logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Daniel Ange
Modlitwa oddech życia
Wyd Marianow



Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa, styczeń 2006
liczba stron - 216
ISBN: 83-7119-474-9
format 110x180  mm
cena - 15,50 zł
 
Kup tą książkę

 
Ktoś już u mnie jest! A u was?
 
“Niech wejdzie miły mój do swego ogrodu
i spożywa jego najlepsze owoce!”
(Pnp 4,16)
 
A oto i Ten, który przychodzi do mnie, na moją pustynię. Wydaje się równie wyczerpany jak ja. Ja – dlatego że uciekam daleko od siebie. On – bo biegnie za mną. Ale On, Jego serce jest prawdziwym gejzerem, wodospadem, który gdzieś wysoko w górach spływa z lodowca ukrytego za ostatnim najwyższym szczytem. A ja jestem dziurawym naczyniem, spękaną studnią, pękniętą fontanną.
 
Proponuje mi więc dokonanie przelania. Napełni mnie przez te same szczeliny, którymi wyciekła moja woda. Przez te same rany mojego spragnionego i nigdy nie zaspokojonego serca przelewa we mnie własne strumienie.
Chce teraz sprawić, bym zstąpił w samego siebie, bym zamieszkał we własnym domu, chce wprowadzić mnie do mojego serca, objawić sobie samemu, odsłonić przede mną moją własną twarz, przywrócić mi moje dziedzictwo.
 
– Panie, zgubiłam i wiadro, i sznur do czerpania z mojego serca.
– Tak, a jest ono tak głębokie, że nikt prócz mnie nie może z niego zaczerpnąć. Prócz mnie, który chce przywrócić cię samemu sobie.
– Ale ja chcę stamtąd czerpać sam. Sam z siebie.
– Cóż! Zdradzę ci tajemnicę: sznurem jest modlitwa, wiadrem: miłość, a wałkiem studziennym: ufność. Potrzeba ci wszystkich tych trzech rzeczy – i po to, żeby czerpać, i po to, by dawać pić wszystkim wokół ciebie.
 
I oto wreszcie po tym, jak skakałem na wszystkie strony, jestem w swoim wewnętrznym domu. Wreszcie jestem “at home”, u siebie.
I co w nim odkrywam? Pełne zaskoczenie! Ktoś już tam jest. Czekał na mnie w moim domu. A ja o tym nie wiedziałem! Zamieszkiwała we mnie Obecność, a ja ani o tym nie wiedziałem, ani nawet sobie tego nie uświadamiałem! Żyłem, nie wiedząc, co się we mnie dzieje, kiedy błąkałem się z dala od swojego domu. Nie wiedziałem, że mogę powiedzieć: z dala od naszego domu!
 
W samym środku ciebie, jest Ktoś, kogo nie znasz (por. J 1,31).
 

***
 

Szczyt wszystkiego: jest ich wielu!
 
Lecz oto zaskoczenie! Nie jest sam: przedstawia mi dwóch innych mieszkańców. Więc mieszkało ich u mnie trzech, a ja miałem się zawsze za samotnego! Czy to możliwe? Wygląda na to, że się bardzo kochają.
Ledwie różdżkarz mojego serca przyprowadził mnie do domu, a już widzę dwóch innych, którzy biegną ku niemu i ściskają go długo i serdecznie. Tak spleceni, trwają dłuższą chwilę. Jakby byli nierozłączni. I przekonam się, że tak jest naprawdę.
Pasterz, który mnie odnalazł i tu przyprowadził, woła: “Tatusiu ukochany! Abba!” – a tamten szepcze: Moje dziecko, dziecko mojego serca! A trzeci nazywa go: moja radości, moja miłości! A czasem dwaj pierwsi razem: nasza radości, nasza miłości!
Co najdziwniejsze, żaden nie wygląda na starszego od pozostałych. Wszyscy trzej są niezwykle młodzi! I co więcej, tak bardzo do siebie podobni, że można by powiedzieć: oto “trojaczki”! Przy tym każdy ma właściwe sobie gesty i, jak to wkrótce odkryję, własny charakter, temperament, a nawet tylko jemu właściwy sposób ubierania się. Nie można ich pomylić ani pomieszać. A już tym bardziej rozdzielić czy po prostu odsunąć jednego od drugiego.
 
Wszyscy trzej razem – choć każdy na swój własny sposób – zwracają się do mnie:
 
– Jesteś u siebie, bo jesteś u nas. Czy raczej odwrotnie: jesteś u nas, bo jesteś u siebie.
Zbudowaliśmy ci dach nad głową, sprawiliśmy, że trysnęło źródło, aby ogród mógł być wciąż nawadniany. Aby elektryczność, dzięki małej zaporze, dawała zawsze ciepło i światło. Bo nie można żyć bez wody i światła. I zawsze zapewnialiśmy ci – bez żadnych rachunków do zapłacenia – i wodę, i światło. Innymi słowy – życie.
 
Sądziliśmy, że będziemy tu szczęśliwie żyć we czwórkę. A potem, pewnej pięknej księżycowej nocy, uciekłeś nie wiadomo gdzie. Zostaliśmy sami we Trzech. Wszędzie, wszędzie cię szukaliśmy po nocy. Na próżno! Ogród opustoszał... Ale bez ciebie nie mogliśmy być szczęśliwi. Czyż to nie dla ciebie wszystko to zbudowaliśmy i urządziliśmy? Więcej nawet: daliśmy z siebie wszystko? Twoje odejście, twoja ucieczka rozdarła nam serce...
 
Nie mogąc żyć u ciebie bez ciebie, wysłaliśmy jednego z nas, by cię szukał, sprowadził całego i zdrowego do domu. Teraz weź długi i staranny prysznic, bo jesteś za bardzo “ubrudzony”, namaść się, ogól, bądź piękny! Czekamy na ciebie z kolacją. Wszystko przygotowane. Było gotowe przez cały ten czas, gdy na ciebie czekaliśmy!
 
I żyjmy odtąd razem, nierozłącznie. Razem w domu, ale razem i wtedy, gdy będziesz wychodził. Razem, by pracować, służyć, kochać, szukać wszędzie tych, co nie mają dachu nad głową, bo oni, tak jak ty, opuścili swój dom. Razem odnajdywać źródła, odkopywać je, sprawiać, że będą płynąć. Razem, by gasić pragnienie tłumów. Słowem: razem, by kochać.
Mogę więc ciągnąć dalej za Augustynem:
 
(Piękności) zawołałaś, rzuciłaś wezwanie, rozdarłaś głuchotę moją. Zabłysnęłaś, zajaśniałaś jak błyskawica, rozświetliłaś ślepotę moją. Rozlałaś woń, odetchnąłem nią – i oto dyszę pragnieniem ku Tobie. Skosztowałem – i oto głodny jestem, i łaknę. Dotknęłaś mnie – i zapłonąłem tęsknotą za pokojem Twoim.
Wieczna Prawdo! Prawdziwa Miłości!
Gdy po raz pierwszy Cię poznałem, Tyś mnie do siebie przygarnął, żebym zobaczył, że powinienem coś ujrzeć, a także – iż nie jestem jeszcze zdolny do ujrzenia tego. Schłostałeś słabość mego wzroku, przemożnym uderzywszy we mnie blaskiem, aż zadrżałem z miłości i zgrozy. Zrozumiałem, że jestem daleko od Ciebie – w krainie, gdzie wszystko jest inaczej. I zdawało mi się, że słyszę Twój głos....
 
Ten “twój dom!”, ten “ich dom” – to wewnętrzne sanktuarium, to miejsce-źródło całej twojej istoty, to... twoje serce.
Mogę wreszcie powiedzieć, ale dlatego, że On sam może mi to powiedzieć:
 
Znalazłam umiłowanego mej duszy,
pochwyciłam go i nie puszczę,
aż go wprowadzę do domu mej matki...
(Pnp 3,4).

 



Pełna wersja katolik.pl