Autor: Danusia (178.219.104.---)
Data: 2022-11-17 23:11
Każdy ma swoją drogę w dojrzewaniu do wiary. Myślę, że to co przeżywasz jest taką próbą dla Ciebie, byś z tej pozycji zewnętrznej jaką jest znak w postaci szkaplerza, przeszła do tego co jest wewnętrznie w Tobie i w relacji do samego Boga. Bo widzisz, to że mamy swoje słabości i upadamy poprzez pokonywanie i walkę z samym sobą, prowadzi nas do jeszcze większej bliskości z Jezusem przez Maryję.
Specjalnie nie analizowałam uczuć ale po wejściu korespondencyjnym do wspólnoty Matki Pięknej Miłości, tej co stała pod krzyżem Syna i po ok. 18 latach przyjęłam Szkaplerz Męki Pańskiej, po tragicznej śmierci mojego męża.
I tu po jego przyjęciu miałam przedziwne odczucie, to było w czasie covida. Ani mentalnie się nie przygotowywałam a jednak miałam uczucie ogromnego pokoju w sobie, poczucie przynależności do Jezusa Chrystusa, bo po roku od śmierci męża czułam się jak zawieszona w próżni. Trudne, uderzające we mnie sytuacje czy słowa osób tak jakby się ode mnie odbijały. Zawsze jednak noszę takie przekonanie, że tu chodzi o to, czym obdarzy nas Pan Bóg w życiu a Kościół daje tę pomoc poprzez sakramenty czy przyjęcie szkaplerza. To są tajemnice.
I chyba na ironię ponieważ zostałaś "zaopatrzona", otulona, to gotuj się do walki.
Dla mnie przyjęcie szkaplerza było jakby kropką nad "i", gdyż to mnie zastanawiało, że przez całe moje życie było dużo cierpienia. A przez Maryję uczyłam się pokory, posłuszeństwa i ofiarnej miłości do bliskich i potrzebujących.
Joasiu, świętość kosztuje ale bądź cierpliwa, bo to co przechodzisz to tylko hartowanie ducha.
Szczęść Boże
|
|