logo
Wtorek, 07 maja 2024 r.
imieniny:
Augusta, Gizeli, Ludomiry, Róży – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Alessandro Pronzato
Spotkać Jezusa i zmienić wszystko
Wydawnictwo Salwator




 

Dzień Czwarty
CZY DO CELU DOTRĄ TAKŻE CI
NAJBLIŻSI? (ciąg dalszy)


Wierzyć pomimo…

Znam też osoby, które miały szczęście - mówię to im - być blisko świętego, a nawet żyć z nim ramię w ramię (zapominają, że często i chętnie to oni dawali ostre kuksańce w bok, a i ostry język miał w tym swój udział), i pozostały przeciętne, małe, nędzne. Ich chrześcijaństwo nadal pozostaje przytłumione, bez impetu. Tacy ludzie niczego nie zrozumieli. Niczego się nie nauczyli.
Czasami dochodzi się do wiary dzięki…
Ale może się zdarzyć, że przybliżamy się do wiary pomimo…

Mieszkańcy Niniwy nawrócili się dzięki słowom Jonasza (wszystkiego pięć słów i ani jednego więcej) i wbrew prorokowi, który uważał za niemożliwe - i tego pragnął - ich nawrócenie. Jeden z pisarzy naszych czasów, syn rabina, nie waha się rzucić wezwania Wszechmocnemu: "Wierzę w Boga Izraela, nawet jeżeli On uczynił wszystko, abym w Niego nie wierzył"[28].

I opowiada historię Żyda, który uciekł wraz z żoną i synem przed hiszpańską Inkwizycją. Płynęli malutką łódką przez morze wzburzone nawałnicami i zdołali dotrzeć do kamienistej wyspy. Wtedy uderzył piorun i zabił żonę. Nadszedł sztorm i fale morza pochłonęły syna. Samotny i zaniedbany, nagi i bosy, wyczerpany huraganem i oszołomiony grzmotami i błyskawicami, z rozczochranymi włosami i rękoma wyciągniętymi do Najwyższego, Żyd kontynuował drogę przez kamienistą i opuszczoną wyspę, zwracając się do swego Stwórcy tymi słowami:
"Boże Izraela, uciekłem tutaj, aby służyć Ci bez przeszkód, aby słuchać Twoich rozkazów i uświęcać Twoje Imię. Ty natomiast zrobiłeś wszystko, abym w Ciebie nie wierzył. Ale jeśli myślisz, że Twoje próby doprowadzą do tego, abym zszedł ze słusznej drogi, ostrzegam Cię, Boże mój i Boże moich ojców, że nie przyda Ci się to do niczego. Możesz mnie obrażać, ranić, możesz mi zabrać to, co dla mnie najcenniejsze i najdroższe na świecie, możesz mnie torturować na śmierć, ale zawsze będę w Ciebie wierzył. Zawsze będę Cię kochał, rzucając wezwanie Twojej woli".

Ktoś mógłby zwrócić się do nas, mówiąc nam coś podobnego i wyrażając w ten sposób własną wdzięczność: "Zrobiliście wszystko, aby uczynić moją wiarę trudną, prawie niemożliwą. Włożyliście wielki wysiłek w to, aby mi przeszkodzić, abym potknął się na drodze wiary. Zawzięliście się, aby ukazać mi Kościół jako dom mało przytulny. A jednak wierzę. Ośmieliłbym się powiedzieć, że wierzę "dzięki" rozczarowaniom, jakich mi nie szczędziliście. Moja wiara jest naprawdę darem Boga, skoro wytrzymała wasze próby.
Dziękuję wam przeto za wasze ograniczenia, za małostkowość, niewystarczające informacje, sprzeczności, skandale, mało przekonujące świadectwo".
Aby dotrzeć do "zobaczenia Dziecięcia", tak jak udało się mędrcom, konieczne jest najpierw uświadomienie sobie, że "Bóg nie jest taki, jak Go ukazują", że chrześcijaństwo to coś innego, że chrześcijanin jest… kimś innym.

Przybyć, aby wyruszyć

Opis podróży trzech mędrców pomaga nam zrozumieć, czym wiara nie jest. Postarajmy się zrozumieć. Przede wszystkim wiara nie jest przybyciem, osiągnięciem rezultatów, otrzymaniem czegoś. Oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali(Mt 2,1-2).
Mędrcy przybyli, aby… pytać.
Wiara to nie posiadanie czy dawanie odpowiedzi, ale stawianie pytań, zbieranie informacji i wskazówek, konfrontowanie się. Dialog i konfrontacja muszą następować jednocześnie. Mędrcy są wyrazem "wiary jałmużniczej" (posługując się ulubionym zwrotem kardynała Martiniego).

Arcykapłani i pisarze przedstawiają się zaś jako depozytariusze wiary "sfabrykowanej", "upakowanej", skondensowanej w zdefiniowanych formułach. Wiary ludzi zaspokojonych, zadowolonych ze swej wiedzy.
Jałmużnicy to ci, którzy mówią tak jak mędrcy: "Gdzie jest?". Depozytariusze to ci, którzy tak jak arcykapłani i pisarze stwierdzają zarozumiale i stanowczo: "Jest napisane".

Pierwsi informują się, ponieważ zamierzają iść. Drudzy znają wszystkie odpowiedzi, które zwalniają ich z wyruszenia, z ryzykowania, z przyzwolenia na zranienie cierniem przebijającym serce i głowę.
Należy odzyskać wiarę, która przepytuje siebie i wypytuje innych. Kiedy ktoś wierzy, wtedy szuka i wyrusza. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę(Mt 2,9).

"Nawrócenie jest autentyczne, jeżeli jest punktem wyjścia, a nie dojścia" (Angelo Comastri)[29].

Wiara cię zmyli

Wiara to nie zatrzymanie się tam, gdzie sobie ustalimy albo wybierzemy, wiara nie jest nawet odkryciem tego, co zadecydowaliśmy w momencie wyjścia: Gwiazda (…) zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię(Mt 2,9). Może byśmy sobie życzyli innego miejsca, wybralibyśmy inny region, bylibyśmy gotowi przyjąć wymagania innego rodzaju.
Jednak miejsce jest właśnie to, a nie inne. Boga spotkasz tam i teraz, a nie w innym miejscu czy następnym razem. On każe zatrzymać się w tym miejscu i ucieczka jest bezsensowna. On objawia się tam, gdzie byś się nigdy nie spodziewał. O tym, gdzie i kiedy Bóg się objawia, decyduje On, a nie nasze upodobania czy szczegółowo opracowane programy. Musimy zaakceptować nieprzewidywalne.

Nierzadko spotyka się osoby określające się mianem chrześcijanina, które wyciągają ręce do przodu, mówiąc:
"Dla mnie Bóg jest…"
albo: "Według mnie, religia powinna być…".
Czy także: "Dla mnie modlić się oznacza…".
Wiara, która opiera się na objawieniu, nie dopuszcza "dla mnie". To, co jest ważne, to Bóg. Wiara nie opiera się na indywidualnych wyborach i upodobaniach, ale na wyborach i upodobaniach Boga. Nie liczą się moje zdobycze, ale Jego nieprzewidywalna geografia. Nie mój plan podróży, ale Jego niespodzianki. Nie moje odkrycia, ale Jego "odsłanianie się".

Autentyczna wiara to ta, która chwyta cię niespodziewanie i cię zwodzi. Mędrcy przybyli "ze Wschodu", zatem zdecydowali się na utratę orientacji.
Po tej męczącej podróży chciałoby się zapytać: "Czy to właśnie tutaj?". Albo: "I to wszystko?". Tak, to jest to, a nie inne "miejsce" wiary. To Maleństwo jest "wszystkim" dla twojej wiary i adoracji. Ta skromność i prostota są chwałą dla wierzącego. To nic nieznaczące miejsce jest miejscem jaśniejącym.


Potrzebujemy, aby gwiazda zgasła

Na naszej drodze zapaliło się nawet zbyt wiele gwiazd, a jednak wciąż tkwimy w miejscu, które nie jest tym właściwym. Może zbawienne byłoby dla nas całkowite zaciemnienie. Kto wie, czy wtedy nie rzucilibyśmy się w stronę światła.
Wykonaliśmy wiele kroków i ścigaliśmy się, ale nie zawsze we właściwym kierunku, nie zawsze w stronę centrum przesłania. Jednak zawsze pozostaje ten jedyny krok, który wahamy się uczynić.

Od nazbyt dawna w Kościele stwierdza się, że największym, niepokojącym problemem są ci "odlegli", podczas gdy rzeczywisty problem, który koniecznie trzeba rozwiązać, stanowią ci "najbliżsi". Oni już nie szukają, zatrzymują się w drzwiach, nigdy nie wchodzą i uniemożliwiają wejście innym (por. Mt 23,13).
Najbliżsi, którzy coraz bardziej oddalają się od serca chrześcijaństwa, ocierają się o praktyki pobożnościowe albo rzucają w szalony aktywizm. Czasem odwołują się do cudotwórstwa, zachwycają objawieniami (nawet tymi najbardziej wątpliwymi), miotają się w pracy, wyniszczają się w działaniu (a nawet najniebezpieczniejszych "operacjach" politycznych i finansowych), podejmują krucjaty, które tak naprawdę wcale nie są potrzebne, wyjeżdżają na wszelkie możliwe kursy i kongresy, zabierają głos w każdej dyskusji, otwierają wciąż nowe witryny w "sieci".
Najbliżsi, którzy… oddalają, którzy ograniczają się do szpiclowania, plotkowania, szemrania, oskarżania się i szamotania w kłótniach podwórkowych.

Nie. Problemu nie stanowią ci odlegli. Problemem są ci, którzy stoją na progu, tak jak starszy brat z przypowieści o synu marnotrawnym (por. Łk 15,25-32).
W kolekcie z Mszy Świętej w święto Objawienia Pańskiego wzywa się: "Spraw łaskawie, abyśmy poznawszy Cię już przez wiarę…". Jedyne rozwiązanie polega na tym "spraw, abyśmy". Może dobrotliwość Pana objawia się w zaaplikowaniu nam decydującego szturchańca i zaniechaniu komplementów.

W każdym razie przekonanie nas, że nie wystarczy "Go poznać", ale trzeba "Go spotkać", musi być ogromnie trudne, również dla Niego.

przypisy:

[28] Z.Kolitz, Yossl Rakover si rivolge a Dio, Adelphi, Milano 1997.
[29] Dziwne jest to, że w opowiadaniach o nawróceniu - włączając w to te opisane przez A. Comastriego - ogranicza się zawsze do pierwszej fazy. Byłoby zaś bardzo interesujące stwierdzić, co wydarzyło się później, podkreślić późniejsze fazy, kolejne nawrócenia po tym pierwszym.


 



Pełna wersja katolik.pl