logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
ks. Bogusław Dygdała
Wzór Nowego Człowieka
Wieczernik


Gdy łączymy się z Maryją w rozważaniu tajemnic naszego zbawienia, Ona prowadzi nas do Syna i oddaje nas swojemu Synowi
 
Bardzo często u wielu ludzi, którzy pogłębiają swoją wiarę, rodzą się pytania o potrzebę i sens oddawania czci Maryi. Polska uchodzi za kraj bardzo maryjny, licznie gromadzimy się w październiku na różańcu, w Adwencie na roratach; mamy maryjny miesiąc maj, święta maryjne są zawsze uroczyście obchodzone, w każdym praktycznie kościele znajduje się jakiś ołtarz lub przynajmniej obraz Maryi i pewnie długo można by dalsze przejawy szczególnej czci Maryi wyliczać.
 
Jednak gdy wchodzi się na drogę pogłębiania swojej wiary oraz wiedzy religijnej, szybko przychodzą wątpliwości, czy tak być powinno. Przecież to Jezus jest jedynym Panem i Zbawicielem, przecież to On jest jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi, przecież to On mocą swojej ofiary na krzyżu dał nam zbawienie. Pytania dobrze znane, także mi osobiście - gdy przed laty jako dorastający młodzieniec wróciłem ze swojego I stopnia, byłem tak przejęty głoszonym na nim kerygmatem, tak skoncentrowany na Jezusie, że bardzo szybko, całą swoją dotychczasową pobożność maryjną niejako „odstawiłem” w kąt. Pewnie też u niejednego oazowicza, na jakimś etapie wzrastania, podobne wątpliwości mogły się pojawić.
 
Czy słusznie? Dziś po latach już dobrze wiem, że nie tędy droga. Nieraz pewnie muszą przyjść kryzysy, wątpliwości czy nawet wprost negacja, jednak po to, aby na nowo, ale już w głębszy sposób, odkryć miejsce i rolę Maryi tak w Kościele, jak i we własnym życiu. Gdy w myśli ks. Blachnickiego dojrzewało sformułowanie Drogowskazów, wykazał się wielką roztropnością, stawiając prawdy maryjne na drugim miejscu, zaraz po Jezusie.
 
Niepokalana
 
Kim jest ta, którą nazywamy Niepokalaną? Bez wahania każdy, nawet przeżywający jakieś swoje wątpliwości przyzna, że bezsprzecznie jest matką Jezusa; że to z niej Bóg wziął ludzką naturę, aby stać się człowiekiem. Jednak to nie jest wszystko. Maryja jest tą, którą Bóg sam sobie przed wiekami wybrał. Nie jest jedynie przypadkową osobą, którą Bóg się posłużył i która niejako „przypadkiem” pojawiła się w dziejach zbawienia. Bóg ją sobie od początku wybrał i Ją umiłował. Przecież już na pierwszych kartach Biblii, gdy czytamy dzieje początków stworzenia, pojawia się zapowiedź Niewiasty, której potomstwo zmiażdży głowę węża. I potem przez cały Stary Testament, poprzez kolejne proroctwa, osoby czy wydarzenia będzie wracała ta myśl o Niewieście wybranej przez Boga. Spełnia się ona w Maryi, która była obecna we wszystkich najważniejszych dla naszego zbawienia wydarzeniach - od zwiastowania i narodzenia Jezusa, aż po szczytową godzinę krzyża i potem zesłanie Ducha Świętego. Jest Ona osobą oddaną całkowicie w miłości Chrystusowi. Jest w pełni odkupionym i wyzwolonym człowiekiem. Osoba Maryi, to największe dzieło stworzone przez Boga, a zarazem szczyt miłości stworzenia, które wraca do Boga. Maryja zajmuje więc szczególne miejsce, w tajemnicy Chrystusa i Kościoła.
 
Jest dla mnie najdoskonalszym wzorem Nowego Człowieka ddanego całkowicie w Duchu Świętym Chrystusowi Jego słowu i dziełu
 
Maryja Niepokalana była całkowicie oddana Chrystusowi, współdziała z Nim w dziele zbawienia. Ale jej wielkość nie zamyka się jedynie w fizycznej obecność w tajemnicach zbawienia. Maryja była przede wszystkim sama, z głębi swego serca, wiernie oddana Jezusowi i z nim zjednoczona. Ona jako pierwsza została odkupiona, ona jako pierwsza powiedziała swoje wielkie „Tak” Jezusowi, przyjmując Go za swojego Pana i Zbawiciela, na Nią jako pierwszą zstąpił Duch Święty. Na dobrą sprawę to wszystko, o czym mówimy przy I z Drogowskazów, dokonało się najpierw w Maryi. I to właśnie dzięki temu Maryja może być dla nas wzorem Nowego Człowieka, człowieka który walczy i zwycięża. Wzorem tego, co to znaczy, iż Jezus jest moim światłem i życiem; wzorem tego jak przyjąć Jezusa jako swojego Pana, jak oddawać Mu swoje życie. To ona jako pierwsza pokazała, że jest możliwe życie w posłuszeństwie Bogu, że jest możliwe życie głęboką miłością, że człowiek może wypełnić zadania, do których Bóg go wzywa. To wszystko, do czego my dążymy, o co w swoim życiu chrześcijańskim walczymy, to już zrealizowało się w Maryi.
 
Owo zapatrzenie się we wzór Niepokalanej, nie ma być czymś, co oddala od Boga. Jest rozmyślaniem nad tym, jak człowiek może wchodzić w relację z Bogiem, odkrywaniem tego, jak Bóg działa w człowieku, sposobem na to, by dostrzec, jak ja sam mam nawiązywać więź bliskiej zażyłości i miłości z Trójcą Świętą. Chcąc szukać drogi zjednoczenia z Jezusem, trzeba wyrazić gotowość pójścia za Maryją i naśladowania Jej relacji do Zbawiciela. Owocem tej drogi ma być Nowy Człowiek - dojrzały chrześcijanin, który w swoim życiu, kieruje się miłością, który potrafi tak jak Maryja zawsze, wbrew ludzkiej nadziei, zaufać bez końca Bogu i być posłusznym woli Tego, który go stworzył. Patrząc na Maryję mamy uczyć się od Niej prawdziwej wiary, która daje człowiekowi siłę do prowadzenia takiego życia, które doprowadzi nas do Boga.
 
Dlatego oddaję się Jej
 
Życie owymi ideałami staje się możliwe, gdy oddajemy się Maryi. Maryja jest nie tylko wzorem drogi do Boga, ale jako Ta, która pierwsza szła tą drogą. Stąd słowa o oddaniu, o zawierzeniu Maryi samego siebie. Jest ona Matką Kościoła, Matką dla każdego z nas. W najważniejszej godzinie w dziejach świata - w godzinie krzyża, to Ona właśnie, oddana w miłości towarzyszyła Synowi. To z wysokości krzyża Jezus dał Maryję św. Janowi za Matkę, a wraz z nim, całemu Kościołowi. Nie znaczy to jednak, że Maryja jest Matką Kościoła dopiero od owego czasu. Przecież już choćby w Kanie Galilejskiej widać, na czym polega matczyna troska Maryi. To Ona jako pierwsza widzi problem, który staje przed nowożeńcami, to Ona przedstawia całą sprawę Synowi, to Ona przygotowuje służących do tego, aby uczynili wszystko, co im Syn powie. Tak było w Kanie, tak jest dalej i dziś z wysokości Nieba.
 
Maryja jest matką, która troszczy się o swoje dzieci, ale która zarazem je wychowuje. Bo przecież dobra matka stawia dzieciom wymagania. W tym też świetle warto spojrzeć na nasze oddanie się Maryi. Jest to zapisanie się do Jej szkoły, aby Ona nas wychowywała, uczyła jak żyć w zjednoczeniu z Jezusem. Ona sama przeszła, chciałoby się powiedzieć, ciężką szkołę. Jej życie nie było usłane różami i to nie tylko w kontekście krzyża. Przecież już Zwiastowanie to otarcie się o śmierć, z racji możliwego podejrzenia o niewierność. Przecież Boże Narodzenie to dramat odrzucenia. Przecież lata ukrytego życia Jezusa to pokusa zwątpienia - tyle lat mija, a tu żadna z tych wielkich zapowiedzi mesjańskich jeszcze się nie wypełnia. Ale w efekcie Jej Niepokalane Serce było w pełni gotowe do miłowania; ta zdolność niczym nie była w Niej ograniczona. Dzięki temu potrafiła oddać się całkowicie Jezusowi, a teraz chce do tego samego wychowywać także nasze serca. Bo oddanie się Maryi, to zapisanie się do szkoły serca. Maryja wychowuje do zharmonizowanego człowieczeństwa i głębokiej wiary. Człowiek wychodzi z tej „obróbki” obdarzony sercem, zyskuje takie cechy, jak czystość, subtelność, czułość, delikatność, piękno.
 
Rozważam z Nią w różańcu tajemnice zbawienia i naśladuję Ją
 
Warunkiem umożliwiającym takie wychowanie nas przez Maryję jest codzienne trwanie wraz z Maryją na modlitwie. Całe życie Maryi było nieustannym trwaniem w kontemplacji. Ona zachowywała Boże Słowo w swoim sercu i rozważała je; trwała swoim sercem przy Bogu. Dlatego też, po Wniebowstąpieniu, to właśnie Maryja będzie w Wieczerniku ożywiać modlitwę Apostołów i wypraszać im dar Ducha Świętego.
 
Biorąc do ręki różaniec i wchodząc w tę zażyłość z Maryją, pozwalamy Jej, by towarzyszyła naszej modlitwie tak, jak towarzyszyła modlitwie Apostołów. Zwłaszcza, że Maryja nie koncentruje naszej modlitwy na sobie samej. Ona była cała zwrócona ku Jezusowi i tej właśnie postawy uczy nas w różańcu. Przecież rozważamy w różańcu tajemnice życia Jezusa. Różaniec jest tą modlitwą, w której wraz z Maryją kontemplujemy oblicze Jezusa. Przecież to nawet w każdej zdrowaśce, w samym centrum, stoi święte imię Jezus. Maryja jest obecna jednak bardzo dyskretnie, usuwa się na dalszy plan i uczy nas, jak na Jej wzór oddawać się Jezusowi. To właśnie wtedy, gdy łączymy się z Maryją w rozważaniu tajemnic naszego zbawienia, Ona prowadzi nas do Syna i oddaje nas swojemu Synowi.
 
Nie przypadkiem w życiu tak wielu świętych możemy obserwować taki głęboki rys maryjny. Dla nich wpatrzenie się we wzór Maryi, oddanie się Jej, naśladowanie wzoru, który zostawiła, było najkrótszą drogą do wzrostu w łasce i do świętości. Warto kroczyć tą drogą, bo jest to najpewniejszy i przez wieki już nie raz sprawdzony szlak, wiodący do Boga.

ks. Bogusław Dygdała
Wieczernik nr 148 - styczeń 2007
 
fot. SAJ-FSP Italy 
Pixabay (cc)
 
 



Pełna wersja katolik.pl