logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Marek Dziewiecki
Miłość silniejsza niż śmierć i grzech
Idziemy


Śmiertelnie skrzywdzony zwycięzca
 
Nie każdemu podobały się słowa i czyny Jezusa. Niepokoił tych, którzy byli twardego serca i którzy nie kierowali się miłością. Łamał ich schematy myślenia oraz fałszywe przekonanie o własnej doskonałości. Demaskował powierzchowność ich osądów, a także obłudę w ich zachowaniu. Stał się przez to dla nich niewygodny, a z czasem wręcz śmiertelnie groźny. Naruszał układ władzy oraz interesy możnych tej ziemi. Ludzie mali i podli zaczęli szukać sposobu, żeby Go zgładzić. Po sfingowanym procesie „niezawisłego” sądu zdecydowali się nawet na kolaborację ze znienawidzonym okupantem, byle tylko skazać Jezusa na śmierć i wykonać hańbiący ich wyrok. Gdyby historia Jezusa – jak myśleli Jego krzywdziciele – zakończyła się na Golgocie, to byłby On jeszcze jednym z wielu męczenników w dziejach ludzkości. Niewątpliwie byłby kimś najbardziej niezwykłym z ludzi skrzywdzonych, ale nikim więcej niż wyjątkowym męczennikiem. Jednak po raz pierwszy w historii ludzkości ktoś, kto oddał życie, by zło zwyciężać dobrem, potrafił to życie odzyskać na nowo. Zmartwychwstanie potwierdza, że śmierć Jezusa na krzyżu nie była gestem heroicznego buntu wobec zła i grzechu, lecz przeciwnie – była świadomym i dobrowolnym darem Bożej miłości, która wszystko przebacza, wszystko przetrzyma, wszystko zwycięża.
 
Miłość zagrożona w człowieku
 
Spotykając Zmartwychwstałego, zastraszeni i wątpiący dotąd uczniowie upewnili się, że można zabić ludzkie ciało, ale nie można zabić miłości. Do miłości należy nie tylko eschatologiczna przyszłość, lecz także doczesna teraźniejszość. Dzięki spotkaniom ze Zmartwychwstałym apostołowie przekonali się, że Jezus aż tak bardzo pokochał każdego z nas, że naprawdę dobrowolnie oddał za nas życie. On ma moc, by złożyć je z miłości w ofierze, ale też ma moc, by znowu je odzyskać.
 
Bóg wie, że życie człowieka poza miłością staje się dramatyczną formą agonii i prowadzi do umierania w nas tego, co Boże i najpiękniejsze. Człowiek nie może być szczęśliwy bez miłości czy wbrew miłości. Nie może być szczęśliwy bez Boga, który jest Miłością (por 1 J 4, 8). Boża miłość w człowieku jest jednak ciągle zagrożona naszą słabością, grzechem, zniechęceniem, doznaną krzywdą, utratą nadziei. W miarę jak miłość słabnie i przymiera, życie staje się koszmarem i nieznośnym ciężarem, zamiast być źródłem radości i nadziei. Żyjąc bez miłości czy przeciw miłości, człowiek zaczyna patrzeć na siebie i na otaczający świat z rosnącym niepokojem, nieufnością, a czasem z nienawiścią i buntem. Przeżywa coraz większy lęk, rozgoryczenie, rozpacz, poczucie bezradności i bezsensu.
 
Święta nadziei i miłości
 
Wielkanoc to znak nadziei i zaproszenie do tego, by zagrożona w nas miłość mogła się odradzać nawet wtedy, gdy wydawała się już całkiem martwa. Tajemnica pustego grobu Jezusa staje się nieodwołalnym potwierdzeniem tego, że prawdziwa miłość wszystko zwycięża: nie tylko śmierć, ale także jej źródło: egoizm, grzech, wszelkie słabości i zniewolenia człowieka. Chrześcijanin to ktoś, kto tak mocno i tak ufnie złączył swoje życie z Chrystusem, że w każdej sytuacji zmartwychwstaje w nim Boża miłość. Przy końcu życia będziemy sądzeni z tej właśnie miłości (por. Mt 25,31-46). Ludzie po lewicy nie będą potępieni dlatego, że czynili zło, lecz dlatego, że nie kochali. Z kolei o ludziach po prawicy Chrystus nie powie, że byli zupełnie wolni od winy i grzechu. Powie natomiast, że pomimo swoich słabości nauczyli się kochać. I to kochać nie tylko tych, którzy ich kochali, lecz także tych, którzy byli głodni, chorzy, uwięzieni i bezradni. Zbawieni to zatem ci, którzy nauczyli się kochać bezinteresownie i bezwarunkowo, gdyż pokochali takich ludzi, od których nie mogli spodziewać się zapłaty.

Dzięki miłości wszystko staje się nowe
 
Jeśli zacznie odradzać się w nas miłość Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, to wtedy wszystko w nas i wokół nas zacznie stawać się inne i nowe. Wprawdzie życie nadal będzie niosło ze sobą podobne jak dotąd trudności i próby, ale my sami będziemy już zupełni inni. Będziemy odtąd kierować się miłością, która jest cierpliwa, nie szuka poklasku, nie pamięta złego. Staniemy się zdolni do miłości, która wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (por. 1 Kor 13, 4-7). Wielkanoc jest w sercach tych ludzi, a także w tych rodzinach i wspólnotach, w których zmartwychwstaje taka właśnie miłość. Wielkanoc jest tam, gdzie ludzie odzyskują pewność, że miłość ma sens nawet wtedy, gdy przychodzi nam za nią płacić najwyższą cenę cierpienia. Powody do świętowania Wielkanocy ma ten, kto odkrywa, że być człowiekiem to być kochanym i zdolnym do miłości.
 
Głos Zmartwychwstałego Jezusa słyszymy najlepiej wtedy, gdy słyszymy głos tych ludzi – począwszy od naszych bliskich – którzy proszą nas o zrozumienie, pomoc, czułość, cierpliwość, wierną i ofiarną miłość. Powracający Pan najbardziej przemawia do nas przez ludzi, których kochamy, i przez tych, których kochamy ciągle za mało. Mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa najlepiej wykorzystują ci, którzy tak postępują, by ich bliscy nie przeżywali już męki, lecz doświadczali radości życia w miłości. A jeśli komuś z nas ciągle jeszcze trudno uwierzyć w to, że Jezus naprawdę zmartwychwstał, to najpierw warto to sobie szczerze i otwarcie powiedzieć. Później warto postawić sobie pytanie, czy potrafię choćby jedną osobę kochać aż tak bardzo, że gotów jestem dla niej wiele wycierpieć. Jeśli na razie tego jeszcze nie potrafię, to najpierw powinienem uczyć się kochać jak Jezus, a wtedy łatwiej przyjdzie mi uwierzyć, że On nie tylko kocha, ale że już na zawsze pozostaje silniejszy od grzechu i śmierci.
 
ks. Marek Dziewiecki
Idziemy nr 13 (394), 31 marca 2013 r.

fot. Hernán Pinera, Walking barefoot J.L. Borges 
Flickr (cc)  
 
poprzednia  1 2 3
 



Pełna wersja katolik.pl