logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
William E. Rabior
Życie po... rozwodzie
Wydawnictwo Homo Dei


Wydawca: Homo Dei
Rok wydania: 2010
ISBN: 978-83-60998-97-7
Format: 130x185
Stron: 88
Rodzaj okładki: miękka
 
Kup tą książkę

 

Wprowadzenie

Pomysł na tę książkę podsunął mi kilka lat temu mój przyjaciel Jim, doświadczony psychoterapeuta specjalizujący się w relacjach międzyludzkich. Jim towarzyszył wielu małżeństwom w dobrych i złych chwilach, w szczęściu i smutku, nowych początkach i ostatecznych zakończeniach. Pewnego dnia przy kawie podzielił się ze mną spostrzeżeniem, które utkwiło mi w pamięci.

- Trochę upraszczając, podzieliłbym ludzi rozwiedzionych  na dwie grupy. Niektórzy przetrzymują sam rozwód, ale nigdy nie odzyskują pełni zdrowia: pozostają zranieni, niezdolni do powrotu do normalności. Inni nie tylko umieją przetrwać rozpad związku, ale nawet dobrze sobie po nim radzą, często lepiej niż przed nim, choć niekoniecznie od razu. Nie ogranicza się to do ponownego małżeństwa. Ludzie ci odnajdują duchową i emocjonalną równowagę, przedefiniowują samych siebie, jeśli trzeba, i z powodzeniem przebudowują własne życie.

Rozwód jest dla nich "pozytywną porażką", z której wyciągają wnioski i rozwijają się wewnętrznie. Miło to obserwować. Kiedy spotykam takie osoby, zwykle pytam, co okazało się dla nich największą pomocą. Ty na pewno też tak robisz.

Przytaknąłem. Sam nieraz zajmowałem się  poradnictwem dotyczącym relacji międzyludzkich i wiedziałem, o czym mowa. Wypowiedź Jima dała mi jednak do myślenia. Jakie czynniki sprzyjają wewnętrznemu uzdrowieniu po rozwodzie? Czy są jakieś drogi prowadzące do nowej pełni życia, a także drogi, które uniemożliwiają jej osiągnięcie? Co się sprawdza, a co nie? Zacząłem więc się zastanawiać i analizować swoje rozmowy z osobami, które powróciły do równowagi po wstrząsie związanym z rozwodem. I po pewnym czasie powstała ta książka.

Wyróżniłem w niej osiem czynników, które nazywam "drogami", istotnych w procesie uzdrowienia.  Przypuszczam, że są też inne, te jednak zaznaczyły się najmocniej w przeprowadzonych przeze mnie wywiadach. Przede wszystkim starałem się uszanować prywatność moich rozmówców. Aby nie ujawniać ich tożsamości, zmieniłem w książce ich imiona, chyba że otrzymałem wyraźną zgodę na posłużenie się imionami rzeczywistymi.

Celowo nie napisałem obszernej książki. Myślałem o czytelnikach, którzy nie mają wiele czasu na lekturę, ale są zainteresowani sprawdzonymi sposobami uporania się ze stresem rozwodu. Podane przeze mnie wskazówki mogą ich zachęcić do bardziej intensywnych poszukiwań, na przykład do skorzystania z pomocy psychoterapeuty.
Proszę mi uwierzyć: warto się zastanowić nad nowymi rozwiązaniami. Warto - jeśli trzeba - porzucić dawne, nieskuteczne metody i otworzyć się na twórcze zmiany. Przede wszystkim zaś warto zaakceptować możliwość powrotu do zdrowia. Bez tej akceptacji uzdrowienie nie nastąpi.

Jeśli ta książka choćby w skromnej mierze wspomoże czytelników w procesie zdrowienia, czas i trud, które jej poświęciłem, uznam za owocne. Czytając, warto się pomodlić o kierownictwo, a także wsłuchiwać w swój głos wewnętrzny. Przede wszystkim zaś warto nasłuchiwać głosu Bożego. Bóg mówi do nas częściej, niż sobie to uświadamiamy, a odnalezienie pełni życia zależy od otwartości na Jego słowa oraz od podejmowania decyzji zgodnie z Jego wskazaniami.

Nie możemy przewędrować wszystkich dróg; niektóre bardziej sprzyjają naszemu uzdrowieniu niż inne. Jedynie Bóg wie, które szlaki powinniśmy wybrać, które są dla nas najlepsze.

Życzę czytelnikom, by podczas tej podróży zmieniali przeszkody w sukcesy i od cierpienia przechodzili do spokoju; by ich wysiłki prowadziły do nadziei, a pokonywane problemy - do nowych wspaniałych możliwości. Życzę im, by poznali radość bycia sobą, radość swojego istnienia. Trzeba tylko cierpliwości i wiary w przyszłość. Na pewno się uda.


 



Pełna wersja katolik.pl