logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jacek Pulikowski
Warto być ojcem
Wydawnictwo Jerozolima


format: 14x20 cm;
stron 152


 

Predyspozycje (cz. 1 - mężczyzna)

Z mężczyzną sprawa ma się zupełnie inaczej. Kiedy on podejmuje pracę, chce, aby to było dzieło, nie jakieś tam prace drobne - to dla kobiety. On dzieło musi tworzyć. Współczesne, zresztą rozsądne, zwyczaje, że mąż pomaga w kuchni, w domu, są często bardzo źle wprowadzane w praktyce w życie. Mąż wraca z pracy, zmęczony. No, siądź, kochanie koło mnie, opowiedz co było - i żona nadal wszystko robi sama, ale: podaj mi sól, podaj mi cukier i jeszcze ten kartonik z górnej półki. I tak mąż jest na "posyłeczki". Nie ma gorszego zajęcia dla mężczyzny jak "bycie na posyłki". Najgorzej, oczywiście, na posyłki kobiety. Nie ma psychicznie gorszego zajęcia.

On chętnie pomoże, ale musi mieć "dzieło" do wykonania. To wymaga pewnego wysiłku ze strony kobiety, żeby wymyślała takie zadania, takie "dzieła", że on siądzie i robi. Obiera 10 kilo ziemniaków. I on obierze, i jest zadowolony. Obrał porządnie, widać - "kupa" ziemniaków. Tylko biada jak mu żona w międzyczasie powie: Odłóż na chwileczkę te ziemniaki i podaj sól. Naprawdę, proszę tego nie robić. Naprawdę proszę się nie dziwić, że mężczyzna jest natychmiast rozdrażniony. Każdy mężczyzna. Jeden wybuchnie, a inny to stłumi w sobie, ale i jego to drażni. On ma pracę, dzieło, nie odpocznie, póki nie skończy. Lepiej mu nie przerywać. On może harować ileś godzin bez odpoczynku lecz dzieło musi dokończyć.

Ale jak skończy, to musi odpocząć. I tego kobiety też nie rozumieją. I tutaj wyrządzają sobie i mężom - nie tylko mężom, mężczyznom w ogóle - wiele, wiele niepotrzebnych przykrości. Weźmy taki przykład. Dostali działkę - 450 metrów kwadratowych ugoru, monokultura perzu czy innego chwastu. Wcześnie rano jadą. Mąż się zawziął. On to zrobi. I ryje w ziemi bez ustanku. Ona tylko leciutkie prace, tylko coś tam wytrząsa, odkłada na kupki, a on ryje, ryje, ryje. Zawziął się i będzie to robił. Nie pozwoli sobie na odpoczynek. I wścieka się na żonę, no bo ona co chwilkę: tu ptaszek, tu motylek, tu z sąsiadką pogadać. Ja mogę pracować, a ty musisz co chwilę odpoczywać? Tak, ona musi co chwilę odpocząć. Ona nawet lekkiej pracy, ale monotonnej przez cały dzień, tak jak on nie może wykonywać. Nie może, musi odpocząć, musi zmienić zajęcie. Wieczorem wracają do domu. Mąż wali się na tapczan, a żona krząta się i szykuje kolację czy obiadokolację. I oczywiście narzeka pod nosem: Ja też cały dzień pracowałam, i teraz muszę szykować kolację, a ty twierdzisz, że musisz się uwalić na tapczanie i leżeć plackiem. Tak, musi. Może pracować intensywnie, lecz musi również odpoczywać intensywnie.

I powiedzmy, mąż pracuje, wszystko jedno jak: fizycznie, czy umysłowo, czy jakoś jeszcze. Dla mężczyzny zawsze praca jest męcząca. Mężczyzna, powiedzmy lekarz, jest na dyżurze i nic się w ciągu tego dyżuru nie wydarzy. A jednak wraca ciężko zmęczony, bo on przez cały czas jest gotów. Kobieta potrafi sobie odpocząć, a to sobie poczyta, coś tam zrobi. Potrafi łatwiej się wyluzować i być gotowa natychmiast w chwili, kiedy jest potrzebna. Mężczyzna przez cały czas jest "w pracy". On się męczy, autentycznie się męczy. Trzeba dużo wysiłku, żeby się nauczyć jak gdyby wyłączać z tego, że ja pracuję. Niektórzy to umieją, chodzą do pracy odpoczywać, ale na to potrzebne są lata praktyki, nabytej jeszcze często w minionej epoce.

Mężczyzna wraca do domu po pracy... Mądrością kobiety, żony, matki jest położyć go na chwilę czy usadzić w wygodnym fotelu: Kochanie, odpocznij sobie. To ma być mądrością?! Przecież jest tyle rzeczy do zrobienia: kontakt do przykręcenia, żarówka do wymiany, pralka do naprawienia, uszczelka... Kiedy on ma to zrobić? Wrócił z pracy, jest wolny, niechby się zabrał do takiej, choćby lekkiej pracy. W takiej sytuacji on będzie się snuł do wieczora po domu wściekły i wściekły położy się spać, nic nie zrobiwszy. No bo nic sensownego nie zrobi, gdy wraca zmęczony. Będzie się na siłę zabierał do roboty i... jeszcze coś zepsuje. Jeżeli żona w mądrości swojej pozwoli mu najpierw odpocząć i niczym mu tego odpoczynku intensywnego nie przerwie, to za pół godziny będzie miała wypoczętego męża, gotowego do zrobienia wielu rzeczy w domu, jeszcze tego samego dnia. To się po prostu opłaca. A przyłożenie swojej własnej miarki - jeśli ja mogę odpoczywać robiąc inne rzeczy, to on też musi móc - jest głębokim nieporozumieniem, wręcz błędem.

Fakt, że "tatuś odpoczywa", jest cudowną okazją zaaranżowania pewnej sytuacji w domu, bardzo potrzebnej dzieciom - wyciszenia domu na pół godziny czy na czterdzieści minut. Cisza, bo tatuś odpoczywa! Jak bardzo naszym dzieciom brakuje wyciszenia, naprawdę bardzo. I tutaj wiele rzeczy się wygrywa naraz: podniesienie rangi tatusia, jego dobry humor, a i potrzebę wyciszenia. Jednym ze złych czynników, choć nie jedynym, jakie niesie ze sobą hałaśliwa muzyka, w której niektórzy toną od rana do nocy, jest niemożność usłyszenia siebie, swojego sumienia - już nie mówię głosu Boga - jest odcięcie od refleksji, jakiegoś właśnie wyciszenia, jest zakrzyczenie, zahałasowanie siebie. Czas wyciszenia w domu jest bardzo potrzebny. Uczenie tego dzieci jest niezwykle ważne.
Mężczyzna, gdy ma wiele rzeczy do zrobienia, to - w odróżnieniu od kobiety (która myśli, jak je poukładać, żeby wszystkie naraz zrobić, i często jej się to znakomicie udaje) - myśli, jakby to zrobić tak, żeby tego nie robić. To ma swoje podłoże, nie będziemy zastanawiać się, czy to jest lenistwo, czy twórczość, może skrzyżowanie obydwu tych elementów. W takich sytuacjach mężczyzna, mając np. dużo do wyprania, nie bierze się szybko za pranie, tylko wymyśla pralkę automatyczną. A że potem w tej pralce pierze żona, to już jest osobny rozdział.
W każdym razie mężczyzna myśli, jak przekształcić tę czynność, która jest do zrobienia. To jest cudowna okazja do zmian w funkcjonowaniu domu i dania satysfakcji mężowi, że on w tym domu jest kimś, że on w tym domu coś znaczy, że może proponować jakieś zmiany. Tu, niestety, większość kobiet nie staje na wysokości zadania, bo robią wszystko po swojemu, tak jak się nauczyły w domu od mamy, a ich mamy tak jak się nauczyły od swoich mam.

Jest taka sympatyczna opowiastka: Mąż pyta żonę:
- Dlaczego ty zawsze odcinasz koniec szynki, jak wkładasz ją do brytfanny? No, powiedz mi, dlaczego? Ja tego nie rozumiem.
- Jak to dlaczego, przecież tak się robi.
- Co to znaczy: się robi?
- No, tak się robi.
- Ale dlaczego tak się robi?...
Wreszcie powie:
- Moja mama zawsze tak robiła.
Poszedł do mamy. Mężczyzna w takiej sytuacji potrafi być wytrwały i dociekliwy:
- Mamo, dlaczego ty zawsze odcinałaś koniec szynki, jak wkładałaś ją do brytfanny?
- No, jak to, to jest normalne.
- No, ale konkretnie, powiedz mi, dlaczego?
- Nie wiem, pewnie dlatego, że moja mama tak robiła.
Dotarli do babci. Babcia żyła jeszcze, na szczęście. I pytają:
- Babciu, dlaczego ty obcinałaś koniec szynki, jak wkładałaś ją do brytfanny?
- Bo miałam za małą brytfannę.
To dla zapamiętania przez panie: dobrze jest podjąć wysiłek, aby zrobić na prośbę męża coś inaczej, niż wam się wydaje, że tak trzeba zrobić, bo wtedy zyskujemy wszyscy... I uwaga: jeżeli mężczyzna wymyślił dobrze, wymyślił mądrze, wymyślił tak, że rzeczywiście jest lepiej, to zyskaliśmy coś w sposób konkretny - w naszej rodzinie dzieje się lepiej. Jest odkrycie, można rzecz robić inaczej, oszczędzamy pół godziny dziennie. To przecież cudowna sprawa, pół godziny dziennie mieć więcej czasu. Tak może być na przykład z prasowaniem pościeli, którą można zanieść do magla albo wręcz kupić materiał z kory, którego nie potrzeba prasować z tego, co wiem. I nagle nowa jakość, na którą naprawdę łatwiej wpaść mężczyźnie; może trochę mniej przyjemnie jest spać w nie wyprasowanej i nie wykrochmalonej pościeli, ale w końcu da się spać w tej korze, prawda? I okaże się, że - co prawda coś za coś, ale - ogólnie się opłaciło.

Popatrzmy, co będzie, jak mężczyzna wymyśli źle, wymyśli ewidentnie źle? Jeżeli żona spróbuje tak zrobić i wyjdzie źle? To się też może opłacić. On widzi, że wyszło źle, wobec tego na drugi raz postara się udowodnić, że wymyśli lepiej. Zaczyna myśleć, kombinować, troszczyć się o sprawy domu. Jest "wygrany" dla domu. Jeżeli jednak żona nie da mu szans zrobienia czegoś, co on wymyśli - bo i tak zrobi po swojemu - to on się bardzo szybko zwalnia z myślenia o domu. Przecież ona i tak zrobi po swojemu... I mąż, w pewnym sensie na życzenie żony, niepostrzeżenie jest wypchnięty ze spraw domu. On w tym domu nie ma nic do powiedzenia w żadnych, nawet najdrobniejszych sprawach. Może się miotać ze sobą: przecież widzi, że to trzeba robić inaczej, ale ona i tak "wie lepiej", i ostatecznie zrobi po swojemu.
Bardzo to ciężka lekcja dla mężczyzny i nie dziwmy się, że wielu mężczyzn ucieka np. do pracy zawodowej. Uczciwy mężczyzna idzie do pracy zawodowej i tam jest ważny, doceniony, tam może decydować. On wszystkie pieniądze żonie oddaje, byle nie być w domu, bo w tym domu nic nie znaczy, bo ona i tak zrobi, jak jej się wydaje, że jest dobrze. Podkreślam: dopuszczenie męża do spraw, na których kobieta zna się naprawdę lepiej - to jest bardzo trudne zadanie dla kobiet. Bardzo trudne, bo jakby wbrew sobie, ale podjęcie tego jest niezwykle owocne i warto ten trud w sposób mądry podjąć.

Mężczyzna tworzy dzieła i ważna jest dla niego wartość dzieła. Dla kobiety natomiast ważniejszy jest odbiór przez adresata. Mąż pyta, dlaczego żona tyle czasu "straciła" na przygotowanie dla kogoś niespodzianki.
- No, bo on ucieszył się.
- No dobrze, ale co z tego, że się ucieszył?
- Nie widziałeś, jak się ucieszył?
- W porządku, ucieszył się i co dalej?
- Nie rozumiemy się. No, przecież się ucieszył.
- Ale co on z tego konkretnie ma, że się ucieszył?
Można tak długo. Mówimy jakby o dwóch różnych rzeczach. Dla mężczyzny wartość ma to, co ma konkretny wymiar, do czegoś się przyda.

Wiedzę o tym, co dla kogo jest ważne, wykorzystajmy przygotowując prezenty. Na prezent dla mężczyzny powinniśmy wybierać coś konkretnego, co mu się przyda, niechby to była śrubka do samochodu, nie musi być specjalnie ładnie opakowana, byle się przydała. A dla kobiety tak naprawdę to najważniejsze jest, czy w wybór prezentu włożono uczucie, jak to jest opakowane, czy jest z dołączonym kwiatuszkiem, czy jest wstążeczka, czy wywołało w niej to ogólnie pozytywne odczucie. I nonsensem jest zachowanie męża, który mówi: Przestań się bawić w te wstążeczki, jesteśmy spóźnieni. Nie pakujmy tego prezentu, przecież chodzi o to, co dostanie, a nie jak to jest podane. Dla kobiety ważne jest nie tylko to, co dostanie, ale też właśnie jak to jest podane. Czy ona z tym prezentem skojarzy gest serca, czy też go potraktuje jako coś rzuconego jej, nie chcę powiedzieć, jak ochłap, bo może by to nieelegancko zabrzmiało, ale tak trochę.

Inaczej pamiętają tę samą sytuację kobiety i mężczyźni w zależności od wagi faktów, które się wydarzyły. Krótko mówiąc, pewne delikatne bodźce w ogóle uchodzą uwadze mężczyzny. Z pewnością w każdej parze kobieta-mężczyzna zdarzają się rozmowy:
- Mówiliśmy o tym.
- Nie mówiliśmy.
- Mówiliśmy na pewno.
- Nie, jestem pewien, że nie mówiliśmy...
A tak naprawdę: wiele zależy od tego, jaka to była rozmowa. Jeżeli dziewczyna powiedziała: Pójdziemy do kina? A on: Dobra, możemy pójść. I na tym koniec - to ta rozmowa dla mężczyzny praktycznie nie zaistniała. Za tydzień nie będzie pamiętał. Nie było żadnego faktu: jaki film, jakie kino, kto bilety ma kupić. On się wyprze, na pewno nie było mowy o żadnym kinie. A ona pamięta, ponieważ w wyobraźni dorobiła sobie całą fabułę, cały ciąg dalszy... Mogą się ciężko pokłócić.

I jeszcze jedna ważna cecha, gdy mowa o predyspozycjach męskich: koncentracja na wykonywanej pracy. Mężczyzna tak się koncentruje, że aż się izoluje od otoczenia. On nie wie, co się poza nim w świecie dzieje, aż czasami do absurdu, bo może odpowiadać na pytania i nie wiedzieć, na jakie pytania odpowiedział. Tak jest w tę pracę wciągnięty, tak nią pochłonięty.
Niech na przykład naprawia telewizor. Żona się cieszy, bo już wszystkim sąsiadkom ponaprawiał, a teraz wreszcie się zabrał do swego. No i rozkręcił. Tak, bo jak się swoje naprawia, to trzeba rozkręcić porządnie do końca... A jeszcze warto coś dodatkowo sprawdzić, a może ulepszyć... I zamiast pół godziny robi się godzina, dwie, pięć godzin. On grzebie, grzebie, jeszcze coś poprawić, jeszcze coś... Żona chodzi na paluszkach, żeby go nie drażnić, niech już to zrobi. No, ale w końcu przygotowała kolację, ciepłą, tak jak mąż lubi. Woła: Kochanie, kolacja na stole! On: Tak, tak idę. I naprawia dalej. - Kochanie, kolacja stygnie! - Tak, tak, już idę. I naprawia dalej. I wreszcie za którymś razem, w zależności od usposobienia żony, jej cierpliwość się kończy. Staje w drzwiach z przysłowiowym wałkiem i mówi:
- Ty lekceważysz moją pracę.
- Jaką pracę? O czym ty mówisz?
- Przecież wołałam cię na kolację.
Uwaga! On odpowie:
- Nie wołałaś.
Przecież słyszała, że odpowiadał.
- Kłamiesz.
- To ty kłamiesz, nie rób ze mnie wariata...

Czyja wina? Niczyja. Naprawdę niczyja. Oboje mają rację, a tak naprawdę, to oboje jej nie mają, bo oboje powinni brać poprawkę na swoją inność, na kobiecość, na męskość. I nie ma tu sensu dyskutowanie o racjach.
Co z tym fantem robić? Uwzględniać to, że jesteśmy inni. Kobieta powinna wiedzieć, że mężczyzna koncentrując się na pracy, wyłącza się z otoczenia. W ogóle byłoby dobrze z nim porozmawiać po takim wydarzeniu i powiedzieć: Wiesz, mnie jest tak strasznie przykro, gdy wołam cię na kolację, a ty nie przychodzisz. A on powinien powiedzieć: Wiesz, mnie jest tak strasznie ciężko oderwać się od pracy, którą zacząłem. Informacja o sobie nawzajem. I na drugi raz ona, wiedząc, jak jemu jest ciężko się oderwać, trochę cierpliwiej poczeka. A on, wiedząc, jak jej jest przykro czekać, trochę szybciej się oderwie. I o to właśnie chodzi. Ona wiedząc, jak on "słabo słyszy", w chwili, kiedy się koncentruje na pracy, nie krzyczy z kuchni, tylko podejdzie, chwyci za poły marynarki odwróci go twarzą do siebie i spyta:
- Widzisz mnie?
- Widzę.
- Słyszysz mnie?
- Słyszę.
- Kolacja na stole!

Zachodzi pytanie: Czy można mu pracę przerwać na przykład na obiad?
Na obiad tak, ale uwaga. Kochanie, chodź na obiad. On: No, doooobra. Przerywa, idzie, a tam obiad no, prawie gotowy, ale na stole jeszcze nic nie ma. Tak nie warto przerywać. Tak nie wolno, wścieknie się. Kochanie, zupa nalana, łyżka leży koło talerza, chleb ukrojony, wszystko gotowe. Tylko na chwileczkę przerwij, jak tylko będziesz mógł. Jak będziesz mógł, to przerwij na chwilę. Tylko zjesz i wracasz do swojej roboty. Przeciętna żona nie rozumie o co chodzi - przecież obiad jest już prawie gotowy, tylko tu nalej, tu podaj, tu postaw. Czym są te czynności wobec jego przerwanego dzieła, takiego ważnego, prawda? Tak więc można przerwać, ale bardzo umiejętnie. Jeżeli mężczyźnie trzeba przerwać pracę, to trzeba liczyć się z tym, że jemu będzie ciężko robotę odłożyć. Ja wiem, że ci jest trudno się oderwać... Już po takim wstępie będzie łatwiej.
Jeszcze dwa zdania streszczające powyższe wywody. Mężczyzna chce być w życiu kimś, kobieta kimś dla kogoś. Sercem mężczyzny są sprawy świata, a światem kobiety są sprawy jej serca. Łatwo dzięki tym lakonicznym zdaniom - sentencjom zapamiętać właściwie wszystko, co najważniejsze w motywach funkcjonowania kobiety i mężczyzny.

Następująca historyjka może również stanowić pewne podsumowanie. Z góry proszę, żeby nikt się nie obrażał. Może to, co teraz powiem, pomoże komuś z większym poczuciem humoru przyjmować przeciwności życia:
Adam pyta w raju Pana Boga: Panie Boże, dlaczego uczyniłeś tę Ewę tak cudowną, tak ponętną, tak atrakcyjną. Ja o niczym innym nie mogę myśleć, niczego nie mogę robić, tylko ona, ona, ona.
A Pan Bóg: Bo chciałem, byś mógł ją pokochać.
Pyta więc Adam dalej: Panie Boże, dlaczego zatem uczyniłeś ją jednocześnie tak naiwną, tak nieroztropną, nieracjonalną, przepraszam, Panie Boże, tak głupią.
A Pan Bóg: Adamie, chciałem nie tylko, żebyś ty mógł ją pokochać, ale by i ona mogła pokochać ciebie.


 



Pełna wersja katolik.pl