Autor: Anna K. (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2020-02-20 20:44
Wiecie co, ja sama teraz nie moge się nadziwić, jak mogłam tyle czekać, tak sie starać, by to dalej ciągnąć, by doprowadzić nas do ołtarza, do założenia wymarzonej rodziny. Dosłownie sama nie wiem, jak ja mogłam przez te 7 lat być taka... zaślepiona i traktowac go jak największy dar od Boga. Naprawdę, nie potrafię tego pojąć, ze pewnego dnia po tylu latach obudziłam się widząc to wszystko realnie - tak, jak Wy to teraz widzicie i nie czując już nic do niego, prócz żalu, że zmarnowałam tyle lat. Nie wiem, dlaczego tyle czasu czekałam, tak pielegnowałam jego oświadczyny, że przeciez on wybrał mnie na żonę. Myślę, ze dużą role w tym wszystkim odgrywało to, czego się dwa razy z nim dopuściłam w wieku 31 lat. Po prostu uległam i 2 razy z nim współżyłam, to mnie maksymalnie do niego zbliżyło, to pierwszy mój mężczyzna, z którym się zaczęłam spotykać i oczywiście też pierwszy w sprawach intymnych, choć byłam już 30-latką. Oczywiście po tych dwóch razach z wyrzutami zaprzestałam tego, wyspowiadałam się, ale połączyło mnie to z nim w jakiś głebszy sposób. Poza tym usprawiedliwiałam go, ze przecież on jest już po przejściach, miał żonę cywilną, ma dziecko, ja natomiast żadnych zobowiązań, wolna panna. Ciągle go latami tłumaczyłam, że przecież to przez traume z poprzedniego związku, że musze dać mu czas, nie napierać, tylko czekać.. i tak czekałam te 7 lat. Plus jeszcze doszedł do głosu ten strach, o którym tu nawet wspominaliście - przed samotnością. Nigdy nie miałam pełnej rodziny, wychowywałam się do 16 roku życia u dziadka, po smierci dziadka trafiłam do domu dziecka na 2 lata. Rodzice nie żyją - byli alkoholikami. Mam jedynie kuzynów za granica, z którymi mam sporadyczny kontakt, wiec praktycznie rodziny nie mam. Moim marzeniem jest pełna rodzina, bycie żoną i matką, ofiarowanie swoiim dzieciom i mężowi miłosci, ciepłego i prawdziwego domu, w którym mieszka Bóg wraz z nami.
|
|