logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Wolni od niemocy
Wydawnictwo Pomoc


Poprzez posługę o. Augustyna, paulina z Krakowa, Jezus mówi Ci: „Nie załamuj się, Ja mogę uczynić twoje życie szczęśliwym. Tylko pozwól mi działać, pozwól mi położyć dłonie na twojej głowie, nie uciekaj...”. 
 

Wydawca: Wydawnictwo Misjonarzy Krwi Chrystusa Pomoc
ISBN: 978-83-7256-895-3
Format: 135 x 195
Stron: 336
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę  
 

 
Trzecie piętro


Jest w Dziejach Apostolskich taka historia o chłopaku, który miał na imię Eutyches. Jego imię znaczy "Dobry Los". Zdarza się coraz częściej, że rodzice czynią wszystko, co tylko mogą, żeby ich dziecko miało los najlepszy, żeby było najszczęśliwsze, pozbawione problemów, kłopotów, cierpień, porażek, chorób… Wymuszają, zmuszają, szantażują, śledzą, podejrzewają, rozkazują, błagają, aby doprowadzić dziecko do tego, by było spełnieniem ich najwyższych aspiracji i marzeń. Kiedy Paweł przybył do Troady był tak pełen najlepszych chęci, że całą noc głosił Ewangelię – wszyscy go słuchali, ale prawdę mówiąc, przypominało to "karmienie gęsi" – chciał im wszystko na raz opowiedzieć. Od razu chciał uczynić z nich dojrzałych chrześcijan. Gdzieś koło północy, z okna, z trzeciego piętra spadł chłopiec – Eutyches, ponieważ zasnął w czasie głoszenia. Paweł szybko podbiegł do ciała leżącego na kamiennej posadzce i przytulił je. Eutyches ożył. Ale ten przypadek jest dla mnie symbolem stawiania komuś zbyt wysokich, perfekcyjnych wymagań – trzecie piętro! Niektórzy rodzice, przełożeni, wychowawcy, nawet przedszkolanki chodzące z miną profesorek, chcieliby, żeby ich dzieci od razu zajęli najwyższe lokaty – od razu na "trzecie piętro", omijając oczywiście pierwsze i drugie albo nawet parter. A to takie zdrowe, kiedy czasem się kogoś sprowadzi "do parteru"! Dlatego ich dzieci muszą być najlepsze, najinteligentniejsze, muszą mieć najlepsze oceny, najładniej być ubrane, najzgrabniejsze, wszechstronne, błyskotliwe, idealne, bez skazy, niepokalanie poczęte, bezgrzeszne, nieomylne… Właśnie to jest takie "trzecie piętro" – dzień w dzień ciągle powracają przykazania rodzicielskie jak sfora erynii, które wciskają się w uszy i powodują narastające poczucie winy i pragnienie uwolnienia! Wcale nierzadko w domu zamiast ciepła rodzinnego są tylko uwagi, wymagania i konflikty między rodzicami. A "trzecie piętro" to po prostu nierealne cele – dziecko czuje, że nie jest w stanie sprostać żądaniom rodziców, czuje się bezwartościowe w ich oczach i jednocześnie czuje bunt na żądania, które są nierealne! Każdy wie, że anorektycy i ci, którzy cierpią na bulimię pochodzą ze środowisk, gdzie są stawiane zbyt duże wymagania – wręcz wymagania "boskości". Dotyczy to również kultury, która tylko szczupłym paniom i panom daje prawo do reklamowanego uśmiechu. Wtedy przychodzi noc i upadek. Dziecko nie wytrzymuje "windowania" go w górę i spada, łamiąc sobie kark. Trzeba je wtedy przytulić. Nie pamiętam, żeby Paweł po tym, co wydarzyło się w Troadzie, odważył się tak długo mówić...

Może gdzieś coś przeoczyłem, ale wydaje mi się, że był ostrożniejszy. To nieustanne "nadawanie", nieustanne wyrażanie wymagań i ciągłego niezadowolenia z dziecka… myślę, że to może jedna ze współprzyczyn bulimicznych zachowań, ponieważ wielu rodziców myli stawianie wymagań z troską i miłością. Eutyches został wskrzeszony dopiero w objęciach Pawła, a spadł, gdy Paweł przez kilka godzin tylko mówił i mówił. Jezus wiele razy uzdrawiał bardziej przez delikatny gest miłości, niż przez głoszenie "kazań" złożonych z nakazów i zakazów. Zresztą wiemy dobrze, co myślał o 613 przykazaniach Tory i ich faryzejskiej interpretacji, która doprowadziła do nierozpoznania Syna Bożego przez naród, który Go oczekiwał. To nieustanne wracanie do tych samych sformułowań wcale nie musi być miłe Bogu, choć może być wypowiadane z powołaniem się na Jego kary albo na Jego dobroć, albo już sam nie wiem, na co! "Musisz być…, bo naprawdę Bóg cię ukarze", "Nie możesz nam tego uczynić, bo nas to doprowadzi do bólu, a Bóg nie będzie na to obojętny i na pewno pożałujesz", "Nie możesz tego nam zrobić i nie zdać tego egzaminu…", "Musisz być najlepsza", "Musisz pokazać, że jesteś najlepszy". Czasem wystarczy to, że wszyscy w rodzinie są "kimś", wtedy dziecko nie ma prawa bytu, będąc "nikim"!

Kilka razy spotkałem się z tym, że rodzic, najczęściej ojciec, nakazywał dziecku wypisywać po 100 lub 200 razy pewne karcące formuły w zeszycie, jakby to były przykazania. Na przykład poznałem kobietę, która mając już prawie 50 lat jeszcze przetrzymywała u siebie w domu zeszyt z nakazami ojca, który trzymając cuchnący tytoniem palec przy nosie przerażonej dziewczynki surowym, majestatycznym tonem zwracał się do niej po jakimś przewinieniu (najczęściej złej ocenie w szkole): "Pisz sto razy smarkaczu: <<Słowa ojca są święte, nie mogę ich nigdy przekroczyć, nie mogę być powodem smutku ojca!>>". Może nie pamiętam dokładnie tej formuły, ale to było coś w tym stylu. Rzeczywiście po kilkudziesięciu takich "objawieniach" zeszytowych, dziecko nauczyło się, że musi wszystkich zadawalać i nie wolno mu nikogo smucić i zawieść. Takie założenie życiowe doprowadziło do poważnej nerwicy, schorzeń kręgosłupowych, lęków i poważnych grzechów przeciwko szóstemu przykazaniu, no, bo przecież nie odmawia się komuś, komu sprawiłoby się przykrość… szczególnie mężczyźnie. Opowiadała mi z płaczem, że jeden z jej kochanków, kazał się jej modlić do jego genitaliów i to się naprawdę stało. Była zakodowana do posłuszeństwa mężczyźnie – zeszyt z przykazaniami, wypisanymi jak na tablicach kamiennych Mojżesza, leżał w szufladzie razem z albumami fotografii rodzinnych. Po tym wydarzeniu jednak odczuła tak duży niepokój, że powróciła do Boga!

 



Pełna wersja katolik.pl