logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Andre Frossard
Niedokończona Ewangelia
Wydawnictwo Jedność


ISBN: 83-85957-91-X
Cena PLN 5,60
stron 103, format B6

(C) Wydawnictwo Jedność, Kielce


 

1. STRAPIENIA WSPÓŁCZESNYCH

Wszystko jest kłodą pod nogi współczesnego człowieka idącego drogą wiary: cierpienie ubogich, zabójstwa na niewinnych, wszechobecność zła. Wolność staje się dla niego wyzwaniem nie mniej dotkliwym niż konieczność śmierci. Pierwszą odrzuca, drugiej poddaje się z rezygnacją. Człowiek stał się niezdolny do wiary, nie podatny na sztukę rozmowy z Bogiem. Nie śmie już marzyć o wcieleniu, które by go wyzwoliło z jego brzydoty.

Zrośnięcie się chrystianizmu z pięknem to jego cecha oryginalna. Egipcjanie i Grecy się powtarzają. Ich świat jest zamknięty w sobie. Ewangelia zaś zapoczątkowuje nie kończące się zmiany: element boski ogarnia przyrodę. Spojrzenie Chrystusa uświęca to, co stworzone, uwiecznia wszystko, co się z Nim spotyka. Jest to wydarzenie niesłychane i wspaniałe, jest to blask stworzeń, rzeczy, kształtów. Podczas gdy dobro, jedność, prawda nie mogą panować razem na ziemi, w Zwiastowaniu Maryi zespalają się ze sobą, aby sprowadzić na świat piękno. Piękno, wykluczone ze świata, powraca drogą wiary, zadziwiająco porządkując materię.

Chrześcijaństwo przyniosło światu nieoczekiwaną radość, Dobrą Nowinę, która - gdy tylko przeminęły krwawe początki - spowodowała niesłychany rozkwit sztuk i na wiele stuleci roztoczyła świeżość swoich kolorów. Ludzie naszych czasów utracili już wrażliwość na piękno, jakim ich religia ozdobiła świat. Bo chrystianizm - to przede wszystkim piękno, które ma swój początek we wzniosłości uczuć, w duchowej szlachetności, w samym Bogu.

Z Bożego Narodzenia tryska olśniewająca świeżość. Kto temu przeczy, pozbawia Prawdę jej barw, spłyca Ewangelię, dostrzega wszystko w odcieniach szarości. Ale jak otworzyć na to wzrok dzisiejszego człowieka, który poszukuje w religii (jeśli w ogóle jeszcze zechce szukać) tylko wskazań moralnych, w ostateczności reguł postępowania, ale jest absolutnie ślepy na ten blask, który powala go na kolana i wyciska łzy z jego oczu? Bo chrześcijanie, którzy przez całe stulecia żyli pod urokiem ogarniającego ich piękna, dzisiaj potrafią jedynie nurzać się we własnym błocie: posłuchajcie tylko, jak dniem i nocą rozprawiają na temat seksu, i to na wszystkich długościach fal.

To fakt, że istnieje Egipt z jego godnym podziwu wyposażeniem wnętrz, z monumentalnymi posągami, w których zaczarowana jest mądrość oczekująca na coś lub na kogoś, Egipt z jego wyczuciem linii prostej, strzelającej ku niebu poprzez skróconą perspektywę piramid. Zachował się cud sztuki greckiej, wspaniała siedziba bóstwa, jaką jest Partenon. Ale cud ten trwał zaledwie przez jedno lub dwa stulecia. Chrześcijaństwo zaś to nieustannie odnawiający się, nieugaszony i wielobarwny płomień: od Rawenny po Poussina, od malarzy naiwnych po Fra Angelica, od Piero della Francesca po Michała Anioła i setki innych, którzy pojawiali się w każdym wieku; od "Opłakiwania" Memlinga (jedyny obraz, który skłania do płaczu) po "Pasję według świętego Mateusza" - jedyne arcydzieło muzyczne godne Ewangelii, po niezapomniane takty "Requiem" Mozarta.

Rujnowanie piękna - oto pierwszy grzech naszych czasów. Chrześcijanie nie znają już piękna swojej wiary. Zapominają, że piękno wyprzedza prawdę i do niej prowadzi. Pozbawiono kolorów chrześcijańskie malarstwo świata. Człowiek dzisiejszy nie żyje, lub ledwie żyje, bo wyparł się swojego piękna, które jest mu właściwe jako istocie stworzonej na Boży obraz. Zapomniał o nim, porzucił je, sprzeciwia mu się, szydzi z niego. A przecież tylko to piękno wyjaśnia zagadkę człowieka. Toczy on ze sobą nieustanny wewnętrzny spór, doznaje nigdy nie zaspokojonego pragnienia, ustawicznie czegoś poszukuje. Codziennie doświadcza tylu ograniczeń i przemocy, że musi stwierdzić, iż nie jest Bogiem. Nie jest źródłem samego siebie. Jego tożsamość znajduje się gdzie indziej, u Kogoś Innego. Właśnie z tego powodu, że człowiek zapragnął być sam dla siebie początkiem, zaznaje śmierci. Aż do momentu wtargnięcia piękna w ludzką historię: dziecko spoczywające w ramionach Maryi jest doskonałym obrazem zbawionego człowieka. Wszystkie słowa, wszystkie czyny Jezusa są naznaczone znamieniem piękna. Nawet Jego ciało rozciągnięte na Krzyżu.

 

2. GRZECH ŚWIATA

Niektórzy chcą wyrugować pojęcie grzechu, poczynając od grzechu pierworodnego, od tego zboczenia w zaraniu dziejów, od upadku człowieka! A przecież wystarczy słuchać informacji... i spoglądać na samego siebie.
A my twierdzimy, że Jezus zbawia świat!

Stawiamy sobie dręczące pytanie: o uporczywe trwanie zła, o pozorną nieużyteczność Ofiary Jezusa. Bóg się upokarza i wkracza w świat stworzeń, bez słowa poddaje się temu, co najgorsze, i ten fakt pozostaje bez wpływu na ludzką przewrotność.

Dlaczego cierpią niewinni? Dlaczego szoah? Dlaczego dochodzi do tylu przypadków szoah? Czy zstąpienie Boga pomiędzy Jego stworzenia i cierpienie Chrystusa przyniosło jakąś zmianę? Grzech pierworodny wypędził Boga spośród Jego stworzeń. Nie mógł On do nich powrócić inną drogą, jak tylko przeprowadzając je najpierw przez oczyszczający i niszczący ogień. Wraca "incognito", przyjmując pokorną postać dziecka. Staje się jednym z ludzi, poprzez Maryję przyłączając do Wcielenia całą ludzkość. Uczłowieczenie Boga jest procesem paschalnym, dokonującym się aż po Krzyż i Zmartwychwstanie. Z łagodnością i powoli, w ukryciu, wkracza On w stworzenie. Na drodze zwykłego, codziennego życia doświadcza ludzkiej doli, a potem, jakby nieśmiało, w życiu publicznym czyni cuda, gdy jest o nie proszony, gromadzi wokół siebie garść uczniów i umiera na Krzyżu jak zbrodniarz. Nie zauważony przez literaturę swojej epoki. A tymczasem cierpienie i zło uwiecznia swe dokonania.

A przecież wiara nam mówi, że jesteśmy zbawieni. Zostaliśmy zbawieni niewidzialnie i w nadziei.
W jakiej nadziei?


 



Pełna wersja katolik.pl