logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Wojciech Bonowicz, Łukasz Tischner
Słabość Boga
Znak


Jezus mówi, że ludzie czystego serca "Boga oglądać będą". Czym jest według Pana "czyste serce"?
 
Ono jest jak "czyste złoto", czyli coś, co jest prawdziwe – to czysta miłość... Czyste serce nie szuka własnej motywacji, własnej chwały. Czasem spotykamy się z pozorami czynienia dobra – jak w przypadku ludzi, którzy pomagają upośledzonym, lecz ich celem jest bycie poważanym i podziwianym przez innych. Czystość serca w którymś miejscu łączy się z tajemnicą mieszkającego w nas Jezusa. To autentyczne pragnienie, by ludzie podnosili się i by ich kochać.
 
Powodują nami jednak nieświadome i świadome motywacje. Czy słyszeli Panowie o Enneagramie? To bardzo interesujące. Enneagram praktykowali sufi, islamscy mistycy. Mówi on o dziewięciu typach osobowości i związanych z nimi uzależnieniach-złudzeniach, które uniemożliwiają nam dostrzeżenie prawdy o naszym życiu. Pierwszy wzór to Pedant, czyli człowiek, którego dręczy pragnienie bycia doskonałym; drugi to obsesyjnie zajmujący się sprawami innych Opiekun; trzeci to zabiegający o podziw i szacunek Zdobywca; czwarty to złakniony intensywnych uczuciowych kontaktów, nadwrażliwy i egzaltowany Ekscentryk; piąty to zdystansowany i chłodny "mózgowiec" czyli Obserwator; szósty to ostrożny i podejrzliwy Strażnik, który poddaje się absolutnej potrzebie bycia lojalnym wobec grupy; siódmy to hedonistyczny Fantasta, który obawia się wszelkich zobowiązań; ósmy to żądny władzy, skoncentrowany na własnej mocy Wojownik; dziewiąty to konserwatywny i uparty Osadnik, który lęka się konfliktów. Enneagram pokazuje, że może w nas istnieć przymus-uzależnienie od czynienia dobra, który wynika ze strachu przed nieistnieniem – jeśli nie zaskarbię sobie twojej miłości, jeśli mnie nie kochasz, czuję, że nie istnieję. Nieczyste serce to poszukiwanie i czynienie dobra po to, by istnieć... Nasze serce jest czyste, gdy "ziarno pszeniczne" w nas obumarło, kiedy nie powoduje nami przymus, by być kochanym, lecz to Jezus w nas żyje i działa. Czyste serce to życie Jezusa we mnie. Postępuję tak, a nie inaczej, bo chce tego Jezus.
 
W Ameryce i w Anglii jest wiele ośrodków, w których usiłuje się łączyć wiedzę psychologiczną z religią i duchowością, we Francji podchodzi się do podobnych praktyk dość nieufnie. W Polsce – jak zauważyłem – panuje jeszcze większa ostrożność. Mam wrażenie, że wśród polskich katolików istnieje dość powszechny strach przed psychologią; nacisk pada na duchowość, oderwaną jednak od psychologicznej wiedzy o człowieku. Byłoby ciekawe, gdyby "Znak" zajął się kiedyś Enneagramem.
 
Chcielibyśmy na koniec nawiązać do przypowieści o synu marnotrawnym. Starszy brat nie mógł pogodzić się z tym, że ojciec przyjął z otwartymi rękami syna-grzesznika. Czy nie jest tak, że ten starszy miał wiarę i nadzieję, lecz brakowało mu miłości?
 
Nie jestem pewien, czy on miał wiarę. Czuł się bezpiecznie. Jego wiara to było poczucie bezpieczeństwa. Ale nie pozwolił jej na oczyszczenie – w gruncie rzeczy on nie rozumiał swego ojca. Dość łatwo potrafimy wkroczyć do świata cnót, bo jest on bezpieczniejszy. To bezpieczeństwo jest rzeczą konieczną, nie mówię, że to coś złego. Trzeba jednak przejść z tego bezpieczeństwa ku niebezpieczeństwu, ku niepewności. Młodszy syn zaryzykował niepewność. Nie twierdzę, że zrobił dobrze, mówię tylko, że zaryzykował. Można powiedzieć, że zstąpił na głębszy poziom swego bycia. Mógł na zawsze pozostać w świecie ciemności, szaleństwa, obłędu, chaosu... Lecz nagle z tych najmroczniejszych głębin wyłonił się sen: powrócę do mego ojca.
 
Kiedyś napisał do mnie z więzienia pewien mężczyzna. Zanim tam trafił, był wziętym adwokatem, miał rodzinę. Nie wiem, co sprawiło, że go zamknięto. Znalazł się w pojedynczej celi. W liście opisał następującą sytuację: "Leżałem w ciemności. Nie miałem niczego – straciłem pracę, żonę, dzieci, mój honor. Chciałem umrzeć. Lecz nagle zrodziła się we mnie gwiazda miłości i uchwyciłem się jej". Czasem więc dopiero na samym dnie, kiedy całkowicie tracimy poczucie bezpieczeństwa, pojawia się światło, rodzi się "gwiazda miłości". Dotykamy wtedy prawdy, nie osłania nas już dłużej żaden system ochronny. Można powiedzieć, że wzrost młodszego syna dokonał się poprzez zejście na samo dno. Próba lub kryzys starszego dotyczył wiary w ojca. A zatem nie była to tylko kwestia braku miłości – on nie ufał ojcu i sądził go. To podstawowy grzech rodzaju ludzkiego – sądzenie, które na przykład nie pozwala dostrzec nieprawdopodobnej miłości Boga do ludzi z upośledzeniem.
 
Być może w starszym bracie odezwała się także pamięć...
 
Tak, pod warunkiem, że połączymy pamięć z bezpieczeństwem. Pamięć daje nam poczucie bezpieczeństwa. Człowiek z Alzheimerem, który nic nie pamięta, całkowicie traci poczucie bezpieczeństwa – nie wie, co ma się zdarzyć itp. Myślę, że wiara powinna oznaczać kres pamięci o bezpieczeństwie. Można oczywiście mówić, że w starszym bracie odzywa się pamięć o niegodziwości młodszego, ale sądzę, że jest to coś głębszego. Chodzi o pamięć, która łączy się z poczuciem bezpieczeństwa.
 
Ale kiedy czytamy tę przypowieść, w pierwszym odruchu przyznajemy rację starszemu bratu. Był przecież uczciwy i domaga się sprawiedliwości.
 
Tak, to prawda. Dlatego powtarzam często, że Jezus przewraca świat do góry nogami. Jezus myjący stopy uczniów... Piotr ma rację – to szaleństwo, czyste szaleństwo... Ja umyję Twoje stopy, ale Ty nie myj moich... To właśnie moment, kiedy Jezus obraca wszystko do góry nogami. Jak pojąć fakt, że ludzie upośledzeni mogą być święci? Jak pomieścić w głowie, że ludzie z poważnymi upośledzeniami uobecniają Chrystusa? I jaka jest więź łącząca Eucharystię z ubóstwem? To jest punkt, którego nie potrafimy ogarnąć – tajemnica wiary – i dlatego właśnie mycie stóp tak rzadko jest praktykowane w Kościele. To przecież wygląda śmiesznie... Słyszałem, że w ramach wielkich uroczystości milenijnych mają się odbywać w Kościołach lokalnych obrzędy mycia stóp. To interesujące, że to biskupi mają myć nogi księżom. Dlaczego nie ma być na odwrót? Czy nie jest przypadkiem tak, iż mycie stóp stało się przywilejem – że o tym, kto komu myje stopy, decyduje hierarchia? Coś jest "nie w porządku" z tajemnicą Wcielenia. Coś jest "nie w porządku" z Krzyżem Chrystusa. Dlatego właśnie Piotr nie mógł tego znieść. Nie mógł znieść idei słabego Chrystusa. Bóg – jak w tradycyjnej wizji żydowskiej – musi być mocny, potężny. Ale słaby Chrystus, który płacze do Ojca: Boże mój, czemuś mnie opuścił? – to zakrawa na szaleństwo.    
 
poprzednia  1 2 3 4
 



Pełna wersja katolik.pl