aby istniała jeszcze trzecia droga. Tymczasem obiektywna rzeczywistość, którą wielokrotnie potwierdza nasze życie jest taka: albo w naszym kapłaństwie wybierzemy Jezusa, albo bałwochwalstwo...
 
Odważyć się na nowe narodziny
 
W ostatniej części naszej medytacji wejdźmy w samą rozmowę Nikodema z Jezusem. Padło w niej wiele ważnych słów. Zatrzymajmy się nad tymi, które chyba najbardziej poruszyły i zaniepokoiły Nikodema: „Jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może wejść do królestwa Bożego” (J 3,3). Wydaje się, że Jezus dotknął w Nikodemie najważniejszego pytania, zanim zdołał je z siebie wydobyć. Tym zdaniem dotknął także jego zagubienia i bezradności. Zauważmy, że Nikodem reaguje właśnie tak: jak bezradny i zagubiony. Lecz nie tylko to. W jego odpowiedzi kryje się pewien opór i bunt: „Jakże się może człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?” (J 3,4)”. Nikodem broni się przed słowem Jezusa, ponieważ przeczuwa, że domaga się czegoś radykalnego od jego życia, które powoli się kończy. Nikodem swoim stwierdzeniem jakby kłóci się z Jezusem. „Nie, tylko nie to. To jest dla mnie niemożliwe. Ja jestem już starcem. Jestem za stary na takie oczyszczenie, na takie przeobrażenie, na tak radykalną zmianę w świecie mojej wiary i powołania”. O co chodzi w tej wymianie zdań? Jezus dotknął czegoś bardzo ważnego w życiu Nikodema.
 
Spróbujmy to rozważyć, ponieważ chodzi o problem, który może dotykać głęboko nas samych. Musimy najpierw postarać się zrozumieć bardziej samego Nikodema. Punktem wyjścia jest wydarzenie, którego Nikodem prawdopodobnie był świadkiem i które być może pchnęło go ostatecznie do rozmowy z Jezusem. Chodzi o reakcję Jezusa w świątyni, z której wyrzucił handlarzy. Samo wyrzucenie przekupniów z miejsca ich Świętej Liturgii mogło nawet spotkać się z aprobatą, szczególnie tych, którzy wrażliwi na świętość miejsca często narzekali na panujący w nim nieporządek i zgiełk. Wreszcie ktoś odważył się zareagować mocniej. Lecz stało się coś więcej, co „zraniło” uszy kapłanów i faryzeuszów. Wywołało w nich lęk. Oto pojawia się w świątyni jakiś Nauczyciel z grupką uczniów i wypowiada słowa, w których mówi o szczególnej zażyłości z Bogiem, nazywa Go swoim Ojcem. Konflikt sięga apogeum, gdy słyszą „zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo” (J 2,19). Te słowa wstrząsnęły faryzeuszami – filarami tradycyjnej pobożności. Przeczuwają, że w ich świątyni pojawia się nagle ktoś, kto zmienia porządek rzeczy; przesuwa punkt ciężkości w ich wizji przeżywania wiary. Zmienia porządek wartościowania w świecie ustalonych przez nich zasad. Świątynia była centrum religijnym wszystkich Żydów. Tymczasem Jezus wyraźnie relatywizuje wartość tego miejsca. Centralna staje się relacja z samym Bogiem, i to relacja dziecko – Ojciec.
 
 
 
 



Pełna wersja katolik.pl