Wydawca: PROMIC Wydawnictwo Księży Marianów
Rok wydania:
ISBN 83-7119-285-1
Format: 125 x 195 mm
Stron: 280
Rodzaj okładki: miękka
Razem ze mną odważcie się mieć nadzieję
Popatrz na ptaki: są wolne,
ponieważ pokładają ufność w swoich skrzydłach.
Dlaczego wątpisz w talenty, które Bóg złożył w tobie?
Gdyby żołądź oceniał swoją moc według swej wielkości,
czy szczerze wierzysz w to,
że uparłby się, aby wyrosnąć na potężny dąb?
Bóg nie natchnie cię żadnym marzeniem,
jeśli nie da ci również siły, abyś je urzeczywistnił.
Jeśli wyrzekniesz się realizacji marzenia,
to wcale nie przez realizm, ale przez brak wiary.
Mały Filozof
Dziś wieczorem odwieszam moją maskę
Pewnego dnia, pewien klaun wygłosił monolog, w którym zwierzył mi się z głęboko ukrytych powodów swojego rzeczywistego wycofania się ze świata spektaklu. Zapragnął po prostu mieć więcej czasu i poświęcić go na prawdziwe życie: "Takie, jakie pozwoli mi rozsiewać uśmiech nie tylko dookoła siebie, ale również w głębi mojej własnej duszy", wyjaśnił mi. Oto jego króciutka historia, taka, jaką być może, przeżywa wiele osób. Zachęca mnie to, abym oderwał się na chwilę od zewnętrznego przymusu i umówił się na spotkanie z sobą samym...
Przedstawienie, takie samo jak zwykle właśnie się skończyło. Tego wieczoru znalazłam się raz jeszcze w mojej garderobie sam. Zmywam szminkę i zastanawiam się: czy będę miał dość siły, żeby pozbyć się całkowicie wszystkich tych etykietek, jakie mi poprzylepiano? Czy długo jeszcze będę wierzył, kręcąc piruety, w to urojone szczęście, którego już ani wspomnę, jak tylko rozmyje się mój makijaż? Za pomocą rekwizytów potrafię rozśmieszyć tę masę dzieci, ale jeśli brak mi czułości, czy potrafię je uszczęśliwić i uszczęśliwić siebie?
Ażeby czuć się bezpiecznie, uniknąć inkwizytorskich spojrzeń, albo po prostu poczuć, że kimś jestem, czuję się zmuszony przedstawić swój wizerunek. Ale on nie zgadza się ze mną. Mając na względzie wartości społeczne, wspominając przemowy mojego ojca, czyż nie muszę uchodzić za silnego, żeby być godnym miejsca w cyrku?
Mam to swoje miejsce. No i co z tego! Przyciągam tłumy, ale czuję się samotny. Odniosłem wiele sukcesów, ale nigdy nie znalazłem tego, czego szukałem. Ludzie lubią mój dobry humor. Zawsze podnoszę morale w zespołach, widownia lubi moje numery, ale czy lubi mnie? Ty cholerny klaunie! Nie tylko, że znalazłeś sobie miejsce, ale wszystkie miejsca mi zająłeś. Nie mam już przestrzeni dla siebie.
Poświęcam wszystko, żeby być lepszym. Kiedy przestaję grać swoją rolę, nie wiem już, kim jestem. Chcąc uchodzić za silnego odrzucam swoje potrzeby, tłumię cierpienia, depczę emocje, a zwłaszcza moje pragnienie bycia kochanym. Wieczorem, gdy spektakl się kończy, odnajdę się znów sam, skonfrontowany z odbiciem w prawdziwym lustrze. (...)
Twarz mam pełną kolorów, ale widzę siebie całkiem szaro. Gdybym odważył się zdjąć ten kostium, ciężki jak moje zmęczenie, ilu widzów zostałoby ze mną na bruku, żeby oklaskiwać tym razem spektakl mojej przyjaźni? (...)
Umiem przekazać uśmiech i dobry humor, umiem wprawiać talerze w ruch obrotowy i nadmuchiwać baloniki szczęścia pod cyrkowym namiotem społeczeństwa, które uwielbia piękne pozory, ale czy ja sam w głębi mojej szatni nie odczuwam jakiegoś braku? (...)
Robi się późno. Muszę opuścić garderobę. Zostawiam ci moją prośbę, ale nie figuruje ona w programie. Jeśli brak ci czasu, żeby mi odpowiedzieć, postaw tylko na mojej drodze jakąś osobę, która byłaby zdolna popatrzyć na mnie tak jak Ty, a wtedy zrozumiem Cię, Panie.
Klaun jednego wieczoru, którego oglądasz chyba każdego ranka w swoim zwierciadle.
Po wysłuchaniu tych wyznań zapytałem, czy otrzymał odpowiedź na swą prośbę.
"Tak, w tej chwili, kiedy popatrzyłeś na mnie tak jak ten, którego nazywają Małym Filozofem", odpowiedział swoimi błyszczącymi oczami.
"I jaka jest ta odpowiedź?"
Klaun podał mi kawałek papieru, na którym było napisane:
Drogi Klaunie,
Życzę ci emerytury, na którą dobrze sobie zasłużyłeś. Ufam ci. Ty sam zmienisz wkrótce swój sposób patrzenia i pojmiesz odrodzenie, do jakiego prowadzi cię cisza Boga.
Mam dużo czasu. Nie tracę cię z oczu, nie opuszcza cię moje serce. Z kolei to ja zostawiam ci refleksję, która figuruje w nagłówku programu twojego życia:
Każdego ranka patrzysz w lustro, ale dla kogo to robisz? Czy zdarza ci się naprawdę zobaczyć siebie? Jeżeli nie cenisz siebie, jak możesz podobać się komuś innemu? Opinia najważniejsza dla ciebie pochodzi od przyjaciela, który odsyła ci twoje spojrzenie w każde lustro. Nie jest możliwe, żeby mu się wymknąć.
Możesz próbować grać przed nim komedię przez całe życie, stroić serce na scenę, na jaką wcale nie masz ochoty, dorzucać sobie uśmiech, żeby upiększyć usta na jeden wieczór; skończy się jednak przedstawienie i przyjdzie czas, żeby spocząć.
Puste krzesła przypomną ci iluzję twojego numeru, jutro trzeba będzie rozpocząć wszystko od nowa.
Możesz także wyobrażać sobie, że jesteś kimś wybitnym, strojąc w kostium swą bogatą osobowość, ale tylko skarby czułości w twoim wnętrzu potrafią zaświadczyć o twojej niepowtarzalnej wartości. Dlaczego zabraniasz innym kochać cię takim, jakim jesteś, bez nakładania szminki na twarz? Bóg stworzył w tobie więcej niż jeden wizerunek, twoją najważniejszą misją jest dosięgnąć Bożego dzieła i dać temu wierne świadectwo.
Mały Filozof