Autor: #%@&* (---.17-3.cable.virginm.net)
Data: 2020-05-14 01:42
Dobrze, zabiorę jeszcze głos, chociaż mój czas tu już się skończył.
Widzę, że niechcący zrobił się tu temat przechodni.
Kto "posłucha ten posłucha", a reszta mnie nie interesuje.
Nie odnoszę się do noszenia masek w (najczęściej pustym wg obrazu na ekranie) Kościele (choć uważam, że śmiesznie i żałośnie to wygląda i ma taki związek z koronowirusem jak wykupywanie papieru toaletowego w sklepach- logicznie by wynikało, że wirusy mają wpływ na jego produkcję).
Hasło wirusy, jest dosyć dobrze opracowane w Wikipedii!
Koronowirus ma rozmiary 60 do 140 nm. Jeden nanometr to 0,000 000 001 × 1 m
Ze względu na wielkość są przepuszczane przez wszystkie rodzaje masek z filtrami dostępne na rynku: FFP1, P1,FFP2, P2, N95, N99, FFP3, P3, N100
Te FFP3 o najwyższym współczyniku filtracji, które kosztowały kiedyś ok 100 PLN za sztukę, przepuszczają cząsteczki do 600 nm! Maski nie chronią oczu, a jest to istotne miejsce przez które przenikają do śluzówki wirusy. Rękawiczki jednorazowe chronią chwilowo i częściowo, zbierając jednak wszystko po drodze - kiedyś trzeba je zdjąć. Podobnie jak alkohol powodują macerację skóry, a jej uszkodzenie ułatwia przenikanie wirusom (trzeba ją więc regenerować).
Wirusy są wszędzie, nie sposób się przed nimi uchronić.
Ja nie będę pisał dlaczego nosi maski służba zdrowia, bo to osobna historia.
Zatykanie ust i nosa czymkolwiek, typu materiał, ręcznik papierowy itd. co jest teraz modne w Polsce PRZED NICZYM NIE CHRONI. Ogranicza dostęp świeżego powietrza do płuc. Po ok. 15 min. to coś jest całkowicie mokre i stanowi świetną pożywkę dla flory bakteryjnej i grzybów.
Maska jest świetnym i znakomitym źródłem zarazków chorobotwórczych.
Jej noszenie gdziekolwiek, poza salą operacyjną w szpitalu i na oddziałach zakaźnych nie ma najmniejszego sensu.
Zachowanie dystansu od innych ludzi MA SENS (to długa historia dlaczego), ale jest on ograniczony.
Nie ma żadnej pandemii (no jest wg zmienionej definicji WHO, ale według tej definicji wszystko jest pandemią, więc nie będę używał wyrazów powszechnie uważanych za niecenzuralne do opisania wartości tej definicji)
Większość ludzi zachoruje, albo już zachorowała na koronowirusa. Wirusy grypy mają to do siebie, że bez przerwy mutują, dlatego nie ma i nie będzie na nie skutecznych szczepionek - zdrowy sposób życia, to najlepsze zabezpieczenie, ale - kiedyś trzeba umrzeć. Nawet mentor Sorosa w końcu umarł i nie pomogło mu 7 przeszczepów serca. To, że wirus mutuje - to dobrze, na zasadzie naturalnej selekcji wyginą jego najbardziej złośliwe odmiany - wraz z martwymi nosicielami, albo zabiją je organizmy ozdrowieńców. Przetrwają tylko najmniej groźne dla człowieka odmiany koronowirusów, bo będą miały gdzie żyć. Im później się zarazimy, tym większa szansa, że będzie to odmiana łagodna.
Niezależnie od tego, wg obiektywnych danych na dzień dzisiejszy ponad 99% zarażonych NIC NIE GROZI z tego powodu.
Pisałem o tym na początku tej tzw. "pandemii" po czym, jak wszędzie i zawsze w odpowiedzi była jak zwykle tylko fala tzw. "hejtu", czyli ludzkiej głupoty, bo tu chyba nie ma opłacanych trolli(?), mam nadzieję...
Cóż może po dwóch miesiącach więcej ludzi oprzytomniało, ale to mnie specjalnie inie interesuje. To była moja ostania wypowiedź na jakiś czas, z przyczyn obiektywnych.
Powodzenia.
|
|