Autor: Olek (25 l.) (---.centertel.pl)
Data: 2024-03-11 23:30
Witajcie. Jestem osobą niesamowicie wrażliwą (uznaję to za dar, a nie problem). W połączeniu z wiarą w Miłującego Boga jest to wybuchową mieszanka dającą szczęście i spełnienie. Odnosi się to szczególnie do kwestii czystości przedmałżeńskiej. Nie wyobrażam sobie innego rodzaju jeśli można to tak nazwać związku. Jestem singlem i wychodzę z założenia, że jeśli ktoś jest w związku i żyje w czystości - nie mam czego zazdrościć, autentycznie mogę się z tego cieszyć. Jeśli jednak ktoś nie żyje w czystości to tym bardziej zazdrościć nie mam czego. Uświadomiłem sobie jednak, że uważam tak z punktu widzenia osoby wierzącej. Z perspektywy ateisty byłoby zapewne inaczej. Czuję się winny - mam poczucie wykorzystania Boga do wyniszczenia w sobie zazdrości do osób mających partnerów i życie rodzinne podczas, gdy ja jestem szczęśliwym singlem, ale dlatego, że jestem singlem wierzącym. W dodatku - odnoszę wrażenie, że moje serce może pomieścić więcej niż jedną osobę. Spokojnie jestem w stanie wyobrazić sobie bycie singlem pomagającym potrzebującym, w Polsce czy też na misjach jako misjonarz, a taki pomysł na życie w przyszłości też już zaczyna mi świtać w głowie. I super, bajka, ale dlatego, że jestem wpatrzony w Chrystusa, a kiedy odwracam wzrok zaczynam czuć niesamowitą zazdrość i dlatego zwracam się do państwa z prośbą o poradę - jak być wpatrzonym w Chrystusa bez poczucia winy, iż jest to ratunek przed zazdrością. A wolność od zazdrości, którą dostałem w postaci przywiązania do wartości czystości przedmałżeńskiej jest cudownym darem.
|
|