logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
Jacek Pulikowski
Warto być ojcem
Wydawnictwo Jerozolima


format: 14x20 cm;
stron 152


 

Męskość wobec kobiecości (cz. 2)

Chcę parę słów powiedzieć o współczesnej cywilizacji dlatego, że ma ona na nas wpływ ogromny. Już wspomniałem, że w dzisiejszej kulturze nie tylko rozmyła się jasność widzenia różnicy między mężczyzną i kobietą, ale - co gorsze - zamazały się funkcje, do których jesteśmy stworzeni i przeznaczeni. Pogubiliśmy się i nie wiemy, kim ma być kobieta, co jej przyniesie szczęście, a kim ma być mężczyzna. Chciałoby się powiedzieć: drzewiej bywało inaczej. Kiedyś znaliśmy swoje miejsce i byliśmy zapewne szczęśliwsi. Mieliśmy rożne trudności, ale przynajmniej wiedzieliśmy co, do kogo należy nie byliśmy tak nieszczęśliwi i tak totalnie pogubieni jak w końcu XX wieku.

Jeśli chodzi o kobietę, przewrotem była doba emancypacji. Przy słusznych motywach kobiety zabrnęły zupełnie w złą stronę. Zechciały być ważne, lecz niestety zamiast zażądać dowartościowania swych odwiecznych ról, z macierzyństwem na czele, zapragnęły pełnić te role, które pełnią mężczyźni. Wydawało im się, że te role są ważne, bo tak głosili mężczyźni, mający w rękach propagandę. Udało się wywołać przekonanie, że tylko to, co robią mężczyźni, jest ważne. Kobiety, chcąc być ważne, zaczęły robić to, co mężczyźni. Nie znaczy, że one to robią gorzej, ale robią to większym kosztem, bo nie uda się kobiecie zrobić kariery męskiej bez kosztu dla własnej rodziny, dla własnych dzieci.

Wiem, że jeżeli takie rzeczy mówi mężczyzna, to kobietom wychowanym w dzisiejszej kulturze, wychowanym do różnych karier pozarodzinnych, wydaje się to podejrzane: Ej, chyba chce nas wykiwać, chyba chce nas gdzieś tam do jakichś pieluch, garów zagonić w imię męskiej solidarności. Słyszałem kiedyś relację z wyników ankiet przeprowadzonych wśród kobiet dojrzałych, które osiągnęły wielkie sukcesy życiowe. Pytano je o to, co było dla nich w życiu ważne. I dziwnym "zbiegiem okoliczności", (oczywiście nie był to zbieg okoliczności!) wszystkie bez wyjątku kobiety, które założyły rodzinę, oceniając jakość swojego życia, na pierwszym miejscu stawiały rodzinę. I duża część z nich - chyba większość - oddałaby te wszystkie odniesione sukcesy, na skalę światową nieraz, za możliwość wychowania od nowa własnych dzieci. Były tam sytuacje drastyczne: syn narkoman, który w wieku dwudziestu kilku lat "zaćpał" się na śmierć. Były też kobiety, które nie miały dzieci. One niekonieczne musiały pozabijać - mówiąc dosadnie - swoje dzieci, po prostu nie było czasu na dzieci. Dopiero z perspektywy całego życia okazywało się, że sens tego - wielkiego nieraz - wysiłku w celu osiągnięcia sukcesu był co najmniej wątpliwy.

Wiem, że nikogo nie przekonam tymi słowami, ale chciałbym, żeby dziewczyny, kobiety nad tymi słowami uczciwie się zastanowiły. Jesteśmy ludźmi, posiadamy inteligencję, możemy sobie zatem wyobrazić siebie za lat kilkadziesiąt z różnymi sukcesami - ale bez rodziny, bez dzieci albo z "wykrzywioną rodziną", z dzieciakami, które gdzieś poszły zupełnie na manowce. Naprawdę przez to, co mówię, nie przemawia jakaś podstępna przebiegłość czy chęć dokuczenia kobietom, tylko rzeczywista życzliwość i troska. Co wy, kobiety, z tą troską zrobicie, to jest już wasza sprawa. Nie tylko wasza... Od rozwiązania tej "waszej" sprawy będą w dużej mierze zależeć losy naszego narodu.

Co z mężczyznami? Kobiety się pogubiły. Kobiety nie wiedzą, kim chcą być, zagubiły wartość macierzyństwa. Mężczyźni - byli kiedyś rycerscy. Oczywiście nie wszyscy, ale był przynajmniej taki wzorzec, etos. W rycerskości była nie tylko afirmacja pewnych cech męskich: odwagi, prawości, prawdomówności, honoru. Tam był również stosunek do kobiet. Kobieta stała na piedestale. I ona, i on byli z tym szczęśliwi. Ale te czasy minęły. Był w historii Polski czas powstań, były zrywy zbrojne. Mężczyzna musiał być odważny na polu walki, ale zauważmy: już wtedy, wiele lat temu, zginęła z etosu męskiego relacja do kobiety. On często był poza domem, czasem wręcz zesłany na lata, na dożywocie na Sybir. On miał być odważny na polu walki. Nawet jeżeli był, przepraszam, chamski w domu, ale odważny na polu walki, to był prawdziwym mężczyzną, Polakiem, patriotą.

Skończyły się czasy powstań, wojen i weszliśmy w czas po drugiej wojnie światowej. Została jeszcze jedna męska cecha, niestety też trochę na wymarciu - odwaga cywilna. Wielu mężczyzn przegrało życie swoje, życie swoich dzieci, synów w szczególności, tłumacząc się: No, takie są okoliczności. Ja muszę inaczej w pracy, inaczej w domu. Tylko zawsze się burzę, jeżeli ktoś mówi, że wszyscy tacy byli... Nieprawda, nie wszyscy. Niektórzy cierpieli, niektórzy życie oddali. Plugawi się ich pamięć, jeżeli się mówi, że "wszyscy". Było wielu ludzi często bezimiennych, którzy wykazali w czasach stalinowskich i późniejszych heroiczną odwagę cywilną i nie dali się złamać. Ich dzieci, rodziny cierpiały i oni cierpieli. Tysiące zginęło i pomarło w więzieniach... A dziś, choć łatwiej być odważnym, to i tak widać, że z trudem odwaga przychodzi nowemu pokoleniu. Co innego mówią w kampanii wyborczej, co innego w relacjach osobistych, a w końcu robią jeszcze coś innego. Trudno uwierzyć w szczerość, uczciwość ich intencji. Powołują się na wielkie motywacje, a w sumie robią wielkie pieniądze, często nieuczciwie. Ilu "wielkich" naszego dzisiejszego, polskiego świata sprzeniewierzyło się głoszonym ideałom...

Kiedy pytam dziewczyny, a często mam spotkania z narzeczonymi: Czego ty oczekujesz od swojego narzeczonego, swojego chłopaka? - patrzą na mnie z szeroko otwartymi oczyma, często pięknymi, ale czasem trochę cielęcymi (chciałoby się powiedzieć: w zdrowym ciele... zdrowe cielę). Jak to? Nikt jej takiego pytania jeszcze nie postawił? (Czasem wydaje mi się, że czytam w ich oczach jedyne oczekiwanie: "Żeby się tylko nie rozmyślił")... W końcu niepewnie mówi: No, żeby był miły, wesoły, bo trudno tak całe życie na smutno. No, żeby zarobił tak trochę, żeby starczyło na życie, żeby nie pił za dużo. Koniec. Często niewiele więcej można wydusić.

Oczywiście, zdarzają się bardzo mądre odpowiedzi, ale niezbyt często. Przerażająco często dziewczyna przygotowuje się do małżeństwa, jest tuż, tuż przed ślubem i ona nie wie czego oczekiwać od swego narzeczonego ponad to, żeby nie pił. A mężczyzna, który naprawdę jest w stanie - w sytuacji zakochania - góry przenosić, który wszystko by dla niej zrobił, słyszy jedynie - żeby nie pił za dużo. No, to nic tylko się "urżnąć" z rozpaczy. Kobiety powinny swoim chłopakom, swoim narzeczonym, swoim mężom do końca życia stawiać wysokie wymagania. Oni tego potrzebują. Stawiając komuś wymagania, my jednocześnie okazujemy zaufanie, wiarę w jego siły, my go dowartościowujemy i wyzwalamy energię, która pozwala mu dokonywać wielkich czynów. Gdy jednak kobieta powie mężczyźnie: No, tak. Od ciebie ja już niczego nie oczekuję, jesteś do niczego... On się w to wpisuje i zwalnia z wysiłku... My, mężczyźni, wiele potrafimy zdziałać, by zaimponować kobiecie. Ktoś bardzo dowcipnie i trafnie zarazem powiedział: "Mężczyzna długo pozostaje pod wrażeniem jakie zrobił na kobiecie".

Jest jeszcze jedna tragiczna rola panującej współcześnie kultury. Wypacza sens działania płciowego. Współżycie płciowe ma wyrażać, pogłębiać miłość, ale ma też niezaprzeczalny sens przekazywania życia. Dzisiejsza kultura rozmyła to. Często wręcz powtarza, że współżycie samo w sobie jest tak piękne, dobre, cudowne, że to trzeba robić! A dziecko?! To jest taki niechciany produkt uboczny, trzeba się przed tym zabezpieczyć. Jeżeli my zagubimy sens skojarzenia: działanie płciowe - rodzicielstwo, to zupełnie logiczny, a może nawet naturalny, staje się homoseksualizm. Przecież to jest "wygodne", nie ma tam groźby poczęcia dziecka, pobudzenia można wytworzyć, wyprodukować. A rzekomo właśnie o pobudzenia chodzi. Eksponuje się rolę doznań kosztem głębi przeżyć. I to się przecież powszechnie dzieje w świecie. Przerażające rzeczy w dziedzinie płciowości dzieją się w świecie, wokół nas. To wszystko wynika z faktu, że kultura tak daleko odeszła od natury, od zamysłu Stwórcy.

Przejdźmy wreszcie do tego, nad czym chciałem się szczególnie skupić: w czym jesteśmy różni, w czym jako mężczyźni i kobiety różnimy się między sobą. Zacznijmy od tego, że jesteśmy przeznaczeni do innych ról. Jeżeli Stwórca przeznaczył nas do innych ról, to chyba logiczne, że nas do tych ról wyposażył. Inaczej trudno by mówić o Jego mądrości. Jeżeli nas zróżnicował, to na pewno celowo. Każdego mężczyznę, każdą kobietę wyposażył nie tylko do założenia małżeństwa i przekazywania życia, ale ogólnie do ojcowania i matkowania w świecie. Słyszałem kiedyś piękne zdanie, że kobieta jest stworzona do szerzenia miłości w świecie. Wiele nowoczesnych, wyemancypowanych dziewczyn bardzo próbuje w swoim działaniu zakryć wszelkie przejawy zachowań, które miałyby wynikać z miłości, chęci altruistycznego dawania. Maskują to, żeby przypadkiem nie było widać, że w nich w naturalny sposób jest wpisane dobro i miłość, wyrażająca się chęcią dzielenia się, dawania innym. Niektóre kobiety to z siebie wypleniają tak skutecznie, że w końcu same w to wierzą, tak się zachowują i takie się stają. Jest to wielkie nieszczęście.

Mężczyzna jest raczej stworzony do przeobrażania świata - nie chcę powiedzieć: do walki, ale rozumienia świata, analizowania przyczyn i skutków zjawisk i do zmiany, przeobrażania świata. Jest odpowiedzialny za te przemiany świata, za to, w którą stronę one zmierzają. I naprawdę to my mężczyźni, a nie kobiety, jesteśmy w pierwszym rzędzie odpowiedzialni za wojny, które się w świecie toczą. To jest przede wszystkim sprawa i wina mężczyzn. Choć szerzenie agresji w świecie jest też, niestety, udziałem kobiet. Matka Teresa z Kalkuty, odbierając pokojową nagrodę Nobla, powiedziała, że największym zagrożeniem dla pokoju na świecie jest agresja matki przeciwko jej własnemu, jeszcze nienarodzonemu dziecku. To nie może pozostać bez skutków. I rzeczywiście, przynosi gorzkie owoce nie tylko w tej kobiecie, nie tylko bezpośrednio w jej rodzinie, ale w całym społeczeństwie.

W przypadku małżeństwa przeznaczenie, przypisanie ról, jest bardzo jasne: macierzyństwo, już to fizyczne, z całą otoczką i ojcostwo, to fizyczne, ze wszystkimi zadaniami z niego wynikającymi. Macierzyństwo właściwie nie musi być specjalnie opisywane, biologia na tyle narzuca rolę matce, że może to być w sposób jasny, jednoznaczny i łatwy odczytane. Ona ma nosić w sobie dziecko przez wiele miesięcy, ma je rodzić, karmić je własną piersią. Lecz ona często ucieka od tego, a nie powinna, bo uciekając od macierzyństwa, od kobiecości, ucieka od swojego w pewnym sensie przeznaczenia.

Niektóre z pań powiedzą: No tak, znowu chce nas zagonić do garów, pieluch, bachorów brudnych, zasiusianych. Przecież my się chcemy rozwijać. Uwaga! Nie ma sytuacji w życiu kobiety, nie ma - powtarzam - sytuacji w życiu kobiety, w której ma ona szansę tak szybko się rozwijać w swojej zdolności do altruistycznego dawania, czyli w miłości, jak w kontakcie z małym, bezbronnym dzieckiem. To jest ogromna szansa dla każdej kobiety, dla rozwoju jej osobowości; prawie że skokowego rozwoju. Nieraz bardzo niedojrzała dziewczyna błyskawicznie przeobraża się. Zmienia się jej osobowość, dzięki temu - nawet początkowo nie chcianemu, nie zaplanowanemu - dziecku, które się poczęło.

Znam taką sytuację z pierwszej klasy szkoły średniej. Dziewczyna zupełnie "rozrywkowa", mówiąc językiem młodzieżowym, poczęła i urodziła dziecko. Spotykałem się potem z tą klasą po roku. Koledzy, wychowawcy mówią: To jest najpoważniejsza dziewczyna w klasie, zaczęła się nawet uczyć, co jej w ogóle wcześniej nie było w głowie. Ona teraz inaczej patrzy na życie, zmądrzała przez to doświadczenie. Obyśmy nie potrzebowali takich doświadczeń, w tak młodym wieku, żeby zmądrzeć.
Macierzyństwo jest ogromną szansą rozwoju dla każdej kobiety - i niektóre kobiety z tej szansy rezygnują. W imię rozwoju - pójdzie do koleżanek z pracy porozmawiać, ona tam się rozwinie. A przy dziecku to nie... To jest naprawdę okropne nieporozumienie.

Mężczyźnie biologia (poza oczywistym udziałem w poczęciu) tak jednoznacznie ról nie wyznacza i w związku z tym jakby łatwiej można się tu pogubić. I gubimy się. Jakie jest przeznaczenie ojca? Ja tu nie roszczę sobie pretensji, że to, co w tej chwili podaję, jest prawdą objawioną. Jest to - powiedzmy - wynik jakichś analiz, rozumowania różnych ludzi, którzy ten problem próbowali tak czy inaczej badać i opisywać. Mojego w tym sensie, że to zostało przetworzone przez moją "maszynkę do myślenia" i nie podaję wszystkiego, co ludzie mówią na temat zadań ojca; wybrałem tylko to, co subiektywnie uważam za ważne. Wynika to też z doświadczenia własnego małżeństwa i małżeństw, które przychodzą do poradni, gdzie widzę te wielkie bóle, niedostatki właśnie w ojcostwie.
Mogę powiedzieć, że nie znam chyba małżeństwa, które się rozpadło, a w którym mężczyzna w domu stał na swoim miejscu i wiedział, kim jest. Zwykle szereg czynników składa się na to, że w małżeństwie dzieje się źle, ale ten element - zagubienie się mężczyzny - zawsze towarzyszy rozpadającemu się małżeństwu. Mężczyzna nie wie, kim w tym całym interesie jest, wyrzucony z rodziny, ze swoich zadań. Mężczyzna ma być stabilnym oparciem dla kobiety i dzieci. Ma zapewniać poczucie bezpieczeństwa i dawać podstawę bytu rodziny.

Widzimy, co się często współcześnie dzieje: Przecież ona zarabia więcej ode mnie. A jak mąż poszedł na bezrobocie? Kobiety nie rozumieją, jak to jest trudna sytuacja dla mężczyzny. To nie jest tylko sprawa tych pieniędzy, których nie dostał, to jest sprawa zawalenia się całego jego świata. Ogromnej mądrości od żony wymaga sytuacja, gdy mąż jest wyrzucony z pracy i staje się bezrobotnym. Żona właśnie wtedy ma mu powtarzać: Kochany! Ty w tej chwili nie zarabiasz pieniędzy, ale ja wiem, że na ciebie mogę zawsze liczyć, że jakby coś się waliło w naszym domu, to ty nasz dom obronisz, ty nie dasz nam zginąć. Wiem, że pracę z twoimi kwalifikacjami na pewno znajdziesz. Ja w to wierzę, ja to wiem, jestem o tym przekonana, jestem ci za to wdzięczna. Ile żon w takiej chwili potrafi mężowi coś podobnego powiedzieć?
Mężczyzna ma się czuć odpowiedzialny za podstawy bytu rodziny, a żona w delikatności swojej nigdy nie powinna mężowi powiedzieć: No widzisz, zarabiam więcej od ciebie; jak przepijesz pensję, to ja i tak dzieciaki wyżywię. Niech ona się nie dziwi, jeżeli on tę pensję naprawdę przepije, bo on się czuje niepotrzebny w tym wszystkim.

Ojciec ma uczyć rozumienia świata, w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu, również tego "brzydkiego" świata polityki. Ile kobiet zupełnie tego nie rozumie? Co tego mojego chłopa to wszystko interesuje, niechby zajął się domem, pracą uczciwą, a on interesuje się, jaki program ma jaka partia. Co go to obchodzi? To jest w pewnym sensie jego zadanie, jego obowiązek. On będzie wprowadzał swoje dzieci również w ten świat i dzieci mają świat rozumieć, bo w przeciwnym razie będą oszukane, a może i wykorzystane przez pierwszego lepszego, płynniej mówiącego demagoga. Mężczyzna musi najpierw rozumieć świat, by uczyć jego rozumienia innych.
Ojciec ma uczyć dzieci stosunku do matki w sposób czynny, własnym przykładem - bo w ten sposób najskuteczniej uczymy. Lanie, które dostają dzieci za to, że się niegrzecznie odnoszą do matki, właściwie najczęściej należałoby się tatusiowi właśnie za przykład takich zachowań. Bo jeżeli tatuś zawsze z szacunkiem odnosi się do ich matki, to im na myśl nie przyjdzie, że można inaczej. No, może przyniosą coś z ulicy, z przedszkola, jakieś pojedyncze odezwanie, ale bardzo szybko to się da wyeliminować.

Ojciec, mąż ma nie tylko pilnować, uczyć dzieci właściwego stosunku do matki, ma także pilnować matki swych dzieci, żony swojej, żeby się nie pogubiła. On jest jej dany po to, żeby się nie pogubiła. Ona w swoich uczuciach, emocjach i podejmowanych rozlicznych drobiazgach może się pogubić. Mężczyźni często mają pretensje do żon: Bo ty zajmujesz się wszystkim i niczym, w ogóle bez sensu i celu działasz. Jego zadaniem jest, żeby nie pozwolić własnej żonie zagubić się w drobiazgach, których do zrobienia jest zawsze nadmiar w domu. I można zrobić rzeczy pilne, a zupełnie zapominać o rzeczach ważnych. Tych pilnych wystarczy, żeby 24 godziny na dobę wypełnić. Mężczyzna, mąż, ojciec ma również kobietę, żonę, matkę swoich dzieci pilnować, ustrzec ją przed ucieczką od macierzyństwa. To jest też zadaniem mężczyzny. Iluż mężczyzn jawnie sprzeniewierza się temu zadaniu.
Podsumowując to wszystko, mężczyzna - ojciec ma być odpowiedzialny za losy bieżące i kierunki rozwoju rodziny.
Gdyby mężczyźni te swoje zadania wypełniali, gdyby żony przy swoich mężach czuły się bezpieczne, czuły, że mają oparcie, to pokój w rodzinach, w relacjach międzyludzkich byłby nieporównywalnie większy.


 



Pełna wersja katolik.pl