logo
Środa, 08 maja 2024 r.
imieniny:
Kornela, Lizy, Stanisława – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Roman Pindel
Czytanie i słuchanie Słowa Bożego
Zeszyty Formacji Duchowej


Aby przyjąć słowo skierowane do mnie dzisiaj
 
Pismo Święte jako Słowo Boże w ludzkiej szacie jest przeznaczone do czytania i do słuchania. Czytanie służyć ma temu, by usłyszeć to, co poprzez Biblię Bóg chce mi powiedzieć właśnie dzisiaj.
 
Jeżeli ktoś czyta regularnie Pismo Święte i stara się je zrozumieć w sposób szczery, a do tego stosuje się do wskazań, o których mówiliśmy w poprzednim punkcie, odkryje niezwykłe oddziaływanie Słowa Bożego. Okaże się, że to słowo stanowi apel do podjęcia lub zaniechania konkretnych czynów w naszym życiu. Słowo to niejednokrotnie wyda wyrok na nasze czyny lub myśli. Innym razem będzie niepokoić, jeszcze innym, w tym samym słowie znajdziemy otuchę. W przejmujący sposób o wewnętrznym działaniu słowa Bożego wobec nas pisze autor Listu do Hebrajczyków:
 
Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek (Hbr 4,12-13).
 
Wszystko to może odbywać się zgodnie z treścią i literalnym odczytywaniem Pisma Świętego. Często jednak Słowo Boże przemawia do nas niezależnie albo „obok” treści, które analizujemy i rozpoznajemy naszym rozumem. Najbardziej pewne jest odniesienie treści Słowa Bożego do naszej niepowtarzalnej sytuacji, gdy analizujemy treść jakiegoś zdania w sposób obiektywny – w sensie odnoszącym się do tego, który zamierzył autor natchniony, a następnie odnosimy do siebie. Ktoś, na przykład czyta i uwydatnia treści, które zawarte są w słowach Jezusa skierowanych do Nikodema:
 
Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3,16).
 
Kto wnika w znaczenie użytych słów i „waży” wymowę całego zdania, odkrywa, że Jan, zapisujący te słowa Jezusa, pragnął podkreślić wielkość miłości Boga do świata („Tak bowiem Bóg umiłował świat…”). Miarą miłości Boga jest danie (aż) swego Syna Jednorodzonego. Z drugiej strony zdanie to ujawnia cel miłości Boga do świata, którym jest ocalenie (możliwie) każdego i obdarowanie go życiem wiecznym. Wreszcie, zdanie to wskazuje na jedyny warunek, jaki winien spełnić człowiek, by być ocalonym: uwierzyć w Syna Bożego.
 
Te same słowa, mówiące o obiektywnym i powszechnym porządku zbawczym, może ktoś odczytać bardzo osobiście. Może wręcz transponować sformułowanie tego zdania na osobiste wyznanie, które zmieniło jego całe życie:
 
Tak bowiem Bóg umiłował MNIE, że Syna swego Jednorodzonego dał, abym JA w Niego uwierzył, a w ten sposób JA nie zginął, ale miał życie wieczne (por. J 3,16).
 
Zasada takiej transpozycji wynika z następującego rozumowania: jeżeli Słowo Boże jest adresowane do wszystkich ludzi, to odnosi się także do MNIE. Pozostaje mi więc uwierzyć w tak zindywidualizowane przesłanie!
 
Niekiedy to, co słyszymy w naszym wnętrzu jako słowo Boże, nie pokrywa się z treścią aktualnie odczytywanego fragmentu Pisma Świętego. Tak kiedyś powiedziała Matka Teresa z Kalkuty: „Wydaje mi się, że kiedy Jezus na krzyżu mówił «Pragnę», wyrażał tym samym głód i pragnienie wszystkich potrzebujących świata”. Uważna lektura tekstu Ewangelii św. Jana (19,28-30) wskazuje, że stojący pod krzyżem zinterpretowali to Jezusowe słowo jako przejaw Jego fizycznego pragnienia (19,29), Jego zaś zachowanie zdaje się to potwierdzać (19,30). Jednak zrozumienie tego słowa przez Matkę Teresę jest przejawem interpretacji tekstu biblijnego, który można nazwać prorockim. Jeżeli ktoś usłyszy w swoim sercu tego typu rozumienie odczytywanego tekstu i na drodze rozeznania rozpozna je jako pochodzące od Boga, winien pójść za nim i być mu wiernym. Tak też było w życiu Matki Teresy, która przejęła się Jezusową troską o ubogich w sposób heroiczny.
 
Niekiedy zatrzyma nas jedno zdanie lub nawet pojedyncze słowo, by dokonać tego, co Bóg zamierzył (por. Iz 55,10-11). Innym razem słowo Boże dociera do nas w trakcie metodycznej i systematycznej modlitwy Pismem Świętym (np. w formie lectio divina). Kiedy indziej to medytacja ewangeliczna pozwoli usłyszeć słowo Boga, które jest dla nas, na dzisiaj i na naszą niepowtarzalną sytuację.
 
Należy zwrócić uwagę na wartość modlitwy, w której punktem wyjścia jest tekst biblijny. W takiej modlitwie może mieć miejsce faktycznie rozmowa z Bogiem. I to taka rozmowa, w której rzeczywiście mówi Bóg, a nie nasza wyobraźnia. Zawsze bowiem może mi się tylko wydawać, że to od Boga pochodzi jakieś słowo, które słyszę. Gdy natomiast na początku modlitwy otwieram Pismo Święte, na pewno nie mylę się: to jest faktycznie słowo Boga. Bóg chciał, by to słowo w takiej postaci zostało zapisane dla zbawienia wszystkich ludzi, a więc także i mojego. Zwykle nie rozumiem wszystkiego, wówczas moja rozmowa z Bogiem idzie w kierunku coraz lepszego zrozumienia Słowa Bożego: pytam więc i czujnie nasłuchuję sercem, ale także pracuję rozumem nad zrozumieniem tekstu. W takiej rozmowie z Bogiem, zaczerpniętej z Biblii, trzeba stale pamiętać, że i ona jest tym lepsza, im więcej Bóg ma w niej do powiedzenia. Jest ona tym lepsza, im bardziej Słowo Boże dotyka mojego życia i moich problemów. W niej też jest miejsce na prośbę o łaskę przyjęcia prawdy o sobie, czy wezwania, które napotyka we mnie opór.
 
Na koniec przywołajmy wskazania odnośnie do aktualizacji Słowa Bożego, które znajdujemy w dokumencie Papieskiej Komisji Biblijnej: „Interpretacja Biblii w Kościele” z roku 1993, które zdają się być nieznane w literaturze dotyczącej lektury Pisma Świętego i modlitwy. Wskazania te dotyczą wszelkiego rodzaju aktualizacji, w której ponadczasowe sformułowania Biblii są tak odczytywane, że nabywamy pewności, iż tak właśnie sam Bóg by wyjaśniał i przekazywał nam swoje Słowo [4].
 
 
 



Pełna wersja katolik.pl