logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Grażyna Starzak
Wielki Post nie jest tylko dla postu
Don Bosco
fot. Jamieson Gordon | Unsplash (cc)


Z ojcem Leonem Knabitem, benedyktynem z Tyńca, rozmawia Grażyna Starzak

Ojcze Leonie, jak dobrze przeżyć Wielki Post?
 
Wielu z nas w dzieciństwie Wielki Post kojarzył się niemal wyłącznie z tym, żeby się nie najadać. Tymczasem Wielki Post to o wiele więcej. Czterdzieści lat na pustyni miało uczynić naród wybrany nowymi ludźmi. To samo ma z nami zrobić Wielki Post. I zrobi, jeśli tylko otworzymy się na działanie Boga.
 
Wracając do pytania – najlepsza recepta na dobre przeżycie Wielkiego Postu jest zawarta w tradycji Kościoła wyrastającej z Pisma Świętego. W Środę Popielcową czytany jest fragment Ewangelii świętego Mateusza, który wskazuje trzy elementy Wielkiego Postu: modlitwę, jałmużnę i poszczenie w dosłownym sensie. Jeżeli Wielki Post ograniczymy tylko do odmawiania sobie czegoś, to przemieniamy ten czas w gimnastykę silnej woli. Natomiast, jeżeli połączymy go z dwoma pozostałymi elementami, czyli z dbaniem o modlitwę, o łączność z Chrystusem oraz o jałmużnę, wrażliwość na bliźniego – to dochodzimy do istoty. A stawka jest wielka – nasze zbawienie…
 
Wielki Post wiąże się z pewnymi wyrzeczeniami. Jednak nawet niektórzy katolicy uważają, że zbytnie umartwianie się w Wielkim Poście to „relikt przeszłości”…
 
To jest kwestia naszego podejścia, a także dystansu do rzeczy materialnych. „Gdy jestem z Tobą, nie cieszy mnie ziemia” – mówi Psalm 73. A to oznacza, że Bóg zaspokaja wszystkie potrzeby i pragnienia ludzkiego serca. Zatem ja, z miłości dla Niego, po to, aby żyć z Nim w jak największej zażyłości, używam rzeczy doczesnych tylko w takim wymiarze, w jakim są mi one niezbędne. Zarówno wypoczynek, nauka, jedzenie itd. mogą mnie zbliżać do Boga, ale mogą mnie też oddalać. Chodzi o to, by być gotowym zrezygnować z jakichś dóbr, jeśli ta rezygnacja pomoże mi jeszcze bardziej zaprzyjaźnić się z Jezusem. Potem trzeba to od razu przekonwertować na program pomocy bliźniemu. Nasze życie nie może być jak zachowanie małego kotka, który liże swoje futerko i dba o to, by być czystym i białym. Swoimi decyzjami mam pomagać drugiemu człowiekowi. Post, wyrzeczenia muszą być nakierowane na bliźnich.
 
Jak to przełożyć na praktykę?
 
Bardzo prosto. Jeśli np. ograniczam posiłki na czas Wielkiego Postu, to te zaoszczędzone na jedzeniu pieniądze mogę przekazać tym, którzy ich potrzebują bardziej ode mnie. Chodzi o to, by zawsze było odniesienie do drugiego człowieka. Bo jeśli robimy coś tylko dla siebie, to nie jest to w porządku.
 
W czasie jednej z homilii mówił Ojciec, że konieczne jest, aby w Wielkim Poście człowiek potrafił się zatrzymać…
 
Zdecydowanie potrzebujemy czerwonego światła. Od momentu grzechu pierworodnego jednym z elementów pokuty było wstrzymanie się od jakiegoś dobra, takie zatrzymanie się. Trzeba znać umiar we wszystkim: w jedzeniu i w piciu, ale także w pracy, w odpoczynku. Jeśli na przykład nie przerwę swojej pracy na jakiś czas, nawet jeśli bardzo ją lubię, to prędzej czy później się wypalę. Kard. Stefan Wyszyński mówił, że niedziela musi być wolna dla każdego. Tłumaczył, że jeśli ktoś będzie pracował w niedzielę, to nie będzie w stanie pracować w poniedziałek i we wtorek. I miał rację. Bez zatrzymania się człowiek straci siły.
 
Z moich obserwacji wynika, że Wielki Post coraz rzadziej bywa czasem poświęconym na modlitwę, refleksję, zbliżenie się do Pana Boga…
 
Ja też to widzę. Dlatego zachęcam do przeżywania Wielkiego Postu całymi rodzinami jako czasu opanowania, umiaru, ograniczenia przyjemności, ale także jako okazję do głębszej refleksji. Np. do zastanowienia się nad swoim stosunkiem do tego, co się posiada. To można zrobić w oparciu o szkielet wielkopostnych ćwiczeń — drogę krzyżową, gorzkie żale, rekolekcje, spowiedź. Chodzi o ustawienie całego swojego ja. Czy naprawdę Jezus jest dla mnie tym, który mnie kocha? Który za mnie umarł na krzyżu? Któremu na mnie naprawdę zależy? W takim razie, jeśli wskazuje trudną drogę, to tylko po to, żeby przeszedłszy ten trudny odcinek, cieszyć się zwycięstwem w chwale. Wszystko, każdy sport, każde osiągnięcie, uczenie się do egzaminu, żeby zdobyć licencjat czy magisterium, jest wymagające. Ile się człowiek natrudzi. Ale to trzeba wszystko robić z pogodą ducha. „Nie zwieszaj głowy jak sitowie”, mówi Pismo Święte, ale bądź pogodny, jasny, radosny. Nie okazuj ludziom, że pościsz, ale pość z prostotą. Jerzy Ciesielski, obecnie kandydat na ołtarze, przyjaciel Jana Pawła II, nie mówił o tym, że dąży do świętości. Ale każdy widział, że on to robi. Nie musiał mówić. Nie mówił: „Teraz ja wam daję świadectwo”. A dzisiaj jest Sługą Bożym. Nie przypinajmy sobie łatki, że katolik to człowiek umartwiony, poszczący, akuratny. Ale tak postępujmy, żeby patrząc na nas, ludzie widzieli, że ten człowiek rzeczywiście serio traktuje Boga i serio traktuje ludzi. Siebie samego też. Bo miłość zaczyna się od siebie.
 
W jednej z podstawówek, w czasie Wielkiego Postu, uczeń zadał Ojcu pytanie: „od czego można mieć post?”. No właśnie, od czego?
 
Są tacy, którzy nie otwierają komputera, a już na pewno wiele rodzin nie włącza telewizji przez cały Wielki Post. Wiadomości przeczytają gdzieś w gazecie, a telewizji nie ma. Podobnie jest na przykład z chodzeniem do kina. Albo w szkole. Nie ściągam, nie podpowiadam. Mogę pomóc, ale nie daję ściągać. Jestem fair play w grach rozmaitych, nie oszukuję, a czasem nawet pomagam słabszemu wygrać, ułatwiam innym życie. Do tego jeszcze udział w drodze krzyżowej czy w gorzkich żalach. Chodzi o to, żeby Panu Jezusowi dać więcej czasu niż zwykle, żeby więcej myśleć o Bogu i o swoim zbawieniu. Chodzi też o to, żebyśmy w poście byli bliżej Jezusa i razem z bliskimi. Na przykład odmawiamy rodzinnie pacierz: przynajmniej Ojcze nasz, Zdrowaś, Wierzę w Boga, Chwała Ojcu. To będzie dwie, trzy minuty, ale przez tę chwilę jesteśmy razem przy Panu Bogu.
 
Mówił Ojciec młodzieży, że w Wielkim Poście katolik powinien sobie zrobić przynajmniej jedno postanowienie…
 
Nie tylko zrobić, ale i go dotrzymać, a jeśli się zagapi i coś mu nie wyjdzie, natychmiast ma wrócić i ciągnąć dalej. Czasem ktoś go zniechęca: „No, to nie rób wcale”. Nie, nie, nie. Nie słuchać takich podszeptów. Napisz to sobie gdzieś i pamiętaj. Choćby jedno: „Któryś za nas cierpiał rany...”, choćbyś przechodząc obok kościoła wpadł na chwilę i pokłonił się Jezusowi.
 
Ja na przykład nie odmawiam sobie słodyczy, bo i tak nie przejadam się nimi, ale słyszałem, że dzieci, a nawet całe rodziny bardzo na serio rezygnują w Wielkim Poście ze słodyczy. Kiedyś chciałem poczęstować kogoś czekoladą i usłyszałem: „A to zostawimy na po Wielkim Poście, bo teraz nie jemy nic słodkiego”.
 
Powiedział Ojciec kiedyś, że Wielki Post nie jest tylko dla postu. Jak to rozumieć?
 
Ano tak, że odmawianie sobie czegoś w czasie postu, na przykład jedzenia, powinno mnie kierować na drugiego człowieka. Post i jałmużna to dwa elementy, które się dopełniają. Razem przeżywane powodują, że trudno zamknąć się w takiej autokreacji. Jałmużnę trzeba rozumieć szeroko, nie tylko jako wrzucenie pieniążka do puszki – chociaż i to ma swoje znaczenie. Chrześcijanie pierwszych wieków, jeżeli pościli i czegoś nie jedli, to zaoszczędzone pieniądze ofiarowywali biednym. Jałmużna to jest również troska o bliźniego, który jest obok mnie i potrzebuje mojej obecności i pomocy.
 
Jakie zachowania najbardziej bulwersują Ojca w czasie Wielkiego Postu?
 
Raz w Wielki Piątek byłem w Warszawie. Idę główną ulicą i słyszę głośną muzykę z dyskoteki. Dochodzą stamtąd także śpiewy, śmiechy, buczenia. Przyznam się, że byłem zbulwersowany. Bo z badań CBOS wynika, iż wśród indywidualnych praktyk religijnych najczęstsze – 85 proc. – okazuje się zachowywanie postu w Wielki Piątek. A w tym również nieuczestniczenie w zabawach czy spotkaniach towarzyskich. Kultywowanie tej tradycji deklaruje nawet jedna trzecia badanych niepraktykujących. Tak się u nas utarło, że zabawy zwykle kończą się albo o północy, albo nad ranem w Środę Popielcową. Dlatego w ten Wielki Piątek w Warszawie byłem tak zbulwersowany głośną muzyką i tańcem.
 
Święty Benedykt postawił taką tezę, a może raczej zadanie, swoim mnichom, że właściwie całe ich, nasze, życie powinno być jak Wielki Post. Co miał na myśli? Ano to, żeby być opanowanym, jeśli chodzi o używanie dóbr tego świata. I to nie sprzeciwia się wcale temu, żeby mieć i używać, ale z roztropnością, z umiarem. Rozrywka też mieści się w ramach życia człowieka. Praca, rozrywka są jak radość i cierpienie. Jak światło i cień. Mówią, że bez cienia to tylko robi się operacje. A dla uzyskania pełnego kształtu rzeczy musi być i światło, i cień. A więc posiadanie rzeczy, zabawa – tak, ale i jednocześnie kontrolowanie swojego stosunku do nich.

Rozmawiała Grażyna Starzak
Don BOSCO 3/2019 
 
 



Pełna wersja katolik.pl