O kosmologii św. Franciszek miał takie wyobrażenie jak przeciętny człowiek epoki. Ale niebo – jako sklepienie niebieskie ze wszystkimi jego elementami – było dla niego zawsze przypomnieniem o Stwórcy wszystkich bytów duchowych i materialnych. Również to, co materialne, zachęcało go do wielbienia Boga, o czym zaświadcza jego „Pochwała stworzeń”.
O ile to tylko możliwe, żyj w zgodzie ze wszystkimi ludźmi – głosi Dezyderata. To mądra rada, gdyż zachęca do szukania porozumienia i zgody, ale nie za wszelką cenę. Zgoda nie zawsze jest możliwa. Co więcej, nie zawsze jest czymś dobrym. W życiu czasem trzeba wejść w konflikt, bronić określonych racji, wytrzymać napięcie.
Jezus mówi, że to ubodzy, płaczący i prześladowani są prawdziwie błogosławieni. To przesłanie może nas niepokoić, bo pokazuje, że Boża perspektywa jest inna niż nasza. Jezus nie twierdzi, że ubóstwo, cierpienie czy głód są dobre same w sobie, ale że w takich doświadczeniach może kryć się bliskość Boga, który obdarza błogosławieństwem tych, którzy Mu ufają.
zy, żal i ogromny lęk najczęściej towarzyszą kobietom borykającym się z dramatem aborcji, w którym rozpoznały grzech przeciwko Bogu, życiu i samym sobie… Jaką mają szansę nie tylko na otrzymanie rozgrzeszenia, ale także na prawdziwą odnowę życia duchowego w sobie i wejście na drogę wewnętrznego uzdrowienia? Jest jedyna droga: sakrament pokuty i pojednania.
Przez wiele lat utrwaliło się w nas przekonanie, że walentynki – choć tak miłe i hucznie obchodzone – są jedynie świecką tradycją. Otóż okazuje się, że geneza tego święta wiedzie nas do początków chrześcijaństwa. Dotychczas tylko jeden raz usłyszałam w kościele w dzień 14 lutego modlitwę za wstawiennictwem św. Walentego za zakochanych, narzeczonych i małżonków. Szkoda, bo gdy zajrzymy do hagiografii, odnajdujemy wiele informacji o tym Świętym, którego ciągle nie doceniamy albo w ogóle pomijamy, nadając walentynkom li tylko charakter laicki.
Idea wieczności, która zaprząta głowy nie tylko filozofów i teologów, ale i człowieka przytomnego, pozostaje w związku z naszą niezgodą na przemijanie i niezgodą na śmierć jako ostateczny kres naszego istnienia. Ta wieczność jest dla wielu przedmiotem nadziei, wzmacnianej obietnicą religii, jak i argumentowaniem niektórych filozofów.
Fakt, że Jezus, objawiając wybranym uczniom swoją boską chwałę, pojawił się akurat w towarzystwie tych dwóch bohaterów Starego Testamentu, tłumaczy się tym, że Mojżesz reprezentuje przymierze Boga z Izraelem oraz prawodawstwo, natomiast Eliasz gorliwość proroków w trosce o nawrócenie Narodu Wybranego.
Wśród księży w Polsce i za granicą często słyszy się następujące wypowiedzi: „ja nie jestem charyzmatykiem, jestem powołany do Neokatechumenatu”; „charyzmaty to nie moja duchowość”; „charyzmatycy są ekscentryczni, ja jestem spokojnym człowiekiem”. Ponieważ jestem księdzem o niewielkim doświadczeniu (święcenia przyjąłem zaledwie dwa lata temu), w pewnym momencie zaczęło mnie to nurtować. Kogo mam słuchać? Czy powinienem być charyzmatyczny?
Bóg jest miłością jedności Trzech Osób w Boskiej przestrzeni. Rozmawia ze sobą i z nami przyjaźnie. Mówi spokojnie i do rzeczy... To z tej przyjaźni zrodził się w Sercu Bożym plan zbawczy i zaproszenie do Boskiej Rodziny. Bóg nie przestał do nas mówić. To my przestajemy z Nim rozmawiać. Przestajemy też porozumiewać się między sobą. Dialog w małżeństwie nie może być kwestią okazjonalną. To pewna, stała postawa, otwartość na drugiego człowieka.
Dzisiejsza Ewangelia prezentuje nam scenę cudownego połowu i powołania pierwszych apostołów. Perykopa ta posiada wiele wspólnych elementów z tą, z którą zapoznaliśmy się w pierwszym czytaniu. Piotr słyszy od Jezusa „Wypłyń na głębię” (Łk 5, 4) i wykonuje polecenie, choć dopiero co wrócił z bezowocnego połowu. Posłuchał Jezusa, choć prawdopodobnie buntowałby się, gdyby ktoś inny kazał mu to zrobić.