Autor: Poszukujacy (77.252.61.---)
Data: 2020-07-02 20:33
Od 12roku życia albo i wcześniej proszę Boga by ułożyć sobie z kimś życie. Z roku na rok, moje życie zamiast dążyć do normalności, jak moi rówieśnicy (praca, rodzina itd) to od normalności odbiega. Od dzieciństwa zawsze byłem inaczej traktowany przez rówieśników, zawsze jako ten gorszy. Nieraz w szkole podstawowej było tak, że wszyscy bawili się w najlepsze na przerwach, a ja odrzucony stałem oparty o ścianę. Ten obraz definiuje moje życie aż do teraz. Nie widzę absolutnie żadnych perspektyw, ani tu na ziemi, ani w relacji z Bogiem (długi czas stan grzechu ciężkiego). W relacji z Bogiem to samo odczuwam, co w relacjach z ludźmi. Nieraz w liceum całe dnie spędzałem modląc się o jakąś zmianę, myślałem że wzmożoną modlitwa w czymś mi pomoże, ale rezultatów nie było. Owszem czasem Bóg wysłuchiwał moich modlitw, ale były to modlitwy o rzeczy niesamowicie małe, nie znaczące nic w pryzmacie całego życia. W rzeczach większych o które proszę mam wrażenie, że Bóg traktuje mnie inaczej. Ile razy czytałem świadectwa ludzi, którzy mówili że wystarczyło jedno słowo do Boga, by ten poukładał życie. Albo jakieś wielkie zmiany w życiu, czy cuda dzięki modlitwie. W moim przypadku czegoś takiego w ogóle nie ma. Próbowałem wiele razy, na wiele sposobów, na przestrzeni wielu lat przekonywać Boga argumentami tak jak tylko umiałem najlepiej (odczuwając jednocześnie, że te argumenty są słuszne i dobre) i nic... Czy naprawdę człowiek od urodzenia staje się przegranym w oczach ludzi i Boga? Gdyż nawet przy porodzie były ze mną komplikacje. Jaki to ma sens, czemu jedni są traktowani lepiej, a inni prosząc o namiastkę tego traktowania, nawet nie mają uczucia poprawy?
|
|