logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Irena Świerdzewska
Znałam Świętą
Idziemy


 
 Odprowadzałyśmy s. Faustynę do malarza Kazimirowskiego na ul. Rossy w Wilnie. Tu powstał pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego – opowiada Jadwiga Meyer Krypajtis. Jest jedną z ostatnich osób, pamiętających siostrę Faustynę.
 
Był rok 1934. Jadwiga Meyer, 23-letnia studentka Szkoły Dramatycznej raz w miesiącu udawała się na spotkania Sodalicji Mariańskiej Pań Nauczycielek. W kaplicy, w rezydencji abp. Romualda Jałbrzykowskiego konferencje prowadził ks. prał. Cichoński. Czasem zastępował go ks. Michał Sopoćko, spowiednik s. Faustyny. Na jednym ze spotkań ks. Sopoćko zapytał, czy znalazłyby się sodaliski do towarzyszenia młodej zakonnicy w drodze do miejscowego malarza. Eugeniusz Kazimirowski uchodził za najlepszego portrecistę w okolicy. Zgłosiły się dwie. Jadwiga Malkiewiczówna mieszkała na Antokolu, w dzielnicy, gdzie znajdował się klasztor sióstr Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia. I Jadwiga Meyer na ul. Piwnej, nieopodal mieszkania malarza.
 
 – Siostra nie znała okolicy. Poza tym w Wilnie było wtedy niebezpiecznie, zdarzały się antykościelne ekscesy. Chodziłyśmy już po zmierzchu – wyjaśnia Jadwiga Krypajtis. Droga zajmowała około godziny.
 
– Siostra Faustyna była osobą bardzo skromną. Mówiła niewiele, często szła zamyślona. Kiedy opowiadała o rozmowach z Jezusem, twarz jej się rozjaśniała. Biło z niej coś nadzwyczajnego. Mówiła nam, że nie spodziewała się takich żądań ze strony Jezusa. Uważała się za osobę mało wykształconą, niegodną. Bała się, że ta misja ją przerasta – opowiada pani Jadwiga.
 
Malarz czekał zwykle o 5 po południu. – Siedziałyśmy w przedpokoju przylegającym do pracowni. Słyszałyśmy przez drzwi, jak s. Faustyna mówiła co trzeba poprawić. Czasem też wchodziłyśmy do pracowni.
– Pamiętam, jak malarz namalował głowę i ręce. Siostra Faustyna mówiła, że Jezus ręce miał inaczej wzniesione, niżej. Malarz stawiał znaczki, kreski, żeby potem poprawić. Starał się uwzględnić każdą uwagę siostry – wspomina Jadwiga Krypajtis. – Potem Kazimirowski zaczął okazywać zaniepokojenie. Siostra prosiła o kolejne poprawki, przez co wydłużał mu się czas pracy.
 
Podczas kolejnej wizyty siostra opowiadała nam o ostatnim objawieniu Jezusa. Prosił, by nie robiła więcej poprawek. Mówił, że najważniejsze są łaski Boże, które poprzez ten obraz będą spływały na ludzkie dusze – mówi pani Jadwiga. Po skończeniu dzieła, na prośbę s. Faustyny, fotograf wykonał kilka zdjęć obrazu. – Z koleżanką otrzymałyśmy po jednym – wspomina pani Jadwiga. Na odwrocie s. Faustyna napisała: „Dla Jadzi”.
 
Minęło kilka miesięcy. W Wilnie obchodzono 16 listopada święto Opieki Matki Bożej Ostrobramskiej. – Jak co dzień, wracałam wtedy do domu z pracy przez Ostrą Bramę. Przez okno kaplicy zobaczyłam obraz Jezusa Miłosiernego. Ksiądz Sopoćko opowiadał wtedy o s. Faustynie i Bożym Miłosierdziu – wspomina pani Jadwiga.
 
Druga z towarzyszek malarskich wypraw, Jadwiga Markiewiczówna, wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Jadwiga Meyer wyszła za mąż. W sodalicyjnym teatrze im. św. Genezjusza w Wilnie reżyserowała sztuki o tematyce chrześcijańskiej, z których dochód wspierał prace na misjach. Do dnia dzisiejszego wizerunek Jezusa Miłosiernego jest szczególnie czczony w jej rodzinie. Ocalał z pożaru, po zbombardowaniu domu w czasie wojny.
 
– Po wojnie mąż został zesłany na 10 lat do gułagu w Workucie. Z wykształcenia muzyk, był słabego zdrowia, tam musiał ciężko pracować w kopalni węgla. Razem z czworgiem dzieci klęczeliśmy przed obrazem i modliliśmy się o jego powrót – opowiada pani Jadwiga. Józef Krypajtis po ośmiu latach obozu, w 1956 r., wrócił do rodziny. – W moim życiu było bardzo wiele trudnych spraw, które udało się rozwiązać – dodaje jeszcze Jadwiga Krypajtis. – Ciągle prosiłam o pomoc Jezusa Miłosiernego, modliłam się za wstawiennictwem św. Faustyny. I dziś czuję jej obecność.
 
Irena Świerdzewska
 
 



Pełna wersja katolik.pl