logo
Wtorek, 07 maja 2024 r.
imieniny:
Augusta, Gizeli, Ludomiry, Róży – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
O. Jacek Salij OP
Dlaczego kocham Kościół?
Więź


Dlaczego kocham Kościół?


ISBN 83-88032-46-1
Warszawa 2002, s. 128


 

Skąd tyle zła w świętym Kościele?

Przyznajmy uczciwie, że wielki temat "zło w Kościele" - mimo kościelnego rachunku sumienia w czasie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 - stał się dla nas religijnie bezpłodny. Wielu z nas - najczęściej ci religijnie najbardziej zaangażowani - w ogóle się tym tematem nie zajmuje. Inni krytykują zbiurokratyzowanie urzędów kościelnych, niski poziom katechezy, zaniedbania takich czy innych odcinków pracy duszpasterskiej, bogactwo i chciwość duchowieństwa, jego zbyt wielkie albo zbyt małe (zależnie od punktu widzenia krytykującego) zaangażowanie polityczne. Przeważnie krytykujemy w taki sposób, że utrwala to w nas ustawianie się wobec Kościoła na zewnątrz. W rezultacie rzadko się zdarza, żeby nasza krytyka przynosiła Kościołowi coś dobrego, zmienia natomiast na gorsze naszą sytuację duchową, bo pogłębia nasze wyobcowanie z Kościoła.


W kancelarii, czyli zło w Kościele

A przecież temat "zło w Kościele" jest naprawdę wart naszej uwagi. Jego istotę spróbuję przedstawić w perspektywie biblijnej sceny powołania Gedeona (Sdz 6,11 n.). Lud Boży znajduje się wówczas w niewoli Madianitów. Gedeon akurat usiłuje zabezpieczyć nieco zboża przed nimi, kiedy ukazuje się mu Anioł Pański i wita go pozdrowieniem: "Pan jest z tobą, dzielny wojowniku!" Gedeonowi pozdrowienie to wydało się gruntownie nieprawdziwe. "Jeżeli Pan jest z nami - odpowiada Aniołowi - to skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza? Gdzież są te wszystkie dziwy, o których opowiadają nam nasi ojcowie, mówiąc: «Czyż Pan nie wywiódł nas z Egiptu!?» A oto teraz Pan nas opuścił i oddał nas w ręce Madianitów".

Na tym właśnie polega istota zła w Kościele. Kościół, lud Boży, jest miejscem szczególnej obecności Boga wśród ludzi, obecności potężnej i zbawiającej. Lecz oto rzeczywistość jakby temu przeczy; lud swoimi grzechami jakby przymusił Boga do wycofania swojej obecności. Dalszy ciąg historii Gedeona przekonuje nas jednak o tym, że Bóg tylko pozornie opuścił swój lud, że ani nie przestał z nim być w czasie jego niewoli, ani nie zamierzał spokojnie patrzeć na panoszenie się Madianitów.

Zatem złem w Kościele jest cała rozmaitość sytuacji, w których przeszkadzamy Bogu w okazywaniu Jego potężnej miłości wobec nas. Łatwo jest z pozycji zewnętrznej krytykować inkwizycję albo zmaterializowanie księży. Ale wielkim złem wyrządzonym Kościołowi jest również każdy nasz grzech ciężki, każde trwanie w nałogu i każde podeptanie świętości małżeństwa, każda nasza obojętność na człowieka potrzebującego i każde rozsiewanie niezgody. Bo wystawiamy w ten sposób fałszywe świadectwo Chrystusowi, jakoby nie dotrzymał swojej obietnicy, że będzie w swoim Kościele po wszystkie dni aż do skończenia świata, albo jakoby był za słaby na to, żeby rozlać w naszych wnętrzach prawdziwą miłość.

Przypatrzmy się banalnej sytuacji, że oto w jakiejś kancelarii parafialnej interesanci załatwiani są bezdusznie, a nawet niegrzecznie, toteż wychodzą z niej oburzeni na to, że w urzędach kościelnych ludzie traktowani są tak samo, jeśli nie gorzej niż w urzędach świeckich. To jasne, że nie chodzi o to, ażeby ludzie prowadzący kancelarie parafialne oraz korzystający z ich usług byli na tyle dobrze wychowani, aby potrafili pod maską uprzejmości ukryć wzajemną obojętność dla siebie. Taka kultura, chociaż ułatwia życie, nie przemienia serc i nie czyni świata lepszym, a może nawet utrwala nieludzkość naszych wzajemnych relacji.

Zatem jeśli ja wierzę, że Kościół jest dziełem Bożym, a nie tylko jedną więcej czysto ludzką instytucją, to wierzę, że Bóg chce i potrafi tak nas przemieniać, abyśmy naprawdę wzajemnie się miłowali. Jeśli więc pracuję w parafialnej kancelarii, poczytuję to sobie za wielki dar Boży, że zostałem postawiony w takim miejscu, w którym tak często mogę pomóc drugiemu człowiekowi w jego drodze do Boga. Jeśli z kolei zdarzyło się, że jako interesant zostałem w urzędzie kościelnym potraktowany bezdusznie, pierwszą moją reakcją nie będzie potępienie czy oburzenie, ale ból, że takie rzeczy dzieją się właśnie w Kościele, właśnie tam, gdzie powinno być najwięcej bezinteresownej miłości. Taką postawą przynajmniej nie dokładam następnego grzechu braku miłości, którym tak łatwo człowiek odwzajemnia doznaną urazę. Często zaś miłość potrafi mi podpowiedzieć jakieś pozytywne działanie na rzecz uzdrowienia tej gorszącej sytuacji, że w Kościele człowiek bywa traktowany nie w duchu miłości.


 



Pełna wersja katolik.pl