logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
O. Grzegorz B. Błoch OFM
Cierpienie + miłość = radość
Źródło


Brat Leon następnie opowiadał, że on i inni bracia, przerażeni tym widokiem, pouciekali. Gdy wrócili, św. Franciszek zganił ich za to, że nie mieli wiary w skuteczność jego modlitwy i oświadczył, że nie odczuwał żadnego bólu. Czy jest to możliwe? Czy naprawdę Franciszek nie odczuwał bólu? Jak można wytłumaczyć to przedziwne zjawisko?

Tu dochodzimy do sedna sprawy, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemu cierpienia przez św. Franciszka. 

Wielkie zdziwienie

Na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku obszernie na ten temat wypowiadała się Matka Bazylea, zakonnica z ewangelickiej wspólnoty Sióstr Maryi w Darmstadt-Eberstadt. Jak opisuje owa protestancka zakonnica o dużym zmyśle ewangelicznym, miała ona życie niełatwe, pełne przeciwności, zmagań i cierpień. Do jej rąk przypadkowo dotarło pewne czasopismo franciszkańskie, zaś zamieszczony w nim tekst o tym, że Franciszek gorąco pragnął dzielić życie Chrystusa cierpiącego wywołał w niej wielkie zdziwienie. 

Matka Bazylea sama także została doświadczona przez cierpienie, gdy chorując przez pięć miesięcy nie opuszczała łoża boleści. Słysząc w tym czasie o Alwerni, zapragnęła wybrać się tam. Aż dwukrotnie miała okazję być w Alwerni, dzięki czemu nauczyła się od św. Franciszka wielkiej rzeczy, którą - używając jej słów - w dużym skrócie można przedstawić następująco:

"Zrozumiałam, że to właśnie Franciszek daje rozwiązanie problemu cierpienia, które w dzisiejszym świecie nurtuje wiele umysłów. W św. Franciszku widzimy człowieka, który opanował cierpienie. Nauczył nas metody jego rozwiązywania: Kochał cierpienie i miłością przekształcał je w radość. Pragnę wyjaśnić to lepiej: Św. Franciszek kochał cierpienie tylko dlatego, że kochał Pana Jezusa, jak małżonka zakochana w swym mężu, pragnie razem z nim iść tą samą drogą chociaż byłaby ona pełna cierni. U Franciszka miłość do Jezusa jest tym, co rozpala miłość do cierpienia".

"I to jest logiczne: gdy kocham Jezusa, jestem jedno z Tym, który jest szczęściem i radością w sobie samym. Przeto każde cierpienie z Chrystusem, jednoczenie się w Jego Męce, winno być dla nas największym szczęściem. To odczuwałam w historii św. Franciszka. Dzisiaj chciałabym śpiewać pieśń pochwalną na cześć tajemnicy świętych ran. Z tych ran bowiem wytryska siła, zwycięstwo i życie".
 
Sekret duchowej radości

Jak łatwo można stwierdzić, Matka Bazylea okazała się pojętną uczennicą św. Franciszka. Odkryła bowiem sekret jego duchowej radości w cierpieniu i przekazała nam wszystkim Franciszkowe rozwiązanie problemu cierpienia w matematycznej niemal formule:

Cierpienie + miłość = radość.

 

Innymi słowy: jeżeli ktoś cierpi, fizycznie czy duchowo, ale cierpi z miłości do Chrystusa, to tą miłością gasi niejako cierpienie albo przynajmniej je łagodzi; po prostu przestaje je odczuwać, a za to jego serce napełnia się radością duchową, która jest zapoczątkowaniem radości wiecznej.

... ale i w Krzyżu zbawienie

Na świecie było i jest zawsze dużo ludzi cierpiących, w różnym stopniu i w rozmaity sposób. Ponieważ człowiek jest istotą fizyczno-duchową, więc i jego cierpienia są natury bądź fizycznej, bądź duchowej czy psychicznej; te ostatnie bowiem mogą być o wiele bardziej przykre i dotkliwe niż te pierwsze.

Na zakończenie pozostaje tylko wyrazić gorące życzenie, aby ci wszyscy, którzy zostali dotknięci jakimkolwiek cierpieniem, nauczyli się od św. Franciszka jego wspaniałej i na wskroś chrześcijańskiej metody rozwiązywania wszelkich trosk, kłopotów, bólów i cierpień.
Oby wszyscy mogli się przekonać, że trwałego i poprawnego rozwiązania ludzkich cierpień nie przyniosą: narkotyki, alkohol, rozrywki, podróże, dyskoteki, gry czy zabawy, ani nawet współczesna, wysoko rozwinięta medycyna. Może to sprawić jedynie prawdziwa i serdeczna miłość do Chrystusa, do Jego Męki i Krzyża, albowiem słuszne są słowa wielkopostnej pieśni: W Krzyżu cierpienie, ale i w Krzyżu zbawienie.

o. Grzegorz B. Błoch OFM

 
 
 



Pełna wersja katolik.pl