logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w


Facebook
 
o. Jerzy Zieliński OCD
W szkole cierpienia. Trudne drogi do ważnych odkryć, cz. I
Zeszyty Karmelitańskie
fot. Andrei Lazarev | Unsplash (cc)


Wprowadzenie do rozważań
 
Przed cierpieniem, jedną z największych tajemnic ludzkości, pochyla się głowa każdego człowieka. U jednych z pokorą, u innych z nieukrywaną hardością i buntem. Trudne doświadczenia przychodzą w niespodziewanych formach i okolicznościach jak niechciany gość, burzą spokojny bieg codzienności, przypominając, że nikt z nas nie jest absolutnym właścicielem środowiska, w którym żyje, ani tym bardziej własnej osoby. Wielcy i mali, grzesznicy i święci, bogaci i ubodzy, młodzi i starcy, żyjący samotnie i we wspólnocie – wszyscy w obliczu cierpienia zadają naznaczone niepokojem i podobne do siebie pytania, pośród których najtrudniejsze brzmi: Dlaczego Bóg dopuścił cierpienie?
 
Dla uczniów Chrystusa podobnie jak dla pozostałych mieszkańców ziemi cierpienie jest dramatem. W świetle wiary dramat urasta jednak do wydarzenia świętego, szczególnej łaski, której historia rozpoczyna się w ogrodzie Getsemani i na górze Kalwarii. Tam, dzięki krzyżowej męce Bożego Syna, cierpienie zyskało sens i otrzymało nieprzemijalną wartość. Chociaż w tym życiu nie dane mam będzie pojąć, dlaczego Bóg je dopuścił, to przecież On sam odsłania przed nami wiele z jego tajemnic.
 
Rozważania rekolekcyjne o cierpieniu zawarte w tej książce mogą pomóc ci odnaleźć Bożą perspektywę dla trudnych doświadczeń, które nazywasz cierpieniem. Chociaż mają różne źródła: fizyczne (ból ludzkiego ciała), moralne (zmagania natury duchowej) i mistyczne (gdy Bóg oczyszcza człowieka przez trudy, kłopoty, lęki i jednoczy go z sobą), wszystkie stwarzają wielkie szanse dla duchowego rozwoju. Dostrzec je i zrozumieć może jednak tylko ten, kto ma w sercu wiarę, kto życie swoje układa i realizuje w łączności z Jezusem.
 
Najtrudniejsze pytania
 
Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia

Maryjo, Panno słuchająca, do której uciekamy się w naszych niedolach. Kościół nazywa Ciebie Niezłomną, Wierną i Wytrwałą, bo w obliczu niepojętej tajemnicy cierpień Syna zachowałaś w Sercu ufność aż do końca. Naucz mnie spoglądać z wiarą na cierpienia codzienności i trwać ufnie pomimo bolesnych pytań, jakie mnożą się w sercu. Uzdolnij me oczy, by w trudach i przeciwnościach mogły zobaczyć wyciągniętą ku mnie rękę miłującego Ojca. Amen.
 
Konferencja pierwsza
 
Jam człowiek, co zaznał boleści pod rózgą Jego gniewu; On mnie prowadził, iść kazał w ciemnościach, a nie w świetle, przeciwko mnie jednemu cały dzień zwracał swą rękę. Zniszczył me ciało i skórę, połamał moje kości, osaczył mnie i nagromadził wokół jadu i goryczy; ciemność mi dał na mieszkanie. (Księga Lamentacji 3, 1-6)
 
W spotkaniu z cierpieniem człowiek zadaje dużo pytań. Są najtrudniejsze, a na trudne pytania nie ma łatwych odpowiedzi, często są nawet niemożliwe. Milczenie spowija przede wszystkim to najważniejsze pytanie: Dlaczego Bóg dopuścił cierpienie? Jest przecież wszechmocny. Wszelkie formy niedoskonałości, każdy fizyczny, moralny czy psychiczny ból przestałyby istnieć, gdyby tylko wypowiedział jedno: Chcę…, jedno: Niech się stanie…
 
Na to najważniejsze z pytań nie znamy odpowiedzi. Nie udzielają jej biblijni mędrcy, którzy kruchej kondycji ludzkiego życia na ziemi poświęcili całe lata przemyśleń. Nie udzielają jej apostołowie Jezusa ani święty Jan, umiłowany uczeń, naoczny świadek Chrystusowych godzin w Getsemani i na górze ukrzyżowania. Odpowiedzi nie udziela nawet sam Jezus, chociaż to właśnie od Niego oczekiwalibyśmy najcenniejszych wyjaśnień. Chcielibyśmy, by wytłumaczył nam zamysł Ojca, ten Jego przedziwny i gorszący nas “pomysł” z cierpieniem. Tajemnica tymczasem pozostaje tajemnicą.
 
Współcześni Jezusa pytali Go o cierpienie i nie pozostawali bez odpowiedzi. To jednak, co docierało do ich uszu jako odpowiedź nie było prostym tak lub nie, wiem lub nie wiem. Jezus zadziwiał swymi wyjaśnieniami. Widzimy, jak nie jeden raz zostawiał pytającego z większym zakłopotaniem aniżeli to, z jakim przybył. Syn Boży nie tłumaczył swego Ojca, ale też nie zbywał i nie bagatelizował problemu. Udzielił licznych odpowiedzi, nad którymi trzeba się z wiarą i pokorą pochylić, by zobaczyć, że odkrywają liczne tajemnice cierpienia, chociaż nie wszystkie.
 
Każde z wyjaśnień Jezusa na temat cierpienia zostało nam zadane. To są ziarna, które muszą zapaść w ziemię serca, by w swoim czasie wyrosły i ujawniły coś z Bożej tajemnicy. Potrzebują czasu. Problemy z dziedziny matematyki czy fizyki można rozwiązywać na kartce papieru. Zadania, które zadał Jezus rozwiązujemy we własnym sercu, bo i cierpienie nie jest rzeczą leżącą gdzieś obok, lecz doświadczeniem, które czyni sobie z nas dom do zamieszkania.
 
Jezus nie wyjaśnił nam, dlaczego Bóg dopuścił cierpienie. To tajemnica przekraczająca w tym doczesnym życiu możliwości naszego rozumu. Wskazał jednak na jego sens, na jego wartość. Pokazał, czemu może posłużyć. Zadał nam trud poszukiwania sensu cierpienia w doświadczeniach Jego życia. Zaangażował się w cierpienie, aby człowiek nigdy nie mówił Bogu: Ty mnie nie rozumiesz, ponieważ nie cierpiałeś! Jezus, prawdziwy Bóg i prawdziwy Człowiek, cierpiał. Jak nikt z nas On rozumie cierpienie. “Nie ma zła, z którego Bóg nie mógłby wyprowadzić większego dobra. Nie ma cierpienia, z którego nie mógłby uczynić drogi prowadzącej do Niego. Idąc na dobrowolną mękę i śmierć na krzyżu, Syn Boży wziął na siebie całe zło grzechu. Cierpienie ukrzyżowanego Boga nie jest tylko jakimś rodzajem cierpienia pośród innych, mniejszym czy większym bólem, lecz nieporównywalną miarą cierpienia. Chrystus, cierpiąc za nas wszystkich, nadał cierpieniu nowy sens, wprowadził je w nowy wymiar, w nowy porządek: w porządek miłości”.
 
Ewangeliści relacjonują liczne sytuacje, w których Nauczyciel wypowiada się o cierpieniu. “Przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice? Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9, 1-3).
 
Istnieje zatem cierpienie, które w tajemniczy sposób dopuszcza w życiu człowieka sam Bóg. Okazuje się, że może ono służyć realizacji Bożych planów, “objawieniu Bożych spraw”. Znamy dobrze poruszającą opowieść o sprawiedliwym Hiobie. Bóg dopuścił, że stracił on najpierw trzodę, dom i dzieci. Jakby tego było jeszcze mało pozwolił, by został dotknięty “trądem złośliwym, od palca stopy aż do wierzchu głowy” (Hi 2, 7). Cierpienie ludzi niewinnych najbardziej nas bulwersuje. Budzi nawet złość, a niekiedy gniew na Boga, jak w przypadku żony Hioba. Gdy zobaczyła tragedię męża, która w jakiejś mierze dotknęła ją samą, wyrzuca z siebie okrzyk: “Jeszcze trwasz mocno w swej prawości? Złorzecz Bogu i umieraj” (Hi 2, 9).
 
Cierpienie pojawia się często jako konsekwencja osobistych grzechów człowieka. Jezus uzdrowił pewnego razu chromego, który siadywał przy Sadzawce Owczej w Jerozolimie i żebrał o jałmużnę. Gdy jakiś czas później spotkał go w świątyni, powiedział mu: “Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” (J 5, 14). Bliżej nieokreślony rodzaj kalectwa był w tym przypadku konsekwencją złego postępowania. Człowiek sam prosił się o nie.
 
Cierpienie może też pojawić się jako wyraźne ostrzeżenie ze strony Boga, gdy przewrotność człowieka przekracza wszelkie ustalone granice. Jest wówczas Jego posłańcem wzywającym do opamiętania. Cierpienie w takich sytuacjach to często ostatni argument, jaki Bóg kładzie na szali w trosce o dobro swego przewrotnego dziecka. W Apokalipsie świętego Jana czytamy o takim postępowaniu Jezusa względem niewiasty imieniem Jezabel. “Mam przeciw tobie to, że pozwalasz działać niewieście Jezabel, która nazywa siebie prorokinią, a naucza i zwodzi moje sługi… Dałem jej czas, by się mogła nawrócić, a nie chce się odwrócić od swojej rozpusty. Oto rzucam ją na łoże boleści” (Ap 2, 20-22). Nieważne, czy Jezabel jest historyczną postacią, czy – jak chcą niektórzy komentatorzy Apokalipsy – jej imię symbolizuje zbiór ludzi dopuszczających się zdrady wobec Boga. Przesłanie jest nader jasne – cierpienie służy niekiedy jako ostateczny środek napomnienia.
 
Już tych kilka przykładów uświadamia nam, że zadawane przez nas pytania o cierpienie nie mają jednej odpowiedzi. A gdy dodamy do tego fakt, że cierpienie może mieć różne źródła: psychiczne, fizyczne (ból ludzkiego ciała), moralne (zmagania natury duchowej) i mistyczne (gdy Bóg oczyszcza człowieka przez trudne doświadczenia i jednoczy go z sobą), stajemy się bardziej pokorni, bo nawet te wyjaśnienia, których chcemy udzielić, nie są prostymi odpowiedziami.
 
Ludzkie historie to przede wszystkim dzieje trudnych zmagań o znalezienie odpowiedzi na pytanie: Dlaczego? Każdy kto cierpi chce wiedzieć, dlaczego jest uczestnikiem doświadczeń wyciskających łzy, przynoszących ból, rodzących lęk i niepewność. Drogi poszukiwań biegną więc w różnych kierunkach, a to, gdzie i czym się zakończą, zależy od tego, czy serce posiada wiarę w Boga i jak jest ona głęboka. Poza światem wiary cierpienie nie ma żadnego sensu i zawsze pozostanie skałą zgorszenia. Wiara decyduje o postawach, jakie zajmujemy. Tam, gdzie występuje, rodzi zdolność trwania w trudnościach, odwagę ofiarowania siebie, a nawet decyzję wydania swego życia za innych. Tam, gdzie jej nie ma, nie ma też nadziei, a życie kończy się druzgocącą klęską, nierzadko połączoną z buntem przeciw Bogu. “Przy braku fundamentu Bożego i nadziei życia wiecznego […] zagadki życia i śmierci, winy i cierpienia, pozostają bez rozwiązania, tak że ludzie nierzadko popadają w rozpacz. Każdy człowiek pozostaje wtedy sam dla siebie zagadnieniem nierozwiązanym, niejasno uchwyconym”.
 
Wiara nie sprawia, że cierpienie przestaje być ludzkim dramatem. “Nieszczęścia wprawdzie otwierają oczy, przez ból człowieka dorasta do głębszego zrozumienia Boga, ale pozostają one i tak niewytłumaczalną do końca zagadką”. Wiara nadaje cierpieniu sens. Dramat okazuje się wówczas łaską, której jednak nie można przyjąć i zgłębić bez Boga.
 
“Człowiek zmysłowy nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić” (1 Kor 2, 14). Święty Paweł wyjaśnia nam, że człowiek, który żyje poza światem wiary nie może pojąć spraw Bożych. Jest ślepy na to wszystko, co Boża mądrość skryła w wydarzeniach, szczególnie tych połączonych z cierpieniem. Ten rodzaj ślepoty jest tragiczniejszy od braku fizycznego wzroku, ponieważ zamyka człowieka na przyjęcie Bożego działania przybranego w płaszcz mozołu codzienności, zmagań i cierpień, tego wszystkiego, co nazwane zostało “głupstwem w oczach świata”. To, co niedoskonałe, naznaczone bólem, wzgardzone i niepozorne często staje się narzędziem upokorzenia ludzkiej pychy, arogancji i wyniosłości.
 
Wiara uzdalnia do dostrzegania tajemnic cierpienia sercem. Pozwala zobaczyć to, czego nie uchwyci najlepsze oko i najsprawniejszy umysł. Zdolność widzenia sercem jest wielkim darem Bożej dobroci, częścią Jego odpowiedzi na nasze rozterki w obliczu cierpienia. Dana jest nam wraz z darem umiejętności. Dzięki temu cennemu darowi Ducha Świętego możemy wydawać prawidłowe sądy odnośnie cierpienia, stając się uczestnikami mądrości samego Boga, który poznaje wprost, przenikając istotę wszystkiego.
 
Dar umiejętności pomaga z łatwością przyjąć dogmat Bożej opatrzności. Wszystko, co nas spotyka, co istnieje, czego doświadczamy, razem z najbardziej nawet złożonymi dziejami ludzkimi, w świetle tego daru ma odwieczny sens i jest wyrazem niepojętej Bożej mądrości, przekraczającej w sposób niewyobrażalny ludzki rozum. Wszystko to ma znaczenie w planach zbawienia konkretnego człowieka i całej ludzkości. W konfrontacji z realiami życia codziennego dar umiejętności umacnia również nadzieję. Przede wszystkim dlatego, że uczy zaufania samemu Bogu, pokazując jak niewystarczalna i krucha bywa ludzka pomoc.
 
Zbliżenie się do tajemnic cierpienia przez kogoś, kto wzrastał bez nauki wiary, jest możliwe, ale w jego sercu musi pojawić się ważna dyspozycja: wrażliwość na ślady Boga w świecie przyrody, w drugim człowieku i w nim samym.
 
Cierpienie nie potrzebuje pozwolenia, by towarzyszyć nam w życiu. Przychodzi swobodnie w niespodziewanych okolicznościach i formach, zmieniając bieg wydarzeń czy sposób naszego myślenia. Powala na kolana, przypominając, że człowiek nie jest absolutnym właścicielem świata, który dziedziczy ani tym bardziej własnej osoby. Katastrofy naturalne i klęski żywiołowe sprowadzają głód, choroby i niepewność jutra. Zawodność osiągnięć techniki i świadomość przemijalności przypominają, że cierpienie chodzi tymi samymi drogami, co człowiek. Chciałoby się nawet powiedzieć, że trzyma go pod rękę w czasie tej wędrówki. To jedno z tych doświadczeń, których skutki uczymy się minimalizować, choć wiemy, że skuteczna ucieczka i całkowita wolność są tutaj niemożliwe. Od początku rodzaju ludzkiego różne formy fizycznej i duchowej niedoskonałości wrastają w każdy kąt człowieczej egzystencji. Nie tyle zadomawiają się jako element krajobrazu jego codzienności, co przede wszystkim kształtują go.
 
Spotkanie z cierpieniem jest dla każdego doświadczeniem niepowtarzalnym. Nie dokonuje się według z góry określonego schematu, lecz uwzględnia specyfikę danej osoby. Cierpienia nie można się zatem “wyuczyć” i mieć to zadanie “z głowy”, czyli odrobione. Za każdym razem, gdy cierpimy, serce musi ponowić w sobie akt wiary, nadziei i miłości.
 
Jerzy Zieliński OCD
Zeszyty Karmelitańskie 
 
 



Pełna wersja katolik.pl