logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Tomasz Źwiernik, Krzysztof Burzyński, Damian Szczepanik
Za więziennym murem
AMA


Za więziennym murem z ks. Tomaszem „Dzikim” Źwiernikiem rozmawiają Damian Szczepanik i Krzysztof Burzyński...

 

Pracuje Ksiądz z ludźmi z kryminału, co jest zapewne trudnym wyzwaniem. Czego wymaga od Księdza posługiwania tego rodzaju duszpasterstwo, by było owocne?

ks. Tomasz Źwiernik: W więzieniu jest trochę jak na misjach. Najpierw trzeba być po prostu człowiekiem, który przez bycie sobą i poprzez pracę zdobędzie zaufanie tych ludzi. W więzieniu nie byłoby żadnych efektów pracy duszpasterskiej, gdyby ksiądz starał się pouczać, przestrzegać, moralizować, nie daj Boże, mocą swojego autorytetu.
Trzeba zapracować na zaufanie. Zaczyna się to bardzo często od jakiejś preewangelizacji, od jakiś czysto ludzkich zachowań, gdzie posługujemy się terminologią dobro i zło. Później jest forma ewangelizacji, czyli nazywanie tego dobra imieniem Jezus Chrystus. Dopiero na samym końcu możemy mówić o liturgicznym posługiwaniu wobec tych ludzi, że są nabożeństwa, sakramenty. Jest to długi i żmudny proces. W tej posłudze niewątpliwie niezbędna jest cierpliwość i wytrwałość, trzeba uczyć się pokory. Czasem trzeba udawać, ja tak sobie mówię, jeżeli Pan Bóg chce żebym był małpą, to trzeba dla niego stać się tą małpą. Nieraz pewnych rzeczy staram się nie dostrzegać, udając, że nie słyszę, bo stawianie się i dawanie tak, jak świat wypłaca, jest zgubne dla kapelana, tym bardziej, że jeden spalony przypadek idzie z duszpasterzem więziennictwa w ludzi i potem bardzo trudno cokolwiek zrobić.

Jaka refleksja towarzyszy Księdzu po spotkaniach z więźniami?

Bardzo często posługuję się takim obrazem: jeżeli bylibyście świadkiem tego, jak ktoś próbuje popełnić samobójstwo, jaka byłaby
wasza reakcja? Wszyscy głośno odpowiadają – „próbowalibyśmy przeciwdziałać”. Mówię wtedy – „To jest moje zadanie”. Jeżeli jestem wierzący, to trwanie w grzechu jest zaciskaniem pętli na szyi, utratą wieczności. Nie mogę przechodzić obojętnie obok ludzi, którzy żyją w taki sposób. To jest miłość. Nie chcę pouczać, ale pokazać, że życie z Bogiem jest możliwe, mało tego – jest człowiekowi potrzebne. Z drugiej strony, z każdych tarapatów można się wyciągnąć, bo towarzyszą mi ludzie, którzy mają bardzo pogmatwaną historię życia. Ja chcę być narzędziem w ręku Pana Boga. Towarzyszy mi nadzieja, że ludzie to zrozumieją, żeby nie żyć w grzechu. Pan Bóg nie oczekuje, by człowiek był bezgrzeszny, tylko żeby z tym grzechem walczył. Mówi: „Ja będę cię wspierał”. Za dużo i za często jest szybkich śmierci, żeby człowiek mógł powiedzieć, że ma czas na nawrócenie, tego czasu nie ma.

Obecnie przeżywany Rok Kapłański, przyglądając się posłudze kapłanów. Czego zdaniem Księdza oczekuje dzisiejszy świat od osób duchownych?

Odpowiedział mi na to pytanie sam Pan Bóg, dokładnie w dniu i godzinie 10. rocznicy moich święceń kapłańskich. Był to pierwszy piątek miesiąca - 6 czerwca 2008 roku. Zostałem wezwany do chorej. Po raz pierwszy na moich oczach rozpoczęła się agonia. Cała rodzina była w wielkim szoku, zaczęła płakać, a ja uświadomiłem sobie, że trzeba się modlić. Włożyłem jej krzyż w ręce i zacząłem odmawiać koronkę do Bożego Miłosierdzia. Z każdym dziesiątkiem rodzina włączała się w tę modlitwę. Kiedy powiedziałem „Amen”, zamykając koronkę, ta kobieta spokojnie odeszła do Pana Boga. Czego Bóg oczekuje od księdza? – żeby pomógł człowiekowi przeprawić się na tamten świat. Świat nie oczekuje od księdza bycia psychologiem, bycia biznesmenem absolutnie, bycia konserwatorem zabytków, znawcą literatury czy czegoś tam jeszcze, tylko świadka Jezusa Chrystusa, czyli nadziei. Ja wiedziałem, że będąc przy tej kobiecie i modląc się, pomogłem jej umrzeć, czyli narodzić się dla nieba. To pomogło także tym, którzy towarzyszyli jej w tej śmierci. Jeżeli ja się nie będę modlił, to i ludzie się nie będą modlili. Jeżeli ja wymagam od ludzi modlitwy, to najpierw sam muszę się modlić. Jeden z biskupów na zarzut młodego człowieka o to, że kler jest niewiarygodny odpowiedział: „Smyku, pokaż mi swoje kolanka, a ja ci pokażę swoje”. Ja to czasami mówię więźniom, że „po kolanach poznam ich wiarę, jeżeli są takie z idealnymi profilami, to ten człowiek nie ma nic wspólnego z modlitwą”.

Czy ma Ksiądz jakieś pasje, może nawet „niestandardowe” jak na osobę duchowną?

Pasje… moją pasją jest Pan Jezus. W tej chwili coraz mniej czasu mam na pasje oprócz tego, do czego mnie zobowiązuje stan kapłański. To prawda, jestem duszpasterzem motocyklistów. Długie lata jeździłem na motorze i jeszcze jeżdżę, ale traktuję to jako pewne narzędzie ewangelizacji, dotarcia do ludzi, z którymi trudno byłoby podjąć rozmowę. Ze sportów… byłem kiedyś oddany nartom. Miałem nadzieję, że będę uprawiał ten sport wyczynowo, ale obecnie nie ma na to czasu, nie ma za bardzo możliwości.

Życzymy wytrwałości i apostolskiego zapału do dalszej pracy duszpasterskiej wśród więźniów.

 
 



Pełna wersja katolik.pl