logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Andre Frossard
Niedokończona Ewangelia
Wydawnictwo Jedność


ISBN: 83-85957-91-X
Cena PLN 5,60
stron 103, format B6

(C) Wydawnictwo Jedność, Kielce


 

12. DUCH ŚWIĘTY I MATERIA

Ostatnia Wieczerza? Jak to możliwe, aby Bóg stał się Hostią? Aby Duch mógł przybrać postać ciała, materii? Aby materia mogła stać się duchem?

Oto wielka tajemnica. Być może uczeni potrafiliby ją wyjaśnić, gdyby Duch był w jakimkolwiek sensie wymierzalny. Czyż Bóg nie stworzył materii i różnych bytów, ograniczając zakres działania Ducha? Duch uchyla się od jakiegokolwiek opisu. Ogarnia On wszelkie możliwości, wszelkie formy i dźwięki. Obejmuje swą potegą wszystko, co może istnieć. Gdy stopniowo opuszcza On swe atrybuty, staje się ciałem uduchowionym, ciałem psychicznym, materią. Im bardziej się Go opuszcza, tym bardziej materia staje się ciężka, bezwładna, aż w końcu mamy kamień...
Nie, to nie jest panteizm, według którego wszystko jest Bogiem, ale raczej "panenteizm": Bóg jest we wszystkim.

Duch, materia: dwa różne wyrazy, którym my nadajemy przeciwstawny sens. A tymczasem materia wywodzi się - jakby to powiedzieć? - ze zjawiska rozpadu Ducha. Termin "rozpad" nie jest bardzo pozytywny, ale można go zastosować, podobnie jak bez wydźwięku pejoratywnego mówimy o rozpadzie energii.

Duch się udziela, dokonując w ten sposób jakby rozdania w spadku swoich własnych dóbr. W ten sposób Bóg stwarza, ponieważ Duch w swoim pierwotnym stanie jest dla nas nie do zniesienia; nie można wytrzymać ani oglądać Jego chwały w całym jej blasku. Światło, jakim Bóg ogarnia niektórych ludzi, na przykład świętego Pawła, jest mocno osłabione; objawia Go, ale zarazem zasłania. To z miłości Duch przybiera postać materii, aby się objawić, nie oślepiając zarazem. Logika ta pozwala nam lepiej zrozumieć niektóre cuda, np. rozmnożenie chlebów, Eucharystię. Wszystko pochodzi od Ducha. Kościół zresztą wyznaje to, kiedy śpiewa "credo in Spiritum Sanctum Dominum et vivificantem" ("wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela"), nie wyprowadzając jednak z tych słów wszystkich konsekwencji.

Duch daje życie, udzielając samego siebie. Nie tylko przemieni On nasz umysł, nasze serce, ale i nasze ciało. Jest to działanie nieustanne. "Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam" (J 5,17). Kiedy pozwalamy się złapać na lep tego, co nazywamy materią, "unicestwiamy" działanie Ducha. Adam przed grzechem nie sprzeciwiał się temu działaniu. Przez wiarę poddajemy mu się na nowo. Eucharystia pozwala nam odczuwać zmysłami jego smak. Przyjmujemy Ducha, który staje się nasz, który staje się Ciałem, karmiąc nie tylko nasze uduchowione ciało, ale i nasze "mięso", jak powiedziałby to święty Jan - i ogarniając je swoim duchowym wpływem.

Pójdźmy jeszcze dalej: czyż to Boże działanie nie ogarnia całego stworzenia? Istnieje w całej przyrodzie jakaś forma "rzeczywistej obecności" nieodczuwalnej, duchowej energii, będącej w ciągłym ruchu. Jest to - jeśli tak wolno powiedzieć - Boży rozmach życiowy, który trwa nieskończenie. Bóg nieustannie "pracuje". Dzięki temu Bożemu działaniu wszysto jest w ruchu. Bóg jest ruchem.
Od kogo nasz Azael mógłby dowiedzieć się o tym wszystkim? Może od Jana.

Nagle Andrzej dodaje:
Noël, spałują nas. Wezmą nas za pomyleńców. Nasze przedsięwzięcie źle się skończy.

 

16 stycznia

Dzisiaj Andrzej jest zbyt zmęczony, aby rozmawiać o książce.
Słuchamy wiadomości. Dymisja biskupa Gaillot wzbudza więcej emocji, niż przewidywano. Andrzej nie chce wierzyć, że przyczyną było stanowisko biskupa w sprawie środków antykoncepcyjnych, małżeństwa księży i jego wystąpienia w środkach przekazu o różnych orientacjach. Nie wydaje mu się to wystarczające. Musiał być, jego zdaniem, jakiś głębszy powód związany z wiarą. Szkoda, że hierarchia nie podała dokładniejszych informacji.

 

20 stycznia

Odwiedzam Andrzeja rzadziej, aby mu dać czas na odpoczynek i pisanie. Pomijając dłuższy sen, posiłek, drzemkę, telefony, wywiady, o które różni ludzie go proszą, chociaż (albo dlatego, że) wiedzą o jego chorobie, książkę "Samotny rycerz", którą usiłuje pisać co dzień, jak ma on znaleźć czas i siłę, i ten "trans", który mu jest potrzebny?

Już dawno nie rozmawialiśmy o Azaelu.
Co się z nim dzieje po Zmartwychwstaniu Jezusa? Andrzej pomyślał i o tym.
Wracając do Tyru, zastał dom tylko w ruinach. W ciągu jednej nocy burza zniszczyła wszystkie statki jego ojca. Ogarnięty rozpaczą ojciec zmarł. Aby uregulować wierzytelności, Azael musi sprzedać pozostały po ojcu majątek. Został ogołocony ze wszystkiego. I wtedy pojął, że odtąd tylko Jezus będzie dla niego wszystkim. Nie dowiemy się o jego dalszych losach. Jego świadectwo kończy się w tym momencie.

 

27 stycznia

Mimo swojego stanu zdrowia Andrzej mówi o książce. Główny temat musi oczywiście pozostać w centrum: nowa koncepcja zbawienia, wiążąca stworzenie nas "na obraz Boży" i nasz pierworodny upadek oraz okrzyk Jezusa na Krzyżu: "Czemuś Mnie opuścił?" Andrzej pragnie, aby ten wątek został uwzględniony w opowiadaniu.

Ważną jest rzeczą, aby żywo został przedstawiony proces wewnętrznego rozwoju młodego Azaela: jak otwarty i bystry umysł, uformowany na wzorcach arystotelesowskich, a następnie wtajemniczony w judaizm, reaguje w spotkaniu z tym agitatorem i rewolucjonistą, jakim jest Jezus. Ten człowiek głosi naukę pełną mocy i spełnia niezwykłe czyny, Jego wypowiedzi są rewolucyjne, ale sięgają do głębi serc i umysłów. Tłumy idą za nim krok w krok, potem go odrzucają. Zostaje skazany na śmierć jak złoczyńca, ale umiera jako sprawiedliwy. Umarł, ale - w co trudno uwierzyć - mówi się, że On żyje.
Trzeba wykazać, jak w Azaelu spotyka się inteligencja oparta na filozofii greckiej i Duch działający zgodnie z nauką Żydów, transcendentalne idee szkoły Arystotelesa i dynamizm osobowego Boga, umysł, który coraz mniej wątpi w obliczu faktów oraz "szaleństwo Krzyża".
Byłoby marzeniem, gdyby rabin wszedł na tę samą drogę co młodzieniec, gdyby pod wpływem wyjaśnień udzielanych Azaelowi sam doszedł do przekonania, że Jezus jest wypełnieniem obietnic Księgi.
Nie stanie się on jednak chrześcijaninem. Skończy jako absolutny heretyk w stosunku do ciasnego judaizmu, ale nigdy nie będzie się czuł bardziej Żydem.

 

Środa, 1 lutego

Sekwana wystąpiła z brzegów. Jadę do Wersalu pociągiem. Przyjeżdżam spóźniony. Andrzej dopiero co wstał. Nigdy nie widziałem go w tak złym stanie. Czuję się tak, jak w ostatnich chwilach życia mojego ojca. Andrzej mówi do mnie zupełnie cicho: "Nawet jeśli ta książka nie wyjdzie, trudno! I tak nieźle pracowaliśmy". Czy mówi tak po to, abym uratował jego idee? Czyżby odgadł, że od pewnego czasu nie przestaję o tym marzyć i że mocno postanawiam, aby nie stracić tego, co on tak głęboko przemyślał? Czy chce, abym to powiedział? Byłoby to jednak zdradzeniem jego stanu, jeśli żywi jeszcze nadzieję. Andrzej dobrze wie, że zrobię dla niego wszystko. Nie mówię nic.
Powiadomiono lekarza. Oto i on. Człowiek bardzo prosty i uprzejmy. Zbadawszy Andrzeja, przechodzi do salonu, siada i przez dłuższą chwilę milczy. Chcąc mu postawić uboczne pytanie, mówię po cichu: "Co za odporność!"
A on na to: "Tak, zdumiewająca". I tyle.
W godzinę później Andrzej się budzi i przyzywa mnie do swego łoża. Wydaje się mniej zmęczony . "Na czym stoimy? - pyta. - Mamy już wszystkie elementy? Może przejrzelibyśmy jeszcze raz najważniejsze punkty?"

Trzeba się zagłębić w wydarzenie, jakim jest Jezus. Bez cienia wątpliwości. To nasza siła. W czasach Azaela nie istnieje coś takiego jak krytyka historyczna czy semantyczna. Istnieje historyczny Jezus - człowiek, który przemawia i działa z mocą, człowiek, który ponosi porażkę. I istnieje Jezus wiary. Azael patrzy i słucha. Opisze to, co widział i słyszał, bez wdawania się w oceny, bez mędrkowania. Po prostu czuje, że ta niezwykła Dobra Nowina jeszcze bardziej zadziwi świat. Co też może oczarować takiego małego filozofa jak on? Nie system moralności. Arystoteles dużo rozprawiał na ten temat, choć jest w tej dziedzinie daleko mniej wymagający. Nie zachwycają Azaela cuda. Pełno ich jest również w pogaństwie. Uderza go orędzie miłości: nie sądźcie, przebaczajcie siedemdziesiąt razy po siedem, bądźcie miłosierni, bardzej pragnę miłosierdzia niż ofiary, miłujcie waszych nieprzyjaciół, miłujcie się nawzajem, jak Bóg was miłuje. Zostaje on przyciągnięty miłością, jaką promieniuje Jezus. Miał dotąd pojęcie Boga jako pierwszej siły poruszającej, a przez nikogo nie pruszanej. Stary rabin przybliżył mu pojęcie Boga dynamicznego, złączonego ze swoim ludem. Jezus objawia mu Boga, który nas kocha.

Najważniejsze jest jednak to, co zrozumie z tajemnicy zbawienia, jakie Jezus przynosi na Krzyżu. Nasz tok argumentacji bierze za podstawę biblijny opis stworzenia: "Stworzył... Bóg człowieka na swój obraz; na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę" (Rdz 1,27). Nic więcej. Ale to właśnie otwiera nam horyzonty nieskończoności. Idziemy dalej, zgodnie z logiką grzechu. Człowiek postanowił na własną rękę decydować o tym, co jest dobre i co złe. Jego Boże podobieństwo znika. Boży obraz się wynaturza. Stąd wypływa cała historia świata. I tu też bierze początek cała Boża pedagogia, zmierzająca do tego, aby przywrócić ludziom ich pierwotny obraz, podobiznę prawdziwej ludzkiej osoby, która staje się na powrót dzieckiem Bożym. Poprzez Prawo, proroków, przez swojego Syna, Bóg stosuje coraz bardziej rewolucyjną pedagogię.

Ale to dopiero po Ukrzyżowaniu Jezusa Azael dozna jakiejś nagłej wewnętrznej iluminacji, oświecenia, dzięki czemu jasno zrozumie całą tę zbawczą logikę.
Azael, wychowany w szkole zimnego rozumowania, zanurzy się w końcu w głębiach objawienia miłości. I zauważy, że miłość nie sprzeciwia się rozumowi, wprost przeciwnie, że przerasta ona wszelkie rozumy.


 



Pełna wersja katolik.pl