logo
Poniedziałek, 29 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Hugona, Piotra, Roberty, Katarzyny, Bogusława – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Tomasz Sielicki SChr, ks. Jan Hadalski SChr
Zza klasztornej furty
Msza Święta


W dzisiejszym świecie brakuje stałości, katalog wartości zmienia się, brakuje autorytetów…
 
To pojęcie: „stałe wartości” dla nas jest niezmiernie ważne, bo właśnie Pan Bóg tak nam się objawia. Świadczy o tym już samo Jego Imię: „Jestem, który Jestem”. On zawsze był, jest i będzie! Panująca w świecie zmienność wywołuje w człowieku wielki niepokój. A świadectwo życia zawierzonego Bogu, to jednocześnie wskazywanie stałości, stabilności, które wprowadza pokój, pomaga w opanowaniu najróżniejszych leków i niepokojów.
 

Może teraz nieco osobiste pytanie: co stan zakonny przydaje kapłaństwu Księdza Generała?
 
Myślę, że stan zakonny jest na pierwszym miejscu, chociaż kapłaństwo, jako dar z całym swym potencjałem, dominuje w praktycznej działalności. Ale chronologicznie poprzez włączenie od początku swojego życia we wspólnotę, stan zakonny jest jakby ważniejszy. Chodzi właśnie o to całkowite zawierzenie swojego życia Panu Bogu w konkretnej wspólnocie, oddanie go na służbę Kościołowi, ale w konkretnej wspólnocie, dla jakiejś konkretnej idei. W stanie zakonnym jako narzędzie, jako wielki dar otrzymujemy kapłaństwo, powołanie do kontynuowania pod pasterskim przewodnictwem biskupów dzieła apostolskiego, realizacji zadań powierzonych Kościołowi przez Chrystusa. Jednak konsekrowane życie zakonne, życie brata zakonnego, siostry, ciągle pozostaje znakiem oddania się Panu Bogu. Zatem w moim wypadku życie konsekrowane, ten znak poświęcenia Panu Bogu, jest niezwykle ubogacony i spotęgowany przez dar kapłaństwa i całą moc wszystkich sakramentalnych kanałów, które przez kapłaństwo płyną.
 

Jako Przełożony Generalny ma Ksiądz Generał możliwość szczególnego spojrzenia na swoje Zgromadzenie jako na całość. Czy ten obraz jakoś różni się od doświadczeń z poprzednich lat, kiedy był Ksiądz Generał „zwykłym” duszpasterzem, pracującym na „froncie” Kościoła?
 
Tak, z pewnością, choćby dlatego że będąc na „froncie”, pracuje się w jednym konkretnym miejscu. Jest się jak gdyby na dole i brakuje dystansu, perspektywy i wtedy ulega się różnym wrażeniom, które docierają do nas w wersji szczątkowej, są wybiórcze, czasami tendencyjne. Przełożony to jakby przywódca, który w czasie bitwy wchodzi na górę, staje wyżej i ma pełniejszy obraz. Ale potem wędrując po poszczególnych prowincjach, kontynentach, krajach w ramach wizytacji, poznaje się bliżej poszczególne miejsca, poszczególnych współbraci w ich konkretnych codziennych zajęciach. Po wizytacji w Australii i ostatnio w Brazylii, a także po odwiedzeniu innych krajów, widzę, jak olbrzymia większość naszych współbraci pracuje z wielkim oddaniem i poświęceniem, stosownie do swoich sił i możliwości fizycznych, psychicznych, intelektualnych, dając z siebie bardzo wiele. Stosunkowo niewiele jest niepokojących zjawisk, choć i takie bywają, bo na życie zakonne składają się również zwykłe ludzkie małości i słabości. Przez dwa tysiące lat istnienia Kościoła zawsze one były, są i będą. Jednak nigdy nie można pozwolić na opuszczenie skrzydeł, nie można pozwolić na zniechęcenie, gdy te ludzkie słabości będą razić i doskwierać. Trzeba umieć spojrzeć ponad nie; jakoś godzić się z faktem, że one istnieją, ale oczywiście niestrudzenie zwalczać i pokonywać je, dążyć do doskonałości, nie dać się im przygnieść, bo to powoduje osłabienie i wygaśnięcie ducha.
 

Ksiądz Generał jest Przełożonym Zgromadzenia, które ma dość charakterystyczną misję – opieki nad polską emigracją. To trudne zadanie jest związane z egzystencją w obcym środowisku, w obcej kulturze, w samotności, także z koniecznością współdziałania z miejscowym Kościołem, ze społecznościami lokalnymi. Wiemy, że na emigracji pracuje także wielu księży diecezjalnych. Zatem czy ta zakonna przynależność w jakiś sposób pomaga chrystusowcom w tych siedemnastu, gdzie pracują, czy ma jakiś wpływ na duszpasterstwo, które chrystusowcy tam prowadzą?
 
Właśnie księża diecezjalni pracujący za granicą, poza swoimi diecezjami, zwracają nam uwagę na naszą przewagę nad nimi przede wszystkim w zakresie wzajemnego wsparcia. Znowu używając sformułowań wojskowych: wsparcie, zaplecze, tyły wspierające walczących na froncie. W każdym miejscu, kraju, prowincji mamy swoich współbraci, przełożonego, dom prowincjalny i inne domy zakonne, do których możemy się udać. Mamy świadomość ciągłości i poczucie bezpieczeństwa. Gdyby coś się stało któremuś z nas, np. z przyczyn zdrowotnych, to inni współbracia czy sam prowincjał będą poczuwali się do wyręczenia tego niedomagającego i parafialna wspólnota nie ucierpi. Kapłan diecezjalny, daleko od swojego biskupa i diecezji, jest czasami rzucony na głęboką wodę i pozostawiony w dużej mierze samemu sobie. Oczywiście, w nowym środowisku nawiązuje znajomości, przyjaźnie, ale są one mniej zobowiązujące. My w ramach wspólnoty nosimy w sobie obowiązek solidarności, wzajemnego wspierania się – jest to ideał, do którego dążymy.
 
 
 



Pełna wersja katolik.pl