logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Ks. Ignacy Dec
Dlaczego miłość
materiał własny


Wrocław 1998, PFT,
50-329 Wrocław, ul. Katedralna 14

Projekt okładki: Andrzej P. Bator

(C) Wydawnictwo Signum, 1998
56-400 Oleśnica, ul. Przyjaźni 14

Wydawnictwo Signum zaprasza


 

Istotne elementy w spełnianiu się miłości

Jak wspomniano na początku, miłość dla Marcela jest rzeczywistością tak bogatą i do pewnego stopnia tak tajemniczą, że nie można jej "adekwatnie" poznać i wyrazić w formie jakiegoś dedukcyjnego systemu. Można ją jedynie przybliżyć w pewnym stopniu w fenomenologicznym opisie. Można wskazać na pewne istotne momenty (elementy), które występują w jej spełnianiu się. Gdy się czyta filozoficzne dzieła Marcela, gdy śledzi się jego antropologiczne analizy, niewątpliwie można odkryć wiele elementów, które jego zdaniem zawsze występują w spełnianiu się miłości. Stosując pewne uproszczenie można by je sprowadzić do dwóch zasadniczych: do zaanga­żowania i do wierności.

Zaangażowanie i wierność wzajemnie się implikują. Wydaje się, że zaangażowanie logiczne wyprzedza wierność, jednak jak wykaże analiza, zaangażowanie zawarte jest w samej wierności; wierność bez zaangażowania nie byłaby prawdziwą wiernością. Bliższa analiza tych dwóch momentów występujących w miłości będzie przedmiotem niniejszego paragrafu.

a. Zaangażowanie

Termin "zaangażowanie" jest ulubionym terminem Gabriela Marcela. Przede wszystkim bardzo często tym terminem posługuje się autor przy omawianiu interpersonalnej więzi, "ja" - "ty" w miłości. W zaangażowaniu osobowym ma miejsce otwarcie się i darowanie drugiemu człowiekowi. Osoba uświadomiwszy sobie fakt wezwania przez drugą osobę, może w sposób wolny powierzyć się jej i odtąd może nastąpić twórcza międzyosobowa komunikacja intersubiektywna. To otwarcie się i darowanie, "ja" "ty", to wzajemne zaangażowanie i twórcze uczestniczenie, "ja" i "ty" stanowi istotę miłości.

W akcie darowania następuje wyraźnie zmiana perspektywy w traktowanie drugiego. Następuje przejście od "on" do "ty". W dziele: Du refus a I' invocation Marcel pisze: "Gdy określam kogoś słowem "on", traktuję go w gruncie rzeczy jako nieobecnego; jego nieobecność pozwala mi go zobiektywizować, rozprawiać o nim jako danej naturze lub istocie... Może się jednak zdarzyć, że pomiędzy kimś innym a mną zawiązuje się odczuwalny węzeł tak powstaje jedność, w której ten drugi i ja jesteśmy "my, co oznacza, że drugi nie jest już "on", lecz staje się "ty"... Gdy traktuję drugiego człowieka jako "ty"- kontynuuje dalej autor- drugi przestaje być kimś, o kim rozmawiam z samym sobą, nie jest on już wsunięty pomiędzy mnie i mnie samego; ów ja sam, z którym byłem sprzymierzony, aby go badać, osądzać, roztopił się jakby w tej żywej jedności, którą on tworzy teraz wraz ze mną".

Z przytoczonego - dla naszych rozważań - bardzo istotnego tekstu wynika, że Marcel całą istotę angażującej miłości widzi w przejściu od, "ja" - "on" do "ja" - "ty". W nowopowstałej rzeczywistości, którą autor często określa słowem "my", osoba druga przestaje być kimś trzecim, która to osoba w relacji, "ja"- "on" znajdowała się między mną, a mną samym. Równocześnie odkrywa ona mnie dla mnie samego. Poza naszą wspólnotą wszyscy pozostali są jako ci "inni".

W rzeczywistości "my", "ja" przyjmuje do siebie "ty", "ja" angażuje się w "ty", i z kolei "ty" angażuje się w "ja". Marcel w wielu swoich filozoficznych dziełach, zwłaszcza na kartach Du refus a l ' invocation analizuje pewne terminy i zwroty, które mniej lub więcej adekwatnie wyrażają to twórcze zaangażowanie (dzięki któremu "on" przemienia się w "ty"). Na pierwszy plan poddaje analizie następujące wyrażenia: "przyjąć kogoś do siebie", "podatność", "odczuwanie", "należę do ciebie", "ty należysz do mnie".

Dla pełniejszego zapoznania się z marcelowskim rozumieniem "zaangażowania" wydaje się rzeczą ważną prześledzić chociaż pobieżnie analizę tych wyrażeń.

"Przyjąć kogoś do siebie" oznacza, zdaniem autora "Dziennika metafizycznego", wprowadzić kogoś innego, obcego, do tej określonej sfery - siebie - i dopuścić go w pewnym sensie do uczestnictwa w niej. "Przyjmowanie kogoś" nie jest wypełnianiem jakiejś pustki w, "ja", ale jest zezwoleniem na uczestniczenie w pewnej pełni. W "ja" istnieje pewna podatność na przyjęcie kogoś drugiego. Termin "podatność" Marcel stosuje do rozległej klawiatury, począwszy od ścierpienia, ulegania, aż do ofiarowania siebie, albowiem gościnność, - jak wyznaje - jest ofiarowaniem tego, co jest swoje, to znaczy siebie samego. Przyjmowanie kogoś do siebie dokonuje się w pewnym stopniu na sposób odczuwania (tego kogoś). Odczuwanie jednak nie jest i nie może być czymś biernym. Nie sprowadza się ono tylko do ulegania, do znoszenia działania zewnętrznego, ale jest przyjmowaniem w sensie otwarcia się na coś zewnętrznego, transcedendentnego.

Takim rozumieniem "odczuwania" Marcel - jak sam to wyznaje - odcina się od tych wszystkich kierunków filozoficznych, które pojmowały "odczuwanie" biernie. Idąc w tym względzie za Arystotelesem, ostrze krytyki kieruje autor pod adresem zwłaszcza Condillaca i Kanta.

Innym wyrażaniem, poprzez które można określać akt angażowania się w byt, akt darowania się drugiemu, jest zwrot: "należę do ciebie" i jego odpowiednik (jako odpowiedź drugiego): "ty należysz do mnie". Autor analizując te dwa zwroty, zwraca uwagę na pewien fenomenologiczny kontrast, zachodzący między nimi. Pierwszy zwrot wyraża prawdziwe zaangażowanie, drugi zaś może wyrażać pewne roszczenie. Więc tylko pierwsze wyrażenie desygnuje właściwy akt darowania.

Po tych wyjaśnieniach terminologicznych przejdźmy do rzeczowego omówienia zaangażowania (oddania). W akcie zaangażowania, zdaniem francuskiego myśliciela, jedna osoba udziela drugiej osobie pewnego kredytu. Kredytem, jaki otwieram w pewien sposób drugiemu, nie jest tylko "coś" ze mnie, ale kredytem jestem ja sam, moja osoba. Jeśli wiążę się z kimś i wierzę w niego, to angażuję się do głębi, a to osobiste zaangażowanie ogarnia nie tyle to, "co mam", ale przede wszystkim to, "czym jestem", czyli mój kredyt łączę nierozerwalnie z moim istnieniem i moją osobą, i wskutek tego czynię ten akt aktem tajemniczym. Kredyt, o ile zachodzi między, "ja" i "ty", prowadzi do uosobienia i udoskonalenia bytu sprowadzonego do osoby, ponieważ podmiotem i przedmiotem w kredycie nie są abstrakcyjne idee, ale żywe osoby, które mogą oddziaływać na siebie.

Samo zaangażowanie nie będąc aktem jednoosobowym, z góry zakłada jakąś osobę poza mną, obdarzoną pewnymi cechami. O jej cechach (przymiotach) mogę mieć przekonanie, lecz to jeszcze nie pociąga zaangażowania z mej strony, które prowadziłoby do darowania się, nawet gdyby to przekonanie implikowało z mej strony coś, co byłoby podobne do zaangażowania się względem tej osoby. Mimo pewnych zewnętrznych kontaktów mogę ukryć moją prawdziwą postawę wewnętrzną wobec tej osoby i nie angażować się. Wypływa z tego wniosek, że przekonanie i zaangażowanie, a w konsekwencji darowanie się drugiemu, nie są równoznaczne.

W rozważaniu powyższym o kredycie, jako istotnym elemencie w zaangażowaniu przewija się stale moment osobowy. Wyrazem tego jest "ty" zdolne do wezwania, któremu można zaufać i otworzyć kredyt "ty", od którego można oczekiwać odpowiedzi. To zaufanie pokładane w "ty", to oczekiwanie na zapewnioną odpowiedź nie jest jednak, zdaniem Marcela, przekonaniem o jakim była mowa wyżej. Wychodzi ono poza doświadczenie, ponad to, co jest znanym, jest właściwie zakładem, który w każdej chwili może być przegranym.

Kredyt i zapewnienie może mieć miejsce tylko dlatego, że jak wspomniano powyżej, następuje tu zaangażowanie osobowe. Samo zaangażowanie, które wyraża oddanie osoby, jest jednak częściowo nieuwarunkowane, ponieważ zawiera możliwość abstrahowania od pewnych elementów nieprzewidzianych i zmiennych w sytuacji, w jakiej to zaangażowanie nastąpiło. W Journal metaphysique i Etre et avoir przedstawia Marcel cały ten problem na przykładzie odwiedzin ciężko chorego. Chory i odwiedzający go, może być nim przyjaciel, wiedzą o bliskiej śmierci. Przyjaciel przejęty współczuciem, pragnąc choremu sprawić przyjemność, obiecuje mu, że odwiedzi go jutro. Upłynęło kilka dni, chory nie umarł, dalej cierpiał i był godny współczucia, ale u odwiedzającego go uczucie już dawno minęło i jest rzeczą niemożliwą wskrzesić je powtórnie. Utożsamienie uczucia z zaangażowaniem byłoby tu kłamstwem. Wobec sytuacji jaka zaistniała powstaje pytanie, jak należy interpretować złożone przyrzeczenie. Czy dotyczyło ono wewnętrznych uczuć, czy tylko postawy zewnętrznej, która nie odpowiadała stanowi wnętrza. Przed odwiedzającym otwiera się alternatywa: albo musi skłamać wobec siebie udając uczucie, którego nie ma, albo wobec chorego, okazując mu współczucie, którego nie przeżywa. By wyjść z tej trudnej sytuacji jest rzeczą konieczną dokonać rozróżnienia między zaangażowaniem wziętym w sobie, a zapewnieniem odnoszącym się do przyszłości. Ten, który tylko zapewnia, może siłą swej woli narzucić sobie obowiązek spełnienia tych czy innych przyrzeczeń, nie angażując się wcale. Przedmiot jego zainteresowania, choćby to nawet był sam Bóg, jest dla niego tylko jakąś zewnętrzną okazją, pretekstem. Otóż zapewnienie nie bierze odpowiedzialności za jakiś moment przyszłości. Wynika, z tego, że zapewnienie jest uwarunkowane. Natomiast zaangażowanie, które postuluje wierność dla "ty", jest częściowo nieuwarunkowane w tym, iż niezależnie od stanu ducha i okoliczności, a zwłaszcza sytuacji chwilowych, jest niezmienne i prowadzi do faktycznego wypełniania złożonego przyrzeczenia", czyli wychodzi ponad nieznaną przyszłość, jest aktem rozpoznania niezależnym od uczucia, które mu towarzyszy lub też nie.

To prawdziwe i nieuwarunkowane zaangażowanie, które związane jest ze wzajemnym oddaniem i upodobnieniem się do osób, może więc zaist­nieć tylko między bytami osobowymi. Nie jest to jednak - jak zauważa autor - zaangażowanie samorzutne. Zaangażowanie jest zawsze odpowiedzią na apel i jako takie implikuje pewne oddanie się osoby; zaangażowa­nie zupełnie samorzutne byłoby pychą. Zaangażowanie jako odpowiedź i oddanie implikuje wierność, której korzeniem jest ujęcie fundamentalne, jakie stanowi porządek religijny.

Omawiając zagadnienie zaangażowania, Marcel wskazuje jeszcze na zaangażowania, które z istoty swej są uwarunkowane, a które tylko przez fałszywą presumpcję uważane są za nieuwarunkowane. Do takich zaangażowań należą te, które są kształtowane przez opinie, np.: w zakresie polityki czy literatury. Do istoty opinii przynależy to, że jest ona związana ze sferą posiadania, a nie ze sferą tajemnicy resp. istnienia. Opinia jest zawsze dla kogoś obcego, a nigdy dla siebie. Samo stwierdzenie : "taka jest moja opinia", implikuje zawsze rzeczywistego lub wyimaginowanego rozmówcę, którym mogę być również ja sam. Opinia dotyczy tego, czego się nie posiada w pełni, a przy tym łączy się ze świadomością braku, do którego posiadający opinie nie chce się przyznać. Mimo tego, właśnie z tej racji, że opinia wkracza w sferę posiadania, nikt nie może zagwarantować, że jego opinia o kimś się nie zmieni. Absurdem więc dla niego będzie czynne zaangażowanie w opinie, których później może nie będzie podtrzymywał.

Do zakresu zaangażowań z istoty swej uwarunkowanych, należy również, zdaniem francuskiego myśliciela, wszelkie zaangażowanie się w wiedzę, naukę, czy technikę. Te zaangażowania są kształtowane przez opinie.

Nie może tam być mowy o pełnym osobowym zaangażowaniu się, wyrażającym się w oddaniu. "Autentyczne" zaangażowanie, połączone z osobowym darowaniem się - podkreślmy jeszcze raz za autorem - jest możliwe tylko między osobami, tylko w relacji: "ja" - "ty". Innymi słowy, tylko w intersubiektywnej więzi miłości możliwe jest zaangażowanie bezwarunkowe. To zaangażowanie rodzi się zawsze jako odpowiedź na apel drugiego.

Autor "Dziennika metafizycznego" zwraca jeszcze uwagę na to, że akt zaangażowania, akt darowania się drugiemu jest aktem zupełnie wolnym. Człowiek - jak to już zostało uwidocznione w poprzednim paragrafie może pozostać obojętnym wobec apelu drugiego człowieka, nie musi angażować się w drugi byt osobowy. Staje się jednak wtedy - jak mówi Marcel - człowiekiem bezczynnym i w gruncie rzeczy osamotnionym. W Homo viator Marcel w następujących słowach charakteryzuje takiego człowieka: "Człowiekowi temu wydaje się, że został jak gdyby wyrzucony przez rzeczywistość na jakiś pusty brzeg; wydaje mu się, że życie go już nie chce. Próbuje stwarzać sobie zainteresowania i przyzwyczajenia. Dręczy owego człowieka uczucie niemal niepojętego okrucieństwa życia, mniej lub bardziej uświadomione... Jedyną rzeczą niespodzianą, jakiej może oczekiwać, jest choroba i śmierć".

Człowiek bezczynny (niezaangażowany) jest istotą, która już nic nie daje innym, która utraciła możność ożywiania świata i której się wydaje, że została w ten świat jak gdyby wrzucona, i że jest jednocześnie w nim zbyteczna.

Taki jest dramat człowieka bezczynnego, niezaangażowanego, człowieka, który zerwał swoje więzi z drugimi i w ten sposób utracił łączność z rzeczywistością. Dramat ten, zdaniem Marcela, doskonale ukazuje J. P. Sartre w swojej twórczości filozoficznej.

Zamykając uwagi na temat zaangażowania podsumujmy je stwierdzeniem, że w ujęciu Gabriela Marcela, zaangażowanie stanowi istotny element w realizacji międzypodmiotowej więzi miłości. Prawdziwe zaanga­żowanie odnosi się jedynie do osób i wyraża we wzajemnym darowaniu się osób sobie. Zaangażowanie osoby, które konstytuuje (urealnia) miłość, domaga się od osoby wierności temu zaangażowaniu, a przez to wierności względem "ty".

b. Wierność

Więź miłości, jaka zaistniała w wyniku wzajemnego otwarcia i darowania się, "ja" i "ty", została utworzona w sposób wolny. Zarówno "ja" jak i "ty" współpracowało w sposób wolny w kreacji "my". Rzeczywistość "my", podobnie jak rzeczywistość "ja" czy "ty" jest czymś, co nieustannie musi być tworzone w wolności. Trwanie w miłości domaga się wierności otwarciu się i twórczemu zaangażowaniu. W miłości, istotną rolę zatem, zdaniem Marcela odgrywa wierność. Wierności nie można oddzielić od miłości. Wierność jest - drugim - istotnym elementem występującym w spełnianiu się miłości; jest integralną częścią miłości.

Rozważaniom o wierności Marcel poświęca stosunkowo wiele miejsca w swoich pracach filozoficznych. Sam autor przyznaje, że idea wierności zajmuje centralne miejsce w jego filozoficznej myśli. Musimy więc prześledzić marcelowskie rozważania nad wiernością, gdyż one pozwolą nam lepiej zapoznać się z jego koncepcją miłości.

Swoją koncepcję wierności Marcel wypracował polemizując z dwiema zastanymi a przeciwstawnymi sobie koncepcjami człowieka. Zwolennicy pierwszej - fenomenistycznej koncepcji człowieka - uważają wierność za niemożliwą. W oparciu bowiem o chwilową dyspozycję angażują całą swoją przyszłość. Tymczasem - jak głoszą - ja nie jestem panem swojej przyszłości. Nie mogę nic przyrzekać na przyszłość. Moja dyspozycja może się zmienić. Nie mogę więc na niej budować wierności. Co więcej, istota, której przyrzekam wierność może także ewoluować i to do tego stopnia, że mogę w pewnym momencie zapytać, czy rzeczywiście tej to osobie ślubowałem wierność. Każde przyrzeczenie już na początku jest arbitralne, jest po prostu kłamstwem. Muszę być szczery wobec siebie i innych. Wierność sama w sobie jest zdradą. Wierność jest niemożliwa.

Jak widać, według tej koncepcji wierności, ja utożsamiam się z chwilą obecną. Nie ma we mnie nic stałego. Zwolennicy drugiej - formalistycznej koncepcji człowieka - pojmują wierność natomiast jako wierność samemu sobie. Przyrzec wierność komuś wcale nie oznacza być mu wiernym, ale pozostać i trwać w wierności swojemu przyrzeczeniu. W tej koncepcji ja sam jestem źródłem wierności. Zdrada jest zdradą samego siebie, a nie złamaniem przyrzeczenia danemu komuś. Wprawdzie to "ja", któremu mam być wierny, nie jest "ja", które utożsamia się z chwilą obecną, jednak jest ono "ja" formalnym, to znaczy ideą, którą sobie wytworzyłem o sobie samym. Otóż ślubując wierność mam pozostać wierny tej idei "ja", a nie "ja", jako konkretnej osobie.

Nie trudno zauważyć, że zwolennicy tak rozumianej wierności wpadli w drugą skrajność. Interpretują wierność, jako pewną stałość, jako formę przywiązania do samego siebie, jako formę pychy.

Gabriel Marcel odrzuca te dwie koncepcje wierności, bazujące na dwóch skrajnych koncepcjach człowieka. Zajmując stanowisko pośrednie, mówi o tzw. wierności twórczej, która nie jest ani wiernością danej chwili, ani też wiernością "ja" sformalizowanemu, jako wytworzonej idei.

Według autora "Dziennika metafizycznego" każde przyrzeczenie jako akt jest czymś, co mnie zaskakuje. Zdaje sobie sprawę, choćby tylko pośrednio, że moja dyspozycja wewnętrzna nie jest bynajmniej niezmienna. Mimo to zdecydowałem, że ta ewentualność nie będzie wchodziła w grę. Akt ten, w którym angażuję całą moją przyszłość, zakłada, że jest we mnie coś stałego, niezmiennego, ponadczasowego. To zaangażowanie mojej przyszłości zobowiązuje mnie do ciągłego procesu twórczego. Wola niekwestionowania mojej decyzji bierze również udział w kształtowaniu mojej przyszłości. Zadaniem jej jest odrzucać wszystkie trudności i przeszkody oraz traktować je, jako pokusę nakłaniającą mnie do odwołania pierwotnej decyzji. Ja mogę wiedzieć, czy zostanę wierny podjętej decyzji tylko wtedy, gdy się zaangażuję, gdy się nastawię na tworzenie. Wierność jest nieustannie ponawianą odpowiedzią na apel wewnętrzny. Mam być wierny apelowi, który pochodzi z głębi mego "ja". Apel ten wprawdzie wychodzi z mojego "ja", ale wykracza poza to, kim jestem. Być wierny, to otworzyć się na apel i realizować się jako byt. Tworzę się jako byt tylko wtedy, gdy jestem wierny.

Tak rozumiana wierność zawiera w sobie kredyt, zaufanie, zaangażowanie i ma charakter wybitnie personalistyczny; może "rozgrywać" się tylko na płaszczyźnie osobowej.

Tak rozumiana wierność charakteryzuje się, według Marcela, trzema zasadniczymi przymiotami: stałością, obecnością i świadectwem.

S t a ł o ś ć (la constance) - jako taka nie jest wiernością, ponieważ, nie angażuje, jest tylko pancerzem wierności, jej cechą i zewnętrznym aspektem, ponieważ odnosi się do zewnętrznego postępowania, a uchyla się od odpowiedzialności za zaangażowanie całej osoby. Podczas, gdy wierność przynależy do sfery istnienia, to stałość przynależy do sfery działania. Stałość definiuje się przez fakt trwania w jakimś postępowaniu. Cechuje ją więc niezmienność. Charakter formalny wierności okazuje się w pełni, gdy się ją rozważa w stosunku do obecności. Stałość bowiem uwydatnia się w fakcie niezmienności wobec samego siebie, wobec swoich zamiarów i planów. Łączy się ona niejednokrotnie z dużym wysiłkiem, tam gdzie chodzi o to, by nie okazać się leniwym tam, gdzie może zachodzić wątpliwość co do spełnionego obowiązku, co do dochowania wierności. Osoba, która spełnia te obowiązki, może postawić sobie za cel i punkt honoru formalne i dokładne ich wypełnienie. Powodem tej stałości może być często idea, jaką sobie ona wytworzyła o drugiej osobie, względem której nie chce zawinić. Powodem tym może być również świadome uczucie sympatii, lub spłacanego długu wdzięczności. Stosunek, jaki tu powstaje, nie zawsze jest jednak wiernością, ale stanowi jedynie pomnik i obraz wierności. Osoba, która ogranicza się do kontaktów wyłącznie zewnętrznych, nie kieruje się najczęściej w takim postępowaniu zmianą samych uczuć.

Mimo, że wierność cechuje stałość, zdrada jest w każdej chwili możliwa i ustawicznie przejawia się przed nami. Powodem tego jest fakt, że zewnętrzne dotrzymanie słowa często nie odpowiada stanowi wewnętrznemu osoby. Albo osoba okłamuje samą siebie, albo okłamuje drugą osobę. W pewnym sensie brak stałości - podkreśla M. Milbrandt za Marcelem jest cechą tego świata, ponieważ na każdym kroku zaprzecza się czemuś, co było lub jest, a zatem powinno wypływać z wierności. Zaprzeczenie i zdrada następuje tu dlatego, że wierność utożsamia się z jedną z cech a miano­wicie z omawianą tu stałością. Nie tylko my sami przeczymy sobie. Zaprzeczenie sięga poprzez śmierć o wiele głębiej, bo do samego bytu złączonego nierozerwalnie z istnieniem, które jest podstawą wierności.

Drugą cechą, jaka przysługuje wierności jest - o b e c n o ś ć (la présence). Realizuje się ona w dialogu, trwanie w "obecności" względem osoby, którą określa jako "ty". A więc obecność jest związana z miłością i prowadzi do współistnienia. Tak ujęta obecność pozwala zdefiniować wierność jako "obecność aktywnie uwiecznioną".

Wierność z natury swej dąży do przedłużenia obecności w dialogu "ja" i "ty" i to stanowi o jej twórczym charakterze. Ona decyduje o tym, że dokonane zaangażowanie nie będzie zakwestionowane, ponieważ wierność wymyka się ujęciu refleksyjnemu a możliwość zmian zostaje potraktowana jako pokusa. Wewnętrzna łączność dokonana przez wierność polega na przejściu z "on" w "ty" u drugiej osoby, która jest "przedmiotem" w tym dialogu.

Tworzenie o jakim tu mowa, nigdy nie może być traktowane jako produkcja, gdyż w wierności twórczej, która dotyczy tylko osób, tkwi i przejawia się działanie tych osób, które dokładają wysiłku i starań, by w tej obecności uczestniczyć i wytrwać. To wspólne oddziaływanie na siebie prowadzi do uosobienia bytów w wierności, a samej wierności nadaje charakter personalistyczny.

Tak ujęta wierność twórcza w łączności z obecnością jest najwyższą formą wierności. Jest ona jedynie skutecznym środkiem zapanowania nad czasem. Utwierdza się ona bowiem tylko tam, gdzie przeciwstawia się nieobecności, gdzie triumfuje nad tą nieobecnością, którą uważa się fałszywie za absolutną, to znaczy nad śmiercią. Ten, który jest prawdziwie wiernym - podkreśla P Prini myśl Marcela - nie rozpacza nigdy z powodu utraty osoby umiłowanej. Oddalenie, chociażby nawet było bardzo bolesnym, nie załamuje go nigdy. Osoba umiłowana jest dla niego zawsze obecną, a wierność jaką w niej położył nakazuje mu oczekiwać z niecierpliwością i wytrwałością powrotu do wspólnej obecności i wspólnego istnienia. Stąd też, jak stwierdza Moeller, problem świata niewidzialnego, a raczej życia przyszłego, nie rozpatruje Marcel jako rzeczywistości zacieśnionej do czegoś, co istnieje lub też nie istnieje, ale jako obecność miłujących się bytów.

Trzecim istotnym atrybutem wierności według Marcela jest ś w i a d e c t w o (le témoignagne). Osoba jest bytem, który przez wierność i przyrzeczenie daje ustawiczne świadectwo własnej wierze (wierności) w kogoś czy też komuś. Wierność, jak to widzieliśmy, dąży do utrwalenia się, stąd też świadectwo, jako z nią związane posiada charakter twórczy. Z racji zaangażowania się osoby w świadczeniu, świadectwo posiada charakter osobowy. Świadectwo ogarniając (angażując) całą osobę ludzką, przynależy do sfery istnienia. To decyduje o tym, że "prawdziwa natura wierności polega na dawaniu świadectwa i potwierdzaniu".

Kończąc omawianie wierności, jako istotnego elementu występującego w spełnianiu się interpersonalnej więzi miłości, zwróćmy jeszcze uwagę na tzw. "absolutną wierność twórczą". Ten rodzaj wierności jest przedłużeniem "zwyczajnej" wierności twórczej i sytuuje się w płaszczyźnie relacji "ja" Absolut.

Zdaniem Marcela, wierność twórcza, pojęta jako realizacja tego kim jeszcze nie jestem aspiruje do Absolutu. Pełnię swojego bytu mogę bowiem osiągnąć tylko przez całkowite zaangażowanie, przez wierność absolutną. Ci, którzy się kochają, rzeczywiście ślubują sobie taką bezgraniczną miłość i absolutną wierność. Ale tu rodzi się pytanie: Czy na płaszczyźnie czysto ludzkiej jest to możliwe? Czy można zaufać bezwarunkowo i otworzyć się bezgranicznie istotom skończonym, niedoskonałym, zmiennym? Czyżby więc absolutna wierność była niemożliwa?

Istotnie, zawsze można zakwestionować realność przywiązania, które łączy ludzi. Zawód, zdrada zawsze jest możliwa.

Marcel jednak uważa, że z tego wcale nie wynika, iż wierność absolutna jest niemożliwa. W samym bowiem akcie wierności, który od początku niewątpliwie wydaje się być kruchym, jest pewien apel, który pochodzi z głębi mojego "ja" "ad summam altitudinem". Jest to apel o pomoc absolutną, zanoszony do jakiegoś Bytu Transcendentnego ("Transcendant"), którego nie można traktować jako "on", jako przedmiot, bez równoczesnej jego negacji.

Tak więc analiza wierności pozwala odkryć w głębi mojego "ja" coś, co równocześnie wykracza nieskończenie poza to, kim jestem. Jest to coś transcendentnego do mnie. Marcel ten Byt określa - jako "Ty" absolutne, Obecność absolutna, Wierność absolutna. Wierność absolutna postuluje "Ty" absolutne. I tutaj zawód jest niemożliwy, chyba, że "Ty" absolutne zastąpię sobie jakimś bóstwem. Całkowite otwarcie się i zaufanie owemu "Ty" Marcel na­zywa wiarą. Wiara więc według niego jest absolutną wiernością twórczą. Jest ona nierozerwalnie złączona z miłością, jaka ma miejsce między "ja" i "Ty".

Powyższe uwagi dotyczące marcelowskiego pojmowania wierności można by posumować stwierdzeniem, że wierność, według Marcela, jest czymś istotnym w miłości. Wierność sprawia to, że zawiązana interpersonalna relacja (więź) miłości - trwa, ciągle urealnia się. Wierność nadaje miłości wymiar ponadczasowy; wierna miłość pokonuje zawsze granice śmierci i zmierza do Absolut.


 



Pełna wersja katolik.pl