logo
Wtorek, 30 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Balladyny, Lilli, Mariana, Piusa, Donata – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Stanisław Łucarz SJ
Wpatrzeni w Jezusa
Wydawnictwo WAM


stron 112,
cena det. 10,50 zł.

(C) Wydawnictwo WAM, 2001
31-501 Kraków, ul. Kopernika 26


 

Być chrześcijaninem, to by osobowo związanym z Jezusem i uznać Go za swego mistrza - swego jedynego mistrza. Inaczej chrześcijaństwo jest niemożliwe. Istota chrześcijaństwa opiera się na tym właśnie intymnym kontakcie. Jeśli go brak, mamy do czynienia z czymś, co może być bardzo piękne i szlachetne, ale już nie jest chrześcijaństwem. Filozofia chrześcijańska, cnoty chrześcijańskie, wartości chrześcijańskie, moralność chrześcijańska bez osobowego kontaktu z Jezusem nie są chrześcijaństwem. W pewnych warunkach rzeczywistości te mogą być dla chrześcijaństwa nawet niebezpieczne, albowiem, gdy traktuje się je jako chrześcijaństwo, - a dzieje się to niestety często - wypacza się samą istotę tego ostatniego. Wszystkie rzeczy opatrzone przymiotnikiem "chrześcijański", a pozbawione owego intymnego kontaktu z Jezusem mają tyle z chrześcijaństwem wspólnego, ile chmura z oceanem. Owszem, chmura powstaje z pary wodnej pochodzącej z wód oceanu, pod względem chemicznym jest nawet do niego podobna, ale przecież od niego niesamowicie się różni, choćby tylko przez to, że brak jej owego zaskakującego bogactwa życia, jakim tętni ocean. Tym też różni się chrześcijaństwo od wielu unoszących się nad nim intelektualnych, czy emocjonalnych emanacji i oparów, które mają niekiedy bajecznie różnorodne kształty, mogące zachwycać pięknoduchów, podczas gdy chrześcijaństwo jest bogactwem życia z Jezusem.

Na owym związku z Jezusem polega cała doskonałość chrześcijańska. Zwykle nasz ideał doskonałości to ideał stoicki, polegający na opanowaniu popędów, na perfekcyjnym wykonywaniu swoich obowiązków, na idealnym wejściu w swoją rolę społeczną, czy na właściwym zachowaniu się w danych okolicznościach. Ten klasyczny, grecko-rzymski sposób patrzenia na doskonałość każe nam widzieć w chrześcijaństwie - zupełnie fałszywie - religię obowiązku i pracy nad sobą. Taka wizja chrześcijaństwa - fałszywa, jak się rzekło - sprawia, że wielu ludzi, zwłaszcza młodych, ucieka od chrześcijaństwa. Ludzie bowiem w pierwszym rzędzie szukają życia, a nie obowiązku i pracy nad sobą. Ewangelia często utożsamia doskonałość z życiem. Jezus na pytanie o to, jak być doskonałym i o to, jak osiągnąć życie wieczne, czyli życie pełne, daje tą samą odpowiedź. Jeśli chcesz być doskonały, Jeśli chcesz osiągnąć życie wieczne, idź sprzedaj wszystko, co masz, rozdaj ubogim, a potem przyjdź i chodź za mną! Przez długie wieki wezwanie to odnoszono tylko do pewnego kręgu chrześcijan: do zakonników i sióstr zakonnych. Tymczasem w czasach Jezusa nie było ani jednych, ani drugich. Charyzmaty te bowiem zrodziły się w Kościele dopiero w 300 lat po Jezusie. Tak więc Jezus kierował swe wezwanie do wszystkich. Potwierdza to jednoznacznie Ojciec Święty w encyklice Veritatis splendor.

Jeśli chcesz Wolność jest jednym z najcenniejszych, a może i najcenniejszym darem, jaki człowiek otrzymał od Boga. Bóg - dawca wolności - szanuje ją bezgranicznie, szanuje ją tak bardzo, że będąc miłością, dopuszcza istnienie piekła, aby człowiek mógł je wybrać, Jeśli chcesz Owo Jeśli chcesz Jezusa jest jakby oddechem Bożej wolności. Św. Bernard z Clairvaux powie za św. Augustynem: Deus omnes excedit angustias, sed libertate naturae, non enormitate substantiae. Bóg, który sam jest wolnością, wie, że największą radością człowieka jest wolność, dlatego mówi: Jeśli chcesz On tą wolność ludzką wyzywa i prowokuje, aby człowiek nie tylko za nim szedł, ale i szedł z radością. Mówi bowiem Apostoł: Radosnego dawcę miłuje Bóg. Bóg sam jest pełen radości, kiedy daje, tzn. kiedy kocha, bo daje w wolności. Prawdziwa miłość jest darem w wolności, prawdziwa miłość jest szczytem wolności i zarazem radości, której nikt nam nie odbierze. Jest rzeczą absolutnie podstawową, aby pójście za Jezusem było wolne, żeby nie było z musu, z lęku, z braku innych możliwości. Jezus przede wszystkim uwalnia. Św. Paweł powie: Ku wolności wyswobodził was Chrystus Wobec Jezusa nie wolno czuć się zmuszanym. Jeśli ktoś czuje się zmuszany, to znaczy, że tak naprawdę nie spotkał Jezusa. On zawsze, kiedy powołuje, zaczyna od słów: Jeśli chcesz

Idź, sprzedaj wszystko, co masz Jezus nie wchodzi w filozoficzne dywagacje, nie definiuje pojęć, od razu wzywa do działania. To bardzo charakterystyczny rys chrześcijaństwa. Ono od razu wprawia człowieka w ruch, od razu jest historią - wydarzeniem, a nie zagłębieniem się w medytacji. Bóg chrześcijan jest Bogiem interwencji w historii, które zmieniają jej bieg i to bardzo radykalnie. Takim też jest pierwszy warunek pójścia za Jezusem - pozbycia się wszystkiego, co się posiada. To, co człowiek posiada, jest źródłem bezpieczeństwa, daje pewność, staje się oparciem. Symbolem pewności tego świata jest pieniądz oraz to, co można spieniężyć. Zawsze, także za czasów Jezusa, było wielu ludzi, którzy wierzyli w pieniądz, którzy uważali, że za pieniądze wszystko da się kupić. Nie myślmy, że tamte czasy były tak bardzo różne od naszych. Owszem, były duże różnice w innych dziedzinach, ale w tej akurat podobieństwo jest uderzające. Wystarczy poczytać autorów starożytnych, żeby się o tym przekonać. Także wtedy pieniądz i posiadanie miało olbrzymią siłę przyciągania. Jezus mówi do powoływanego: Idź - to znaczy, nie trać przy mnie czasu, bo jeśli nie pozbędziesz się wszystkiego, nie zrozumiesz mnie, nie zdołasz wejść w moją tajemnic, wcześniej czy później poczujesz się zawiedziony i zdradzisz mnie. Pieniądz by problemem Judasza. Nie był to jedyny jego problem, ale problem, jak się wydaje, podstawowy. I to miedzy innymi pieniądz zawiódł go do zdrady. Dla człowieka, który nie pozbył się wszystkiego ze względu na Jezusa, jest rzecz niemożliwą zrozumienie paradoksu, który św. Paweł formułuje w sposób następujący: Jezus Chrystus dla was stał się ubogim, aby was swoim ubóstwem ubogacić. Judasz tego paradoksu nie rozumiał, nie pojmował, jak można ubogacić ubóstwem? Tego bowiem się nie da pojąć inaczej, jak tylko zostawiając wszystko i idąc za Jezusem.

Rozdaj ubogim. To zalecenie Jezusa wydaje się tylko pozornie mało ważne, ale tak naprawdę jest bardzo istotne. Sprzedając co się ma, również można rozdysponować pieniądze. Można je włożyć do banku, albo gdzie indziej ulokować i w ten sposób praktycznie zatrzymać dalej wszystko dla siebie, tyle że w innej formie, czyli wyłgać się. To postępowanie tylko pozornie wygląda nieprawdopodobnie w przypadku uczniów Jezusa. Wcale tak nie jest. Człowiek ma nieograniczone możliwości racjonalizacji, czyli tłumaczenia się przed samym sobą. Ilu to ludzi oszukuje samych siebie? Ilu to chrześcijan uważa się za dobrych uczniów Chrystusa, podczas kiedy ich życie przeczy w sposób niemal oczywisty Jego nauce? Widać to także, a może nawet ze szczególną ostrością, w zakonach, bo to przecież zakonnicy z racji ślubu ubóstwa mają się odznaczać szczególnym w tym względzie radykalizmem. Kolejna możliwość to przekazanie spieniężonych dóbr rodzinie, czy innym osobom, po których można by się potem spodziewać czynnej wdzięczności, to znaczy rodzaju zabezpieczenia: "gdy będzie źle, to mi pomogą ". Rozdać natomiast ubogim oznacza pozbyć się, nie spodziewając się nic w zamian, rozdać takim ludziom, którzy nie będą w stanie odwdzięczyć się, rozdać tak, aby nie pozostawić sobie żadnej formy zabezpieczenia, żeby jednym bezpieczeństwem był Jezus i Jego miłość.

Potem przyjdź. Dokonawszy tego trzeba wrócić do Jezusa. I znów tylko pozornie ów powrót do Jezusa jest rzeczą oczywistą. Należy pamiętać, że na każdym etapie stawania się uczniem Jezusa można się zablokować, i demon może nas zwieść ukazując co innego niż Jezus, coś, owszem, bardzo dobrego, ale, jak się potem okazuje, złudnego. Jest bowiem wielu chrześcijan, którzy posłuszni wezwaniu Jezusa idą i wszystko, co mają, poświęcają służbie ubogim. Rzecz sama w sobie bardzo dobra. Problem w tym, i oni nie wracają do Jezusa, że stają się społecznikami, walczącymi o prawa biednych. Wielu w tej służbie dla ubogich ulega zniechęceniu, kiedy widzą, że nie mogą pokonać zła społecznego, że ciągle napotykają na opór, że ponoszą klęski. Stają się smutni, agresywni, zaczynają nienawidzić bogatych, wyzyskiwaczy, posuwają się aż do walki zbrojnej, do terroryzmu. Nie wrócili do Jezusa i stosują metody, które nie są absolutnie z Ducha Jezusowego. W dzisiejszym świecie można by mnoży tego przykłady. W Polsce nie widać tego tak jaskrawo, jak na przykład w Ameryce łacińskiej, ale kto wie, czy sprawa ta nie stanie się wkrótce i u nas widocznym problemem. Jest rzeczą ważną, aby słuchać całego wezwania Jezusa, nie tylko jego części. Pismo święte mówi, że nie wolno pozwolić, aby choćby jedno Słowo Boga upadło na ziemi. Wiele smutku i zgorzknienia bierze się w życiu chrześcijańskim stąd, że ludzie angażują się w wiele dobrych inicjatyw, i tak popadają w aktywizm, że nie wracają już do Jezusa.

Przyjdź i chodź za mną! Chodzenie za Jezusem to rzecz niesamowicie ważna. Na tym bowiem polega doskonałość chrześcijańska. Doskonały chrześcijanin to nie taki, któremu wszystko wychodzi, który wykonuje wszystko perfekcyjnie, zachowuje wszystkie zasady i reguły, który usilnie pracuje nad sobą. Doskonały chrześcijanin to ten, który idzie za Jezusem, może idzie za Nim bardzo niedoskonale, kulawo, wlecze się w samym ogonie, ale idzie. Doskonały chrześcijanin to grzesznik, który zaufał Jezusowi i idzie za nim. Gdyby tak spojrzeć na Apostołów, jak oni szli za Jezusem, jak co raz to strzelali gafy, nie rozumiejąc Jezusa, ale szli za Nim. To właśnie było ważne. Jest taki moment, kiedy Piotr wychodzi przed Jezusa, staje mu na drodze i zaczyna Go pouczać. Dzieje się to w okolicach Cezarei Filipowej tuż po owym sławnym wyznaniu: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Jezus chwali najpierw Piotra, a zaraz potem zaczyna mówić o swej męce, krzyżu i śmierci. Wtedy Piotr wychodzi przed Niego i poucza Go. Panie, niech Cię Bóg broni! Nie myśl nawet o tym. Jezus karci go wówczas bardzo surowo. Biblia Tysiąclecia tłumaczy słowa Jezusa: Zejdź mi z oczu, podczas kiedy w tekście oryginalnym jest: ? (Hypage opiso mu), co znaczy dosłownie: 'Odejdź za mnie', czyli innymi słowy, twoje miejsce jest za mną, nie przede mną, zajmij twoje właściwe miejsce. Jezus Piotra nie przepędza, On przywołuje go tylko do porządku.

Chodzi za kim to znaczy najpierw zaufał mu. Całe wcześniejsze pozbycie się dóbr służy temu jednemu, żeby zaufać totalnie Jezusowi. To tak jak z przewodnikiem w trudnym terenie, najeżonym niebezpieczeństwami, na przykład w górach, gdy się zgubi szlak. Ufa się przewodnikowi, że zna drogę, że nas wyprowadzi, ufa się, że nie doprowadzi nas do katastrofy, i choć niekiedy droga staje się bardzo niebezpieczna i trudna, nie przestaje się ufać. Tak samo jest z Jezusem. Podstawą pójścia za Jezusem jest zaufanie. Jak się człowiek tego zaufania uczy? Nie uczy się go inaczej, jak tylko ryzykując, stawiając na Jezusa. Tego zaufania każdy uczy się sam. Owszem, jesteśmy we wspólnocie, która może na różne sposoby nam pomagać, ale ostatecznie zaufanie to rzecz bardzo osobista, to rzecz moich codziennych decyzji, mojego ryzyka. Mogę być w gronie doskonałych pływaków, słuchać ich zachwytów na temat pływania, ich zachęt i teorii, ale dopóki sam nie rzucę się do wody, nie postąpię ani o krok. Nie ufający Jezusowi, nawet Jeśli fizycznie idzie za nim, chodzi zawsze swoim drogami. Wielu uczniów chodziło za Jezusem, ale mu nie ufali i opuścili Go, jeden nawet go zdradził. Ci zaś, co mu ufali, choć bardzo niedoskonale, jak choćby Piotr, zwyciężyli.


 



Pełna wersja katolik.pl