logo
Piątek, 26 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Marii, Marzeny, Ryszarda, Aldy, Marcelina – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Edyta Stein - św. Teresa Benedykta od Krzyża OCD
Kobieta - Jej zadanie według natury i łaski
Wydawnictwo Bernardinum


Przekład s. Janina Immakulata Adamska OCD

Tczew-Pelplin 1999,
format 125x195,
stron 256,
ISBN 83-87668-60-5.

Cena: 8 zł

(C) Wydawnictwo Bernardinum, 2001
31-501 Kraków, ul. Kopernika 26


 

III. Cel kształcenia

Przegląd aktualnego położenia kobiety ukazał nam wymagania czasu odnośnie szkół żeńskich. Natomiast z rozważań na temat materiału, z którym przy takiej pracy należy się liczyć, wynika, że on sam określa cel kształcenia. Planowa praca nie może tego oddzielać, lecz konfrontując jedno z drugim, powinna dążyć do jednolitej, na pewno nie prostej celowości.

Nie osiągnie się celu, gdy nie jest on zarysowany w materiale jako konieczny albo przynajmniej możliwy, a więc wymagania czasu trzeba dostosować do wymagań wieczności, czyli do wiecznego porządku bytu. Dlatego cel, czy też cele muszą być określone zgodnie z naturą i przeznaczeniem kobiety.

Definicja celu według porządku wiecznego

1. Idea doskonałego człowieczeństwa

W naturze kobiecej dostrzegliśmy trojaki rozwój: jej człowieczeństwa, kobiecości, indywidualności. Nie są to procesy oddzielne, jak nie jest potrójna natura konkretnego ludzkiego indywiduum, lecz stanowią jedność: naturę ludzką o postaci specyficznie kobiecej i indywidualnej. W myśleniu abstrakcyjnym trzeba jednak rozpatrzyć oddzielnie to, co da się oddzielić w idei.

Co określa ideę doskonałego człowieczeństwa? Etyka stawia cele i wymogi, mówi o normach postępowania. Jako dyscyplina filozoficzna nie da nam jednak zadowalającej odpowiedzi; autonomiczna etyka, tj. oparta na czysto filozoficznym rozważaniu, nie kieruje się wiarą, a więc nie jest w stanie określić w pełni idei doskonałego człowieczeństwa. Jeśli natomiast pytamy wiarę o cel mający nam dać normy pracy formacyjnej, wtedy prawda wiary staje się naszą zasadą teoretyczną. Zacznijmy od pytania, co stawia nam przed oczy wiara jako cel człowieka, przywołując rozważania filozoficzne tylko wtedy, gdy treść wiary, którą ona pozostawia otwartą, mogą intelektualnie przeniknąć czy uzupełnić.

Encyklika Piusa XI Rappresentanti o chrześcijańskim wychowaniu młodzieży określa jako "właściwy i bezpośredni cel wychowania chrześcijańskiego [...] współpracę z łaską Bożą w wychowaniu prawdziwych i doskonałych chrześcijan, na wzór samego Chrystusa, który ich odrodził we chrzcie św. Prawdziwy chrześcijanin, owoc wychowania chrześcijańskiego, jest człowiekiem nadprzyrodzonym, który stale i konsekwentnie kieruje się zdrowym rozumem, oświeconym nadprzyrodzonym światłem przykładu i nauki Chrystusa, w myśleniu i postępowaniu; albo używając przyjętego dziś wyrażenia - jest prawdziwym i doskonałym człowiekiem charakteru. Nie każda dowolna według czysto subiektywnych zasad konsekwencja i stałość w kierowaniu życiem kształtuje prawdziwy charakter, lecz wytrwałość postępowania według wiecznych zasad sprawiedliwości [...] Z drugiej strony doskonała sprawiedliwość jest tam tylko, gdzie również daje się Bogu, co Bożego, jak to czyni prawdziwy chrześcijanin".

Pomijając, co te słowa mówią o siłach, łasce Bożej i ludzkiej współpracy potrzebnej do osiągnięcia celu, ograniczymy się jedynie do rozważania samego celu: jest nim człowiek nadprzyrodzony albo inaczej - Chrystus w człowieku. Ten nadprzyrodzony cel nie wyklucza tego, co naturalne, lecz włącza. "Prawdziwy chrześcijanin daleki jest od zrezygnowania z działalności doczesnej lub zaniedbywania swych naturalnych zdolności. Przeciwnie, tworząc z nich uporządkowaną jedność życia naturalnego, rozwijając je i doskonaląc, życie to uszlachetnia i wprowadza w nie skuteczniejsze wartości nie tylko ze świata duchowego i wiecznego, ale również z materialnego i ziemskiego". To wyważone sformułowanie naturalnego i nadnaturalnego celu zawiera w sobie zasadniczą prawdę, że łaska doskonali naturę. Musimy tu mieć przed oczyma naukę wiary o naturze nieskażonej, upadłej i odkupionej (de natura integra, lapsa et redemta); nawiązuje ona do opisu stworzenia i upadku człowieka, do nadania mu przykazań, do Ewangelii Jezusa Chrystusa i żywego przykładu Boga-Człowieka.

Pierwszy człowiek został stworzony w stanie doskonałym, to znaczy jego natura była w pełni rozwinięta, dojrzała do wszystkiego, do czego jest zdolna natura ludzka. Pomijamy, czym został on obdarzony przez łaskę i do czego miał być wyniesiony przez chwałę. Czystą naturę miał przekazać potomstwu, lecz nie jako w pełni dojrzałą, ale jako nasienie osiągające w biegu życia swą pełnię. Potomstwu więc natura, jaką posiadł Adam, stawia za cel - rozwój. Natura nieskażona oznacza pełnię sił, zdrowie i piękno ciała, nie zakłócone funkcjonowanie wszystkich jego organów, bezwzględną uległość ciała kierownictwu ducha, przez wolę rozjaśnioną rozumem. Nie zakłócone funkcjonowanie organów ciała - to jednocześnie nienaganne funkcjonowanie zmysłów, czyli wolne od pomyłek (złudzeń) poznania zmysłowe. Doskonały stan duchowy pozwalał rozumowi poznawać stworzenia i Stwórcę - przez stworzenia; zupełna harmonia rozumu i woli bezbłędnie kierowała wolę na najwyższe dobro, podporządkowując bez oporów dążenia niższe wyższym i najwyższym.

Czy czysta ludzka natura jest również celem naszego rozwoju i winna też stanowić cel pracy kształceniowej? Nie jest celem rozwoju w tym samym znaczeniu, co przed upadkiem, gdyż naturalne dyspozycje człowieka nie wystarczają już, aby osiągnąć cel i raczej mu się opierają, mimo to dążenie do niego tkwi nawet jeszcze w upadłej naturze. Musi on więc stać się też celem naszej pracy kształceniowej, chociaż nie możemy go osiągnąć w pełni i całkowicie o własnych siłach (jak np. doskonałą moc, zdrowie i piękno ciała). Dochodzimy do niego dzięki łasce, a w pełni dopiero w chwale. W scalaniu skażonej natury nie wolno liczyć tylko na działanie łaski, gdyż łaska uświęcająca nie integruje jeszcze całkowicie natury, ale integracji toruje drogę i umożliwia ją przy naszym współdziałaniu.

Adam nie był jedynie scalonym człowiekiem, ale również dzieckiem Boga: trwał przy Nim w wierze i miłości i jednocześnie poznawał Go o wiele doskonalej aniżeli po upadku (choćby Go nawet nie oglądał bezpośrednio), powołany do wiecznego widzenia. Pierwszy grzech jako bezpośrednie następstwo odwrócenia się od Boga spowodował utratę dziecięctwa Bożego; polegał on w zasadzie na zakłóceniu doskonałej sprawiedliwości, czego dalszym następstwem była dezintegracja. Dlatego też odzyskanie dziecięctwa Bożego jest bezpośrednim celem zbawienia, natomiast odzyskanie pełnej integralności - dalszym działaniem łaski. Porządek zbawienia i odkupienia stawia nam jako cel Boże dziecięctwo oraz jego najwyższe spełnienie w chwale, łącząc jedno i drugie z naszą dobrowolną współpracą. Dlatego praca kształceniowa musi obejmować także cel nadprzyrodzony.

Powrót do dziecięctwa Bożego, wieczne oglądanie Boga oraz pełne odnowienie natury zostało wysłużone człowiekowi przez zbawcze dzieło Jezusa Chrystusa; dostąpi go każdy, kto się osobiście przyłączy do Boga-Człowieka, uczestnicząc w corpus Christi mysticum (w mistycznym Ciele Chrystusa) umożliwiającym - pod kierunkiem Głowy - czynną współpracę w dziele zbawienia siebie i całego Ciała mistycznego. Tak więc inkorporacja w mistyczne Ciało musi stać się celem pracy kształceniowej, dążącej do zdobycia pełni człowieczeństwa.

 

2. Idea doskonałej kobiecości

Człowieczeństwo zostało stworzone jako wyjątkowy organizm i przez złączenie z Głową-Chrystusem sprowadzone na powrót do formy organizmu. Każdy członek ma tę jedną naturę całego ciała, ale też każdy - jako członek - posiada swą odrębność odpowiadającą jego pozycji w organizmie. Całe ciało wykazuje jednocześnie budowę symetryczną: tworzy jakby podwójną istotę, której połowy, dopełniając się wzajemnie, wznoszą harmonijną całość i umożliwiają jej działanie. Praca kształceniowa powinna mieć na celu zapewnienie każdemu członkowi jego charakteru jako członka, a całości - symetrii budowy.

"Stworzył Bóg człowieka: mężczyznę i niewiastę" i uczynił kobietę dla mężczyzny jako "odpowiednią dla niego pomoc" (eser kenegdo): jako jego drugą połowę, w której mógłby widzieć swój własny obraz i odnaleźć siebie samego; wraz z nim miała ona górować nad wszystkimi innymi stworzeniami ziemi; wśród nich żadne nie mogło być pedant (odpowiednikiem) człowieka; kreując wspólne potomstwo, mężczyzna i kobieta mieli razem budować cały organizm ludzkości. Należy tu wyjaśnić twierdzenie Tomasza, że mężczyzna jest zasadą i celem kobiety. Zasadą jest przede wszystkim to, z czego pochodzi inne, a kobieta została utworzona z mężczyzny. Z tego wynika dalej, że mężczyzna rządzi, kobieta się mu podporządkowuje, w myśl słów św. Pawła, że mężczyzna jest głową kobiety. Cel zaś stanowi to, ku czemu się dąży, gdzie się znajduje spoczynek i wypełnienie, co by znaczyło, że sens bytu kobiecego wypełnia się w połączeniu z mężczyzną, z czego wynika, że dlatego musieli zaistnieć oboje. Twierdzi się, iż kobieta została stworzona "dla mężczyzny", gdyż potrzebował jej dla wypełnienia sensu swego bytu. Nie sądzę, by powstała ona jedynie z tego powodu, gdyż każde stworzenie ma przecież swój własny sens, który we właściwy mu sposób odbija istotę Bożą. Można by też zapewne inaczej niż przez stosunek płciowy rozmnażać ludzkość, gdyby mu nie przysługiwał własny sens i znaczenie. W określeniu "dla mężczyzny" nie widzę żadnego poniżenia kobiety, jeśli się go nie bierze w sensie, jaki można temu nadać po degeneracji obu płci przez upadek, że mianowicie kobieta służy mężczyźnie jako środek do osiągnięcia jego celów i zaspokajania pożądliwości. Nie tym miała się stać - wyniesiona ponad wszelkie stworzenia - odpowiednia mu towarzyszka. Ma ona być jego pomocą dzięki wolnej osobistej decyzji, umożliwiającej mu stanie się tym, kim powinien. "Mężczyzna nie istnieje bez kobiety", dlatego "opuszcza on ojca i matkę swoją i łączy się ze swą żoną".

Kształcenie dziewcząt musi uwidocznić i potwierdzić właściwość bytu kobiecego. Należy do niego: wyznaczone przez Boga bycie u boku męża, a nie na jego miejscu ani też poniżająca rola, sprzeczna z osobową godnością człowieka.

Widzimy dość jasno, że sensu specyficznego kobiecego bytu nie odczytamy jedynie ze stosunku kobiety do mężczyzny. Ponieważ stosunek płciowy ma ścisły związek z prokreacją, spróbujmy teraz wziąć pod uwagę osobliwe odniesienie kobiety do potomstwa. Wspomniano już, że całe stworzenie odbija w sobie w jakimś stopniu Boga, przeto również bytowi kobiety przysługuje właściwa funkcja odbicia. Trzeba wreszcie zapytać, czy ostateczny sens kobiecego bytu może się urzeczywistniać tylko w małżeństwie i macierzyństwie, czy również w inny sposób.

W opisie stworzenia słyszymy, iż mężczyzna i kobieta są wspólnie powołani do prokreacji. Że kobiecie przysługuje w tym szczególna rola, możemy wywnioskować dopiero z nałożonej jej kary po upadku, mówiącej o bólach rodzenia; kara wymierzona mężczyźnie nie dotyczyła potomstwa, ale innych stworzeń. Matka żyjących nazwana Ewą czuje się szczęśliwa, gdy Bóg dał jej syna. Izrael czcił i wychwalał kobietę, matkę dzieci, szczególnie synów, pogardzał zaś niepłodną, objętą jakby przekleństwem. Jako wyjątkowy dowód dobroci Bożej sławi psalmista (Ps 113) łaskę Boga, który uczynił z niepłodnej matkę cieszącą się synami. Izrael ceni wysoko małżonkę i matkę rodziny; daleko poza dom sięga jej sława. Troszczy się ona o dobrobyt i o wszystkich domowników, ma szczodrą rękę dla ubogich; ufa jej serce męża. Podziwiają ją dorośli synowie i słuchają jej rad. Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki. Jej chwała ma źródło w bojaźni Pańskiej. Właśnie ona jest tajemnicą jej skutecznego działania i wszelkiej pomyślności. Gdzie w rodzinach żydowskich zachowano jeszcze trochę starotestamentalnej tradycji, tam kobieta zajmuje zawsze swą królewską pozycję. Jej głównym zadaniem jest nie tylko wydać na świat dzieci i starać się o ich rozwój cielesny, lecz wychować je w bojaźni Pańskiej. Ten wysoki szacunek dla macierzyństwa wywodzi się z pełnej pociechy obietnicy, jaką otrzymała pierwsza kobieta, gdy wypędzono ją z raju: niewieście i jej potomstwu zostało dane zapewnienie zmiażdżenia głowy węża. Walka przeciw Złu, wychowanie do niej potomstwa - oto jej powołanie od grzechowego upadku, aż do Matki Syna, który zwyciężył śmierć i piekło; ta walka będzie trwać aż do końca świata.

W fundamentalnym punkcie historii ludzkiej, a jeszcze bardziej u węgła dziejów kobiety stoi więc niewiasta o uwielbionym macierzyństwie; to Jej macierzyństwo według ciała przekracza jednocześnie naturę. Chrystus stawia nam przed oczami cel wszystkich form kształtowania człowieka w sposób konkretny-żywy-osobowy, Maryja natomiast cel kształtowania kobiety. Fakt, że u progu Starego i Nowego Testamentu obok nowego Adama stoi nowa Ewa, jest najoczywistszym dowodem wiekuistej wartości i wiekuistego znaczenia odrębności obu płci. Bóg, aby się wcielić, wybrał narodziny z matki ludzkiej i w Niej stawił nam przed oczy jej doskonały obraz. Gdy Maryja usłyszała, że ma porodzić Syna, oddała się całkowicie w służbę tego posłannictwa. Od Boga Go otrzymała, dla Boga musi Go strzec. Jej życie, aż do chwili narodzin staje się kontemplacyjnym oczekiwaniem, później oddaną służbą, a jednocześnie uważnym rozważaniem wszystkich słów i znaków mówiących o Jego przyszłej drodze. Odnosi się Ona zawsze z pełną czcią dla ukrytego w Dziecku Bóstwa - ale też zachowuje autorytet. Bierze udział w Jego dziele, trwając przy Nim wiernie, aż do śmierci i poza śmierć. Ale ta Niewiasta, powołana do najwyższego macierzyństwa, przed zwiastowaniem Jej tego wybrania, wbrew całej tradycji swego narodu, nie chciała dla siebie małżeństwa i macierzyństwa. Zdecydowała się na życie wolne od powiązań płci.

Jako Służebnica Pańska porodziła Syna Bożego i była posłuszna mężczyźnie, który został postawiony u Jej boku dla opieki nad Nią i nad Dzieckiem. Nie stała się z nim jednym ciałem; to małżeństwo nie miało na celu kreować swego potomstwa ani w ogóle potomstwa ludzkiego. W Maryi jawi się nam obraz dziewiczej czystości. Cóż innego mogło wpływać na Jej decyzję, jak nie pragnienie, by stać się zupełnie służebnicą Pańską, do Niego jedynie należeć, stać do Jego dyspozycji? I jak inaczej można by wyjaśnić takie pragnienie w człowieku, jak tylko Bożą inspiracją i wezwaniem?

Maryja przekroczyła tym samym porządek naturalny jako współodkupicielka u boku Odkupiciela. Oboje wywodzą się z rodzaju ludzkiego, oboje ucieleśniają w sobie naturę człowieczą; oboje są jednak wolni od tych powiązań, które człowiekowi umożliwiają wypełnienie swego sensu życiowego jedynie w połączeniu i poprzez złączenie się z drugim człowiekiem. W obojgu miejsce takiego związku zajmuje zjednoczenie z Bóstwem: w Chrystusie przez unię hipostateczną, w Maryi - poprzez oddanie całej egzystencji służbie Bożej. Czy to tak dalece różni ich od reszty ludzkości, że są nie do naśladowania? Żadną miarą! Żyli przecież dla ludzi, nie jedynie, aby dokonać naszego zbawienia, ale także, by dać przykład, jak żyć, ażeby mieć w nim udział. Chrystus wybierając dziewiczą Matkę, ukazał nie tylko Boże upodobanie i zbawczą moc dobrowolnego i Bogu poświęconego dziewictwa, lecz zapowiedział wyraźnie, że także innych powoła do dziewiczego życia dla królestwa niebieskiego. Później wrócimy jeszcze do tej myśli, aby się zastanowić nad wagą takiego powołania.

Zbadajmy przede wszystkim, czy w dziewictwie występuje specyficzna forma bytu kobiecego, aby można ją wziąć za cel kształtowania kobiety. Twierdzę, że tak, na mocy faktu, iż stawiane jest nam przed oczy nie tylko w samym Chrystusie, lecz właśnie w Chrystusie i Maryi.

W Chrystusie przychodzi do nas sam Pan Bóg. Jako wieczne Słowo jest obrazem Ojca i w Nim Ojciec widzi siebie; przeto Słowo wcielone dla naszych ludzkich oczu - to widzialny obraz Ojca: "Kto Mnie widzi, widzi i Ojca".

Wyniesienie Pana ponad wszelkie stworzenie ujawnia się w tym, że Człowiek-Chrystus nie wiąże się wyłącznie z żadnym z nich. Jego człowieczeństwo jest całkowicie i jedynie narzędziem odkupienia, danym Mu do swobodnego, osobistego rozporządzenia. Ukonstytuowana dziewiczość nie pozbawiała Go wcale wolności innego wyboru, lecz ten w ogóle nie wchodził w rachubę. To właśnie wynosi Chrystusa ponad innych ludzi; każdy człowiek ma możność dobrowolnego wyboru i nie inaczej, jak tylko na mocy swej decyzji zjednoczy się z Bogiem. Dobrowolnie podjęte dziewictwo Maryi jest wzorcem dla wszystkich ludzi, mężczyzn i kobiet. Jednakże występuje tu specificum. W słowach: "Oto ja służebnica Pańska" wypowiada się cały byt Maryi jako gotowość służby Panu z wykluczeniem wszelkiego innego powiązania. Celibat kapłański ma swe uzasadnienie również w takiej niepodzielnej gotowości. Różnica polega na sposobie, w jaki Pan zechce tę służbę urzeczywistnić. Kapłana czyni On swoim zastępcą i pozwala nam w nim widzieć samego siebie.

W Maryi nie widzimy Pana, lecz Ją samą, zawsze u Jego boku. Służy Mu bezpośrednio: wstawia się u Niego za ludźmi, rozdaje łaski z Jego rąk otrzymane. Nie reprezentuje Pana, lecz Mu sekunduje, podobna do Ewy u boku pierwszego Adama. Nie stoi Ona tam dla Niego, ale dla nas. Jest matką żyjących nie z tytułu zrodzenia pokoleń, ale ponieważ Jej miłość macierzyńska obejmuje wraz z Głową całe Ciało mistyczne. Jej dziewictwo to prawzór kobiecości u boku Tego, który jest prawzorem męskości - i do Niego prowadzi ludzkość.

Czy w tej kobiecości będącej służebną miłością zawiera się właściwy obraz boskości? Miłość służebna to pomoc świadczona każdemu stworzeniu, by osiągnęło swoją pełnię; to tytuł dawany Duchowi Świętemu. W Nim przeto, w Duchu Bożym, wylanym na wszelkie stworzenie oglądamy prawzór bytu kobiecego, którego najdoskonalszym obrazem jest Najświętsza Dziewica, Oblubienica Boga i Matka wszystkich ludzi; tuż obok Niej stoją dziewice poświęcone Bogu, noszące zaszczytny tytuł sponsa Christi, powołane do współdziałania w dziele zbawienia; podobny charakter mają również kobiety u boku męża, będącego odbiciem Chrystusa; budują one Kościół, jego Ciało, przez swe cielesno-duchowe macierzyństwo.

Jeśli Maryja jest praobrazem czystej kobiecości, to naśladowanie Jej musi być celem wychowania i kształcenia dziewcząt.

Królowej nieba zawierzono rozdawnictwo łask, przeto do celu nie zaprowadzi jedynie podziwianie Jej, lecz ufne do Niej przylgnięcie, kroczenie wraz z Nią, a nie obok i to właśnie drogą naśladowania Chrystusa; naśladować bowiem Maryję to naśladować Pana: Ona była Jego pierwszą naśladowczynią i pierwszym, najdoskonalszym obrazem. Iść w ślady Maryi nie jest jedynie sprawą kobiet, lecz wszystkich chrześcijan. Dla kobiet ma to jednak specyficzne znaczenie, gdyż doprowadza je do właściwego im odbicia w sobie obrazu Chrystusa.

 

3. Idea indywidualności

Z tego, co powiedzieliśmy o zbawczym planie Boga, wynika, że nie istnieje jeden bez różnicy cel dla wszystkich kobiet. Maryja jest tu najbardziej wyraźnym przykładem: obierając dziewictwo odeszła od typowych zadań kobiecych, obowiązujących Izraelitkę na mocy całej tradycji Jej narodu. Jej zadanie jest jedyne w historii ludzkości; na przestrzeni wieków widzimy też ciągle kobiety o wyraźnie odrębnym powołaniu; już w Starym Testamencie niektóre z nich zarysowują obraz Maryi, np. Judyta i Estera; później z historii Kościoła dowiemy się o Katarzynie Sieneńskiej, Joannie d'Arc, wielkiej św. Teresie (wymieniając te tylko, których działalność wyraźnie przekracza zwykłe drogi kobiece).

Nie wyróżnia specjalnie tych niewielu wybranych kobiet, których imiona przechowuje historia świata, fakt, że zostały obdarzone nadzwyczajnym powołaniem. Każdą bowiem duszę ludzką stworzył Bóg, każda z nich otrzymała od Niego znamię odróżniające ją od innych; tę indywidualność powinno rozwijać - wraz z człowieczeństwem i kobiecością - właściwe kształcenie, biorąc pod uwagę osobową odrębność człowieka. Rozwój tej odrębności należy do zakresu celu kształcenia dziewcząt.

Nie naszkicujemy obrazu indywidualności tak, jak to jest możliwe odnośnie obrazu doskonałego człowieczeństwa i doskonałej kobiecości. Wiemy tylko, że czyste człowieczeństwo i czysta kobiecość nie dają pełnego określenia celu; one mogą się tylko rozwijać w konkretnej jedności (Einheit) indywidualnej osoby. Aby indywidualność nie skarlała i mogła urzeczywistnić prawdziwe człowieczeństwo i prawdziwą kobiecość, trzeba dobierać różne środki kształcenia; przede wszystkim pielęgnować wiarę we własny byt i odwagę w stosunku do niego; umacniać jednocześnie wiarę w indywidualne powołanie do określonego, osobistego działania oraz uczyć nadsłuchiwania na wezwanie i gotowości pójścia za nim.

Tak więc celem indywidualnego kształcenia jest pomóc człowiekowi dojść do tego, czym ma on być zupełnie osobiście, podążając swoją własną drogą i wykonując swoje dzieło. Jego droga nie jest drogą, którą sobie dowolnie obiera, lecz po jakiej wiedzie go Bóg. Kto "chce doprowadzić do prawdziwego rozwoju indywidualności, musi prowadzić do zawierzenia Opatrzności Bożej, gotowości rozeznania jej znaków i pójścia za nimi.


 



Pełna wersja katolik.pl