logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Ks. Ignacy Dec
Dlaczego miłość
materiał własny


Wrocław 1998, PFT,
50-329 Wrocław, ul. Katedralna 14

Projekt okładki: Andrzej P. Bator

(C) Wydawnictwo Signum, 1998
56-400 Oleśnica, ul. Przyjaźni 14

Wydawnictwo Signum zaprasza


 

Skutki Miłości

W rozważaniach przeprowadzonych w poprzednich paragrafach wskazujących na warunki oraz istotne momenty występujące w spełnianiu się miłości, zwracano już niejednokrotnie uwagę na to, że miłość dąży do tworzenia. Powstawanie i realizacja miłości stwarza jak gdyby nową międzypodmiotową rzeczywistość. Dzięki miłości byty osobowe zaczynają dopiero naprawdę istnieć. Miłość będąc ze swej natury twórcza przyczynia się do tworzenia (w sensie "uzupełniania się") "ja" i "ty". Tylko w miłości osoba ludzka ma szansę stać się "pełną" osobą.

W niniejszym paragrafie zwróćmy uwagę na te istotne funkcje (skutki) miłości, jakie jej przypisuje omawiany tu, francuski egzystencjalista.

a. Przekraczanie relacji "ja" - "on" i odkrycie "ty".

Bardzo często w swoich filozoficznych pismach G. Marcel międzypodmiotową relację miłości, którą określa "ja" - "ty" przeciwstawia międzypodmiotowej relacji "ja" - "on". Ta ostatnia jest relacją anonimową, nieangażującą, nie mającą nic wspólnego z miłością. W relacji tej traktuje się drugiego jako "on", jako pewien przedmiot, który można określić, mniej lub więcej scharakteryzować. Doświadczenie owego "on" jest doświadczeniem formy całkowicie wypełnionej, źródła informacji, karty rejestracyjnej, która jest jego własnym archiwistą.

Traktowanie drugich jako "on" jest zazwyczaj wynikiem traktowania samego siebie jako "on". Patrzę wtedy na siebie jako na zbiór jakości, na sumę orzeczników, nie widzę w sobie tajemnicy, którą mam odkrywać. Gdy jednak potrafię zachować więź z samym sobą, gdy siebie przestaję traktować jako "on", wtedy łatwiej mi przychodzi nawiązać kontakt z moim bliźnim, nie jako z kimś obcym, którego się lękam, ale jako z pewną określoną istotą. Z kolei to, że otwieram się dla drugiego, i wchodzę z nim w realną komunikację pozwala mi zarazem skuteczniej komunikować się z samym sobą. Moja komunikacja z samym sobą implikuje więc moją komunikację z drugim i odwrotnie.

W doświadczeniu innych jako "on" traktuję drugiego jako w gruncie rzeczy nieobecnego; jego nieobecność pozwala mi go zobiektywizować, rozprawiać o nim jako o danej naturze lub istocie. "On" nie może mi dać żadnej odpowiedzi. ponieważ "on" mi nie odpowiada, jest w jakiś sposób względem mnie nieobecny i traktuję go jako nieobecnego, jako kogoś, będącego zewnątrz mnie, tak jak gdybym prowadził dialog z kimś, lub nawet z samym sobą dialog o nim.

W Du refus ir l'invocation Marcel następującym obrazem ilustruje tę sytuację, gdzie drugiego traktuje się jako "on": Spotykam w pociągu kogoś nieznajomego, ale chociaż zwracam się do niego, nie przestaje on być dla mnie "kimś", "tym człowiekiem", jest on przede wszystkim "tym a tym", którego biografię i towarzyszące jej okoliczności z wolna zaczynam poznawać. To tak, jakby wypełniał kwestionariusz, jakby dostarczał mi danych do notatki, z którą zlewa się w jedno.

Podobnie ma się sprawa, rozważa dalej autor, gdy np. urzędnik wypytuje mnie o moje dane biograficzne. Im bardziej jest on wtedy zewnętrznym dla mnie, tym bardziej jestem obcym względem samego siebie. Jego rzeczywistość rozpatrywana z zewnątrz, jest dla mnie schematem, zbiorem idei, czyli po prostu "on".

Może jednak nastąpić taka sytuacja - kontynuuje dalej we wspomnianym dziele autor - kiedy np. ów podróżny, czy też ów urzędnik nawiążą jakiś głębszy kontakt ze mną. Jeśli on np. przedstawi mi swoje troski, kłopoty, cierpienia, gdy może przeżyjemy jednakowe niebezpieczeństwo, jed­nakowe przygody, okażemy pretensję do tej samej osoby, gdy może czytaliśmy i lubimy te same książki, wtedy zawiązuje się jedność, w której ten drugi i ja stajemy się "my". Ten ktoś przestaje być dla mnie "on", lecz staje się "ty". Dokonuje się tu przejście z "on" do "ty" -przejście od d i a 1 e k t y k i d o m i ł o ś c i - od poznania refleksyjnego do życiowego.

Tak więc w miłości przekracza się "on" i dochodzi się do odkrycia "ty"; przechodzi się od relacji "ja" - "on" do relacji "ja" - "ty".

To "ty" odkrywane w miłości nie może być tylko sumą orzeczników, zbiorem danych, jakąś kolekcją historyczną, ale żywą osobą. Gdy traktuję kogoś jako "ty", to doświadczam go jako kogoś, kto zdolny jest mi odpowiedzieć w jakikolwiek sposób, nawet gdyby ta odpowiedź była zrozumiałą ciszą.

Traktowanie drugiego jako "ty", odkrywanie tego "ty" we wzajemnej międzyosobowej komunikacji, przyczynia się do tworzenia "ja" i do tworzenia "ty".

b. Tworzenie "ja" i tworzenie "ty" we wspólnocie "my"

Autorzy zajmujący się marcelowską metafizyką komunii, zwracają uwagę na to, że Marcel w swojej metafizyce wprowadził osobowe określenie: "ja" - "ty", zamiast tradycyjnych określeń: podmiot - przedmiot. "Ja" i "ty" u autora Dziennika metafizycznego odkrywane są tylko w interpersonalnej więzi miłości. Tylko w relacji miłości można przybliżyć sobie tajemnicę "ty" oraz tajemnicę swojego "ja". Co więcej, Marcel wyraża pogląd, że tylko w relacji miłości, czyli wspólnocie "my" może tworzyć się "ja" i może tworzyć się "ty".

W doświadczeniu "my" mamy "odczucie" uczestnictwa w jednym istnieniu, a w związku z tym mamy "odczucie" jedności. To "odczucie" tkwi zarówno w "ja", jak i w "ty". Wynika z tego, że w moim bycie wcielonym tkwi również "ty" i to "ty" istnieje w miarę jak ja istnieję zaangażowany w mój byt i o ile ja istnieję. A to oznacza również, że sfera miłości jest sferą tajemnicy, stanowi tajemniczą obecność, w której nie mogę opuścić bez zaprzeczenia swojego istnienia. "Osoba, którą kocham - pisze Marcel w Journal metaphysique - jest dla mnie jak najmniej kimś trzecim. Jednocześnie odkrywa mnie ona mnie samemu. Drugi wchodzi ze mną jakby w pewien tajemniczy krąg, na zewnątrz którego są inni.

W tym tajemniczym, miłosnym kręgu ma miejsce twórcza komunikacja, dzięki której "wzrasta" i "uzupełnia" się zarówno "ja" jak i "ty". Miłość tworzy nie tylko podmiot "ja", ale i "przedmiot" "ty", gdyż doświadczenie i poznanie "drugiego" jako osoby, jako "ty" może się oprzeć i dokonać tylko z miłości. "Ja powierzając się "ty", samo coś z "ty" otrzymuje. Podobnie "ty" darując się "ja", samo się ubogaca. Taka jest nieuchronna dialektyka miłości.

Idąc za komentatorami Marcela, można krótko powiedzieć, że "ja" istnieje w pełni, gdy miłuje "ty" i jest przez "ty" miłowane.

Omawiając rzeczywistość miłosnej relacji "ja" - "ty", która to relacja jest zarazem rzeczywistością "my", zwróćmy jeszcze za Marcelem - uwagę na pewne trudności z jakimi można się spotkać w codziennym życiu. Chodzi mianowicie o możliwość zawiedzenia się, rozczarowania na osobie umiłowanej. Innymi słowy, chodzi o rozważenie pytania: dlaczego i w jakich warunkach to miłosne "my" może być zniszczone? Autor "Dziennika metafizycznego" odpowiada, że te gorzkie rozczarowania są tylko tam, gdzie nie ma prawdziwej miłości, gdzie jest tylko fałszywa idea o bycie, niezgodna z jego rzeczywistością, gdzie nie miłuje się "ty", tylko "on". Miłości nie traktuje się tu jako zaangażowanie, ale jako posiadanie, jako pewną ideę, którą się wytworzyło w sobie o drugim.

Streszczając powyższe uwagi o funkcjach (skutkach) miłości, zauważmy, że Marcel przypisał miłości centralną rolę w swojej metafizyce komunii. Byty osobowe naprawdę istnieją, jeśli wzajemnie się komunikują. W tej twórczej interpersonalnej wymianie można jedynie odkrywać tajemnicę "ja" i tajemnicę "ty". Równocześnie ta twórcza interpersonalna komunikacja przyczynia się do konstytuowania "ja" oraz "ty". Nowa rzeczywistość "my" przerasta uczucia indywidualne, chociaż nie wyklucza możliwości ich ewolucji, staje się obecnością, dając miejsce uczuciu globalnemu, bezpośredniemu, zalewającemu ze wszech stron "ja" i "ty". Międzyosobowe zaangażowanie rozwija się wtedy, gdy "ja" i "ty" chcą w tej komunii uczestniczyć i dokładają starań, by ją podtrzymać, gdy po prostu chcą być nawzajem sobie wierni. A więc zaangażowanie się w miłość - jak już kilkakrotnie było powtarzane - domaga się wierności, której jedną z cech jest tajemnicza inklinacja do tworzenia.


 



Pełna wersja katolik.pl