logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Gabriel Bunge OSB
Wino demonów
Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec


Wydawca: Tyniec
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Liczba stron: 184
ISBN: 978-83-7354-307-2

 

Kup tą książkę

 

Agresja - sprawa całkiem naturalna?

Świat, w którym żyjemy, od niepamiętnych czasów jest naznaczony przemocą: przemocą między osobami, przemocą nawet przeciw nienarodzonemu życiu, przemocą także w relacjach między narodami, wreszcie przemocą wobec przyrody, wobec naszego środowiska, od którego przecież zależy nasze istnienie. Odkąd Kain zabił swego brata Abla, panuje prawo przemocy.

Nowoczesna psychologia próbowała wytłumaczyć tę wszechobecną "agresywność", czyli napastliwość, jako zjawisko "naturalne", a nawet konieczne. Jednak niczego to nie poprawiło. Powołane w szczytnych celach organizacje takie jak ONZ próbują utrzymać w ryzach ogólną skłonność do przemocy w stosunkach między narodami, ale jak dotąd - również przemocą. Wcale nie zmniejszyły w ten sposób ludzkiej agresywności. Przeciwnie, wydaje się, że przemoc wobec ludzi i rzeczy właśnie w wysoko cywilizowanych i "miłujących pokój" państwach niepowstrzymanie wzrasta. Wygląda to tak, jakby "wypuszczono diabła".

I tak też jest. Cały świat leży w mocy Złego (1J 5,19). Nie tylko jakiegoś bezosobowego "zła" czy "złości", lecz właśnie we władzy osobowego "Złego", szatana. Ale dziś, gdy niektórzy oficjalnie "pożegnali się z diabłem", wiele oświeconych umysłów nie chce o tym słyszeć. Za bardzo trąci im to obskurantyzmem i tylko zdaje się dawać pożywkę szerzącej się "kulturze Złego". "Lepiej nie malować diabła na ścianie", mówią. A przecież jest dokładnie na odwrót! Trzeba nazywać po imieniu zło we wszystkich jego formach, a także samego Złego, bo tylko w ten sposób można przejrzeć jego knowania.

Z pewnością szatan nie ma nic przeciwko temu, by mówiono o "naturalnej agresji" człowieka, gdyż za nią może się kryć wiele. Ponieważ ta agresja w nowoczesnym rozumieniu jest "naturalna", a więc z gruntu oderwana od wartości, po prostu trzeba z nią żyć, co też większość czyni, ze szkodą dla wszystkich, nawet w Kościele. Szokujące jest to, że do pewnego stopnia zawsze tak było, także wtedy, gdy jeszcze nie ukuto nowoczesnego pojęcia "agresji", i mimo że mówiono o "popędliwości"  jako władzy duszy, to jednak "popędliwość"  i "gniew"  uchodziły za wady. Historia Kościoła, założonego wszak przez Tego, który powiedział o sobie, że jest "cichy i pokornego serca", i który uczył nas, że właśnie tych cech powinniśmy się od Niego uczyć (por. Mt 11,29), jest pełna gwałtu.

A wcale nie chodzi tu o średniowieczne wydarzenia takie jak krucjaty czy palenie czarownic na stosie, które najczęściej w związku z tym się przytacza. O wiele bardziej szokująca jest agresja także wielu mężów Kościoła w stosunku do podobnych sobie, na przykład wtedy, gdy inny głosi herezję lub choćby tylko się go o nią podejrzewa. Wtedy nawet słynni "Ojcowie Kościoła" nie mogą się powstrzymać, by przynajmniej słownie nie wyładować swej niepohamowanej agresji.

Stawka jest więc wysoka. Kto pozwala się opanować gniewowi, rozmija się z właściwym sobie, jako stworzeniu, przeznaczeniem, ponieważ umysł został stworzony właśnie po to, żeby "poznawał", a modlitwa, w której poznanie Boga osiąga swój największy rozkwit, "jest działaniem, które odpowiada godności umysłu albo jest wprost jego najwyższą i najczystszą aktywnością". Dlatego kto dąży do "prawdziwej modlitwy", a gniewa się lub żywi do kogoś urazę, musi być szalony. Tak szalony jak ktoś, kto chciałby jasno widzieć, a wykłuwa sobie oczy żelaznym kolcem.

Stawką, o którą toczy się gra, jest nasza "godność" stworzeń Bożych obdarzonych rozumem, dzięki któremu są one zdolne do bezpośredniej, osobistej więzi ze swym Stwórcą. A cóż pozostałoby człowiekowi, gdyby minął się z własnym powołaniem?


 



Pełna wersja katolik.pl